HIMAVANTI

Forum Rozwoju Duchowego: Ezoteryka, Joga, Tantra, Magia, Kundalini, Uzdrawianie, Bóg i Bogini, Mistyka, Intuicja, Jarstwo, Oświecenie, HIMAVANTI OM

Ogłoszenie


1. Listy dla Śri Guru, prośby o błogosławieństwa i uzdrowienie, relacje z działalności: Śri Mohandźi R.Z.Matuszewski., P.O. Box 247, 44-100 Gliwice 1, PL,
2. Grupy Medytacyjne: Laya Yoga & Tantra, Nauka o Czakramach - Uzdrawianie - Wielka Brytania: tel. +44 786 225 9946 (Andrew, jęz. angielski i polski)
3. Uzdrawianie, Egzorcyzmy; Ośrodek Bogini - Studzianki k/Łodzi - Mirosława Tomaszewska tel. 44-615 4984 lub +48 602-397 477 e-mail: kontakt@zlotamira.com
4. Problem z założeniem konta lub logowaniem - napisz do webmastera Portalu Himavanti: bractwo.himawanti@gmail.com

#151 2023-11-20 02:04:24

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Tom 5

Listy – Pierwsza Seria
Notatka
1. Fakir
2. Panditdźi Maharadźa
3. Alasinga
4. Alasinga
5. Alasinga
6. Haripada
7. Przyjaciele
8. Alasinga
9. Szarat
10. Alasinga
11. Alasinga
12. Siostra
13. Alasinga
14. Alasinga
15. Kidi
16. Siostra
17. Alasinga
18. Alasinga
19. Wehemia
20. Siostra
21. Błogosławiony i Umiłowany
22. Alasinga
23. Kidi
24. Błogosławiony i Umiłowany
25. Alasinga
26. Dharmapala
27. Alasinga
28. Pani Bull
29. GG
30. Alasinga
31. Pani Ole Bull
32. Siostra
33. Alasinga
34. Siostra
35. Alasinga
36. Siostra
37. Alasinga
38. S_
39. Alasinga
40. Alasinga
41. Przyjaciel
42.Kidi
43. Alasinga
44. Pani William Sturges
45. Matka
46. Przyjaciel
47. Maharadża z Khetri
48. Przyjaciel
49. Alasinga
50. Pani Bull
51. Przyjaciółka
52. Alasinga
53. Alasinga
54. Alasinga
55. Alasinga
56. Siostra
57. Błogosławiony i Umiłowany
58. Alasinga
59. Alasinga
60. Alasinga
61. Dr Nandźunda Rao
62. Dr Nandźunda Rao
63. Alasinga
64. Alasinga
65. Błogosławiony i Umiłowany
66. Nandźunda Rao
67. Alasinga
68. Alasinga
69. Alasinga
70. Indian Mirror
71. Alasinga
72. Alasinga
73. Pani
74. Szanowna Pani
75. Doktor Śaśi
76. Pan—
77. Sarat Ćandra
78. Siostra
79. Matka
80. Joe
81. Dźagmohanlal
82. M.
83. Wasza Wysokość
84. Wasza Wysokość
85. Wasza Wysokość
86. Wasza Wysokość
87. Wasza Wysokość
88. Wasza Wysokość
89. Matka
90. Joe
91. Przyjaciel
92. —
93. Shashi
94. Matka
95. Solidny
96. Matka
97. Shashi
98. Matka
99. Joe
100. Joe
101. Matka
102. Swarup
103. Mary
104. Śaśi
105. Joe
106. Joe
107. Joe
108. Mary
109. Christine
110. Mary
111. Błogosławiony i Umiłowany
112. Błogosławiony i Umiłowany
113. Joe
114. Swarup
115. Pani Ole Bull
116. Siostra Niwedita
117. Rakhal
118. Rakhal
119. Rakhal
120. Brahmananda
121. Joe
122. Joe
123. Dhira Mata



Wywiady
Cuda
Indyjski Jogin w Londynie
Misja Indii
Indie i Anglia
Misja Indyjskiego Misjonarza do Anglii
Ze Swami Wiwekanandą w Madurze
Zagranica i Problemy w Domu
Praca Misyjna Pierwszego Hinduskiego Sannjasina na Zachodzie i Jego Plan Odrodzenia Indii
Przebudzenie Hinduizmu na Podstawie Narodowej
O Indyjskich Kobietach — Ich Przeszłość, Teraźniejszość i Przyszłość
Na Granicach Hinduizmu



Notatki z Wykładów i Dyskursów
O Karma-Jodze
O Fanatyzmie
Praca Jest Uwielbieniem
Pracuj Bez Motywu
Sadhany lub Przygotowania do Wyższego Życia
Kosmos i Jaźń
Kto Jest Prawdziwym Guru?
O Sztuce
O Języku
Sannjasin
Sannjasin i Żyjący w Rodzinie
Zło Adhikariwady
O Bhakti-Jodze
Iśwara i Brahman
O Dźńana-Jodze
Przyczyna Iluzji
Ewolucja
Buddyzm i Wedanta
O Filozofii Wedanty
Prawo i Wolność
Cel i Metody Realizacji
Światowa Jedność
Cel Radźa-Jogi


Pytania i Odpowiedzi
I Dyskusja w The Graduate Philosophical Society w Harvard University
II W The Twentieth Century Club w Bostonie
III W Brooklyn Ethical Society na Brooklynie
IV Wybory z The Math Diary
V Joga, Wairagja, Tapasja, Miłość
VI W Odpowiedzi do Niwedity
VII Guru, Awatara, Joga, Dźapa, Sewa



Rozmowy i Dialogi
I Śri Surendra Nath Das Gupta
II – V Śri Surendra Nath Sen
VI – X Śri Prija Nath Sinha
XI – XV Z Pamiętnika Ucznia, Śri Sarat Ćandra Ćakrawarty



Powiedzenia i Wypowiedzi
Powiedzenia i Wypowiedzi


Pisma: Proza i Wiersze
Rozum, Wiara i Miłość
Sześć Motto Sanskryckich
Orędzie Boskiej Mądrości
Belur Math: Apel
Adwaita Aśrama, Himalaje
Ramakrishna Home of Service, Waranasi: Apel
Kto Wie, Jak Bawi się Matka!
Do Czwartego Lipca
Wschód i Zachód: 1. Wstęp
Wschód i Zachód: 2. Zwyczaje: Wschodnie i Zachodnie
Wschód i Zachód: 3. Jedzenie i Gotowanie
Wschód i Zachód: 4. Cywilizacja w Ubiorze
Wschód i Zachód: 5. Etykieta i Maniery
Wschód i Zachód: 6. Francja-Paryż
Wschód i Zachód: 7. Postęp Cywilizacji






Notatka

Przed wyjazdem do USA Swamidźi bardzo często zmieniał imię. We wcześniejszych latach podpisał kontrakt jako Narendra lub Naren; następnie przez jakiś czas jako Wiwidiśananda lub Saććidananda. Jednak dla wygody czytelników w tomach tych użyto bardziej znanego imienia Wiwekananda.

WYDAWCA






1. Fakir

(Przetłumaczone z bengalskiego)

Allahabad
5 stycznia 1890.



Mój drogi Fakirze[1],

. . . Słowo dla ciebie. Zawsze pamiętaj, że mogę cię już nie zobaczyć. Bądź moralny. Być odważny. Bądź człowiekiem całym sercem. Ściśle moralny, odważny aż do desperacji. Nie zawracaj sobie głowy teoriami religijnymi. Tylko tchórze grzeszą, odważni ludzie nigdy, nie, nawet o tym nie myślą. Staraj się kochać kogokolwiek i wszystkich. Bądź mężczyzną i staraj się, aby ci, którzy są bezpośrednio pod twoją opieką, a mianowicie Ram, Krysznamaji i Indu, byli odważni, moralni i współczujący. Nie ma dla was religii, moje dzieci, ale moralność i odwaga. Żadnego tchórzostwa, żadnego grzechu, żadnej zbrodni, żadnej słabości – reszta przyjdzie sama… I nigdy nie zabieraj ze sobą Rama, ani nie pozwalaj mu chodzić do teatru lub na jakąkolwiek wyczerpującą rozrywkę.

Z czułością,
Wiwekananda.




Moi drodzy Ram, Krysznamaji i Indu,

Pamiętajcie, moje dzieci, że tylko tchórze i słabi popełniają grzechy i kłamią. Odważni zawsze są moralni. Starajcie się postępować moralnie, starajcie się być odważni, starajcie się okazywać współczucie.

Wasz,
Wiwekananda.




Przypisy:

1.  Śri Jadźneśwar Bhattaćarja.





2. Panditdźi Maharadźa


Bombaj,
20 września 1892.



Drogi Panditdźi Mahārādź[1],

Twój list dotarł do mnie należycie. Nie wiem, dlaczego mam być niezasłużenie chwalony. „Nikt nie jest dobry, tylko Jeden, to jest Bóg”, jak powiedział Pan Jezus. Reszta to tylko narzędzia w Jego rękach. „Gloria in Excelsis”, „Chwała Bogu na wysokościach” i ludziom, którzy na to zasługują, ale nie tak niegodnemu jak ja. Tutaj „sługa nie jest godzien wynajęcia”; a zwłaszcza Fakir nie ma prawa do jakiejkolwiek pochwały, bo czy chwaliłbyś swojego sługę za to, że po prostu wykonał swój obowiązek?

. . . Wyrażam bezgraniczną wdzięczność Panditowi Sundarlaldźi i mojemu profesorowi2 za tak miłe wspomnienie o mnie. Teraz powiedziałbym ci coś innego. Umysł Hindusa był zawsze dedukcyjny, nigdy syntetyczny czy indukcyjny. We wszystkich naszych filozofiach zawsze znajdziemy argumenty dzielące włos na czworo, przyjmujące za oczywiste jakieś ogólne twierdzenie, ale samo to twierdzenie może być tak dziecinne, jak to tylko możliwe. Nikt nigdy nie pytał ani nie badał prawdziwości tych ogólnych twierdzeń. Dlatego o myśli niezależnej nie mamy prawie nic do powiedzenia i stąd niedostatek nauk, które są wynikiem obserwacji i uogólnień. I dlaczego tak było? — Z dwóch powodów: ogromnego upału klimatycznego, który zmusza nas do umiłowania odpoczynku i kontemplacji bardziej niż aktywności oraz dlatego, że Brāhmini jako kapłani nigdy nie podejmują podróży ani wypraw do odległych krain. Byli podróżnicy i ludzie, którzy podróżowali daleko; ale prawie zawsze byli to handlarze, czyli ludzie, którym kapłaństwo i ich własna chęć zysku odebrały wszelką zdolność do rozwoju intelektualnego. Zatem ich obserwacje zamiast wzbogacać zasób ludzkiej wiedzy, raczej ją zdegenerowały; gdyż ich obserwacje były złe, a ich relacje przesadzone i torturowane do fantastycznych kształtów, aż przestały być jakkolwiek rozpoznawalne.

Więc widzisz, musimy podróżować, musimy udać się do obcych stron. Musimy zobaczyć, jak działa silnik społeczeństwa w innych krajach i zachować swobodną i otwartą komunikację z tym, co dzieje się w umysłach innych narodów, jeśli naprawdę chcemy znów być narodem. A przede wszystkim musimy zaprzestać tyranizowania. Do jakiego absurdalnego stanu doprowadziliśmy się! Jeśli Bhāngi przyjdzie do kogokolwiek jako Bhangi, zostanie odrzucony jak zaraza; ale gdy tylko wyleje sobie na głowę kubek wody i pomrukuje modlitwy Pādri, założy na plecy płaszcz, niezależnie od tego, jak bardzo jest wytarty, i wejdzie do pokoju najbardziej ortodoksyjnego Hindusa – nie wyobrażam sobie człowieka, który wtedy ośmieli się odmówić mu krzesła i serdecznego uścisku dłoni! Ironia nie może iść dalej. Przyjdź i zobacz, co oni, Pādri, robią tutaj, w Dakszin (na południu). Nawracają klasy niższe setkami lakhów; oraz w Trawankore, najbardziej kapłańskim kraju w Indiach, gdzie każdy skrawek ziemi jest własnością Brahminów… prawie jedna czwarta została Chrześcijanami! I nie mogę ich winić; jaką część mają w Dawidzie, a jaką w Jesse? Kiedy, kiedy, o Panie, człowiek stanie się bratem człowieka?

Twój,
Wiwekananda.




Przypisy:

1.  Pandit Śankarlal z Khetri.
2.  Z którym czytał Mahā-Bhāszja na temat Pānini.





3. Alasinga

Orientalny hotel
Jokohama.
10 lipca 1893.



Szanowni Alasinga, Baladźi, G. G., Banking Corporation i Wszyscy Moi Przyjaciele z Madrasu,

Przepraszam, że nie informuję was na bieżąco o moich ruchach. Każdy jest bardzo zajęty każdego dnia, a zwłaszcza ja, który jestem całkiem nowy w życiu związanym z posiadaniem rzeczy i dbaniem o nie. To pochłania mnóstwo mojej energii. To naprawdę okropne zmartwienie.

Z Bombaju dotarliśmy do Kolombo. Nasz parowiec stał w porcie prawie cały dzień, a my skorzystaliśmy z okazji, żeby popatrzeć na miasto. Jechaliśmy ulicami i jedyne, co pamiętam, to świątynia, w której znajdował się bardzo gigantyczny Murti (obraz) Pana Buddy w pozycji półleżącej, wkraczającego w Nirwānę….

Następną stacją był Penang, będący zaledwie pasem lądu wzdłuż morza w głębi Półwyspu Malajskiego. Wszyscy Malajowie są Muzułmanami i w dawnych czasach byli uważani za piratów i stanowili postrach dla kupców. Ale teraz lewiatańskie działa nowoczesnych pancerników zmusiły Malajów do poszukiwania spokojniejszych zajęć. W drodze z Penang do Singapuru dostrzegliśmy Sumatrę z jej wysokimi górami i Kapitan wskazał mi kilka miejsc, które w dawnych czasach były ulubionymi miejscami wypoczynku piratów. Singapur jest stolicą Osad w Cieśninie. Posiada wspaniały ogród botaniczny z najwspanialszą kolekcją palm. Rośnie tu obficie piękna palma wachlarzowata, zwana palmą podróżnika i wszędzie rośnie drzewo chlebowe. Słynny mangostan jest tu tak samo obfity jak mango w Madrasie, ale mango jest niezrównane. Tutejsi ludzie nie są ani w połowie tak ciemni jak mieszkańcy Madrasu, choć tak blisko granicy. Singapur posiada również wspaniałe muzeum.

Następny w Hongkongu. Czujesz, że dotarłeś do Chin, tak bardzo dominuje element chiński. Cała praca, cały handel wydaje się być w ich rękach. A Hongkong to prawdziwe Chiny. Gdy tylko parowiec rzuci kotwicę, zostaniesz oblężony przez setki chińskich łodzi, które przeniosą cię na ląd. Te łodzie z dwoma sterami są dość osobliwe. Przewoźnik mieszka na łodzi ze swoją rodziną. Prawie zawsze za sterami stoi żona, kierując jeden jedną ręką, a drugi jedną nogą. W dziewięćdziesięciu procentach przypadków można zobaczyć dziecko przywiązane do pleców, z rękami i stopami małego Chińczyka pozostawionymi wolnymi. To osobliwy widok, gdy mały Jaś Chińczyk zwisa spokojnie na plecach swojej matki, podczas gdy ona steruje z całą mocą, albo pcha ciężkie ładunki, albo skacze z niezwykłą zwinnością z łodzi na łódź. I jest mnóstwo łodzi i parowców wpływających i wypływających. Mały Jaś w każdej chwili jest narażony na ryzyko, że jego mała główka zostanie zmiażdżona na proch, z warkoczem i w ogóle; ale on nie przejmuje się tym ani trochę. To pracowite życie zdaje się nie mieć dla niego uroku i jest całkiem zadowolony, gdy poznaje anatomię kawałka wafelka ryżowego, który od czasu do czasu daje mu szalenie zajęta matka. Chińskie dziecko jest niezłym filozofem i spokojnie idzie do pracy w wieku, w którym twój indyjski chłopiec ledwo potrafi raczkować na czworakach. Zbyt dobrze poznał filozofię konieczności. Ich skrajna bieda jest jedną z przyczyn, dla których Chińczycy i Hindusi pozostali w stanie zmumifikowanej cywilizacji. Dla zwykłego Hindusa czy Chińczyka codzienna konieczność jest zbyt odrażająca, by mogli myśleć o czymkolwiek innym.

Hongkong to bardzo piękne miasto. Jest zbudowany na zboczach wzgórz, a także na szczytach, które są znacznie chłodniejsze niż w mieście. Na szczyt wzgórza prowadzi niemal prostopadła kolejka linowa, ciągnięta za pomocą stalowej liny i maszyny parowej.

Zostaliśmy trzy dni w Hongkongu i pojechaliśmy zobaczyć Kanton, osiemdziesiąt mil w górę rzeki. Rzeka jest na tyle szeroka, że przepływają nią największe parowce. Wiele chińskich parowców kursuje między Hongkongiem a Kantonem. Jednym z nich pojechaliśmy wieczorem i wczesnym rankiem dotarliśmy do Kanton. Co za scena zgiełku i życia! Cóż za niezliczona liczba łodzi niemal zakrywających wody! I nie tylko te, które zajmują się handlem, ale setki innych, które służą jako domy do zamieszkania. A całkiem sporo z nich jest takich ładnych i dużych! W rzeczywistości są to duże domy, wysokie na dwa lub trzy piętra, z werandami i ulicami pomiędzy nimi, a wszystko to pływa!

Wylądowaliśmy na skrawku ziemi oddanym przez rząd chiński obcokrajowcom do zamieszkania. Wokół nas, po obu stronach rzeki, w promieniu wielu mil, rozciąga się wielkie miasto – dzicz pełna ludzi, pchających się, walczących, wznoszących się i ryczących. Ale biorąc pod uwagę całą jego populację i całą działalność, jest to najbrudniejsze miasto, jakie widziałem, nie w tym sensie, w jakim nazywa się je brudnym w Indiach, ponieważ Chińczycy nie pozwalają, aby ani jedna cząstka brudu się zmarnowała; ale z powodu Chińczyka, który, jak się zdaje, złożył przysięgę, że nigdy się nie kąpie! Każdy dom to sklep, ludzie mieszkają tylko na ostatnim piętrze. Ulice są bardzo, bardzo wąskie, więc przechodząc, prawie dotykasz sklepów po obu stronach. Co dziesięć kroków znajdują się stragany mięsne i sklepy sprzedające mięso kotów i psów. Oczywiście tylko najbiedniejsze klasy Chińczyków jedzą psy i koty.

Chińskich dam nigdy nie widać. Mają tak surową zenanę jak Hindusi w północnych Indiach; widać tylko kobiety z klas robotniczych. Nawet wśród nich od czasu do czasu można spotkać kobietę o stopach mniejszych od stóp najmłodszego dziecka i oczywiście nie można powiedzieć, że chodzą, ale kuśtykają.

Poszedłem zobaczyć kilka chińskich świątyń. Największa w Kantonie poświęcona jest pamięci pierwszego cesarza buddyjskiego i pięciuset pierwszych uczniów Buddyzmu. Centralną postacią jest oczywiście Budda, a obok niego siedzi cesarz, a po obu stronach znajdują się posągi uczniów, wszystkie pięknie wyrzeźbione z drewna.

Z Kantonu wróciłem do Hongkongu, a stamtąd do Japonii. Pierwszym portem do którego dopłynęliśmy było Nagasaki. Wylądowaliśmy na kilka godzin i pojechaliśmy przez miasto. Cóż za kontrast! Japończycy to jeden z najczystszych narodów na świecie. Wszystko jest schludne i uporządkowane. Prawie wszystkie ich ulice są szerokie, proste i regularnie brukowane. Ich małe domki przypominają klatki, a porośnięte sosnami, wiecznie zielone wzgórza stanowią tło niemal każdego miasta i wioski. Niskorośli, jasnoskórzy, osobliwie ubrani Japończycy, ich ruchy, postawy, gesty, wszystko jest malownicze. Japonia to kraina malownicza! Prawie każdy dom ma na tyłach ogród, bardzo ładnie zagospodarowany według japońskiej mody, z małymi krzewami, działkami trawiastymi, małymi sztucznymi zbiornikami wodnymi i małymi kamiennymi mostkami.

Z Nagasaki do Kobe. Tutaj zrezygnowałem z parowca i obrałem drogę lądową do Jokohamy, aby zobaczyć wnętrze Japonii.

Widziałem trzy duże miasta w głębi kraju – Osakę, wielkie miasto produkcyjne, Kioto, dawną stolicę i Tokio, obecną stolicę. Tokio jest prawie dwukrotnie większe od Kalkuty i ma prawie dwukrotnie większą populację.

Żaden cudzoziemiec nie może podróżować po kraju bez paszportu.

Wydaje się, że Japończycy w pełni przebudzili się i zrozumieli konieczność obecnych czasów. Mają teraz doskonale zorganizowaną armię, wyposażoną w broń wymyśloną przez jednego z ich oficerów i o której mówi się, że nie ma sobie równych. Następnie stale powiększają swoją flotę. Widziałem tunel długi na prawie milę, drążony przez japońskiego inżyniera.

Fabryki zapałek to po prostu widok, który warto zobaczyć, a oni starają się robić wszystko, co chcą, we własnym kraju. Między Chinami a Japonią pływa japońska linia parowców, która wkrótce ma kursować między Bombajem a Jokohamą.

Widziałem sporo świątyń. W każdej świątyni znajduje się kilka sanskryckich mantr zapisanych znakami starobengalskimi. Tylko kilku kapłanów zna Sanskryt. Ale oni są inteligentną grupą religijną. Współczesna wściekłość za postępem przeniknęła nawet do kapłaństwa. Nie potrafię w jednym krótkim liście napisać co myślę o Japończykach. Chcę tylko, aby co roku duża liczba naszych młodych mężczyzn składała wizytę w Japonii i Chinach. Szczególnie dla Japończyków Indie są nadal krainą wszystkiego, co wysokie i dobre. A wy, czym jesteś? . . . Gadanie bzdur przez całe życie, próżne gadulstwo, kim jesteście? Przyjdźcie, zobaczcie tych ludzi, a potem idźcie i zakryjcie twarze ze wstydu. Rasa głupców, jeśli wyjdziesz, stracisz swoją kastę! Siedzenie przez te setki lat z coraz większym ciężarem skrystalizowanych przesądów na głowie, przez setki lat marnowanie całej swojej energii na dyskusję na temat dotykalności czy nietykalności tego czy tamtego pożywienia, podczas gdy cała ludzkość zostaje w was zmiażdżona przez ciągłą społeczną tyrania wieków – kim jesteście? I co teraz robicie?… przechadzając się brzegiem morza z książkami w rękach – powtarzając niestrawione, zabłąkane strzępy europejskiego myślenia, a cała dusza pragnie zdobyć posadę urzędnika za trzydzieści rupii lub w najlepszym razie zostać prawnikiem – szczyt ambicji młodych Indii – i każdy student z całym stadem głodnych dzieci gdaczących u jego stóp i proszących o chleb! Czy w morzu nie ma dość wody, żeby utopić was, książki, suknie, dyplomy uniwersyteckie i tak dalej?

Przyjdźcie, bądźcie mężczyznami! Wykopcie kapłanów, którzy zawsze są przeciwni postępowi, bo oni nigdy się nie naprawią, a ich serca nigdy nie staną się wielkie. Są potomkami stuleci przesądów i tyranii. Najpierw wykorzenić rzemiosło kapłańskie. Postawcie się, bądźcie mężczyznami! Wyjdź ze swoich wąskich dziur i rozejrzyj się za granicą. Zobaczcie jak narody maszerują! Czy kochacie człowieka? Czy kochacie swój kraj? No to przyjdźcie, walczmy o rzeczy wyższe i lepsze; nie oglądaj się za siebie, nie, nawet jeśli zobaczycie płacz najbliższej i najbliższej osoby. Nie patrzcie wstecz, ale do przodu!

Indie chcą ofiary co najmniej tysiąca swoich młodych mężczyzn – mężczyzn, umysłów, a nie dzikusów. Rząd angielski był narzędziem sprowadzonym tutaj przez Pana do rozbicia waszej skrystalizowanej cywilizacji, a Madras dostarczył pierwszych ludzi, którzy pomogli w zapewnieniu Anglikom podstawy. Ilu bezinteresownych, sumiennych ludzi jest teraz gotowy zaopatrzyć Madras, aby walczyć na życie i śmierć, aby zaprowadzić nowy stan rzeczy, współczucie dla biednych i chleb dla ich głodnych ust, oświecenie dla ogółu ludzi — i walczyć aż do śmierci, aby uczynić ludzi z ludzi, którzy zostali sprowadzeni do poziomu zwierząt przez tyranię waszych przodków?

Wasz etc.,
Wiwekananda.



PS. Zawsze musicie pamiętać o spokojnej, cichej i stałej pracy, bez gazetowych bzdur i dążenia do sławy.


W.







4. Alasinga


Breezy Meadows,
Metcalf, Massachusetts,
20 sierpnia 1893.



Drogi Alasinga,

Wczoraj otrzymałem Twój list. Być może już dostałeś mój list z Japonii. Z Japonii dotarłem do Vancouver. Droga prowadziła przez północny Pacyfik. Było bardzo zimno i bardzo cierpiałem z powodu braku ciepłej odzieży. Jednak i tak dotarłem do Vancouver, a stamtąd przez Kanadę do Chicago. Pozostałem w Chicago około dwunastu dni. I prawie codziennie chodziłem na Targi. To ogromna sprawa. Na jego przejście potrzeba co najmniej dziesięciu dni. Pani, której Warada Rao przedstawiła mnie i jej męża, należy do najwyższych osobistości w Chicago i była dla mnie bardzo miła. Wyleciałem z Chicago i przyjechałem do Bostonu. Pan Lālubhāi był ze mną aż do Bostonu. Był dla mnie bardzo miły…

Wydatki, na które na pewno się tutaj natknę są okropne. Pamiętasz, dałeś mi 170 funtów w banknotach i 9 funtów w gotówce. W sumie zostało 130 funtów! Średnio kosztuje mnie to 1 funt dziennie; cygaro kosztuje osiem anna naszych pieniędzy. Amerykanie są tak bogaci, że wydają pieniądze jak wodę, a narzuconym ustawodawstwem utrzymują ceny wszystkiego na tak wysokim poziomie, że żaden inny naród na ziemi nie może się do nich zbliżyć. Każdy zwykły tragarz zarabia dziewięć, dziesięć rupii dziennie i tyle samo wydaje. Wszystkie te różane pomysły, które mieliśmy przed rozpoczęciem, rozpłynęły się i teraz muszę walczyć z niemożliwościami. Setki razy miałem ochotę wyjechać z kraju i wrócić do Indii. Ale jestem zdeterminowany i mam powołanie z góry; nie widzę drogi, ale Jego oczy widzą. I muszę się tego trzymać, niezależnie od życia i śmierci…

Właśnie teraz mieszkam jako gość starszej pani w wiosce niedaleko Bostonu. Przypadkowo poznałem ją w pociągu kolejowym, a ona zaprosiła mnie, żebym przyjechał i zamieszkał z nią. Mam tę przewagę, że mieszkam z nią, że oszczędzam na jakiś czas mój wydatek w wysokości 1 funta dziennie, a ona ma tę przewagę, że zaprasza tu swoich przyjaciół i pokazuje im ciekawostkę z Indii! I to wszystko trzeba znieść. Głód, zimno, pohukiwanie na ulicach z powodu mojego osobliwego ubrania – z tym muszę walczyć. Ale, mój drogi chłopcze, nigdy nie dokonano wielkich rzeczy bez wielkiej pracy.

…Wiedzcie zatem, że jest to ziemia Chrześcijan i jakikolwiek inny wpływ jest prawie zerowy. Nie przejmuję się też ani trochę wrogością kogokolwiek na świecie. Jestem tutaj wśród dzieci Syna Maryi i Pan Jezus mi pomoże. Bardzo podobają im się szerokie poglądy Hinduizmu i moja miłość do Proroka z Nazaretu. Mówię im, że nie głoszę niczego przeciwko Wielkiemu z Galilei. Proszę tylko Chrześcijan, aby przyjęli Wielkich z Ind wraz z Panem Jezusem, a oni to doceniają.

Zbliża się zima i będę musiał zaopatrzyć się w wszelkiego rodzaju ciepłą odzież, a potrzebujemy więcej ciepłej odzieży niż tubylcy… Spójrz uważnie, mój chłopcze, nabierz odwagi. Jesteśmy przeznaczeni przez Pana aby dokonywać wielkich rzeczy w Indiach. Miej wiarę. Zrobimy to. My, biedni i pogardzani, którzy naprawdę czujemy, a nie oni… Któregoś dnia w Chicago wydarzyła się zabawna rzecz. Był tu Radźa z Kapurthali i był wyśmiewany przez pewną część chicagowskiego społeczeństwa. Spotkałem kiedyś Radżę na terenie Targów, ale był za wielki, żeby rozmawiać z biednym Fakirem. Był tam ekscentryczny Brāhmin Mahratta ubrany w dhoti, sprzedający na Targach obrazy wykonane gwoździ. Ten człowiek opowiadał reporterom różne rzeczy na temat Radża – że jest człowiekiem z niskiej kasty, że ci Radżowie są po prostu niewolnikami i że na ogół prowadzą niemoralne życie, itd., itd. I ci prawdomówni (?) redaktorzy, z których słynie Ameryka, chcieli nadać opowieściom chłopca pewną wagę; i tak następnego dnia w swoich gazetach zamieścili obszerne felietony na temat opisu mądrego człowieka z Indii, czyli mnie – wychwalając mnie pod niebiosa i wkładając w usta najróżniejsze słowa, o jakich nawet mi się nie śniło, i przypisując mi wszystkie uwagi poczynione przez Brahmina Mahratta na temat Radży z Kapurthali. I było to tak dobre szczotkowanie, że społeczeństwo chicagowskie w gorącym pośpiechu zrezygnowało z Radży… Ci redaktorzy gazet zbili na mnie kapitał, żeby otrzeć zęby mojemu rodakowi. To jednak pokazuje, że w tym kraju intelekt ma większą wagę niż cały przepych pieniędzy i tytułów.

Wczoraj była tu pani Johnson, dyrektor więzienia dla kobiet. Tutaj nie nazywają tego więzieniem, ale zakładem poprawczym. To najwspanialsza rzecz, jaką widziałem w Ameryce. Jak więźniowie są traktowani życzliwie, jak są reformowani i odsyłani jako pożyteczni członkowie społeczeństwa; jak wspaniałe, jak piękne, musisz zobaczyć, żeby uwierzyć! I och, jak bardzo bolało mnie serce na myśl o tym, co myślimy o biednych, niskich w Indiach. Nie mają szans, nie mają ucieczki, nie mają jak się wspiąć. Biedni, podli, grzesznicy w Indiach nie mają przyjaciół ani pomocy – nie mogą się podnieść, choć próbują jakkolwiek mogą. Z dnia na dzień opadają coraz niżej, czują, jakimi ciosami zasypuje ich okrutne społeczeństwo i nie wiedzą, skąd ten cios przychodzi. Zapomnieli, że oni też są ludźmi. Rezultatem jest niewolnictwo. W ciągu ostatnich kilku lat myślący ludzie widzieli to, ale niestety podłożyli to pod drzwi religii hinduskiej i dla nich jedynym sposobem na poprawę jest zmiażdżenie tej najwspanialszej religii świata. Wysłuchaj mnie, przyjacielu, dzięki łasce Pana odkryłem tajemnicę. Religia nie jest winna. Z drugiej strony twoja religia uczy cię, że każda istota jest tylko twoją własną, pomnożoną jaźnią. Był to jednak brak praktycznego zastosowania, brak współczucia – brak serca. Pan ponownie przyszedł do ciebie jako Buddha i nauczył cię, jak czuć, jak współczuć biednym, nieszczęśliwym, grzesznikowi, ale ty Go nie słyszałeś. Wasi kapłani wymyślili tę straszną historię, że Pan był tutaj, aby zwodzić demony fałszywymi doktrynami! To prawda, ale to my jesteśmy demonami, a nie tymi, którzy uwierzyli. I tak jak Żydzi wyparli się Pana Jezusa i od tego dnia wędrują po świecie jako bezdomni żebracy pod tyranią wszystkich, tak wy jesteście niewolnikami każdego narodu, który uważa za stosowne panować nad wami. Ach, tyrani! nie wiecie, że awersem jest tyrania, a rewersem niewolnictwo. Niewolnik i tyran są synonimami.

Baladźi i G. G. mogą pamiętać jeden wieczór w Pondiczerry — omawialiśmy kwestię podróży morskiej z Panditem i zawsze będę pamiętał jego brutalne gesty i jego Kadāpi Na (nigdy)! Nie wiedzą, że Indie to bardzo mała część świata i cały świat patrzy z pogardą na trzysta milionów dżdżownic pełzających po pięknej ziemi Indii i próbujących się wzajemnie uciskać. Należy usunąć ten stan rzeczy nie poprzez zniszczenie religii, ale poprzez przestrzeganie wielkich nauk wiary hinduskiej i połączenie z nią wspaniałej sympatii dla logicznego rozwoju Hinduizmu – Buddyzmu.

Sto tysięcy mężczyzn i kobiet rozpalonych gorliwością świętości, wzmocnionych wieczną wiarą w Pana i zaprawionych w lwiej odwadze współczuciem dla biednych, upadłych i uciskanych, przejdzie wzdłuż i wszerz kraju głosząc ewangelię zbawienia, ewangelię pomocy, ewangelię powstania społecznego – ewangelię równości.

Żadna religia na ziemi nie głosi godności ludzkości w tak wzniosły sposób jak Hinduizm i żadna religia na ziemi nie depcze po szyi biednych i niskich w taki sposób jak Hinduizm. Pan pokazał mi, że religia nie jest winna, lecz to Faryzeusze i Saduceusze w Hinduizmie, hipokryci, wymyślają wszelkiego rodzaju machiny tyranii w kształcie doktryn Pāramārthika i Wjāwahārika. Nie rozpaczaj; pamiętaj, że Pan mówi w Gicie: „Masz prawo do pracy, ale nie do rezultatu”. Przepasaj biodra, mój chłopcze. Jestem do tego powołany przez Pana. Ciągnięto mnie przez całe życie pełne krzyży i tortur, widziałem, jak najbliżsi i najdrożsi umierali niemal z głodu; Wyśmiewano mnie, nie ufano mi i cierpiałem z powodu współczucia dla tych samych ludzi, którzy szydzą i pogardzają. Cóż, mój chłopcze, to jest szkoła nędzy, która jest także szkołą wielkich dusz i proroków, w której rozwija się współczucie, cierpliwość, a przede wszystkim niezłomna żelazna wola, która nie drży nawet wtedy, gdy wszechświat zostanie zniszczony u naszych stóp. Żal mi ich. To nie jest ich wina. Są dziećmi, zaiste, prawdziwymi dziećmi, chociaż są wielcy i zajmują wysokie stanowiska w społeczeństwie. Ich oczy nie widzą nic poza ich małym horyzontem wynoszącym kilka metrów – rutynową pracą, jedzeniem, piciem, zarabianiem i płodzeniem, podążającymi za sobą z matematyczną precyzją. Nie znają niczego poza tym — szczęśliwe małe duszki! Ich sen nigdy nie jest zakłócany, a ich miłe, całkiem skupione na sobie studia nad życiem nigdy nie są brutalnie szokowane krzykiem nieszczęścia, nędzy, degradacji i biedy, które wypełniły indyjską atmosferę – wynik wieków ucisku. Niewiele myślą o wiekach tyranii mentalnej, moralnej i fizycznej, która zredukowała obraz Boga do zwykłego bydła jucznego; wzór Boskiej Matki do niewolnicy, która ma rodzić dzieci; i samo życie do przekleństwa. Są jednak inni, którzy widzą, czują i wylewają w swoich sercach krwawe łzy, którzy myślą, że jest na to lekarstwo i którzy są gotowi zastosować to lekarstwo za wszelką cenę, aż do oddania życia. I „do takich należy królestwo niebieskie”. Czy to nie naturalne, moi przyjaciele, że nie mają oni czasu patrzeć z wysokości na kaprysy tych godnych pogardy małych owadów, gotowych w każdej chwili wypluć swój mały jad?

Nie ufaj tak zwanym bogatym, oni są bardziej martwi niż żywi. W Was nadzieja – w cichych, pokornych, ale wiernych. Miejcie wiarę w Pana; nie ma polityki, to jest nic. Współczuj nieszczęśliwym i szukaj pomocy — ona nadejdzie. Podróżowałem dwanaście lat z tym ciężarem w sercu i tą myślą w głowie. Chodziłem od drzwi do drzwi tak zwanych bogatych i wielkich. Z krwawiącym sercem przemierzyłem pół świata do tej dziwnej krainy, szukając pomocy. Pan jest wielki. Wiem, że On mi pomoże. Mogę umrzeć z zimna lub głodu na tej ziemi, ale przekazuję wam, młodzi mężczyźni, tę sympatię, tę walkę na rzecz biednych, ignorantów i uciskanych. Idź teraz w tej chwili do świątyni Parthasarathi[1] i przed Tym, który był przyjacielem biednych i skromnych pasterzy Gokuli, który nigdy nie wzbraniał się przed objęciem pariasa Guhaki, który przyjął zaproszenie prostytutki zamiast zaproszenia szlachcice i zbawił ją w swoim wcieleniu jako Budda – tak, padnijcie przed Nim na twarz i złóżcie wielką ofiarę, ofiarę całego życia dla nich, dla których On przychodzi od czasu do czasu, których kocha ponad wszystko, biedni, mali, uciskani. Ślubujcie zatem poświęcić całe swoje życie sprawie odkupienia tych trzystu milionów, które codziennie upadają.

Nie jest to praca na jeden dzień, a ścieżka jest pełna najbardziej śmiercionośnych cierni. Ale Parthasarathi jest gotowy być naszym Sarathi – wiemy o tym. I w Jego imieniu i z wieczną wiarą w Niego podpalcie górę nieszczęścia, która od wieków gromadziła się na Indiach – i zostanie spalona. Przyjdźcie więc, spójrzcie temu w twarz, bracia, to wielkie zadanie, a jesteśmy tak nisko. Ale my jesteśmy synami Światła i dziećmi Boga. Chwała Panu, uda nam się. Setki polecą w walce, setki będą gotowe ją podjąć. Mogę tu umrzeć bez powodzenia, inny podejmie się tego zadania. Znasz chorobę, znasz lekarstwo, miej tylko wiarę. Nie patrz na tak zwanych bogatych i wielkich; nie przejmujcie się bezdusznymi intelektualistami i ich zimnokrwistymi artykułami w gazetach. Wiara, współczucie — ognista wiara i ognista sympatia! Życie jest niczym, śmierć jest niczym, głód jest niczym, zimno jest niczym. Chwała Panu – maszeruj dalej, Pan jest naszym Generałem. Nie oglądaj się za siebie, żeby zobaczyć, kto upada — do przodu — naprzód! Tak i tak będziemy postępować dalej, bracia. Jeden upada, drugi podejmuje pracę.

Z tej wioski jadę jutro do Bostonu. Mam zamiar przemawiać tutaj w dużym Klubie Kobiet, który pomaga Ramābāi. Muszę najpierw pojechać i kupić trochę ubrań w Bostonie. Jeśli mam tu zostać dłużej, moje osobliwe ubranie nie wystarczy. Ludzie gromadzą się setkami na ulicach, żeby mnie zobaczyć. Chcę więc ubrać się w długi czarny płaszcz i nosić czerwoną szatę oraz turban, kiedy wygłaszam wykład. Tak mi radzą panie, a one tu rządzą i muszę mieć ich współczucie. Zanim otrzymasz ten list, moje pieniądze spadną do około 70 z 60 funtów. Postaraj się więc wysłać trochę pieniędzy. Aby mieć tu jakikolwiek wpływ, trzeba tu pozostać przez jakiś czas. Nie mogłem zobaczyć fonografu dla pana Bhattaćarji kiedy dostałem tutaj jego list. Jeśli znów pojadę do Chicago, będę ich szukać. Nie wiem, czy wrócę do Chicago, czy nie. Moi tamtejsi przyjaciele piszą do mnie, żebym reprezentował Indie. A pan, któremu przedstawił mnie Warada Rao jest jednym z dyrektorów Targów; ale potem odmówiłem, bo musiałbym wydać cały zapas pieniędzy, aby pozostać w Chicago dłużej niż miesiąc.

W Ameryce nie ma klas w kolei poza Kanadą. Muszę więc podróżować pierwszą klasą, bo to jedyna klasa; ale nie zapuszczam się do Pullmanów. Są bardzo wygodne – śpi się w nich, je się, pije, a nawet kąpie się w nich, jak w hotelu – są jednak zbyt drogie.

Bardzo trudno jest dostać się do społeczeństwa i dać się usłyszeć. Teraz nikogo nie ma w miastach, wszyscy wyjechali do letnisk. Wszyscy wrócą zimą. Dlatego muszę poczekać. Po takiej walce nie poddam się łatwo. Staraj się tylko pomóc mi tak bardzo, jak tylko możesz; a nawet jeśli tobie się to nie uda, ja muszę spróbować do końca. I nawet jeśli umrę tutaj z zimna, chorób lub głodu, wy podejmiecie się tego zadania. Świętość, szczerość i wiara. Zostawiłem firmie Cooks instrukcje, aby przesyłać mi wszelkie listy lub pieniądze, gdziekolwiek się znajdę. Nie od razu Rzym zbudowano. Jeśli zatrzymasz mnie tu przynajmniej na sześć miesięcy, mam nadzieję, że wszystko ułoży się dobrze. W międzyczasie staram się znaleźć jakąkolwiek deskę, na której będę mógł się unosić. A jeśli znajdę sposób na utrzymanie, natychmiast do ciebie napiszę.

Najpierw spróbuję w Ameryce; a jeśli mi się nie uda, spróbuję w Anglii; jeśli mi się nie uda, wrócę do Indii i będę czekał na dalsze rozkazy Góry. Ojciec Ramdasa wyjechał do Anglii. Spieszy mu się do domu. W głębi serca jest bardzo dobrym człowiekiem, ma tylko szorstkość Banija na powierzchni. Dotarcie listu zajęłoby ponad dwadzieścia dni. Nawet teraz w Nowej Anglii jest tak zimno, że codziennie w nocy i o poranku palimy ogień. W Kanadzie jest jeszcze chłodniej. Nigdy nie widziałem śniegu na tak niskich wzgórzach jak tam.

Stopniowo uda mi się dotrzeć do celu; ale to oznacza dłuższy pobyt w tym potwornie drogim kraju. Właśnie teraz podniesienie kursu rupii w Indiach wywołało panikę w tym kraju i wiele młynów zostało zatrzymanych. Więc nie mogę na nic liczyć w tej chwili, ale muszę poczekać.

Właśnie byłem u krawca i zamówiłem trochę odzieży zimowej, a to kosztowało co najmniej 300 rupii lub więcej. I nadal nie są to dobre ubranie, tylko przyzwoite. Panie tutaj przywiązują szczególną wagę do męskiego ubioru i to one stanowią władzę w tym kraju. One… nigdy nie zaniedbują misjonarzy. Co roku pomagają naszemu Ramabai. Jeśli nie uda ci się mnie tu zatrzymać, wyślij trochę pieniędzy, abym mógł wyjechać z kraju. W międzyczasie, jeśli coś wyjdzie na moją korzyść, napiszę lub przetelegrafuję. Słowo kosztuje 4 rupie przez telegraf!!


Twój,
Wiwekananda.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#152 2023-12-05 21:47:07

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

5. Alasinga

Chicago,
2 listopada 1893.

Drogi Alasinga,

Przykro mi, że chwila słabości z mojej strony sprawiła Ci tyle kłopotów; nie miałem wtedy środków do życia. Od tego czasu Pan posłał mi przyjaciół. W wiosce niedaleko Bostonu poznałem doktora Wrighta, profesora Greki na Uniwersytecie Harvarda. Bardzo mi współczuł i nalegał, abym udał się do Parlamentu Religii, gdzie, jego zdaniem, zapoznam się z narodem. Ponieważ nie znałem nikogo, Profesor podjął się za mnie załatwienia wszystkiego i ostatecznie wróciłem do Chicago. Tutaj ja wraz z delegatami Wschodu i Zachodu do Parlamentu Religii, zakwaterowaliśmy się wszyscy w domu dżentelmena.

Rankiem w dniu otwarcia parlamentu zebraliśmy się wszyscy w budynku zwanym Pałacem Sztuki, gdzie wzniesiono jedną ogromną i inne mniejsze tymczasowe sale na posiedzenia parlamentu. Byli tam ludzie ze wszystkich narodów. Z Indii przybyli Mazoomdar z Brāhmo Samādź i Nagarkar z Bombaju, pan Gandhi reprezentujący Dżinistów i pan Ćakrawarti reprezentujący Teozofię wraz z panią Annie Besant. Spośród nich Mazoomdar i ja byliśmy oczywiście starymi przyjaciółmi i Ćakrawarti znał mnie po imieniu. Odbyła się wielka procesja i wszystkich nas zaprowadzono na platformę. Wyobraź sobie salę poniżej i ogromną galerię powyżej, wypełnioną sześcioma lub siedmioma tysiącami mężczyzn i kobiet reprezentujących najlepszą kulturę kraju, a na podwyższeniu uczonych ludzi ze wszystkich narodów ziemi. A ja, który nigdy w życiu nie przemawiałem publicznie, zwracam się do tego dostojnego zgromadzenia!! Zostało otwarte w doskonałej formie, przy muzyce, ceremoniach i przemówieniach; następnie delegaci zostali przedstawieni jeden po drugim, po czym podeszli i zabrali głos. Oczywiście serce mi biło, a język prawie wysechł; byłem tak zdenerwowany, że rano nie mogłem odważyć się rozmawiać. Mazoomdar wygłosił miłe przemówienie, Ćakrawarti ładniejsze i otrzymali gromkie brawa. Wszyscy byli przygotowani i przyszli z gotowymi przemówieniami. Byłem głupcem i nie miałem nikogo, ale pokłoniłem się Dewi Saraswati i wyszedłem a doktor Barrows mnie przedstawił. Wygłosiłem krótkie przemówienie. Zwróciłem się do zgromadzenia: „Siostry i Bracia Ameryki”, po czym rozległy się ogłuszające brawa, które trwały dwie minuty, po czym kontynuowałem; a kiedy skończył, usiadłem, prawie wyczerpany emocjami. Następnego dnia wszystkie gazety ogłosiły, że moje przemówienie było hitem dnia i stałem się znany w całej Ameryce. Zaprawdę powiedział to wielki komentator Śridhara:
„मूकं करोति वाचालं — Kto sprawia, że niemy mówi biegle.”
Niech będzie pochwalone jego imię! Od tego dnia stałem się celebrytą, a w dniu, w którym przeczytałem mój wykład o Hinduizmie, sala była wypełniona jak nigdy dotąd. Cytuję wam z jednej z gazet: „Panie, panie, panie zapełniające każde miejsce – wypełniające każdy kąt, cierpliwie czekały i czekały, aż przeczytane zostaną papiery oddzielające je od Wiwekanandy” itd. Zdziwiłbyś się, gdybym wysłał ci wycinki z gazet, ale już wiesz, że nienawidzę celebrytów. Dość powiedzieć, że ilekroć wszedłem na mównicę, rozlegały się dla mnie ogłuszające brawa. Prawie wszystkie gazety składały mi wysokie hołdy, a nawet najbardziej fanatyczni musieli przyznać, że „Ten człowiek o pięknej twarzy i magnetycznej prezencji i wspaniałym oratorium jest najwybitniejszą postacią w Parlamencie” itd., itd. Wystarczy ci wiedzieć, że nigdy wcześniej mieszkaniec Orientu nie zrobił takiego wrażenia na społeczeństwie amerykańskim.

A jak mówić o ich życzliwości? Nie mam już żadnych potrzeb, jestem zamożny i wszystkie pieniądze, których potrzebuję na odwiedzenie Europy, zdobędę stąd… Chłopiec o imieniu Narasimhāćārja pojawił się pośród nas. Od trzech lat włóczy się po mieście. Próżniak czy nie, podoba mi się; ale proszę napisz mi o nim wszystko jeśli coś wiesz. On cię zna. Przybył do Europy w roku Wystawy Paryskiej …

Skończyły mi się już braki. Wiele z najpiękniejszych domów w tym mieście jest przede mną otwartych. Cały czas żyję jako gość kogoś innego. Jest w tym narodzie ciekawość, jakiej nie spotyka się nigdzie indziej. Chcą wiedzieć wszystko, a ich kobiety są najbardziej zaawansowane na świecie. Przeciętna Amerykanka jest znacznie bardziej kulturalna niż przeciętny Amerykanin. Mężczyźni całe życie zniewoleni dla pieniędzy, a kobiety chwytają każdą okazję, aby się poprawić. A są to bardzo życzliwi i szczerzy ludzie. Każdy kto ma ochotę by wygłaszać kazania przychodzi tutaj i z przykrością stwierdzam, że większość z nich nie jest rozsądna. Amerykanie też mają swoje wady, ale który naród ich nie ma? Ale to jest moje podsumowanie: Azja położyła zarodki cywilizacji, Europa rozwinęła człowieka, a Ameryka rozwija kobietę i masy. To raj kobiety i robotnika. A teraz porównaj amerykańskie masy i kobiety z naszymi, a od razu zrozumiesz, o co chodzi. Amerykanie szybko stają się liberalni. Nie oceniaj ich po wzorach zatwardziałych Chrześcijan (to ich własne określenie), które widzisz w Indiach. Są i tutaj tacy, ale ich liczba gwałtownie maleje, a ten wielki naród szybko postępuje w kierunku duchowości, która jest standardową przechwałką Hindusów.

Hindus nie może porzucić swojej religii, ale musi utrzymywać religię w jej właściwych granicach, aby zapewnić społeczeństwu swobodę rozwoju. Wszyscy reformatorzy w Indiach popełnili poważny błąd, pociągając religię do odpowiedzialności za wszystkie okropności kapłaństwa i degeneracji i przystąpili do burzenia niezniszczalnej konstrukcji, a jaki był rezultat? Awaria! Począwszy od Buddy aż do Ram Mohan Roja wszyscy popełnili błąd, uznając kastę za instytucję religijną i próbowali zniszczyć religię i kastę razem, ale ponieśli porażkę. Ale pomimo całego bełkotu kapłanów, kasta jest po prostu skrystalizowaną instytucją społeczną, która po wykonaniu swojej usługi wypełnia teraz atmosferę Indii swoim smrodem, a można go usunąć jedynie poprzez przywrócenie ludziom utraconej społecznej indywidualność. Każdy urodzony tutaj człowiek wie, że jest człowiekiem. Każdy człowiek urodzony w Indiach wie, że jest niewolnikiem społeczeństwa. Wolność jest jedynym warunkiem wzrostu; zabierz ją, a skutkiem będzie degeneracja. Zobacz, jak szybko zanika kasta wraz z wprowadzeniem nowoczesnej konkurencji! Żadna religia nie jest już potrzebna żeby ją zabić. Sklepikarz Brāhmana, szewc i gorzelnik są powszechni w północnych Indiach. I dlaczego? Z powodu konkurencji. Pod obecnymi rządami żadnemu człowiekowi nie wolno zabronić robienia czegokolwiek, co mu się podoba, w celu zapewnienia sobie środków do życia, w wyniku czego panuje rywalizacja łeb w łeb, w związku z czym tysiące ludzi szukają i znajdują najwyższy poziom, dla którego się urodzili, zamiast wegetować na samym dole.

Muszę pozostać w tym kraju przynajmniej przez zimę, a potem udać się do Europy. Pan zapewni mi wszystko. Nie musisz się tym przejmować. Nie potrafię wyrazić mojej wdzięczności za Twoją miłość.

Dzień po dniu czuję, że Pan jest ze mną i staram się podążać za Jego wskazówkami. Jego wola się wypełni… Będziemy czynić wielkie rzeczy dla świata i to w imię czynienia dobra, a nie dla rozgłosu i sławy.

„Naszym zadaniem nie jest rozumowanie, naszym jest czynić i umrzeć”. Bądźcie dobrej myśli i wierzcie, że jesteśmy wybrani przez Pana do czynienia wielkich rzeczy i dokonamy ich. Trzymajcie się w gotowości, czyli bądźcie czyści i święci i kochajcie dla miłości. Kochajcie biednych, nędznych, uciskanych, a Pan będzie wam błogosławił.

Od czasu do czasu spotykajcie się z Radźą z Ramnad i innymi osobami i namawiajcioe ich, aby współczuli masom Indii. Powiedzcie im jak stoją na karku biednych i że nie nadają się do nazywania ludźmi, jeśli nie starają się ich podnieść. Nie bójcie się, Pan jest z wami, a On jeszcze wskrzesi głodujące i nieświadome miliony Indii. Tutejszy tragarz kolejowy jest lepiej wykształcony niż wielu waszych młodych mężczyzn i większość waszych książąt. Każda Amerykanka ma o wiele lepsze wykształcenie, niż może sobie wyobrazić większość Hindusek. Dlaczego nie możemy mieć takiego samego wykształcenia? Musimy.

Nie myśl, że jesteś biedny; pieniądze to nie władza, ale dobroć, świętość. Przyjdź i zobacz jak jest na całym świecie.

Twój z błogosławieństwem,
Wiwekananda.

PS. Nawiasem mówiąc, gazeta twojego wujka była najdziwniejszym zjawiskiem, jakie kiedykolwiek widziałem. Przypominała katalog handlowy i uznano, że nie nadaje się do czytania w Parlamencie. Więc Narasimhaćarja przeczytał kilka fragmentów w bocznej sali i nikt nie zrozumiał z tego ani słowa. Nie mów mu o tym. Wielką sztuką jest zmieścić jak najwięcej myśli w jak najmniejszej liczbie słów. Nawet artykuł Manilala Dwiwedi musiał zostać bardzo skrócony. Odczytano ponad tysiąc wykładów i nie było czasu na takie dzikie peroracje. Miałem dobry długi czas, jaki mi dano ponad zwykłe pół godziny… ponieważ najpopularniejsi mówcy zawsze byli odkładani na koniec aby utrzymać publiczność. I niech ich Pan pobłogosławi, jaką mają sympatię i jaką cierpliwość! Siedzieli od dziesiątej rano do dziesiątej wieczorem – tylko z półgodzinną przerwą na posiłek i czytali gazetę za gazetą, w większości bardzo trywialną, ale czekali i czekali, aż usłyszą ich ulubieńców.

Dharmapāla z Cejlonu był jednym z faworytów. Niestety, nie był dobrym mówcą. Miał do przekazania jedynie cytaty z Maxa Müllera i Rhysa Davidsa. To bardzo miły człowiek i podczas parlamentu nawiązaliśmy bardzo bliskie kontakty.

Chrześcijanka z Poona, panna Sorabdźi i przedstawiciel Dźinizmu, pan Gandhi, zamierzają pozostać dłużej w tym kraju aby odbywać tournée z wykładami. Mam nadzieję, że im się to uda. Wykładowca jest w tym kraju bardzo dochodowym zajęciem i czasami dobrze płatnym.

Pan Ingersoll dostaje od pięciu do sześciuset dolarów za wykład. Jest najbardziej cenionym wykładowcą w tym kraju. Nie publikuj tego listu. Po przeczytaniu wyślij go do Maharadźa (Khetri). Wysłałem mu moje zdjęcie w Ameryce.

W.




6. Haripada

(Przetłumaczone z bengalskiego)

Dyrektor naczelny George W. Hale Esq.,
541 Dearborn Avenue, Chicago,
28 grudnia 1893.

Drogi Haripada, [1]

To bardzo dziwne, że w indyjskich gazetach pojawiła się wiadomość o moich wykładach z Chicago; cokolwiek robię, staram się unikać rozgłosu. Wiele rzeczy mnie tutaj uderza. Śmiało można powiedzieć, że w tym kraju biedy nie ma. Nigdy nie widziałem kobiet gdzie indziej tak kulturalnych i wykształconych jak tutaj. W naszym kraju są dobrze wykształceni mężczyźni, ale rzadko u nas można spotkać takie kobiety. Rzeczywiście jest prawdą, że „Sama Bogini mieszka w domach cnotliwych ludzi jako Lakszmi”. Widziałem tu tysiące kobiet, których serca były czyste i nieskazitelne jak śnieg. Och, jak one są wolne! To one kontrolują obowiązki społeczne i obywatelskie. Szkoły i uczelnie są pełne kobiet, a w naszym kraju kobietom nie wolno bezpiecznie chodzić po ulicach! Ich życzliwość wobec mnie jest niezmierzona. Odkąd tu przybyłem, jestem przez nie witany w swoich domach. Zapewniają mi jedzenie, organizują moje wykłady, zabierają mnie na rynek i robią wszystko dla mojego komfortu i wygody. Nigdy nie będę w stanie w najmniejszym stopniu spłacić głębokiego długu wdzięczności, jaki mam wobec nich.

Czy wiesz, kto jest prawdziwym „wielbicielem Śakti”? To ten kto wie, że Bóg jest wszechobecną siłą we wszechświecie i widzi w kobietach przejaw tej Mocy. Wielu mężczyzn tutaj patrzy na swoje kobiety w tym świetle. Manu powiedział także, że bogowie błogosławią rodziny, w których kobiety są szczęśliwe i dobrze traktowane. Tutaj mężczyźni traktują swoje kobiety tak dobrze, jak można tego chcieć i dlatego są tak zamożne, tak wykształcone, tak wolne i tak energiczne. Ale dlaczego jest tak, że my jesteśmy niewolniczy, nieszczęśliwi i martwi? Odpowiedź jest oczywista.

A jak czyste i cnotliwe są tutaj! Niewiele kobiet wychodzi za mąż przed dwudziestym, dwudziestym piątym rokiem życia i są tak wolne jak ptaki w powietrzu. Chodzą na rynek, do szkoły i na studia, zarabiają pieniądze i wykonują różne prace. Te, które są zamożne poświęcają się czynieniu dobra biednym. A co my robimy? Bardzo regularnie żenimy się z naszymi dziewczętami w wieku jedenastu lat, aby nie stały się zepsute i niemoralne. Co zaleca nasz Manu? „Córki należy wspierać i kształcić z taką samą troską i uwagą jak synów”. Tak jak synowie powinni brać ślub po przestrzeganiu Brahmaćarji aż do trzydziestego roku życia, tak córki również muszą przestrzegać Brahmaćarji i być kształcone przez swoich rodziców. Ale co właściwie robimy? Czy możesz poprawić kondycję swoich kobiet? Wtedy będzie nadzieja na twoje dobre samopoczucie. W przeciwnym razie pozostaniesz tak samo zacofany jak jesteś teraz.

Jeśli ktoś w naszym kraju urodził się z niskiej kasty to przepadł na zawsze, nie ma dla niego nadziei. Dlaczego? Cóż to jest za tyrania! Istnieją możliwości, okazje i nadzieja dla każdego człowieka w tym kraju. Dziś jest biedny, jutro może stać się bogaty, wykształcony i szanowany. Tutaj wszyscy pragną pomagać biednym. W Indiach słychać krzyki że jesteśmy bardzo biedni, ale ile jest stowarzyszeń charytatywnych działających na rzecz dobra biednych? Ilu ludzi naprawdę opłakuje smutki i cierpienia milionów biednych w Indiach? Czy jesteśmy ludźmi? Co robimy dla ich środków do życia, dla ich poprawy? Nie dotykamy ich, unikamy ich towarzystwa! Czy jesteśmy ludźmi? Te tysiące Brāhmanów – co oni robią dla niskich, uciskanych mas Indii? „Nie dotykaj”, „Nie dotykaj” to jedyne zdanie, które gra na ich ustach! Jakże podła i zdegradowana stała się w ich rękach nasza wieczna religia! Na czym polega obecnie nasza religia? Tylko na „Nie-dotykalstwie” i niczym innym!

Przyjechałem do tego kraju nie po to, by zaspokoić swoją ciekawość, uzyskać rozgłos czy sławę, ale żeby sprawdzić, czy uda mi się znaleźć jakiś sposób na wsparcie biednych w Indiach. Jeśli Bóg mi pomoże, stopniowo dowiesz się, jakie to są środki.

Jeśli chodzi o duchowość, Amerykanie są od nas znacznie gorsi, ale ich społeczeństwo jest znacznie lepsze od naszego. Nauczymy ich naszej duchowości i przyswoimy sobie to, co najlepsze w ich społeczeństwie.
Z miłością i najlepszymi życzeniami,

Twój,
Wiwekananda.




7. Przyjaciele

D/W George W. Hale Esq.,
541 Dearborn Avenue, Chicago,
24 stycznia 1894.

Drodzy Przyjaciele,[1]

Wasze listy do mnie dotarły. Jestem zaskoczony, że tyle o mnie do Was dotarło. Krytyki, o której wspominacie na temat spraw wewnętrznych nie należy rozumieć jako postawy narodu amerykańskiego. Ta gazeta jest tu prawie nieznana i należy do tak zwanej „niebieskiej gazety prezbiteriańskiej”, bardzo bigoteryjnej. Mimo to nie wszystkie „niebieskie nosy” są niemiłe. Naród amerykański i wielu duchownych są dla mnie bardzo gościnni. Gazeta ta chciała zdobyć trochę rozgłosu atakując człowieka, którego społeczeństwo wysławiło. Ta sztuczka jest tutaj dobrze znana, a oni o tym nie myślą. Oczywiście nasi indyjscy misjonarze mogą próbować zarobić na tym kapitał. Jeśli tak, powiedzcie im: „Zważ, Żydzie, przyszedł na ciebie sąd!” Ich stary budynek chwieje się do fundamentów i pomimo ich histerycznych wrzasków musi się zawalić. Żal mi ich jeśli ich środki do dobrego życia w Indiach zostaną uszczuplone przez napływ religii orientalnych tutaj. Ale żaden z ich czołowych duchownych nie jest nigdy przeciwko mnie. Cóż, kiedy jestem w stawie, muszę się dokładnie wykąpać.

Przesyłam wam wycinek z gazety przedstawiający krótki szkic naszej religii, który przed nimi przeczytałem. Większość moich przemówień ma charakter improwizowany. Mam nadzieję, że uda mi się je wydać w formie książkowej zanim opuszczę kraj. Nie potrzebuję pomocy z Indii, tutaj mam jej pod dostatkiem. Wykorzystajcie posiadane pieniądze na wydrukowanie i opublikowanie tego krótkiego przemówienia; i tłumacząc je na języki narodowe, rozpowszechnijcie je; to będzie nas utrzymywać w umyśle narodu. W międzyczasie nie zapomnijcie o naszym planie centralnej uczelni i rozpoczęcia od niej we wszystkich kierunkach w Indiach. Pracujcie ciężko…

Jeśli chodzi o kobiety w Ameryce, nie mogę wyrazić mojej wdzięczności za ich dobroć. Panie pobłogosław ich. W tym kraju kobiety są duszą każdego ruchu i reprezentują całą kulturę narodu, ponieważ mężczyźni są zbyt zajęci, aby się kształcić.

Otrzymałem listy Kidi. Z pytaniem, czy kasta powinna odejść czy nadejść nie mam nic do czynienia. Moją ideą jest przybliżenie najpodlejszym, najbiedniejszym szlachetnych idei, jakie ludzkość rozwinęła zarówno w Indiach, jak i poza nimi i umożliwienie im samodzielnego myślenia. Nie obchodzi mnie, czy powinna istnieć kasta, czy nie, czy kobiety powinny być całkowicie wolne, czy nie. „Wolność myśli i działania jest jedynym warunkiem życia, wzrostu i dobrobytu”. Tam, gdzie go nie ma, człowiek, rasa i naród muszą upaść.

Kasta czy brak kasty, wyznanie czy brak wyznania, jakikolwiek człowiek, klasa, kasta, naród lub instytucja, która blokuje swobodę myśli i działania jednostki – nawet jeśli ta władza nie szkodzi innym – jest diabelska i musi odejść.

Całą moją ambicją życiową jest uruchomienie maszynerii, która przyniesie każdemu szlachetne idee, a następnie pozwoli mężczyznom i kobietom decydować o swoim losie. Niech wiedzą, co myśleli nasi przodkowie i inne narody w najważniejszych kwestiach życia. Niech zobaczą, co teraz robią inni, i wtedy podejmą decyzję. Mamy połączyć chemikalia, krystalizacja zostanie dokonana przez naturę, zgodnie z jej prawami. Pracujcie ciężko, bądźcie wytrwali i wierzcie Panu. Bierzcie się do pracy, prędzej czy później przyjadę. Miejcie przed sobą motto: „Wywyższanie mas bez szkody dla ich religii”.

Pamiętajcie, że naród mieszka w chacie. Ale niestety! nikt nigdy nic dla nich nie zrobił. Nasi współcześni reformatorzy są bardzo zajęci ponownym małżeństwem wdów. Oczywiście jestem zwolennikiem każdej reformy, ale los narodu nie zależy od liczby mężów, jakie dostaną wdowy, ale od kondycji mas. Czy możecie je wychować? Czy możecie przywrócić im utraconą indywidualność, nie pozbawiając ich wrodzonej duchowej natury? Czy możecie stać się okcydentem Zachodu w duchu równości, wolności, pracy i energii, a jednocześnie Hindusem do samego rdzenia kultury religijnej i instynktów? To jest do zrobienia i my to zrobimy. Wszyscy jesteście urodzeni, aby to zrobić. Uwierzcie w siebie, wielkie przekonania są matką wielkich czynów. Naprzód na zawsze! Współczucie dla biednych, uciskanych aż do śmierci – to nasza dewiza. Naprzód, odważni chłopcy!

Wasz z czułością,
Wiwekananda.

PS. Nie publikujcie tego listu; nie ma jednak nic złego w głoszeniu idei wyniesienia mas za pomocą centralnego kolegium i udostępnienia ubogim edukacji i religii za pośrednictwem misjonarzy wyszkolonych w tym kolegium. Starajcie się zainteresować wszystkich.

Przesyłam wam kilka wycinków z gazet – tylko tych najlepszych i najwyższych. To autorstwa doktora Thomasa jest bardzo cenne, ponieważ została napisana przez jednego z, jeśli nie czołowego duchownego Ameryki. „The Interior” z całym swoim fanatyzmem i pragnieniem rozgłosu z pewnością przyznało, że byłem ulubieńcem publiczności. Wyciąłem też kilka linijek z tego magazynu.

W.




8. Alasinga

Nowy Jork,
9 kwietnia 1894.

Drogi Alasinga,

Kilka dni temu otrzymałem Twój ostatni list. Widzisz, jestem tu bardzo zajęty i codziennie muszę pisać tyle listów, że nie możesz oczekiwać ode mnie częstych korespondencji. Ale staram się, jak mogę, abyś był na bieżąco ze wszystkim, co się tutaj dzieje. Napiszę do Chicago z prośbą o przesłanie do ciebie jednej z książek o Parlamencie Religii. Ale do tego czasu masz już dwa moje krótkie przemówienia.

Sekretarz Saheb pisze do mnie, że muszę wrócić do Indii, bo to jest moja dziedzina. Nie ma co do tego wątpliwości. Ale mój bracie, mamy zapalić pochodnię, która rzuci blask na całe Indie. Nie spieszmy się więc; wszystko przyjdzie dzięki łasce Pana. Wykładałem w wielu dużych miastach Ameryki i starczyło mi na opłacenie przejazdu po opłaceniu okropnych wydatków tutaj. Poznałem tu wielu przyjaciół, niektórzy z nich są bardzo wpływowi. Oczywiście duchowni ortodoksyjni są przeciwko mnie; a widząc, że nie jest łatwo się ze mną zmagać starają się mi utrudniać, znieważać i oczerniać na wszelkie sposoby; i Mazoomdar przyszedł im z pomocą. Pewnie oszalał z zazdrości. Powiedział im, że jestem wielkim oszustem i łotrem! I znowu w Kalkucie mówi im, że prowadzę najbardziej grzeszne życie w Ameryce, szczególnie nieczyste! Panie pobłogosław go! Mój bracie, nic dobrego nie może być zrobione bez przeszkód. Tylko ci, którzy wytrwają do końca, odnoszą sukces… Wierzę, że Satja Juga (Złoty Wiek) nadejdzie, kiedy będzie jedna kasta, jedna Weda oraz pokój i harmonia. Ta idea Satja Jugi ożywi Indie. Uwierz w to. Jedna rzecz jest do zrobienia, jeśli możesz to zrobić. Czy mógłbyś zwołać wielkie spotkanie w Madrasie, pozyskać Ramnada lub inną ważną osobistość taką jak Prezydent i przyjąć uchwałę, która będzie dla ciebie całkowicie satysfakcjonująca z powodu mojej reprezentacji Hinduizmu tutaj i wysłać ją do Chicago Herald, Inter-Ocean i New York Sun i do Commercial Advertiser z Detroit (Michigan). Chicago jest w Illinois. New York Sun nie wymaga żadnych szczegółów. Detroit leży w stanie Michigan. Wyślij kopie do doktora Barrowsa, przewodniczącego Parlamentu Religii w Chicago. Zapomniałem jego numeru, ale ulica to Indiana Avenue. Jeden egzemplarz dla pani J. J. Bagley z Detroit, Washington Ave.

Postaraj się, aby to spotkanie było jak największe. Złap wszystkie wielkie robaki, które muszą do niego dołączyć ze względu na swoją religię i kraj. Postaraj się uzyskać list od Maharadży Mysore i Dewan zatwierdzający spotkanie i jego cel – a także z Khetri – w rzeczywistości tak duży i hałaśliwy tłum, jak tylko możesz.

Uchwała miałaby taki charakter, że społeczność hinduska z Madrasu, która mnie wysłała, wyraża całe swoje zadowolenie z mojej pracy tutaj itp.

Teraz spróbuj, jeśli to możliwe. To nie jest dużo pracy. Zdobądź także listy z wyrazami sympatii ze wszystkich stron, wydrukuj je i wyślij kopie do amerykańskich gazet – tak szybko, jak to możliwe. To będzie długa droga, moi bracia. Koledzy z B—— S—— tutaj próbują opowiadać najróżniejsze bzdury. Musimy zatkać im usta tak szybko, jak to możliwe.

Wstawajcie chłopcy i do dzieła! Jeśli wam się to uda, jestem pewien, że będziemy w stanie wiele zrobić w przyszłości. Stary Hinduizm na zawsze! Precz ze wszystkimi kłamcami i łotrami! Do góry, do góry, moi chłopcy, na pewno wygramy!

Jeśli chodzi o publikację moich listów, części, które powinny zostać opublikowane, mogą zostać opublikowane dla naszych przyjaciół aż do mojego przybycia. Kiedy już zaczniemy działać, będziemy mieli ogromny „boom”, ale nie chcę rozmawiać bez pracy. Nie wiem, ale G. C. Ghosz i pan Mitra z Kalkuty mogą nakłonić wszystkich sympatyków mojego zmarłego Gurudewa, aby uczynili to samo w Kalkucie. Jeśli mogą to tym lepiej. Poproś ich, jeśli mogą, aby podjęli te same uchwały w Kalkucie. W Kalkucie są tysiące ludzi, którzy sympatyzują z naszym ruchem. Jednak bardziej wierzę w ciebie niż w nich.

Nic więcej do napisania.

Przekaż moje pozdrowienia wszystkim naszym przyjaciołom, za których zawsze się modlę.

Twój z błogosławieństwem,
Wiwekananda. 




9. Śarat

USA,
20 maja 1894.

Mój drogi Śarat (Saradananda),

Otrzymałem Twój list i cieszę się, że z Śaśi (Ramakrysznananda) wszystko w porządku. Teraz opowiem ci ciekawy fakt. Kiedykolwiek ktoś z was jest chory, niech on sam lub ktokolwiek z was wyobraża go sobie w swoim umyśle i mentalnie powiedzcie i mocno wyobraźcie sobie, że wszystko z nim w porządku. To go szybko wyleczy. Możesz to zrobić nawet bez jego wiedzy, a nawet pomimo tysięcy mil które was dzielą. Zapamiętaj to i nie choruj więcej. Do tego czasu powinieneś już otrzymać pieniądze. Jeśli chcecie, możecie przekazać Gopalowi 300 rupii od kwoty, którą wysłałem dla Math. Nie mam już nic więcej do przesłania. Muszę się teraz opiekować Madrasem.

Nie mogę zrozumieć, dlaczego Sanjal jest tak nieszczęśliwy z powodu małżeństwa swoich córek. Przecież będzie ciągnął swoje córki przez brudną Samsāra (świat), z której sam chce uciec! Mogę mieć na ten temat tylko jedno zdanie – potępienie! Nienawidzę samej nazwy małżeństwa, zarówno w odniesieniu do chłopca, jak i dziewczynki. Czy chcesz powiedzieć, że mam pomóc w zniewoleniu kogoś, ty głupcze! Jeśli mój brat Mohin się ożeni, wyrzucę go. Jestem co do tego bardzo zdecydowany…

W miłości,
Wiwekananda.




10. Alasinga

Chicago,
28 maja 1894.

Drogi Alasinga,

Nie mogłem wcześniej odpowiedzieć na twoją wiadomość, gdyż krążyłem tam i z powrotem z Nowego Jorku do Bostonu, a także czekałem na list Narasimha. Nie wiem, kiedy wrócę do Indii. Lepiej zostawić wszystko w rękach Tego, który stoi za moimi plecami i mnie prowadzi. Spróbuj pracować beze mnie, jakbym nigdy nie istniał. Nie czekaj na nikogo ani na nic. Zrób wszystko, co możesz. Nie buduj nadziei na niczym. Zanim napiszę o sobie, opowiem Wam o Narasimha. Okazał się całkowitą porażką… Jednak na ostatnim etapie napisał do mnie z prośbą o pomoc, a ja postaram się mu pomóc na tyle, na ile będę w stanie. W międzyczasie powiedz jego ludziom, żeby jak najszybciej przesłali mu pieniądze, żeby mógł tam przyjechać… Jest w niebezpieczeństwie. Oczywiście dopilnuję, żeby nie umarł z głodu.

Dużo tu wykładałem... Wydatki tutaj są straszliwe; pieniądze muszą lecieć, chociaż prawie zawsze wszędzie opiekowały się mną najmilsze i najwyższe rodziny.

Nie wiem, czy wyjadę tego lata, czy nie. Najprawdopodobniej nie. W międzyczasie spróbujcie uporządkować i realizować nasze plany. Uwierzcie, że możecie wszystko. Wiedzcie, że Pan jest z nami i tak dalej, dzielne dusze!

Mam wystarczająco dużo uznania we własnym kraju. Docenianie czy brak uznania, nie śpij, nie rozluźniaj się. Trzeba pamiętać, że ani trochę z naszych planów nie zostało jeszcze zrealizowane.

Działaj z wykształconymi młodymi mężczyznami, skupiaj ich i organizuj. Wielkie rzeczy można osiągnąć jedynie dzięki wielkim poświęceniom. Żadnego egoizmu, żadnego rozgłosu, żadnej sławy, ani twojej, ani mojej, ani nawet mojego Mistrza! Pracujcie, pracujcie nad pomysłem, nad planem, moi chłopcy, moje odważne, szlachetne, dobre dusze – do koła, do koła, oprzyjcie ramiona! Nie zatrzymujcie się aby patrzeć wstecz na rozgłos, sławę czy inne bzdury. Wyrzućcie się za burtę i pracujcie. Pamiętajcie: „Trawa, gdy zostanie złączona w linę, może nawet uwiązać szalonego słonia”. Błogosławieństwa Pana dla Was wszystkich! Jego moc będzie w was wszystkich – tak jak sądzę, że już jest. „Obudźcie się, nie przestawajcie, dopóki cel nie zostanie osiągnięty” – mówią Wedy. W górę, w górę, mija długa noc, zbliża się dzień, podnosi się fala, nic nie będzie w stanie oprzeć się wściekłości jej przypływu. Duch, moi chłopcy, duch; miłość, moje dzieci, miłość; wiara, wiara; i nie bójcie się! Największym grzechem jest strach.

Moje błogosławieństwo dla wszystkich. Powiedz wszystkim szlachetnym duszom w Madrasie, które pomogły naszej sprawie, że przesyłam im moją wieczną miłość i wdzięczność, ale błagam, aby nie osłabli. Rzuć pomysł. Nie bądź dumny; nie nalegaj na nic dogmatycznego; nie sprzeciwiaj się niczemu – do nas należy łączenie substancji chemicznych, Pan wie, jak i kiedy uformuje się kryształ. Przede wszystkim nie pysznij się moim lub swoim sukcesem. Należy dokonać wielkich dzieł; czym jest ten mały sukces w porównaniu z tym, co ma nadejść? Wierzcie, wierzcie, wyszedł dekret, wyszło postanowienie Pana – Indie muszą powstać, masy i biedni mają być uszczęśliwieni. Radujcie się, że jesteście wybranymi narzędziami w Jego rękach. Podniosła się fala duchowości. Widzę, że toczy się po ziemi bez oporu, bezgranicznie, wszystko pochłaniając. Każdy człowiek na przód, każde dobry zostanie dodane do jego sił, każda ręka wygładzi swoją drogę i chwała niech będzie Panu!…

Nie potrzebuję żadnej pomocy. Spróbuj zebrać fundusz, kupić magiczne latarnie, mapy, globusy itp. oraz trochę chemikaliów. Zbieraj co wieczór tłum biednych i niskich, nawet Pariasów, i prowadź im najpierw wykłady na temat religii, a potem ucz ich poprzez latarnię magiczną i inne rzeczy, astronomii, geografii itp., w ludowym dialekcie. Wytrenuj grupę ognistych młodych mężczyzn. Włóż w nich swój ogień i stopniowo powiększaj organizację, pozwalając jej poszerzać i poszerzać jej krąg. Rób wszystko, co możesz, nie czekaj z przekroczeniem rzeki, gdy woda już opadnie. Drukowanie czasopism, gazet itp. jest bez wątpienia dobrą rzeczą, ale faktyczna praca, moi chłopcy, nawet jeśli jest nieskończenie mała, jest lepsza niż wieczne bazgranie i mówienie. Zwołaj spotkanie u Bhattaćarji. Zdobądź trochę pieniędzy i kup to, co przed chwilą powiedziałem, wynajmij chatę i idź do pracy. Czasopisma są sprawą drugorzędną, ale to jest sprawą pierwszorzędną. Trzeba mieć władzę nad masami. Nie bój się małego początku, wielkie rzeczy przyjdą później. Bądź odważny. Nie próbuj przewodzić swoim braciom, ale służ im. Brutalna mania przewodzenia zatopiła wiele wielkich statków na wodach życia. O to szczególnie dbajcie, czyli bądźcie bezinteresowni aż do śmierci i pracujcie. Nie mogłem napisać wszystkiego, co chciałem powiedzieć, ale Pan da wam wszystkim zrozumienie, moi dzielni chłopcy. Do dzieła, moi chłopcy! Chwała Panu!…

Wasz z uczuciem,
Wiwekananda.




11. Alasinga

USA,
11 lipca 1894.

Drogi Alasinga,

Nigdy nie wolno ci pisać do mnie nigdzie indziej niż na 541 Dearborn Ave., Chicago. Twój ostatni list objechał cały kraj, aby do mnie dotrzeć, a to tylko dlatego, że jestem tak dobrze znany. Część uchwał ma zostać przesłana do doktora Barrowsa wraz z listem, w którym dziękuje mu za okazaną mi życzliwość i prosi o opublikowanie tego listu w niektórych amerykańskich gazetach – byłoby to bowiem najlepsze odparcie fałszywych zarzutów stawianych przez misjonarzy że nikogo nie reprezentuję. Ucz się biznesu, mój chłopcze. Jeszcze dokonamy wielkich rzeczy! W zeszłym roku zasiałem tylko nasiona; w tym roku mam zamiar zbierać plony. Tymczasem podtrzymajcie w Indiach jak najwięcej entuzjazmu. Pozwól Kidi iść własną drogą. Przejawi się on w odpowiednim czasie. Wziąłem na siebie jego odpowiedzialność. Ma pełne prawo do własnego zdania. Niech napisze do gazety; dzięki temu będzie w dobrym nastroju! Moje błogosławieństwo dla niego.

Załóż dziennik, a ja będę od czasu do czasu przesyłać Ci artykuły. Musisz wysłać artykuł i list do profesora J. H. Wrighta z Uniwersytetu Harvarda w Bostonie, dziękując mu jako pierwszemu człowiekowi, który stał się mym przyjacielem i prosząc go o opublikowanie tego w gazetach, zadając w ten sposób kłamstwo misjonarzom.

Na wykładzie w Detroit dostałem 900 dolarów, czyli 2700 rupii. Na innych wykładach zarobiłem na jednym 2500 dolarów, czyli 7500 rupii w godzinę, a dostałem tylko 200 dolarów! Zostałem oszukany przez szelmowskie biuro wykładowe. Zrezygnowałem z nich. Spędziłem tu sporo czasu; pozostało tylko około 3000 dolarów.

W przyszłym roku będę musiał wydrukować wiele materiałów. Regularnie chodzę do pracy… Sama siła woli zrobi wszystko… Musisz zorganizować stowarzyszenie, które powinno się regularnie spotykać i pisz mi o tym tak często, jak możesz. Tak naprawdę wzbudź w sobie tyle entuzjazmu, ile tylko możesz. Tylko uważaj na kłamstwo. Do roboty, chłopcy, ogień przyjdzie do was! Zdolność organizowania jest całkowicie nieobecna w naszej naturze, ale należy nią przesiąknąć. Wielkim sekretem jest brak zazdrości. Bądź zawsze gotowy zgodzić się na opinie swoich braci i zawsze staraj się postępować pojednawczo. To jest cały sekret. Walcz dzielnie! Życie jest krótkie! Poświęć to wspaniałemu celowi. Dlaczego nic nie piszesz o Narasimha? Prawie umiera z głodu. Dałem mu coś. Potem poszedł gdzieś, nie wiem gdzie i nie pisze. Akszaja to dobry chłopak. Bardzo go lubię. Nie ma sensu kłócić się z Teozofami. Nie idź i nie mów im wszystkiego, co do ciebie piszę… Teozofowie są naszymi pionierami, wiesz? Teraz Sędzia jest Hindusem, a Pułkownik Buddystą, a Sędzia jest tutaj najzdolniejszym człowiekiem. Teraz powiedz hinduskim Teozofom, aby poparli Sędziego. Nawet jeśli możesz napisać do Sędziego list, dziękując mu jako współwyznawcy i za jego pracę w przedstawianiu Hinduizmu Amerykanom; to dobrze zrobi jego sercu. Nie wolno nam przyłączać się do żadnej grupy religijnej, ale musimy współczuć i współpracować z każdą z nich… Pracuj, pracuj – zwyciężaj wszystko swoją miłością!…

Spróbuj się rozwinąć. Pamiętaj, że jedyną oznaką życia jest ruch i rozwój. Podjętą uchwałę należy przesłać do Dr. J. H. Barrowsa…, Dr. Paula Carusa…, Senatora Palmera…, Pani J. J. Bagley…, to musi przyjść oficjalnie… Piszę to, bo sądzę, że nie znasz zwyczajów obcych narodów… Kontynuuj stale. Do tej pory zrobiliśmy wspaniałe rzeczy. Naprzód, odważne dusze, zyskamy! Organizujcie się, zakładajcie stowarzyszenia i idźcie do pracy – to jedyny sposób.

O tej porze roku nie ma tu zbyt wiele wykładów; więc poświęcę się pióru i pisaniu. Będę cały czas ciężko pracować, a potem, gdy nadejdzie mróz i ludzie wrócą do domów, ponownie zacznę wykładać i organizować stowarzyszenia.

Moja miłość i błogosławieństwa dla was wszystkich. Nigdy nikogo nie zapominam, chociaż nie piszę często. Z drugiej strony, ciągle podróżuję i listy muszą być przekierowywane z jednego miejsca do drugiego.

Pracuj ciężko. Bądź święty i czysty, a ogień przyjdzie.

Twój z uczuciem,
Wiwekananda.




12. Siostra

Annisquam,
20 sierpnia 1894.

Droga Siostro, [Isabelle McKindley]

Twój bardzo miły list dotarł do mnie w Annisquam. Znowu jestem z Bagleyami. Są jak zwykle mili. Profesora Wrighta tu nie było. Ale przyjechał przedwczoraj i spędziliśmy razem bardzo miło czas. Pan Bradley z Evanston, którego poznaliście w Evanston, był tutaj. Jego szwagierka kazała mi przez kilka dni posiedzieć do obrazu i sama mnie namalowała. Świetnie pływałem łódką, ale pewnego wieczoru przewróciłem łódź i porządnie się zmoczyłem – ubranie i w ogóle.

Bardzo miło spędziłem czas w Greenacre. Wszyscy byli bardzo żarliwymi i życzliwymi ludźmi. Przypuszczam, że Fanny Hartley i pani Mills już wróciły do domu.

Myślę, że stąd wrócę do Nowego Jorku. Albo mogę pojechać do Bostonu do pani Ole Bull. Być może słyszałeś o panu Ole Bullu, wielkim skrzypku tego kraju. Ona jest wdową po nim. Jest bardzo duchową kobietą. Mieszka w Cambridge i ma wspaniały, duży salon wykonany z stolarki przywiezionej aż z Indii. Chce, żebym w każdej chwili do niej przychodził i prowadził wykłady w jej salonie. Boston jest oczywiście doskonałym polem do wszystkiego, ale mieszkańcy Bostonu równie szybko zdobywają wszystko, jak z tego rezygnują; podczas gdy Nowojorczycy są powolni, ale kiedy już coś złapią, robią to ze śmiertelnym uściskiem.

Przez cały czas utrzymuję całkiem niezłe zdrowie i mam nadzieję, że uda mi się to utrzymać w przyszłości. Nie miałem jeszcze okazji wykorzystać rezerwy, a mimo to radzę sobie całkiem nieźle. I porzuciłem wszelkie schematy zarabiania pieniędzy i będę całkiem zadowolony z gryzienia, szopy i pracy.

Wierzę, że lubisz letnie rekolekcje. Uprzejmie proszę przekaż moje najlepsze pozdrowienia i wyrazy miłości pannie Howe i panu Frankowi Howe.

Być może nie opowiedziałem Wam w ostatnim czasie jak spałem, jak żyłem i głosiłem kazania pod drzewami i przynajmniej na kilka dni znalazłem się ponownie w atmosferze nieba.

Najprawdopodobniej na następną zimę uczynię Nowy Jork moim centrum; i jak tylko się na to zdecyduję, napiszę do ciebie. Nie jestem jeszcze utwierdzony w swoich poglądach na pozostanie w tym kraju. Nie jestem w stanie niczego takiego rozstrzygnąć. Muszę poczekać. Niech Pan błogosławi was wszystkich na wieki wieków – oto nieustanna modlitwa waszego zawsze serdecznego brata,

Wiwekananda.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#153 2023-12-05 21:52:34

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

13. Alasinga

U.S.A.,
31 sierpnia 1894.

Drogi Alasinga,

Właśnie teraz zobaczyłem artykuł wstępny na temat ulotki z Madrasu w Boston Transcript. Jeszcze nic do mnie nie przyszło. Dotrą do mnie wkrótce, jeśli już je wysłałeś. Jak dotąd spisałeś się znakomicie, mój chłopcze. Nie przejmuj się tym, co napiszę w chwilach zdenerwowania. Czasami człowiek staje się zdenerwowany, gdy jest się w kraju oddalonym o 25 000 mil od domu, gdy musi walczyć na każdym centymetrze ziemi z ortodoksyjnymi, wrogimi Chrześcijanami. Musisz wziąć to pod uwagę, mój odważny chłopcze i działać dalej.

Być może słyszałeś od Bhattaćarji że otrzymałem piękny list od G. G. Jego adres został napisany w taki sposób, że stał się dla mnie całkowicie nieczytelny. Dlatego nie mogłem mu bezpośrednio odpowiedzieć. Ale zrobiłem wszystko, czego pragnął. Wysłałem moje zdjęcie i napisałem do Radźa z Mysore. Teraz wysłałem fonograf do Radźa z Khetri…

Teraz przysyłaj mi tu zawsze indyjskie gazety o mnie. Chcę je przeczytać w samych gazetach – wiesz? I na koniec, musisz mi napisać wszystko o panu Ćaru Ćandra, który był dla mnie taki miły. Złóż mu moje serdeczne podziękowania; ale (pomiędzy nami) niestety go nie pamiętam. Podasz mi szczegóły?

Teozofowie tutaj mnie teraz lubią, ale jest ich w sumie 650!! Są tam Chrześcijańscy naukowcy. Wszyscy mnie lubią. Jest ich około miliona. Pracuję z obydwoma, ale do żadnych się nie przyłączam i za łaską Pana będę chciał ich obu na prawdziwy sposób; bo to co oba te ruchy robią to mamroczą na wpół uświadomioną prawdę. Być może Narasimha zanim to do ciebie dotrze zdobędzie pieniądze itp.

Otrzymałem list od Kat, ale wymaga on książki, aby odpowiedzieć na wszystkie jego pytania. Dlatego przesyłam mu moje błogosławieństwa za twoim pośrednictwem i proszę, abyś przypomniał mu, że zgadzamy się na to by się różnić i dostrzegać harmonię sprzecznych punktów. Nie ma więc znaczenia w co wierzy; musi działać. Przekaż moją miłość Baladźi, G. G., Kidi, Doktorowi i wszystkim naszym przyjaciołom oraz wszystkim wielkim i patriotycznym duszom, które były na tyle odważne i szlachetne, aby zatopić swoje różnice zdań dla sprawy swojego kraju.

Mając gazetę, czasopismo lub organ – stajesz się ich sekretarzem. Oblicz koszt założenia pisma i dzieła, ile najmniej potrzeba na jego rozpoczęcie, a potem napiszesz do mnie podając nazwę i adres Towarzystwa, a ja sam Ci wyślę pieniądze i nie tylko, nakłonię innych w Ameryce do swobodnego subskrybowania go co roku. Poproś więc mieszkańców Kalkuty aby uczynili to samo. Podaj mi adres Dharmapali. To wspaniały i dobry człowiek. Będzie z nami cudownie współpracować. Teraz zorganizuj małe społeczeństwo. Będziesz musiał przejąć odpowiedzialność za cały ruch, nie jako przywódca, ale jako sługa. Czy wiesz, że najmniejszy pokaz przywództwa niszczy wszystko, wzbudzając zazdrość?

Przystępuj do wszystkiego. Staraj się tylko zatrzymać wszystkich moich przyjaciół razem. Czy widzisz? I pracuj powoli. Niech G. G. i inni, którzy nie mają bezpośredniej potrzeby zarabiania, robią to, co robią, czyli rozpowszechniają ideę. G. G. radzi sobie dobrze w Mysore. Oto jest sposób. Mysore z czasem stanie się wielką twierdzą.

Zamierzam teraz zapisać swoje wspomnienia w książce, a przyszłej zimy będę podróżował po kraju organizując tu stowarzyszenia. To wspaniałe pole pracy i wszystko, co się tutaj robi, przygotowuje Anglię. Jak dotąd spisałeś się bardzo dobrze, mój dzielny chłopcze. Wszelka siła będzie ci dana.

Mam teraz 9000 rupii, z czego część przekażę tobie na organizację; i poproszę wielu ludzi, aby przesyłali ci pieniądze do Madrasu co roku, co pół roku lub co miesiąc. Teraz załóż Stowarzyszenie, czasopismo i niezbędne narzędzia. To musi być tajemnica dostępna tylko dla nielicznych – ale jednocześnie spróbuj zebrać fundusze z Mysore i innych miejsc na budowę świątyni w Madrasie, która powinna mieć bibliotekę i kilka pomieszczeń na biuro i kaznodziejów, którzy powinni być Sannjāsinami, oraz dla Wairāgich (ludzi wyrzeczonych), którzy mogą przybyć. W ten sposób będziemy się rozwijać centymetr po centymetrze. To wspaniałe pole do mojej pracy i wszystko, co tu robię, przygotowuje drogę do mojej przyszłej pracy w Anglii…

Wiesz, że największą trudnością dla mnie jest zatrzymanie, a nawet dotknięcie pieniędzy. To obrzydliwe i poniżające. Zatem musicie zorganizować stowarzyszenie, które zajmie się jego praktyczną i pieniężną częścią. Mam tu przyjaciół, którzy zajmują się wszystkimi moimi problemami finansowymi. Czy rozumiesz? Pozbycie się okropnych spraw finansowych będzie dla mnie wielką ulgą. Zatem im szybciej się zorganizujecie i jako sekretarz i skarbnik będziecie gotowi nawiązać bezpośredni kontakt z moimi przyjaciółmi i sympatykami, tym lepiej dla was i dla mnie. Zrób to szybko i napisz do mnie. Nadaj stowarzyszeniu niesekciarską nazwę… Napisz do moich braci w Math, aby zorganizowali się w podobny sposób… Czekają Cię wspaniałe rzeczy, Alasinga. Albo, jeśli uznasz to za słuszne, poproś kilka wpływowych osobistości o mianowanie na urzędników Towarzystwa, podczas gdy ty będziesz pracować w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Ich nazwa będzie świetną rzeczą. Jeśli twoje obowiązki są zbyt poważne i nie dają ci czasu, pozwól G. G. zająć się częścią biznesową, a mam nadzieję, że z czasem uniezależnię cię od pracy w college'u, abyś mógł bez głodowania siebie i rodziny poświęcić cały swój czas i duszę dla pracy. Zatem do dzieła, moi chłopcy, do dzieła! Chropowata część pracy została wygładzona i zaokrąglona; teraz z roku na rok będzie szło coraz lepiej. A jeśli po prostu uda ci się sprawić aby to działało dobrze do czasu aż przyjadę do Indii, prace będą postępowały błyskawicznie. Ciesz się, że zrobiłeś tak wiele. Kiedy poczujesz się ponury, pomyśl, co zrobiłeś w ciągu ostatniego roku. Jak powstając z niczego, oczy świata są teraz skierowane na nas. Nie tylko Indie, ale cały świat oczekuje od nas wielkich rzeczy. Misjonarze, M – czy głupi urzędnicy – nikt nie będzie w stanie oprzeć się prawdzie, miłości i szczerości. Czy jesteś szczery? bezinteresowny aż do śmierci? i kochający? Więc nie bój się, nawet śmierci. Naprzód, moi chłopcy! Cały świat potrzebuje Światła. On czeka! Tylko Indie mają to Światło nie w magii, oszustwach i szarlatanizmie, ale w nauczaniu o chwałach ducha prawdziwej religii – najwyższej duchowej prawdzie. Dlatego Pan zachował rodzaj ludzki pomimo wszystkich jego perypetii aż do dnia dzisiejszego. Teraz nadszedł czas. Miejcie wiarę, że wszyscy jesteście, moi odważni chłopcy, urodzeni do wielkich rzeczy! Niech was nie przeraża szczekanie szczeniąt – nie, nawet pioruny z nieba – ale wstańcie i pracujcie!

Zawsze twój z uczuciem,
Wiwekananda.




14. Alasinga

USA,
21 września 1894.

Drogi Alasinga,

… Ciągle podróżuję z miejsca na miejsce i nieustannie pracuję, wygłaszając wykłady, prowadząc zajęcia itp.

Nie byłem jeszcze w stanie pisać do mojej planowanej książki. Być może uda mi się później wziąć to w swoje ręce. Zdobyłem tu kilku miłych przyjaciół wśród ludzi liberalnych i kilku wśród ortodoksów. Mam nadzieję, że wkrótce wrócę do Indii — mam dość tego kraju, zwłaszcza że nadmiar pracy mnie denerwuje. Wygłaszanie zbyt wielu wykładów publicznych i ciągły pośpiech spowodowały tę nerwowość. Nie interesuje mnie to pracowite, pozbawione sensu i obracające się wokół zarabiania pieniędzy życie. Więc widzisz, wkrótce wrócę. Oczywiście powiększa się sekcja, wśród której jestem bardzo popularna i która chciałaby mnie tu cały czas mieć. Ale myślę, że mam już dość oczerniania gazet i oszukiwania życia publicznego. Nie obchodzi mnie to ani trochę…

Tutaj nie ma nadziei na pieniądze dla naszego projektu. Nie ma sensu mieć nadziei. W żadnym kraju nie ma dużej liczby mężczyzn, którzy czynią dobro jedynie ze współczucia. Nieliczni, którzy naprawdę dają pieniądze na ziemiach chrześcijańskich, często robią to poprzez kapłaństwo i strach przed piekłem. To jest tak, jak w naszym bengalskim przysłowiu: „Zabij krowę, zrób parę butów ze skóry i oddaj je jako datek braminowi”. Tak jest tutaj i tak wszędzie; a poza tym ludzie Zachodu są skąpi w porównaniu z naszą rasą. Szczerze wierzę, że Azjaci to najbardziej miłosierna rasa na świecie, tyle że są bardzo biedni.

Zamierzam mieszkać przez kilka miesięcy w Nowym Jorku. To miasto jest głową, ręką i portfelem kraju. Oczywiście Boston nazywany jest miastem bramińskim, a tutaj, w Ameryce, są setki tysięcy ludzi, którzy sympatyzują ze mną… Mieszkańcy Nowego Jorku są bardzo otwarci. Zobaczę, co da się tam zrobić, ponieważ mam kilku bardzo wpływowych przyjaciół. W końcu zaczynam być zdegustowany tym wykładaniem. Zrozumienie wyższej duchowości zajmie ludziom Zachodu dużo czasu. Wszystko dla nich jest £. S. D. Jeśli religia przynosi im pieniądze, zdrowie, urodę lub długie życie, wszyscy będą do niej dążyć, w przeciwnym razie nie…

Przekaż Baladźi, G. G. i wszystkim naszym przyjaciołom moje najlepsze wyrazy miłości.

Twój z wieczną miłością,
Wiwekananda.




15. Kidi

USA,
21 września 1894.

Drogi Kidi,

Bardzo mi przykro, że tak szybko zdecydowałeś się porzucić świat. Owoce spadają z drzewa, gdy dojrzeją. Więc poczekaj na nadejście czasu. Nie spiesz się. Co więcej, nikt nie ma prawa unieszczęśliwiać innych swoimi głupimi czynami. Poczekaj, uzbrój się w cierpliwość, wszystko przyjdzie w swoim czasie.

Twój z błogosławieństwem,
Wiwekananda.




16. Siostra

Boston,
26 września 1894.

Droga Siostro, [Isabelle Mckindley]

Twój list doręczono razem z pocztą indyjską. Przysłano mi z Indii pewną ilość wycinków z gazet. Odsyłam je z powrotem do ciebie do przejrzenia i przechowania.

Przez ostatnie kilka dni byłem zajęty pisaniem listów do Indii. Zostanę jeszcze kilka dni w Bostonie.

Z moją miłością i błogosławieństwami,

Twój zawsze z uczuciem,
Wiwekananda.




17. Alasinga

USA
27 września 1894.

Drogi Alasinga,

… Jedno znajduję w księgach moich przemówień i powiedzeń opublikowanych w Kalkucie. Niektóre z nich są drukowane w sposób nawiązujący do poglądów politycznych; mając na uwadze, że nie jestem politykiem ani agitatorem politycznym. Zależy mi tylko na Duchu — kiedy to będzie właściwe, wszystko samo się naprawi... Musisz więc ostrzec mieszkańców Kalkuty, aby nigdy nie przypisywano fałszywie żadnego znaczenia politycznego żadnemu z moich pism i powiedzeń. Co za bzdury ja… Słyszałem, że wielebny Kali Charan Banerji w wykładzie dla misjonarzy chrześcijańskich powiedział, że jestem delegatem politycznym. Jeżeli zostało to powiedziane publicznie, poproś Babu, abym napisał do którejkolwiek gazety w Kalkucie i udowodnił to, albo wycofał swoje głupie twierdzenie. To jest ich sztuczka! Powiedziałem kilka ostrych słów w ramach szczerej krytyki rządów chrześcijańskich w ogóle, ale to nie znaczy, że przejmuję się polityką lub czymś podobnym, czy mam z nią jakikolwiek związek. Tym, którzy uważają, że drukowanie fragmentów tych wykładów jest czymś wielkim i chcą udowodnić, że jestem kaznodzieją politycznym, mówię im: „Ratujcie mnie przed moimi przyjaciółmi”…

… Powiedz moim przyjaciołom, że jednolita cisza jest moją odpowiedzią na krytyków. Jeśli dam im wszystko, co trzeba, zrównamy się z nimi. Powiedz im, że prawda sama się obroni i że nie mają z nikim walczyć o mnie. Muszą się jeszcze wiele nauczyć, a przecież są jeszcze dziećmi. Wciąż są pełni głupich, złotych snów – zwykli chłopcy!

… Ten nonsens życia publicznego i oczernianie gazet całkowicie mnie zniesmaczył. Tęsknię za powrotem do himalajskiej ciszy.

Zawsze twój czule,
Wiwekananda.




18. Alasinga

USA,
29 września 1894.

Drogi Alasinga,

Wszyscy spisaliście się dobrze, moje odważne, bezinteresowne dzieci. Jestem z was taki dumny… Miej nadzieję i nie rozpaczaj. Jeśli po takim początku rozpaczasz, jesteś głupcem…

Naszym polem są Indie, a wartość zagranicznej aprecjacji polega na pobudzeniu Indii. To wszystko… Musimy mieć silną bazę, z której będziemy mogli się rozprzestrzeniać… Nie załamuj się ani na chwilę. Wszystko będzie dobrze. To wola porusza świat.

Nie musisz żałować, mój synu, że młodzi mężczyźni stali się Chrześcijanami. Czym jeszcze mogą być pod istniejącą niewolą społeczną, zwłaszcza w Madrasie? Wolność jest pierwszym warunkiem wzrostu. Wasi przodkowie dali duszy wszelką wolność i religia rosła. Poddali ciało wszelkim więzom i społeczeństwo nie rozrosło się. Na Zachodzie jest odwrotnie – każda wolność dla społeczeństwa, żadna dla religii. Teraz spadają kajdany ze stóp społeczeństwa wschodniego, podobnie jak kajdany z religii zachodniej.

Każdy znowu będzie miał swój typ; religijny lub introspektywny w Indiach, naukowy lub przenikliwy na Zachodzie. Zachód pragnie każdej cząstki duchowości poprzez poprawę społeczną. Wschód pragnie każdej cząstki władzy społecznej poprzez duchowość. W ten sposób współcześni reformatorzy nie widzieli innego sposobu na reformę, jak tylko poprzez zniszczenie religii Indii. Próbowali i ponieśli porażkę. Dlaczego? Ponieważ niewielu z nich kiedykolwiek studiowało swoją religię i żaden nie przeszedł szkolenia niezbędnego do zrozumienia Matki wszystkich religii. Twierdzę, że do ulepszenia społeczeństwa hinduskiego nie jest konieczne niszczenie religii i że taki stan społeczeństwa istnieje nie z powodu religii, ale dlatego, że religia nie została zastosowana do społeczeństwa tak, jak powinna. Jestem gotowy to udowodnić na podstawie naszych starych ksiąg, każde słowo. Tego właśnie uczę i o to właśnie musimy walczyć przez całe życie. Ale nauka zajmie dużo czasu, dużo czasu. Uzbrój się w cierpliwość i pracuj. उध्दरेदात्मनात्मानम् — Ratuj siebie przez siebie samego.

Twój etc.,
Wiwekananda.

PS. Obecne społeczeństwo hinduskie jest zorganizowane wyłącznie dla duchowych ludzi i beznadziejnie miażdży wszystkich innych. Dlaczego? Dokąd pójdą ci, którzy chcą choć trochę nacieszyć się światem i jego frywolnościami? Tak jak nasza religia przyjmuje wszystkich, takie samo powinno być nasze społeczeństwo. Należy to wypracować najpierw rozumiejąc prawdziwe zasady naszej religii, a następnie stosując je w społeczeństwie. Jest to powolna, ale pewna praca do wykonania.

W.




19. Wehemia

Waszyngton,
23 października 1894.

Drogi Wehemia Ćand Limbdi,

W tym kraju radzę sobie bardzo dobrze. W tym czasie stałem się jednym z ich nauczycieli. Wszyscy lubią mnie i moje nauki.... Podróżuję po całym kraju z miejsca na miejsce, jak to miałem w zwyczaju w Indiach, głosząc i nauczając. Tysiące ludzi wysłuchało mnie i przyjęło moje pomysły w bardzo życzliwym duchu. To najdroższy kraj, ale Pan zaopatruje mnie, dokądkolwiek się udam.

Z wyrazami miłości do ciebie i wszystkich moich przyjaciół (Limbdi, Radźputana).

Twój,
Wiwekananda.




20. Siostra

Waszyngton,
D/W Pani T. Totten.
1708 W I Street,
26 (?) października 1894.

Droga Siostro,[Isabelle Mckindley.]

Wybacz moje długie milczenie; ale regularnie pisałem do Matki Kościoła. Jestem pewien, że wszyscy cieszycie się tą ładną, chłodną pogodą. Bardzo podobają mi się Baltimore i Waszyngton. Pojadę stąd do Filadelfii. Myślałem, że panna Mary jest w Filadelfii, więc chciałem jej adres. Ponieważ jednak przebywa w innym miejscu niedaleko Filadelfii, nie chcę sprawiać jej kłopotu, aby przyszła do mnie, jak mówi Matka Kościół.

Pani u której mieszkam jest pani Totten, siostrzenica panny Howe. Będę jej gościem jeszcze ponad tydzień; więc możesz do mnie napisać do niej.

Zamierzam pojechać do Anglii tej zimy, gdzieś w styczniu lub lutym. Pewna pani z Londynu, u której mieszka jedna z moich znajomych wysłała mi zaproszenie, abym przyjechał jako jej gość; a z Indii codziennie namawiają mnie, żebym wrócił.

Jak podobała Ci się karykatura Pitoo? Nie pokazuj tego nikomu. To niedobrze ze strony naszych ludzi, że karykaturują Pitoo w ten sposób.

Bardzo pragnę usłyszeć od Ciebie, ale postaraj się, aby Twój list był nieco bardziej wyraźny. Nie złość się za tę sugestię.

Twój zawsze kochający brat,
Wiwekananda.




21. Błogosławiony i Umiłowany

Waszyngton,
27 października 1894.

Błogosławiony i Umiłowany,[Alasinga Perumal]

Do tego czasu na pewno otrzymałeś inne moje listy. Musisz mi wybaczyć czasami pewną szorstkość tonu, a wiesz doskonale, jak cię kocham. Często prosisz mnie o przesłanie ci wszystkiego o moich ruchach w tym kraju i wszystkich moich sprawozdań z wykładów. Robię tu dokładnie to samo, co robiłem w Indiach. Zawsze polegając na Panu i nie planując niczego na przyszłość.... Poza tym pamiętaj, że w tym kraju muszę nieustannie pracować i że nie mam czasu na zebranie myśli w formie książki, tym bardziej, że ten ciągły pośpiech wyczerpał mi nerwy i czuję to. Nie mogę wyrazić mojego długu wobec ciebie, G. G. i wszystkich moich przyjaciół w Madrasie za najbardziej bezinteresowną i heroiczną pracę, jaką dla mnie wykonaliście. Ale wcale nie miało to na celu mnie zniesławić, ale uświadomić ci własną siłę. Nie jestem organizatorem, moja natura skłania się ku nauce i medytacji. Myślę, że wystarczająco pracowałem, teraz chcę odpocząć i trochę uczyć tych, którzy przyszli do mnie od mojego Gurudewa (czcigodnego Guru). Wiecie teraz, co możecie zrobić, bo tak naprawdę to wy, młodzi mężczyźni z Madrasu, dokonaliście wszystkiego; ja jestem tylko figurantem. Jestem mnichem Tjāgi (nieprzywiązanym). Chcę tylko jednej rzeczy. Nie wierzę w Boga ani w religię, która nie może otrzeć łez wdowy ani przynieść kawałka chleba do ust sieroty. Jakkolwiek wzniosłe są teorie, jakkolwiek dobrze sformułowana może być filozofia – nie nazywam jej religią, o ile ogranicza się ona do książek i dogmatów. Oko jest na czole, a nie z tyłu. Idź dalej i wcielaj w życie to, co z dumą nazywasz swoją religią i niech cię Bóg błogosławi!

Nie patrzcie na mnie, patrzcie na siebie. Cieszę się, że mogłem wzbudzić entuzjazm. Skorzystaj z tego, płyń razem z nim, a wszystko ułoży się dobrze. Miłość nigdy nie zawodzi, mój synu; dziś, jutro lub wieki później prawda zwycięży. Miłość zwycięży. Czy kochasz swoich bliźnich? Gdzie miałbyś się udać, aby szukać Boga – czy wszyscy biedni, nieszczęśliwi, słabi nie są Bogami? Dlaczego by najpierw nie oddać im czci? Po co kopać studnię u brzegów Gangā? Uwierz we wszechmocną moc miłości. Kogo obchodzą te blichtrowe puszki rozgłosu? Nigdy nie śledzę tego, co piszą gazety. Czy kochasz? – Jesteś wszechmocny. Czy jesteś całkowicie bezinteresowny? Jeśli tak, nie można Ci się oprzeć. To charakter, który popłaca wszędzie. To Pan chroni swoje dzieci w głębinach morskich. Twój kraj potrzebuje bohaterów; bądźcie bohaterami! Niech cię Bóg błogosławi!

Wszyscy chcą, żebym przyjechał do Indii. Myślą, że jeśli przyjadę, będziemy w stanie zrobić więcej. Oni się mylą, przyjacielu. Obecny entuzjazm to tylko odrobina patriotyzmu, nic nie znaczy. Jeśli jest to prawdziwe i autentyczne, w krótkim czasie znajdziesz setki bohaterów, którzy wystąpią i będą kontynuować dzieło. Dlatego wiedz, że naprawdę zrobiłeś wszystko i idź dalej. Nie szukaj mnie. Akszoj Kumar Ghosz jest w mieście Londyn. Przysłał piękne zaproszenie z Londynu do panny Müller. Mam nadzieję, że następnym razem pojadę w styczniu lub lutym. Bhattaćarja pisze, żebym przyjechał. Oto wielkie pole. Co mam wspólnego z tym „izmem” lub tamtym „izmem”? Jestem sługą Pana i gdzie na ziemi jest lepsze pole do szerzenia wszelkich wzniosłych idei niż tutaj? Tutaj, gdzie jeden człowiek jest przeciwko mnie, sto rąk jest gotowych mi pomóc; tutaj, gdzie człowiek współczuje człowiekowi, płacze nad swoimi bliźnimi, a kobiety są boginiami! Nawet idioci mogą wstać, by usłyszeć, jak są chwaleni, a tchórze przyjmują postawę odważnego gdy wszystko na pewno dobrze się ułoży, ale prawdziwy bohater działa w milczeniu. Ilu Buddów umiera, zanim jeden znajdzie wyraz! Synu mój, wierzę w Boga i wierzę w człowieka. Wierzę w pomoc nieszczęśliwym. Wierzę, że aby ocalić innych, warto pójść nawet do piekła. Mówisz o ludziach z Zachodu? Dali mi jedzenie, schronienie, przyjaźń, ochronę – nawet najbardziej ortodoksyjni Chrześcijanie! Co robią nasi ludzie gdy którykolwiek z ich kapłanów udaje się do Indii? Nawet ich nie dotykacie, bo są Mlećczha! Żaden człowiek, żaden naród, mój synu, nie może nienawidzić innych i żyć; los Indii został przypieczętowany tego samego dnia, w którym wymyślono słowo Mlećczha i zaprzestano komunii z innymi. Uważaj, jak wspierasz tę ideę. Dobrze jest mówić gładko o Wedancie, ale jakże trudno jest przestrzegać nawet jej najmniejszych wskazań!

Zawsze Twój z błogosławieństwami,
Wiwekananda.

PS. Zajmij się tymi dwiema rzeczami – miłością do władzy i zazdrością. Pielęgnuj zawsze „wiarę w siebie”.




22. Alasinga

USA,
30 listopada 1894.

Drogi Alasinga,

Cieszę się, że fonograf i list dotarły do Ciebie bezpiecznie. Nie musisz już wysyłać wycinków z gazet. Zostałem nimi zalany. Dosyć tego. Teraz zajmuję się pracą dla organizacji. Założyłem już jedną w Nowym Jorku i Wiceprezydent wkrótce do Ciebie napisze. Prowadź z nimi korespondencję. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się zebrać kilka w innych miejscach. Musimy zorganizować nasze siły aby nie tworzyć sekty – nie w sprawach religijnych, ale w jej świeckiej części biznesowej. Należy rozpocząć poruszającą propagandę. Ruszcie głowy i zorganizujcie się.

Co za nonsens o cudzie Ramakryszny!… Cudów nie znam i nie rozumiem. Czy Ramakryszna nie miał nic innego do roboty na świecie, jak tylko zamieniać wino w lekarstwo Gupty? Panie, chroń mnie przed takimi ludźmi z Kalkuty! Co za materiał do pracy! Jeśli potrafią opisać prawdziwe życie Śri Ramakryszny z pomysłem pokazania po co przybył i czego nauczał, niech to zrobią, w przeciwnym razie niech nie zniekształcają jego życia i wypowiedzi. Ci ludzie chcą poznać Boga, którzy widzą w Śri Ramakrysznie tylko kuglarstwo!… Teraz pozwólmy Kidi przełożyć swoją miłość, swoją wiedzę, swoje nauki, swój eklektyzm itp. To jest temat przewodni. Życie Śri Ramakryszny było niezwykłym reflektorem, w świetle którego można naprawdę zrozumieć cały zakres religii hinduskiej. Był lekcją poglądową całej wiedzy teoretycznej zawartej w Śāstrach (pismach świętych). Swoim życiem pokazał, czego naprawdę chcieli uczyć Ryszi i Awatārowie. Książki były teoriami, on był realizacją. Ten człowiek w ciągu pięćdziesięciu jeden lat przeżył pięć tysięcy lat narodowego życia duchowego i w ten sposób stał się lekcją poglądową dla przyszłych pokoleń. Wedy można wyjaśnić, a Śastry pogodzić jedynie za pomocą jego teorii Awasthy lub etapów – że musimy nie tylko tolerować innych, ale także pozytywnie ich akceptować i że prawda jest podstawą wszystkich religii. Teraz w zgodzie z tymi tematami można opisać najbardziej imponujące i piękne życie. Cóż, wszystko w swoim czasie. Unikaj wszelkich nieregularnych, nieprzyzwoitych wyrażeń na temat płci itp. ., bo inne narody uważają, że wspominanie o takich rzeczach jest szczytem nieprzyzwoitości, a o jego życiu w języku angielskim będzie czytał cały świat. Czytałem przysłany bengalski życiorys. Jest pełno takich słów… Więc uważaj. Ostrożnie unikaj takich słów i wyrażeń. Przyjaciele z Kalkuty nie mają ani centa zdolności; ale mają swoje twierdzenia o indywidualności. Są zbyt wysoko, aby słuchać rad. Nie wiem co zrobić z tymi wspaniałymi panami. Nie pokładałem wielkich nadziei w tej kwaterze. Jego wola się wypełni. Po prostu wstyd mi za książkę bengalską. Być może pisarz myślał, że jest szczerym kronikarzem prawdy i trzyma się języka Paramahamsa. Nie pamięta jednak, że Ramakryszna nigdy nie używałby tego języka w obecności kobiet. A ten człowiek oczekuje, że jego dzieła będą czytane zarówno przez mężczyzn, jak i kobiety! Panie, chroń mnie od głupców! Oni znowu mają swoich dziwaków; wszyscy go znali! Bzdury… Żebracy przybierają na siebie miano królów! Głupcy myślą, że wszyscy są mądrzy! Marni niewolnicy myślący, że są panami! Taki jest ich stan. Nie wiem co robić. Panie ocal mnie. Całą nadzieję pokładam w Madrasie. Kontynuuj swoją pracę; nie dajcie się rządzić ludziom z Kalkuty. Utrzymuj ich w dobrym humorze w nadziei, że któryś z nich stanie się dobry. Ale kontynuuj swoją pracę niezależnie. „Wielu przychodzi, żeby zasiąść do obiadu, gdy jest już ugotowany”. Uważaj i pracuj dalej.

Twój zawsze z błogosławieństwem,
Wiwekananda.




23. Kidi

USA
30 listopada 1894.

Drogi Kidi,

… Jeśli chodzi o wspaniałe historie publikowane o Śri Ramakrysznie, radzę ci się  trzymać z daleka od nich i od głupców, którzy je piszą. Są one prawdą, ale jestem pewien, że głupcy zrobią bałagan. On miał do przekazania cały świat wiedzy. Po co upierać się przy niepotrzebnych rzeczach jakimi naprawdę są cuda! One niczego nie udowadniają. Materia nie dowodzi Ducha. Jaki jest związek pomiędzy istnieniem Boga, Duszy lub nieśmiertelności, a dokonywaniem cudów? … Nauczaj Śri Ramakrysznę. Przekaż Kielich, który zaspokoił twoje pragnienie… Głoś Bhakti. Nie zawracaj sobie głowy metafizycznymi nonsensami i nie przeszkadzaj innym swoją bigoterią…

Twój zawsze z błogosławieństwem,
Wiwekananda.




24. Błogosławiony i Umiłowany

USA,
26 grudnia 1894.

Błogosławiony i Umiłowany, [Alasinga Perumal]

… W gazetach misyjnych co jakiś czas pojawiają się ataki na mnie (tak słyszę), ale nigdy nie zależy mi na ich zobaczeniu. Jeśli wyślesz mi któreś z tych wyprodukowanych w Indiach to wyrzucę je do kosza na makulaturę. Do naszej pracy potrzebne było trochę zamieszania. Mamy już dość. Nie zwracaj już uwagi na to, co ludzie o mnie mówią, niezależnie od tego, czy jest to dobre, czy złe. Kontynuuj swoją pracę i pamiętaj, że „ze złem nie spotyka się ten, kto stara się czynić dobro” (Gita, VI. 40).

Każdego dnia ludzie tutaj mnie doceniają. A tak między nami, mam tu większy wpływ, niż ci się wydaje. Wszystko musi przebiegać powoli… Pisałem już do ciebie i piszę ponownie, że nie będę zwracał uwagi na jakąkolwiek krytykę i pochwałę w gazetach. One są przeznaczone do ognia. Czy ty robisz to samo? Nie zwracaj uwagi na bzdury i krytykę w gazetach. Bądź szczery i czyń swój obowiązek. Wszystko będzie dobrze. Prawda musi zatriumfować…

Błędne oświadczenia misjonarzy powinny być traktowane z kwaśną uwagą… Idealne milczenie jest dla nich najlepszym zaprzeczeniem i życzę ci, abyś zachował je także… Uczyń pana Subrahmanja Ijera prezesem swojego stowarzyszenia. Jest jednym z najszczerszych i najszlachetniejszych ludzi jakich znam; w nim intelekt i emocje są pięknie zmieszane. Kontynuuj swoją pracę, nie licząc na mnie zbyt wiele; pracuj na własny rachunek… Co do mnie, nie wiem, kiedy wrócę; pracuję zarówno tutaj, jak i w Indiach…

Z moją miłością dla was wszystkich,

Wasz zawsze z błogosławieństwem,
Wiwekananda.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#154 2023-12-05 21:58:49

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

25. Alasinga

Aleja Dearborna 541,
Chicago, 1894.

Drogi Alasinga,

Twój list właśnie doręczono… Popełniłem błąd prosząc Cię o publikację wycinków, które Ci wysłałem. To był jeden z moich okropnych błędów. Pokazuje on chwilę słabości. W tym kraju można zebrać pieniądze wykładając przez dwa lub trzy lata. Ale trochę próbowałem i chociaż moja praca cieszy się dużym uznaniem opinii publicznej, jest ona dla mnie całkowicie niesympatyczna i demoralizująca…

Czytałem, co mówisz na temat indyjskich gazet i ich krytyki, co jest naturalne. Zazdrość jest główną wadą każdej zniewolonej rasy. I to zazdrość i chęć kombinowania powodują i utrwalają niewolnictwo. Nie możesz odczuć prawdziwości tej uwagi dopóki nie opuścisz Indii. Sekretem sukcesu ludzi Zachodu jest siła łączenia, której podstawą jest wzajemne zaufanie i uznanie. Im słabszy i bardziej tchórzliwy jest naród, tym bardziej grzech ten jest widoczny… Ale, mój synu, nie powinieneś niczego oczekiwać od rasy niewolniczej. Sprawa jest bez wątpienia niemal rozpaczliwa, ale pozwól, że przedstawię ją wam wszystkim. Czy możesz tchnąć życie w tę martwą masę – martwą dla prawie wszelkich aspiracji moralnych, martwą dla wszelkich przyszłych możliwości – i zawsze gotową rzucić się na tych, którzy będą próbowali wyświadczyć im dobro? Czy potrafisz zająć pozycję lekarza, który próbuje wlać lekarstwo do gardła kopiącego i opornego dziecka?… Amerykanin czy Europejczyk zawsze wspiera swoich rodaków w obcym kraju… Przypomnę ci jeszcze raz: „Masz prawo do pracy, ale nie do jej owoców”. Stój twardo jak skała. Prawda zawsze zwycięża. Niech dzieci Śri Ramakryszny będą wierne sobie a wszystko będzie dobrze. Być może nie dożyjemy rezultatów, ale pewne jest to tak jak to, że żyjemy, że rezultaty nadejdą prędzej czy później. Indie potrzebują nowego ognia elektrycznego, który wznieci nowy wigor w żyłach narodowych. To zawsze była i zawsze będzie powolna praca. Bądź zadowolony z pracy, a przede wszystkim bądź wierny sobie. Bądź czysty, niezłomny i szczery aż do samego kręgosłupa, a wszystko będzie dobrze. Jeśli zauważyłeś coś u uczniów Śri Ramakryszny to właśnie to – są szczerzy aż do szpiku kości. Moje zadanie zostanie wykonane i z radością umrę, jeśli uda mi się sprowadzić i wypuścić stu takich ludzi na Indie. On, Bóg, wie najlepiej. Niech ignoranci mówią bzdury. Nie szukamy pomocy ani jej nie unikamy – jesteśmy sługami Najwyższego. Drobne próby małych ludzi powinny pozostać poza naszą uwagą. Naprzód! Po wiekach walki kształtuje się charakter. Nie zniechęcaj się. Ani jedno słowo prawdy nigdy nie może zostać utracone; przez wieki może być ukryte pod śmieciami, ale prędzej czy później się ujawni. Prawda jest niezniszczalna, cnota jest niezniszczalna, czystość jest niezniszczalna. Daj mi szczerego człowieka; nie chcę nawróconych mas. Synu, trzymaj się! Nie przejmuj się tym czy ktoś ci pomoże. Czyż Pan nie jest nieskończenie większy od wszelkiej pomocy ludzkiej? Bądź święty – zaufaj Panu, polegaj zawsze na Nim, a będziesz na dobrej drodze; nic nie jest w stanie cię pokonać…

Módlmy się: „Prowadź, Łaskawe Światło” – promień przyjdzie przez ciemność i wyciągnięta zostanie ręka aby nas prowadzić. Zawsze modlę się za was: wy musicie się modlić za mnie. Niech każdy z nas modli się dzień i noc za miliony uciskanych w Indiach, trzymanych przez biedę, kapłaństwo i tyranię – módlcie się za nich dzień i noc. Bardziej zależy mi na głoszeniu religii im niż wysokim i bogatym. Nie jestem metafizykiem, filozofem, ba, nie jestem świętym. Ale jestem biedny, kocham biednych. Widzę, jak nazywają biednych w tym kraju i ilu jest takich, którzy im współczują! Cóż za ogromna różnica w Indiach! Kto współczuje dwustu milionom mężczyzn i kobiet pogrążonych na zawsze w biedzie i ignorancji? Gdzie jest wyjście? Kto coś do nich czuje? Nie mogą znaleźć światła ani edukacji. Kto przyniesie im światło — kto będzie podróżował od drzwi do drzwi, niosąc im edukację? Niech ci ludzie będą twoim Bogiem – myśl o nich, pracuj dla nich, módl się za nich nieustannie – Pan wskaże ci drogę. Tego nazywam Mahātman (wielką duszą), którego serce krwawi dla biednych, w przeciwnym razie jest Durātman (złą duszą). Zjednoczmy naszą wolę w nieustannej modlitwie o ich dobro. Możemy umrzeć nieznani, bez litości, bez opłakiwania, nie osiągając niczego – ale żadna myśl nie zostanie stracona. Prędzej czy później przyniesie efekt. Moje serce jest zbyt pełne aby wyrazić swoje uczucia; wiesz to, możesz to sobie wyobrazić. Dopóki miliony żyją w głodzie i niewiedzy uważam za zdrajcę każdego człowieka, który wykształcony ich kosztem, nie zwraca na nich najmniejszej uwagi! Nazywam tych ludzi, którzy dumnie przechadzają się w swych strojach, którzy mają swoje pieniądze z miażdżenia biednych, nikczemnikami, dopóki nie zrobią nic dla tych dwustu milionów, którzy obecnie nie są lepsi od głodnych dzikusów! Jesteśmy biedni, moi bracia, jesteśmy nikim, ale takie zawsze były narzędzia Najwyższego. Niech Bóg błogosławi was wszystkich.

Z całą miłością,
Wiwekananda.




26. Dharmapala

U.S.A., 1894.

Drogi Dharmapala,

Zapomniałem twojego adresu w Kalkucie; więc kieruję to do Math. Słyszałem o twoich przemówieniach w Kalkucie i o tym, jak wspaniały efekt wywołały. Pewien emerytowany misjonarz napisał do mnie list zwracając się do mnie jako do brata, a następnie pospiesznie poszedł opublikować moją krótką odpowiedź i zrobić przedstawienie. Ale wiesz co ludzie tutaj myślą o takich dżentelmenach. Co więcej, ten sam misjonarz poszedł prywatnie do kilku moich przyjaciół i poprosił ich, aby się ze mną nie przyjaźnili. Oczywiście spotkał się z powszechną pogardą. Jestem całkowicie zdumiony zachowaniem tego człowieka – kaznodziei religii, który dopuszcza się tak podstępnych rzeczy! Niestety za dużo tego w każdym kraju i w każdej religii. Zeszłej zimy dużo podróżowałem po tym kraju chociaż pogoda była bardzo surowa. Myślałam, że to będzie okropne ale wcale tak nie było. Pamiętasz pułkownika Neggensona, prezesa Wolnego Towarzystwa Religijnego. Zadaje bardzo miłe zapytania na twój temat. Któregoś dnia spotkałem doktora Carpentera z Oksfordu (Anglia). Wygłosił przemówienie na temat etyki Buddyzmu w Plymouth. Było bardzo sympatycznie i naukowo. Wypytywał o ciebie i twoją gazetę. Mam nadzieję, że Twoje szlachetne dzieło zakończy się sukcesem. Jesteś godnym sługą Tego, który przyszedł Bahudźana Hitāja Bahudźana Sukhāja (dla dobra wielu, dla szczęścia wielu).

… Chrześcijaństwo głoszone w Indiach jest zupełnie inne od tego co można zobaczyć tutaj; będziesz zaskoczony, słysząc, Dharmapala, że mam w tym kraju przyjaciół wśród duchowieństwa kościołów episkopalnych, a nawet prezbiteriańskich, którzy są tak samo otwarci, tak liberalni i tak szczerzy w swojej własnej religii jak ty. Prawdziwy duchowy człowiek jest otwarty wszędzie. Miłość go do tego zmusza. Ci, dla których religia jest zawodem, zmuszeni są stać się ograniczeni i złośliwi, wprowadzając do religii konkurencyjne, walczące i samolubne metody świata.

Twój na zawsze w braterskiej miłości,
Wiwekananda.




27. Alasinga

U.S.A., 1894.

Drogi Alasinga,

Posłuchaj starej historii. Leniwy włóczęga przechadzający się drogą zauważył starszego mężczyznę siedzącego u drzwi swojego domu i zatrzymał się, aby zapytać go jak dojść do pewnego miejsca. „Jak daleko jest taka a taka wioska?” – zapytał. Starzec milczał. Mężczyzna kilkakrotnie powtórzył swoje pytanie. Nadal nie było odpowiedzi. Zniesmaczony tym, podróżny odwrócił się i odszedł. Wtedy starzec wstał i powiedział: „Wioska… jest stąd tylko milę”. „Co!” zapytał włóczęga, „dlaczego nic nie powiedziałeś, kiedy cię wcześniej pytałem?” „Ponieważ wtedy”, powiedział starzec, „wydawałeś się tak niepewny i nieostrożny co do tej podróży, ale teraz zaczynasz na poważnie i masz prawo do odpowiedzi”.

Czy będziesz pamiętał tę historię, mój synu? Idź do pracy, reszta przyjdzie: „Kto nie ufa niczemu innemu, jak tylko Mnie, opiera się na Mnie, Ja mu dostarczam wszystkiego, czego potrzebuje” (Gita, IX. 22). To nie jest sen.

…W obecnym czasie praca powinna być zgodna z głoszeniem i służeniem. Wybierz miejsce spotkań, gdzie będziesz mógł gromadzić się co tydzień służąc i czytając Upaniszady z komentarzami i w ten sposób powoli kontynuuj naukę i pracę. Wszystko przyjdzie do ciebie, jeśli położysz ramiona na kierownicy…

A teraz idź do pracy! G. G. ma charakter emocjonalny, ty masz zrównoważoną głowę; więc współpracujcie; zanurzcie0 się; to dopiero początek. Każdy naród musi się ratować; nie możemy polegać na funduszach z Ameryki na odrodzenie Hinduizmu, gdyż jest to złudzenie. Posiadanie centrum to wspaniała rzecz; spróbuj zabezpieczyć takie miejsce w dużym mieście jak Madras, a w końcu promieniuj żywą siłą we wszystkich kierunkach. Zacznij powoli. Zacznij od kilku świeckich misjonarzy; stopniowo pojawią się inni, którzy poświęcą tej pracy całe swoje życie. Nie próbuj być władcą. Ten jest najlepszym władcą, który potrafi dobrze służyć. Bądź wierny aż do śmierci. Pracy chcemy – nie szukamy bogactwa, rozgłosu i sławy… Być odważny… Postaraj się zainteresować mieszkańców Madrasu zbieraniem funduszy na ten cel, a potem zacznij… Bądź całkowicie bezinteresowny a na pewno odniesiesz sukces… Nie tracąc niezależności w pracy, okazuj szacunek swoim przełożonym. Pracuj w harmonii… Moje dzieci muszą być gotowe skoczyć w ogień jeśli zajdzie taka potrzeba, aby wykonać swoje dzieło. A teraz pracuj, pracuj, pracuj! Zatrzymamy się i porównamy notatki później. Miej cierpliwość, wytrwałość i czystość.

Nie piszę obecnie żadnej książki o Hinduizmie. Po prostu spisuję swoje przemyślenia. Nie wiem, czy je opublikuję. Co jest w książkach? Świat jest już pełen głupich rzeczy. Gdybyś mógł założyć czasopismo o tematyce wedyjskiej, przyczyniłoby się to do realizacji naszego celu. Bądź pozytywnie nastawiony; nie krytykuj innych. Przekaż swoje przesłanie, nauczaj tego, czego musisz uczyć i na tym koniec. Resztę zna Pan…

Nie przysyłaj mi już więcej gazet, bo nie zważam na misjonarską krytykę wobec siebie; i tutaj publiczna ocena mnie jest lepsza z tego powodu.

… Jeśli naprawdę jesteście moimi dziećmi, nie będziecie się niczego bać, nie cofniecie się przed niczym. Będziecie jak lwy. Musimy obudzić Indie i cały świat. Żadnego tchórzostwa. Nie przyjmuję odmowy. Czy rozumiesz? Bądź wierny aż do śmierci!… Sekretem tego jest Guru-Bhakti – wiara w Guru aż do śmierci! Masz to? Wierzę całym sercem, że masz i wiesz, że mam do Ciebie zaufanie – więc idź do pracy. Musisz odnieść sukces. Moje modlitwy i błogosławieństwa podążają za każdym twoim krokiem. Pracuj w harmonii. Bądź cierpliwy wobec wszystkich. Każdy ma moją miłość. Obserwuję cię. Naprzód! Naprzód! To dopiero początek. Wiesz, że moja mała praca tutaj odbiła się szerokim echem w Indiach? Więc nie wrócę tam w pośpiechu. Zamierzam zrobić tu coś trwałego i z tym celem pracuję dzień po dniu. Każdego dnia zdobywam zaufanie narodu amerykańskiego… Rozszerzajcie swoje serca i nadzieje tak szerokie jak świat. Studiuj Sanskryt, zwłaszcza trzy Bhāszja (komentarze) do Wedanty. Bądź gotowy bo mam wiele planów na przyszłość. Staraj się być mówcą magnetycznym. Zelektryzuj ludzi. Wszystko do ciebie przyjdzie jeśli będziesz mieć wiarę. Powiedz to też Kidi, właściwie, powiedz to wszystkim moim dzieciom tam. Z czasem dokonają wielkich rzeczy, nad którymi świat będzie się zastanawiał. Bądź odważny i pracuj. Pokaż mi coś, co zrobiłeś. Pokaż mi świątynię, prasę, gazetę, dom dla mnie. Dokąd mam przyjechać, jeśli nie możesz zapewnić mi domu w Madrasie? Elektryzuj ludzi. Zbieraj fundusze i głoś. Bądź wierny swojej misji. Jak na razie dobrze obiecujesz, więc kontynuuj i rób coraz lepiej.

…Nie walcz z ludźmi; nie antagonizuj nikogo. Dlaczego mielibyśmy się przejmować, gdyby Jacek i Jan zostali Chrześcijanami? Niech wyznają taką religię jaka im odpowiada. Dlaczego warto mieszać się w kontrowersje? Znoś różne opinie wszystkich. Zwycięży cierpliwość, czystość i wytrwałość.

Twój itp.,
Wiwekananda.




28. Pani Bull

Aleja Dearborna 541,
Chicago,
3 stycznia 1895.

Szanowna Pani Bull,

W zeszłą niedzielę wykładałem na Brooklynie, kiedy przyjechałem wieczorem pani Higgins wydała małe przyjęcie, a byli tam niektórzy znani członkowie Towarzystwa Etycznego, w tym dr Jain [Janes]. Część z nich uważała, że tego typu orientalne tematy religijne nie zainteresują brooklyńskiej publiczności.

Ale wykład, dzięki błogosławieństwom Pana, okazał się ogromnym sukcesem. Obecnych było około 800 przedstawicieli elity Brooklynu i ci sami panowie, którzy myśleli, że to się nie uda, starają się o zorganizowanie serii na Brooklynie. Dla mnie kurs nowojorski jest prawie gotowy, ale nie chcę ustalać dat dopóki panna Thursby nie przyjedzie do Nowego Jorku. W związku z tym panna Phillips, przyjaciółka panny Thursby która organizuje dla mnie kurs w Nowym Jorku, będzie współpracować z panną Thursby, na wypadek gdyby chciała coś załatwić w Nowym Jorku.

Wiele zawdzięczam rodzinie Hale'ów i pomyślałem, że zrobię im małą niespodziankę, wpadając w Nowy Rok. Próbuję kupić tutaj nową togę. Jest tu stara toga ale tak się skurczyła w wyniku ciągłego prania, że nie nadaje się do noszenia w miejscach publicznych. Jestem prawie pewien, że znajdę dokładnie tę rzecz w Chicago.

Mam nadzieję, że z twoim ojcem do tego czasu wszystko będzie w porządku.

Z wyrazami miłości do panny Farmer, państwa Gibbons i reszty świętej rodziny, jestem zawsze Wasz,

Z serdecznością,
Wiwekananda.

PS. Widziałem pannę Couring na Brooklynie. Była miła jak zawsze. Przekaż jej moje wyrazy miłości, jeśli wkrótce do niej będziesz pisać.




29. GG

Chicago,
11 stycznia 1895.

Drogi G. G, (G. G. Narasimhachariar)

Twój doręczono… Parlament Religii został zorganizowany w celu udowodnienia wyższości religii chrześcijańskiej nad innymi formami wiary, jednak filozoficzna religia Hinduizmu była w stanie mimo to utrzymać swoje stanowisko. Doktor Barrows i ludzie mu podobni są bardzo ortodoksyjni i nie zwracam się do nich o pomoc… Pan posłał mi w tym kraju wielu przyjaciół i stale ich przybywa. Niech Pan błogosławi tym, którzy próbowali mnie skrzywdzić… Biegałem cały czas pomiędzy Bostonem a Nowym Jorkiem, dwoma wielkimi ośrodkami tego kraju, z których Boston można nazwać mózgiem, a Nowy Jork torebką. W obu przypadkach mój sukces jest więcej niż zwyczajny. Doniesienia prasowe są mi obojętne i nie możesz oczekiwać, że ci je prześlę. Aby rozpocząć pracę, potrzebne było małe ożywienie. Mamy tego już dość.

Napisałem do Mani Ijera i przekazałem ci już wskazówki. A teraz pokaż mi, co możesz zrobić. Żadnych już głupich gadek, ale rzeczywistą pracę; Hindusi muszą poprzeć swoje rozmowy prawdziwą pracą; jeśli nie mogą, na nic nie zasługują; to wszystko. Ameryka nie da wam pieniędzy na wasze fanaberie. A dlaczego by mieli? Jeśli chodzi o mnie, chcę uczyć prawdy; jest mi obojętne, czy tu, czy gdzie indziej.

W przyszłości nie zwracaj uwagi na to, co ludzie mówią za lub przeciwko tobie lub mnie. Pracuj dalej, bądź lwem; a Pan będzie ci błogosławił. Będę pracował nieprzerwanie aż do śmierci, a nawet po śmierci będę pracował dla dobra świata. Prawda jest nieskończenie ważniejsza niż nieprawda; tak samo jest z dobrocią. Jeśli je posiadasz, przedostaną się przez samą grawitację.

Nie mam nic wspólnego z Teozofami. A Sędzia mi pomoże — z pewnością! … Tysiące najlepszych ludzi naprawdę się o mnie troszczy; wiesz o tym i ufaj Panu. Powoli wywieram na tę krainę wpływ większy niż mogą zrobić wszystkie okrzyki prasowe na mój temat. Ortodoksi to czują, ale nie mogą temu zaradzić. Jest to siła charakteru, czystości i prawdy – osobowości. Dopóki mam te rzeczy, możesz czuć się spokojnie; nikt nie będzie mógł skrzywdzić włosa na głowie. Jeśli będą próbować, poniosą porażkę – powiedział Pan… Dość książek i teorii. To życie jest najwyższym i jedynym sposobem, aby poruszyć serca ludzi; niesie ze sobą osobisty magnetyzm… Pan każdego dnia daje mi coraz głębszy wgląd. Pracuj, pracuj, pracuj… Dosyć z głupimi rozmowami; mów o Panu. Życie jest za krótkie, żeby je spędzać na rozmowach o oszustach i maniakach.

Zawsze musisz pamiętać, że każdy naród musi się sam uratować; tak jak musi to zrobić każdy człowiek; nie szukaj pomocy u innych. Dzięki ciężkiej pracy tutaj będę mógł od czasu do czasu przesłać ci trochę pieniędzy na twoją pracę; ale to wszystko. Jeśli musisz na to czekać, lepiej przestań pracować. Wiedz też, że jest to wielkie pole dla moich pomysłów i że nie obchodzi mnie, czy są to Hindusi, Muzułmanie czy Chrześcijanie, ale ci, którzy kochają Pana, zawsze będą przewodzić mojej służbie.

… Lubię pracować spokojnie i w ciszy, a Pan jest zawsze ze mną. Podążaj za mną, jeśli chcesz, będąc niezwykle szczerym, doskonale bezinteresownym, a przede wszystkim będąc doskonale czystym. Moje błogosławieństwa idą z tobą. W tym krótkim życiu nie ma czasu na wymianę komplementów. Po zakończeniu bitwy możemy porównywać notatki i komplementować się nawzajem do woli. Teraz przestań gadać; pracuj, pracuj! pracuj! Nie widzę niczego trwałego co zrobiliście w Indiach – nie widzę żadnego ośrodka, który stworzyliście – nie widzę żadnej świątyni ani sali, którą wznieśliście – nie widzę, żeby ktoś podał wam rękę. Za dużo jest rozmów, rozmów, rozmów! Jesteśmy wspaniali, jesteśmy wspaniali! Nonsens! Jesteśmy imbecylami; tym właśnie jesteśmy! Ta tęsknota za rozgłosem i sławą oraz wszystkie inne bzdury – czym one są dla mnie? Co mnie one obchodzą? Chciałbym zobaczyć setki ludzi przychodzących do Pana! Gdzie oni są? Chcę ich, chcę ich zobaczyć. Musisz ich poszukać. Dajesz mi tylko imię i sławę. Koniec z rozgłosem i sławą; do pracy moi dzielni ludzie, do pracy! Nie złapałeś jeszcze mojego ognia — nie rozumiesz mnie! Biegniesz po starych koleinach lenistwa i przyjemności. Precz ze wszelkim lenistwem, precz ze wszystkimi przyjemnościami tu i tam. Zanurz się w ogień i przyprowadź lud do Pana.

Abyście złapali mój ogień, abyście byli bardzo szczerzy, abyście zginęli śmiercią bohaterów na polu bitwy – oto nieustanna modlitwa
Wiwekanandy.

PS. Powiedz Alasinga, Kidi, doktorowi Baladźi i wszystkim innym, aby nie opierali swojej wiary na tym, co Tom, Dick i Harry mówią za lub przeciwko nam, ale aby skupili całą swoją energię na pracy.




30. Alasinga

USA.,
12 stycznia 1895.

Drogi Alasinga,

Przykro mi, że w dalszym ciągu przysyłacie mi broszury i gazety, o czym wielokrotnie pisałem, abyście tego nie robili. Nie mam czasu ich przeglądać i zwracać na nie uwagi. Proszę ich już nie wysyłać. Nie obchodzi mnie ani trochę, co mówią o mnie misjonarze i Teozofowie. Niech robią co im się podoba. Już samo zwrócenie na nich uwagi będzie oznaczać nadanie im znaczenia. Poza tym, wiesz, misjonarze tylko urągają a nigdy się nie kłócą.

Teraz wiedz raz na zawsze, że nie zależy mi na rozgłosie, sławie i innych tego typu bzdurach. Chcę głosić moje idee dla dobra świata. Wykonałeś wielką pracę; ale jeśli chodzi o to, dało mi to tylko imię i sławę. Moje życie jest cenniejsze niż spędzanie go na zdobywanie podziwu świata. Nie mam czasu na takie głupoty. Jaką pracę wykonaliście, aby rozwijać idee i organizować się w Indiach? Żadną, żadną, żadną!

Organizacja, która nauczy Hindusów wzajemnej pomocy i uznania, jest absolutnie konieczna. Pięć tysięcy osób wzięło udział w tym spotkaniu, które odbyło się w Kalkucie, a setki zrobiły to samo w innych miejscach, aby wyrazić uznanie dla mojej pracy tutaj — i bardzo dobrze! Ale gdybyś poprosił ich aby dali anna, czy by to zrobili? Cały charakter narodowy opiera się na dziecięcej zależności. Wszyscy oni są gotowi delektować się jedzeniem jeśli zostanie ono podane do ust, a nawet niektóre chcą, aby zostało wepchnięte… Nie zasługujecie na życie, jeśli nie potraficie sobie pomóc.

Na razie porzuciłem mój plan edukacji mas. To będzie przychodzić stopniowo. Teraz chcę grupy ognistych misjonarzy. Musimy mieć kolegium w Madrasie, aby uczyć religii porównawczych, Sanskrytu, różnych szkół Wedanty i niektórych języków europejskich; musimy mieć prasę i gazety drukowane w języku angielskim i w językach narodowych. Kiedy to się stanie, będę wiedział, że coś osiągnąłeś. Niech naród pokaże, że jest na to gotowy. Jeżeli nie możecie zrobić czegoś takiego w Indiach, dajcie mi spokój. Mam wiadomość do przekazania, pozwólcie, że przekażę ją ludziom, którzy ją docenią i którzy ją rozpracują. Co mnie to obchodzi, kto to bierze? „Kto pełni wolę mojego Ojca”, należy do mnie…

Moje nazwisko nie powinno być eksponowane; za to moje pomysły powinny, które chcę aby zostały zrealizowane. Uczniowie wszystkich proroków zawsze nierozerwalnie mieszali idee Mistrza z osobą, a w końcu zabijali idee dla osoby. Uczniowie Śri Ramakryszny muszą wystrzegać się robienia tego samego. Pracuj dla idei, a nie osoby. Niech cię Pan błogosławi.

Twój zawsze z błogosławieństwem,
Wiwekananda.




31. Pani Ole Bull

Brooklyn,
20 stycznia 1895.

(Napisane do pani Ole Bull, którą Swamidżi nazwał „Dhirā Mātā”, „Stałą Matką” z okazji utraty ojca.)

… Miałem przeczucie, że twój ojciec porzuci stare ciało i nie mam w zwyczaju pisać do kogokolwiek, gdy uderza go fala niedoszłej, nieharmonijnej Mājā. Ale to są wielkie punkty zwrotne w życiu i wiem, że jesteś niewzruszona. Powierzchnia morza na przemian podnosi się i opada, lecz dla uważnej duszy – dziecka światła – każde zanurzenie odkrywa coraz więcej głębokości oraz pokładów pereł i koralowców na dnie. Przychodzenie i odchodzenie jest czystym złudzeniem. Dusza nigdy nie przychodzi ani nie odchodzi. Gdzie jest miejsce, do którego ma się udać, gdy cała przestrzeń jest w duszy? Kiedy będzie czas na wchodzenie i odchodzenie, gdy cały czas jest w duszy?


Ziemia się porusza, powodując iluzję ruchu słońca; ale słońce się nie porusza. Tak więc Prakryti, czyli Maja, czyli Natura, porusza się, zmienia, odkrywa zasłonę za zasłoną, przewraca kartkę za kartką tej wielkiej księgi – podczas gdy dusza obserwująca pije wiedzę, nieporuszona, niezmieniona. Wszystkie dusze które kiedykolwiek były, są lub będą, wszystkie są w czasie teraźniejszym i – używając materialnego porównania – wszystkie stoją w jednym geometrycznym punkcie. Ponieważ idea przestrzeni rzeczywiście pojawia się w duszy, zatem wszystko, co było nasze, jest nasze i będzie nasze, zawsze jest z nami, zawsze było z nami i zawsze będzie z nami. Jesteśmy w nich. Oni są w nas. Weź te komórki. Choć każda z nich jest oddzielna, wszystkie są jednak nierozerwalnie połączone w A i B. Tam stanowią jedność. Każdy jest indywidualnością, a jednak wszyscy stanowią jedność na osi A B. Nikt nie może uciec z tej osi, bez względu na to, jak złamany lub rozdarty jest obwód, jednak stojąc na osi, możemy wejść do którejkolwiek z komnat. Tą osią jest Pan. Tam jesteśmy z Nim jednością, wszyscy we wszystkich i wszyscy w Bogu.

Chmura przesuwa się na tle powierzchni Księżyca tworząc iluzję, że to Księżyc się porusza. Zatem natura, ciało, materia poruszają się dalej, tworząc iluzję, że dusza się porusza. W ten sposób odkrywamy w końcu, że ten instynkt (czy inspiracja?), który musieli odczuwać ludzie każdej rasy, czy to wysokiej, czy niskiej, a mianowicie obecność wokół siebie zmarłych, jest prawdziwy także pod względem intelektualnym.

Każda dusza jest gwiazdą, a wszystkie gwiazdy są osadzone w tym nieskończonym lazurze, tym wiecznym niebie, w Panu. Istnieje korzeń, rzeczywistość, prawdziwa indywidualność każdego i wszystkich. Religia zaczęła się od poszukiwania niektórych z tych gwiazd, które przeszły za nasz horyzont, a zakończyła się odnalezieniem ich wszystkich w Bogu i w nas samych, w tym samym miejscu. Cały sekret polega zatem na tym, że twój ojciec porzucił stare ubranie, które nosił i stoi tam, gdzie był przez całą wieczność. Czy zamanifestuje kolejną taką szatę w tym lub jakimkolwiek innym świecie? Szczerze modlę się, aby tak się nie stało, dopóki nie zrobi tego z pełną świadomością. Modlę się, aby nikt nie został nigdzie wciągnięty przez niewidzialną moc swoich przeszłych czynów. Modlę się, aby wszyscy byli wolni, to znaczy, aby wiedzieli, że są wolni. A jeśli mają znowu śnić, módlmy się, aby ich sny były pełne pokoju i błogości…

Twój etc.,
Wiwekananda.




32. Siostra

54 W. 33rd Street, N.Y.,
1 lutego 1895.

Droga Siostro,[Panna Mary Hale]

Właśnie otrzymałem Twój piękny list.... No cóż, czasem dobrze jest być zmuszanym do pracy dla samej pracy, nawet do tego stopnia, że nie można cieszyć się jej owocami... Bardzo się cieszę z twojej krytyki i wcale mi nie jest przykro. Któregoś dnia u panny Thursby pokłóciłem się z pewnym prezbiteriańskim dżentelmenem, który jak zwykle był bardzo rozsierdzony, zły i obraźliwy. Jednak później zostałam za to surowo upomniany przez panią Bull za to, że takie rzeczy utrudniają mi pracę. Wygląda więc na to, że takie jest i Twoje zdanie.

Cieszę się, że o tym właśnie piszesz, bo dużo o tym myślałem. Po pierwsze, wcale nie jest mi przykro z powodu tych rzeczy – może to cię zniesmaczy – może. Doskonale wiem, jak dobrze jest, dla światowych perspektyw być słodkim. Robię wszystko, żeby być słodkim, ale kiedy dochodzi do okropnego kompromisu z prawdą w środku, wtedy przestaję. Nie wierzę w pokorę. Wierzę w Samadarśitwa – ten sam stan umysłu w odniesieniu do wszystkich. Obowiązkiem zwykłego człowieka jest przestrzeganie przykazań swojego „Boga”, społeczeństwa; ale dzieci światłości nigdy tego nie robią. To jest wieczne prawo. Człowiek dostosowuje się do otoczenia i opinii społecznej, a wszelkie dobro otrzymuje od społeczeństwa, które jest dawcą wszelkiego dobra dla takiej osoby. Ten drugi jest samotny i przyciąga do siebie społeczeństwo. Człowiek który jest zgodny znajduje ścieżkę usłaną różami; a ten niezgodny – usłaną cierniami. Ale wyznawcy „Vox populi” za chwilę idą na zagładę; dzieci prawdy żyją wiecznie.

Porównam prawdę do żrącej substancji o nieskończonej mocy. Wypala swoją drogę wszędzie tam, gdzie spadnie – na w miękkiej substancji od razu, w twardym granicie powoli, ale wypalić musi. Co jest nakazane, to jest nakazane. Tak bardzo mi przykro, Siostro, że nie potrafię być słodkim i zgodnym wobec każdego czarnego kłamstwa. Ale nie mogę. Cierpiałem z tego powodu przez całe życie. Ale nie mogę. Pisałem i pisałem. Ale nie mogę. W końcu odpuściłem. Pan jest wielki. Nie pozwoli mi stać się hipokrytą. Teraz pozwalam, aby to, co jest wewnątrz wyszło na zewnątrz. Nie znalazłem sposobu, który zadowoliłby wszystkich i nie mogę nie pozostać tym, kim jestem, prawdziwym wobec własnej jaźni. „Młodość i uroda znikają, życie i bogactwo znikają, rozgłos i sława znikają, nawet góry rozsypują się w pył. Znika przyjaźń i miłość. Pozostaje tylko prawda.” Boże Prawdy, bądź Sam moim przewodnikiem! Jestem już za stary, żeby zmienić się w mleko i miód. Niech pozostanę takim, jakim jestem. „Bez strachu – bez kupczenia, nie troszcząc się ani o przyjaciół, ani o wrogów, trzymaj się Prawdy, Sannjāsinie i od tej chwili porzuć ten świat i następny, i wszystko, co ma nadejść – ich przyjemności i ich próżności. Prawda niech będzie twym jedynym przewodnikiem.” Nie pragnę bogactwa, rozgłosu, sławy ani przyjemności, siostro – są one dla mnie prochem. Chciałem pomóc moim braciom. Nie mam taktu by zarabiać pieniądze, błogosław Panie. Jaki jest powód, dla którego mam dostosować się do kaprysów otaczającego mnie świata i nie słuchać wewnętrznego głosu Prawdy? Umysł jest jeszcze słaby, Siostro, czasami mechanicznie chwyta się ziemskiej pomocy. Ale się nie boję. Strach jest największym grzechem, o jakim uczy moja religia.

Ostatnia walka z prezbiteriańskim księdzem i długa późniejsza walka z panią Bull pokazały mi w jasnym świetle, co Manu mówi do Sannjasina: „Żyj sam, idź sam”. Wszelka przyjaźń, wszelka miłość jest jedynie ograniczeniem. Nigdy nie było przyjaźni, zwłaszcza damskiej, która nie byłaby wymagająca. O wielcy mędrcy! Mieliście rację. Nie można służyć Bogu Prawdy, jeśli się na kimś opiera. Bądź spokojna, moja duszo! Bądź samotna! a Bóg jest z tobą. Życie jest niczym! Śmierć to złudzenie! To wszystko nie jest, tylko Bóg jest! Nie bój się, duszo moja! Bądź samotna. Siostro, droga jest długa, czasu mało, zbliża się wieczór. Muszę wkrótce wrócić do domu. Nie mam czasu dokończyć moich manier. Nie mogę znaleźć czasu na dostarczenie wiadomości. Jesteś dobra, jesteś taka miła, zrobię dla ciebie wszystko; i nie gniewaj się, widzę, że wszyscy jesteście tylko dziećmi.

Nie śnij więcej! Och, nie śnij już więcej, duszo moja! Jednym słowem mam do przekazania przesłanie, nie mam czasu być słodkim dla świata, a każda próba słodyczy robi ze mnie hipokrytę. Wolę umrzeć tysiąc razy, niż żyć jak meduza i poddać się wszelkim wymaganiom tego głupiego świata, niezależnie od tego, czy będzie to mój własny kraj, czy obcy kraj. Mylisz się, całkowicie się mylisz jeśli myślisz, że mam pracę, tak jak myśli pani Bull; Nie mam pracy pod słońcem ani poza nim. Mam wiadomość i przekażę ją na swój sposób. Nie będę hinduizował mojego przesłania, nie będę go chrystianizował, ani nie uczynię z niego żadnego „-izowania” na świecie. Uczynię ją tylko moja-izowaną. Wolność, Mukti, jest całą moją religią i wszystko, co próbuje ją ograniczyć, będę unikać w walce lub ucieczce. Tfu! Mam spróbować uspokoić księży!! Siostro, nie odbierz tego źle. Ale jesteście dziećmi, a dzieci muszą się poddać, aby je uczyć. Nie wypiliście jeszcze z tego źródła, które czyni „rozum nierozsądnym, śmiertelnym nieśmiertelnym, ten świat zerem, a z człowieka Boga”. Wyjdź, jeśli możesz, z tej sieci głupoty, którą nazywają tym światem. Wtedy będę cię nazywał naprawdę odważną i wolną. Jeśli nie możesz, kibicuj tym, którzy ośmielają się powalić na ziemię tego fałszywego Boga, społeczeństwo i zdeptać jego całkowitą hipokryzję; jeśli nie możesz ich pocieszyć, módl się, zamilknij, ale nie próbuj ponownie wciągać ich w błoto takimi fałszywymi bzdurami, jak kompromis i bycie miłym i słodkim.

Nienawidzę tego świata, tego snu, tego okropnego koszmaru z jego kościołami i szykanami, jego księgami i nikczemnością, jego pięknymi twarzami i fałszywymi sercami, jego wyjącą prawością na powierzchni i całkowitą pustką pod spodem, a przede wszystkim z jego uświęconym kupczeniem. Co! mierzyć moją duszę według tego, co mówią niewolnicy tego świata? - Tfu! Siostro, nie znasz Sannjasina. „On stoi na głowach Wed!” mówią Wedy, ponieważ jest wolny od kościołów, sekt, religii, proroków, ksiąg i tym podobnych! Misjonarz czy nie, niech wyją i atakują mnie ze wszystkich sił, traktuję ich jak mówi Bhartrihari: „Idź swoimi drogami, Sannjasinie! Niektórzy powiedzą: «Kim jest ten szaleniec?» Inni: „Kim jest ten Ćandāla?” Inni będą wiedzieć, że jesteś mędrcem. Bądź radosny wobec paplaniny światowców.” Ale kiedy zaatakują, wiedz że: „Słoń przechodzący przez rynek jest zawsze atakowany przez przekleństwa, ale on się tym nie przejmuje. Idzie prosto swoją drogą. Tak jest zawsze, gdy pojawia się wielka dusza, wielu będzie za nią szczekać.”[Tulasidasa]

Mieszkam z Landsbergiem pod adresem 54 W. 33rd Street. Jest on odważną i szlachetną duszą, niech go Pan błogosławi. Czasami chodzę spać do Guernseyów.

Niech Pan błogosławi was wszystkich na wieki wieków – i niech was szybko wyprowadzi z tego wielkiego oszustwa, świata! Obyś nigdy nie dała się oczarować tej starej wiedźmie, światu! Niech Śankara ci pomoże! Niech Umā otworzy przed tobą drzwi prawdy i zabierze wszystkie twoje złudzenia!

Z wyrazami miłości i błogosławieństw,
Wiwekananda.




33. Alasinga

19 W., 38 St.,
Nowy Jork, 1895.

Drogi Alasinga,

… Nie wtrącajcie się w tak zwaną reformę społeczną, gdyż nie może być żadnej reformy bez najpierw reformy duchowej. Kto ci powiedział, że chcę reform społecznych? Nie ja. Głoś Pana – nie mów ani dobrze, ani źle o przesądach i dietach. Nie traćcie serca, nie traćcie wiary w swojego Guru, nie traćcie wiary w Boga. Dopóki posiadasz te trzy rzeczy, nic nie może cię skrzywdzić, moje dziecko. Z każdym dniem staję się silniejszy. Pracujcie dalej, moi odważni chłopcy.

Zawsze wasz z błogosławieństwami,
Wiwekananda.




34. Siostra

54 West, 33 Nowy Jork,
25 lutego 1895.

Droga Siostro,[1]

Przykro mi, że miałaś atak choroby. Dam ci nieobecne leczenie, chociaż twoje wyznanie odbiera mi połowę sił.

To, że się z tego wycofałaś, jest w porządku. Wszystko dobre, co się dobrze kończy.

Książki dotarły w dobrym stanie za co serdecznie dziękuję.

Twój zawsze czuły brat,
Wiwekananda.

Przypisy:
1. Isabelle McKindley. Swamidźi lubił delikatnie dokuczać siostrom Hale (do których zaliczała się Isabelle) w związku z ich studiami i praktyką nauk chrześcijańskich. Napisał tę krótką notatkę z Nowego Jorku, w której chytrze naśmiewał się z praktyki „Naukowców”, polegającej na tym, żeby nigdy nie przyznawać się do choroby.




35. Alasinga

U.S.A., 6 marca 1895.

Drogi Alasinga,

… Ani przez chwilę nie myślcie, że „Jankesi” są praktyczni w religii. W tym tylko sam Hindus jest praktyczny, Jankes w robieniu pieniędzy, więc gdy tylko wyjadę, wszystko zniknie. Dlatego zanim odejdę, chcę mieć solidny grunt pod nogami. Każda praca powinna być wykonana dokładnie… Nie musisz nalegać na głoszenie Śri Ramakryszny. Najpierw propaguj jego idee, chociaż wiem, że świat zawsze chce najpierw Człowieka, a potem idei… Nie zaczynaj na początku od wielkich planów, ale zacznij powoli, poczuj grunt i idź w górę i w górę.

… Pracujcie dalej, moi odważni chłopcy. Pewnego dnia ujrzymy światło.

Harmonia i spokój! … Pozwól sprawom powoli rosnąć. Nie od razu Rzym zbudowano. Maharadża Mysore nie żyje – jedna z naszych największych nadziei. Cóż! Pan jest wielki. Wyśle innych, aby pomogli tej sprawie.

Jeśli możesz, wyślij trochę Kuśāsan (małych mat do siedzenia).

Twój zawsze z błogosławieństwem,
Wiwekananda.




36. Siostra

54 W., 33 Nowy Jork,
27 marca 1895.

Droga siostro (Isabelle McKindley),

Twój miły list sprawił mi niewysłowioną przyjemność. Udało mi się go też przeczytać całego bez problemu. W końcu trafiłem na pomarańczę i mam płaszcz, ale nie mogłem jeszcze kupić żadnego letniego materiału. Jeśli jakiś otrzymacie, uprzejmie mnie o tym poinformujcie. Zrobię to tutaj, w Nowym Jorku. Twój wspaniały krawiec z Dearborn Ave to za dużo nawet dla mnicha.

Siostra Locke pisze do mnie długi list i być może dziwi się mojemu opóźnieniu w odpowiedzi. Ona często daje się ponieść entuzjazmowi; więc czekam i znowu nie wiem co odpowiedzieć. Proszę powiedz jej ode mnie, że nie jestem w stanie w tej chwili ustalić żadnego miejsca. Pani Peake, choć szlachetna, wspaniała i bardzo uduchowiona, jest tak samo bystra w sprawach doczesnych jak ja, jednak ja z każdym dniem staję się mądrzejszy. Ktoś, kogo zna tylko mgliście w Waszyngtonie, zaproponował pani Peake miejsce na lato.

Kto wie, czy nie zostanie wykorzystana? To wspaniały kraj do oszukiwania, a 99,9 procent ma w tle jakiś motyw, aby wykorzystać innych. Jeśli ktoś choćby na chwilę zamknie oczy, już go nie ma!! Siostra Josephine jest wybuchowa. Pani Peake jest prostą, dobrą kobietą. Ludzie tutaj tak dobrze mnie potraktowali, że godzinami rozglądam się dookoła, zanim zrobię krok. Wszystko się ułoży. Poproś Siostrę Josephine, aby miała trochę cierpliwości.

Jestem pewien, że każdego dnia uważasz, że prowadzenie przedszkola jest lepsze niż prowadzenie domu starców. Spotkałaś panią Bull i jestem pewien, że byłaś bardzo zaskoczony, widząc ją tak okiełznaną i delikatną. Czy widujesz się czasami z panią Adams? Pani Bull odniosła z jej lekcji ogromny pożytek. Ja także wziąłem kilka, ale bez skutku; coraz większe obciążenie z przodu nie pozwala mi pochylić się do przodu tak jak chce pani Adams. Jeśli podczas chodzenia próbuję pochylić się do przodu, środek ciężkości znajduje się na powierzchni brzucha, więc wykonuję salta w przód.

Żaden milioner nie przychodzi? Nawet taki z kilkaset tysięcy? Przepraszam, bardzo przepraszam!!! Staram się jak najlepiej; co mogę zrobić? Moje zajęcia są pełne kobiet. Ty oczywiście nie możesz poślubić kobiety. No cóż, miej cierpliwość. Będę miał oczy szeroko otwarte i nie przepuszczę żadnej okazji. Jeśli go nie dostaniesz, nie będzie to spowodowane lenistwem, przynajmniej nie z mojej strony.

Życie toczy się tymi samymi starymi koleinami. Czasami czuję obrzydzenie do wiecznych wykładów i rozmów, chcę milczeć całymi dniami.

Życzę Ci najlepszych snów (bo tylko tak można być szczęśliwym).

Pozostaję na zawsze twoim kochającym bratem,
Wiwekananda.




37. Alasinga

U.S.A.,
4 kwietnia 1895.

Drogi Alasinga,

Twój list doszedł. Nie musisz się bać, że ktoś będzie chciał mnie skrzywdzić. Dopóki Pan mnie chroni, będę nie do zdobycia. Twoje wyobrażenia o Ameryce są bardzo mgliste… To ogromny kraj, większość nie przejmuje się zbytnio religią… Chrześcijaństwo utrzymuje swoje stanowisko jako zwykły patriotyzm i nic więcej.

… A teraz, mój synu, nie trać odwagi… Wyślij mi Wedanta-Sutry i Bhāszje (komentarze) wszystkich grup religijnych… Jestem w Jego rękach. Jaki sens ma powrót do Indii? Indie nie mogą wspierać moich pomysłów. Ten kraj życzliwie przyjmuje moje pomysły. Wrócę, gdy dostanę polecenie. Tymczasem wszyscy delikatnie i cierpliwie pracujcie. Jeśli ktoś mnie zaatakuje, po prostu zignorujcie jego istnienie… Mój pomysł jest taki, żebyś założył stowarzyszenie, w którym można by uczyć ludzi Wed i Wedanty, z komentarzami. Pracuj obecnie nad tą linią… Wiedz, że za każdym razem, gdy czujesz się słaby, ranisz nie tylko siebie, ale także Sprawę. Nieskończona wiara i siła to jedyne warunki sukcesu.

Bądź wesoły… Trzymaj się swojego ideału… Przede wszystkim nigdy nie próbuj kierować innymi, rządzić nimi, ani, jak mówią Jankesi, „kierować” innymi. Bądź sługą wszystkich.

Zawsze Twój z błogosławieństwami,
Wiwekananda.




38. S_

USA, 2 maja 1895.

Drogi S.,

Więc zdecydowałeś się wyrzec świata. Współczuję Twojemu pragnieniu. Nie ma nic tak wzniosłego jak wyrzeczenie się siebie. Nie wolno ci jednak zapominać, że rezygnacja ze swoich ulubionych pragnień dla dobra osób, które na tobie polegają, jest niemałym poświęceniem. Podążaj za nieskazitelnym życiem i naukami Śri Ramakryszny i dbaj o wygodę swojej rodziny. Wykonuj swoje obowiązki, a resztę zostaw Jemu.

Miłość nie czyni rozróżnienia między człowiekiem a człowiekiem, między Aryjczykiem a Mlećczhą, między Brāhminem a Pariasem, ani nawet między mężczyzną a kobietą. Miłość czyni cały wszechświat własnym domem człowieka. Prawdziwy postęp jest powolny, ale pewny. Pracuj wśród tych młodych mężczyzn, którzy mogą poświęcić serce i duszę temu jednemu obowiązkowi – obowiązkowi wychowywania mas Indii. Obudź ich, zjednocz i natchnij duchem wyrzeczenia; zależy to całkowicie od młodych ludzi w Indiach.

Pielęgnuj cnotę posłuszeństwa, ale nie wolno ci poświęcać własnej wiary. Żadna centralizacja nie jest możliwa bez posłuszeństwa przełożonym. Żadne wielkie dzieło nie może zostać wykonane bez centralizacji poszczególnych sił. Głównym ośrodkiem jest Kalkuta Math; członkowie wszystkich pozostałych oddziałów muszą działać w jedności i zgodnie z przepisami tego ośrodka.

Porzuć zazdrość i zarozumiałość. Naucz się wspólnie pracować na rzecz innych. To jest wielka potrzeba naszego kraju.

Twój z błogosławieństwem,
Wiwekananda.




39. Alasinga

U.S.A., 6 maja 1895.

Drogi Alasinga,

Dziś rano otrzymałem Twój ostatni list i pierwszy tom Bhāszja Rāmānudźāćarji. Kilka dni temu otrzymałem od Ciebie kolejny list. Otrzymałem także list od pana Mani Ijera. Mam się dobrze i żyję w tym samym starym tempie. Wspomniałeś o wykładach pana Lunda. Nie wiem kim on jest i gdzie jest. Może to ktoś, kto wygłasza wykłady w kościołach; bo gdyby miał duże platformy, słyszelibyśmy o nim. Być może umieszcza je w niektórych gazetach i wysyła do Indii; a misjonarze mogą tym handlować. Cóż, tyle wnioskuję z tonu twoich listów. Nie jest tu sprawą publiczną wzywanie nas do obrony; bo w takim wypadku będę musiał codziennie walczyć z setkami ich tutaj. Bo Indie są teraz w powietrzu, a ortodoksi, w tym dr Barrows i cała reszta, usilnie walczą, aby ugasić pożar. Po drugie, każdy z tych ortodoksyjnych wykładów przeciwko Indiom musiał być pełen obelg pod moim adresem. Gdybyś usłyszał niektóre z obrzydliwych historii, które ortodoksyjni mężczyźni i kobiety wymyślają przeciwko mnie, byłbyś zaskoczony. Czy chcesz powiedzieć, że Sannjāsin powinien bronić się przed brutalnymi i tchórzliwymi atakami tych egoistycznych mężczyzn i kobiet? Mam tu kilku bardzo wpływowych przyjaciół, którzy od czasu do czasu dają im pokwitowanie. Powtórzę jeszcze raz: po co mam marnować energię na obronę Hinduizmu, skoro wszyscy Hindusi idą spać? Co wy tam robicie, trzysta milionów ludzi, zwłaszcza ci, którzy są tak dumni ze swojej nauki itp.? Dlaczego nie podejmiesz walki i nie zostawisz mnie, abym nauczał i głosił? Oto walczę dzień i noc pośród obcych... Jaką pomoc przysyłają Indie? Czy świat kiedykolwiek widział naród o mniejszym patriotyzmie niż Hindusi? Gdybyś mógł wysłać i utrzymać przez kilka lat tuzin dobrze wykształconych, silnych mężczyzn, aby głosili w Europie i Ameryce, wyświadczyłbyś Indiom ogromną przysługę, zarówno moralną, jak i polityczną. Każdy człowiek, który moralnie sympatyzuje z Indiami, staje się przyjacielem politycznym. Wielu ludzi na Zachodzie uważa was za naród półnagich dzikusów i dlatego nadaje się jedynie do bicia w celu ucywilizowania. Jeśli wy, trzysta milionów, przestraszycie się misjonarzy – wy tchórze – i nie odważycie się powiedzieć ani słowa, to co może zrobić jeden człowiek w odległym kraju? Nawet na to co zrobiłem nie zasługujecie.

Dlaczego nie wysyłacie swojej obrony do amerykańskich magazynów? Co was powstrzymuje? Wy raso tchórzy – fizycznych, moralnych i duchowych! Wy zwierzęta zasługujecie na to, aby być traktowanym tak, jak jesteście traktowani, mając przed sobą dwie idee – pożądanie i pieniądze – chcecie popchnąć Sannjasina do życia w ciągłej walce i boicie się „kłód Saheba”, nawet misjonarzy! I wy dokonacie wielkich rzeczy, psiakrew! Dlaczego niektórzy z Was nie napiszą pięknej obrony i nie wyślą jej do wydawnictwa Arena Publishing Company w Bostonie? The Arena to magazyn, który chętnie to opublikuje i być może zapłaci za to ciężkie pieniądze. Póki co to się kończy. Pomyśl o tym, kiedy będziesz kuszony, by wyjść na głupca. Pomyśl, że do tej pory każdy Hindus łotr, który dotychczas przybył na ziemie zachodnie, zbyt często krytykował swoją wiarę i kraj aby zyskać pochwałę lub pieniądze. Wiecie, że nie przyszedłem szukać rozgłosu i sławy; zostało to na mnie wymuszone. Dlaczego mam wrócić do Indii? Kto mi pomoże? … Jesteście dziećmi, paplacie nie wiecie co. Gdzie są ludzie w Madrasie, którzy porzucą świat, aby głosić religię? Światowość i realizacja Boga nie mogą iść w parze. Jestem jedynym człowiekiem, który odważył się bronić swojego kraju i dałem im pomysły, jakich nigdy nie oczekiwali od Hindusa. Wielu jest przeciwko mnie, ale nigdy nie będę takim tchórzem jak wy. W tym kraju są też tysiące moich przyjaciół i setki, które pójdą za mną aż do śmierci; z każdym rokiem będą się one zwiększać, a jeśli będę z nimi żyć i pracować, moje ideały życiowe i religijne zostaną spełnione. Czy rozumiesz?

Niewiele obecnie słyszę o Świątyni Uniwersalnej, która miała zostać zbudowana w Ameryce; mimo to mam silną pozycję w Nowym Jorku, samym centrum amerykańskiego życia, więc moja praca będzie kontynuowana. Zabieram kilku moich uczniów na letnie odosobnienia, aby dokończyli szkolenie w zakresie Jogi oraz Bhakti i Dźnāny, a wtedy będą mogli pomóc w kontynuowaniu pracy. A teraz moi chłopcy, idźcie do pracy.

W ciągu miesiąca będę mógł przesłać trochę pieniędzy na gazetę. Nie żebraj u hinduskich żebraków. Zrobię to wszystko sam, z własnym mózgiem i silną prawą ręką. Nie chcę pomocy żadnego człowieka tutaj ani w Indiach… Nie naciskaj zbyt mocno na Awatāra Ramakrysznę.

Teraz opowiem ci o moim odkryciu. Cała religia zawarta jest w Wedancie, to znaczy w trzech etapach filozofii Wedanty: Dwaicie, Wiśisztādwaicie i Adwaicie; jedno przychodzi po drugim. Są to trzy etapy duchowego wzrostu człowieka. Każdy jest niezbędny. Oto istota religii: Wedanta, zastosowana do różnych zwyczajów etnicznych i wyznań Indii, jest Hinduizmem. Pierwszym etapem, czyli Dwaitą, odnoszącym się do idei grup etnicznych Europy, jest Chrześcijaństwo; w odniesieniu do grup semickich, Muzułmanizm. Adwaita zastosowana w jej formie dostrzegania Jogi, to Buddyzm itp. Tak więc pod pojęciem religia rozumie się Wedantę; zastosowania muszą się różnić w zależności od różnych potrzeb, otoczenia i innych warunków w różnych krajach. Przekonasz się, że chociaż filozofia jest taka sama, Śāktowie, Śiwaici itp. stosują ją każdy do swojego własnego, specjalnego kultu i form. Teraz napisz w swoim dzienniku artykuł po artykule na temat tych trzech systemów, pokazując ich harmonię jako następujących jeden po drugim, jednocześnie całkowicie pomijając formy ceremonialne. To znaczy głoś filozofię, część duchową i pozwól ludziom dopasować ją do własnych form. Chciałbym napisać książkę na ten temat, dlatego potrzebowałem trzech Bhaszja; ale jak dotąd dotarł do mnie tylko jeden tom Ramanudźa (Bhaszja).

Amerykańscy Teozofowie oddzielili się od innych i teraz nienawidzą Indii. Biedactwa! A Sturdy z Anglii, który ostatnio był w Indiach i spotkał mojego brata Śiwanandę, napisał do mnie list chcąc wiedzieć, kiedy pojadę do Anglii. Napisałem do niego miły list. A co z Babu Akszaj Kumar Ghoszem? Nic więcej od niego nie słyszę. Oddawaj misjonarzom i innym to, co im się należy. Zbierz kilku naszych bardzo silnych mężczyzn i napisz ładny, mocny, ale w dobrym tonie artykuł na temat obecnego odrodzenia religijnego w Indiach i wyślij go do jakiegoś amerykańskiego magazynu. Jestem zaznajomiony tylko z jednym lub dwoma z nich. Wiesz, że nie jestem wielkim pisarzem. Nie mam w zwyczaju chodzić od drzwi do drzwi i żebrać. Siedzę cicho i pozwalam rzeczom przychodzić do mnie… Moje dzieci, mógłbym odnieść wielki sukces w organizowaniu się tutaj, gdybym był światowym hipokrytą. Niestety! To tyle, jeśli chodzi o religię; pieniądze i rozgłos = ksiądz, pieniądze i żądza = laik. Mam tu stworzyć nowy porządek ludzkości, która szczerze wierzy w Boga i nie przejmuje się światem. To musi być powolne, bardzo powolne. W międzyczasie ty kontynuuj swoją pracę, a ja będę sterował moją łodzią prosto przed siebie. Czasopismo nie może być nonszalanckie, ale stabilne, spokojne i pełne wysokiego tonu… Zdobądź grupę świetnych, stałych pisarzy… Bądź całkowicie bezinteresowny, bądź stabilny i pracuj dalej. Dokonamy wielkich rzeczy; nie bój się… Jeszcze jedno. Bądź sługą wszystkich i w najmniejszym stopniu nie próbuj rządzić innymi. To wzbudzi zazdrość i wszystko zniszczy… Kontynuuj. Pracowałeś wspaniale. Nie czekajmy na pomoc, poradzimy sobie, chłopcze, bądź samodzielny, wierny i cierpliwy. Nie antagonizuj moich innych przyjaciół, żyj w zgodzie ze wszystkimi. Moja wieczna miłość do wszystkich.

Zawsze Twój z błogosławieństwami,
Wiwekananda.

PS. Nikt nie przyjdzie Ci z pomocą, jeśli przedstawisz się jako lider… Jeśli chcesz odnieść sukces, najpierw zabij ja.




40. Alasinga

Nowy Jork, 14 maja 1895.

Drogi Alasinga,

… Teraz mam kontrolę nad Nowym Jorkiem i mam nadzieję pozyskać stałą grupę pracowników, którzy będą kontynuować pracę kiedy opuszczę kraj. Czy widzisz, mój chłopcze, że całe te gazetowe okrzyki są niczym? Powinienem móc pozostawić po sobie trwały ślad, kiedy odejdę; i dzięki błogosławieństwom Pana stanie się to już wkrótce… Ludzie są cenniejsi niż całe bogactwo świata.

Nie musisz się o mnie martwić. Pan zawsze mnie chroni. Mój przyjazd do tego kraju i cały mój trud nie może pójść na marne.

Pan jest miłosierny i chociaż jest wielu, którzy próbują mnie skrzywdzić w każdy możliwy sposób, jest też wielu, którzy zaprzyjaźnią się ze mną do końca. Nieskończona cierpliwość, nieskończona czystość i nieskończona wytrwałość to sekret sukcesu w dobrej sprawie.

Zawsze Twój z błogosławieństwami,
Wiwekananda.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

Om Om Om! Om Namah Śivaya! Mahadevaya! Mahakalaya! Om Namah Himavantyai Namah! MahaTripuraSundaryai! Om Śri Gurave Namah! Om Śri Lalitamohane Namah! Om Om Om!


pun.pl - załóż darmowe forum dyskusyjne PunBB

Firefox New

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.poradnikrpg.pun.pl www.demonicangels.pun.pl www.samotneserca.pun.pl www.nowaerakhorinisrp.pun.pl www.scaletuning.pun.pl