HIMAVANTI

Forum Rozwoju Duchowego: Ezoteryka, Joga, Tantra, Magia, Kundalini, Uzdrawianie, Bóg i Bogini, Mistyka, Intuicja, Jarstwo, Oświecenie, HIMAVANTI OM

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

Ogłoszenie


1. Listy dla Śri Guru, prośby o błogosławieństwa i uzdrowienie, relacje z działalności: Śri Mohandźi R.Z.Matuszewski., P.O. Box 247, 44-100 Gliwice 1, PL,
2. Grupy Medytacyjne: Laya Yoga & Tantra, Nauka o Czakramach - Uzdrawianie - Wielka Brytania: tel. +44 786 225 9946 (Andrew, jęz. angielski i polski)
3. Uzdrawianie, Egzorcyzmy; Ośrodek Bogini - Studzianki k/Łodzi - Mirosława Tomaszewska tel. 44-615 4984 lub +48 602-397 477 e-mail: kontakt@zlotamira.com
4. Problem z założeniem konta lub logowaniem - napisz do webmastera Portalu Himavanti: bractwo.himawanti@gmail.com

#121 2023-09-09 01:33:25

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

24. Wedanta

(Wygłoszone w Lahore 12 listopada 1897 r.)

Istnieją dwa światy, w których żyjemy, jeden zewnętrzny, drugi wewnętrzny. Postęp ludzkości dokonywał się od zamierzchłych czasów niemal równolegle wzdłuż obu tych światów. Poszukiwania rozpoczęły się na zewnątrz, a człowiek początkowo chciał uzyskać odpowiedzi na wszystkie głębokie problemy z zewnątrz natury. Człowiek chciał zaspokoić swoje pragnienie piękna i wzniosłości ze wszystkiego, co go otaczało; chciał wyrazić siebie i wszystko, co było w nim w języku konkretu; i rzeczywiście wspaniałe były odpowiedzi, które otrzymał, najwspanialsze idee Boga i kultu oraz najbardziej entuzjastyczne przejawy piękna. Wzniosłe idee rzeczywiście pochodziły ze świata zewnętrznego. Ale drugi, otwierający się później dla ludzkości, przedstawił mu wszechświat jeszcze wspanialszy, jeszcze piękniejszy i nieskończenie bardziej rozległy. W części Wed poświęconej Karma Kānda znajdujemy wpojone najwspanialsze idee religii, znajdujemy najwspanialsze idee o wszechwładnym Stwórcy, Obrońcy i Niszczycielu wszechświata, przedstawione nam w języku czasem najbardziej poruszającym duszę. Większość z was być może pamięta tę najwspanialszą Ślokę w Ryg–Weda Samhitā, gdzie znajduje się opis chaosu, być może najbardziej wzniosły, jakiego kiedykolwiek próbowano. Pomimo tego wszystkiego stwierdzamy, że jest to tylko obraz wzniosłości na zewnątrz, stwierdzamy, że jest to zgrubne, że coś z materii wciąż do niego przywiera. Jednak stwierdzamy, że jest to tylko wyraz Nieskończoności w języku materii, w język skończoności,  że jest to nieskończoność mięśni, a nie umysłu; jest to nieskończoność przestrzeni, a nie myśli. Dlatego też w drugiej części Dźnāna Kānda znajdujemy zupełnie inny tryb. Pierwszym było poszukiwanie w naturze zewnętrznej prawd wszechświata; była to próba uzyskania rozwiązania głębokich problemów życia ze świata materialnego. यस्यैते हिमवन्तो महित्वा – „Czyją chwałę głoszą te Himalaje”. To wspaniały pomysł, ale nie był wystarczająco wspaniały dla Indii. Indyjski umysł musiał się wycofać, a badania poszły w zupełnie innym kierunku; z zewnątrz poszukiwanie dotarło do wnętrza, od materii do umysłu. Powstało tam wołanie: „Kiedy człowiek umiera, co się z nim dzieje?” अस्तीत्येके नायमस्तीति चैके – „Niektórzy mówią, że on istnieje, inni, że go nie ma; powiedz, o królu Śmierci, jaka jest prawda?” Tutaj znajdujemy zupełnie inny tryb. Indyjski umysł otrzymał wszystko, co można było otrzymać od świata zewnętrznego, ale nie czuł się tym usatysfakcjonowany; chciał szukać dalej, zanurzyć się we własnej duszy i nadeszła ostateczna odpowiedź.

Upaniszady, Wedanta, Āranjaki lub Rahasja to nazwa tej części Wed. Tutaj od razu stwierdzamy, że religia pozbyła się wszelkich zewnętrznych formalności. Tutaj od razu stwierdzamy, że rzeczy duchowe nie są opowiadane językiem materii, ale językiem ducha; to co nadsubtelne w języku nadsubtelnego. Nie wiąże się z tym już żadna materialność, nie ma już kompromisu w sprawach doczesnych. Śmiałe, odważne, wykraczające poza dzisiejsze wyobrażenia są gigantyczne umysły mędrców Upaniszad głoszących najszlachetniejsze prawdy, jakie kiedykolwiek głoszono ludzkości, bez żadnych kompromisów, bez żadnego strachu. To, moi rodacy, chcę przed wam położyć. Nawet Dźnana Kanda w Wedach jest rozległym oceanem; potrzeba wielu istnień, aby zrozumieć jej choć trochę. Prawdziwie powiedział Rāmānudźa o Upaniszadach, że tworzą one głowę, ramiona, łopatki Wed i z całą pewnością Upaniszady stały się Biblią współczesnych Indii. Hindusi mają największy szacunek dla Karma Kanda w Wedach, ale ze wszystkich praktycznych względów wiemy, że przez wieki Śruti oznaczało Upaniszady i tylko Upaniszady. Wiemy, że wszyscy nasi wielcy filozofowie, czy to Wjāsa, Patandźali czy Gautama, a nawet ojciec całej filozofii, sam wielki Kapila, ilekroć chcieli autorytetu dla tego, co pisali, każdy z nich znajdował go w Upaniszadach i nigdzie inaczej, bo tam są prawdy, które pozostają na zawsze.

Istnieją prawdy, które są prawdziwe tylko w określonej linii, w określonym kierunku, w określonych okolicznościach i w określonych czasach – takie, które opierają się na instytucjach epoki. Istnieją inne prawdy, które opierają się na naturze samego człowieka i które muszą trwać tak długo, jak długo trwa człowiek. Są to prawdy, które jako jedyne mogą być uniwersalne i pomimo wszystkich zmian, które zaszły w Indiach, jeśli chodzi o nasze otoczenie społeczne, nasze metody ubierania się, nasz sposób jedzenia, nasze sposoby oddawania czci – te uniwersalne prawdy Śruti, wspaniałe idee Wedanty, wyróżniają się swoją własną wzniosłością, niewzruszoną, niezwyciężoną, niezniszczalną, wieczną i nieśmiertelną. Jednak zalążki wszystkich idei, które rozwinęły się w Upaniszadach były nauczane już w Karma Kanda. Idea kosmosu, którą wszystkie sekty wedantystów musiały przyjąć za pewnik, psychologia, która stworzyła wspólną podstawę wszystkich indyjskich szkół myślenia gdy została już opracowana i przedstawiona światu. Dlatego kilka słów o Karma Kanda jest koniecznych, zanim rozpoczniemy część duchową, czyli Wedantę; a przede wszystkim chciałbym wyjaśnić, w jakim znaczeniu używam słowa Wedanta.

Niestety we współczesnych Indiach panuje błędne przekonanie, że słowo Wedanta odnosi się tylko do systemu Adwaita; ale zawsze musicie pamiętać, że we współczesnych Indiach trzy Prasthāny są uważane za równie ważne w studiowaniu wszystkich systemów religijnych. Przede wszystkim są Objawienia, Śruti, przez które rozumiem Upaniszady. Po drugie, wśród naszych filozofii największe znaczenie mają Sutry Wjasy, ponieważ są one uwieńczeniem wszystkich poprzednich systemów filozoficznych. Systemy te nie są ze sobą sprzeczne, ale jeden opiera się na innym i temat stopniowo rozwija się, a jego kulminacją są Sutry Wjasy. Następnie pomiędzy Upaniszadami i Sutrami, które są systematyzacją cudownych prawd Wedanty, pojawia się Gita, boski komentarz do Wedanty.

Upaniszady, Wjāsa–Sutry i Gita zostały zatem przyjęte przez każdą sektę w Indiach, która chce rościć sobie pretensje do ortodoksji, czy to dualistycznej, wiśisztādwaistycznej, czy adwaistycznej; akażdego z nich są trzej Prasthany. Stwierdzamy, że Śankaraćarja, Rāmānudźa, Madhwāćārja, Wallabhāćarja czy Ćaitanja – każdy, kto chciał założyć nową sektę musiał przyjąć te trzy systemy i napisać do nich tylko nowy komentarz. Dlatego błędem byłoby ograniczanie słowa Wedanta tylko do jednego systemu, który wyrósł z Upaniszad. Słowo Wedanta obejmuje je wszystkie. Wiśisztadwaitysta ma takie samo prawo do miana Wedantysty jak Adwaitysta; w rzeczywistości pójdę trochę dalej i powiem, że to, co naprawdę rozumiemy przez słowo Hinduizm jest tak naprawdę tym samym co Wedantyzm. Chcę, abyście zauważyli, że te trzy systemy były obecne w Indiach niemal od niepamiętnych czasów; ponieważ nie wolno wam wierzyć, że Śankara był wynalazcą systemu Adwaita. Istniał on na wieki przed narodzinami Śankary; a ten był jednym z jego ostatnich przedstawicieli. Tak samo z systemem Wiśisztadwaita: istniał na wieki przed pojawieniem się Ramanudży, jak już wiemy z jego komentarzy; tak samo z dualistycznymi systemami, które istniały obok innych. I przy mojej niewielkiej wiedzy doszedłem do wniosku, że nie zaprzeczają one sobie.

Tak jak w przypadku sześciu Darśana odkrywamy, że są one stopniowym rozwijaniem się wielkich zasad, których muzyka zaczyna się daleko od miękkich niskich ton ów, a kończy się triumfalnym podmuchem Adwaity, tak również w tych trzech systemach znajdujemy stopniowe rozwijanie ludzkiego umysłu w kierunku coraz wyższych ideałów, aż wszystko zostanie połączone w tę cudowną jedność, którą osiąga się w systemie Adwaita. Dlatego te trzy nie są sprzeczne. Z drugiej strony muszę wam powiedzieć, że był to błąd popełniony przez nielicznych. Stwierdzamy, że adwaitystyczny nauczyciel zachowuje nienaruszone te teksty, które szczególnie nauczają Adwaityzmu, i próbuje interpretować dualistyczne lub uwarunkowanie niedualistyczne teksty we własnym znaczeniu. Podobnie widzimy dualistycznych nauczycieli próbujących odczytać ich dualistyczne znaczenie w tekstach adwaitystycznych. Nasi Guru byli wielkimi ludźmi, ale jest takie powiedzenie: „Nawet wady Guru muszą zostać wypowiedziane”. Jestem zdania, że tylko w tym się mylili. Nie musimy wdawać się w torturowanie tekstu, nie musimy wdawać się w żadną religijną nieuczciwość, nie musimy wdawać się w żadne gramatyczne gadaniny, nie powinniśmy próbować umieszczać naszych własnych pomysłów w tekstach, które nigdy nie były dla nich przeznaczone, ale praca jest prosta i staje się łatwiejsza, kiedy zrozumiesz cudowną doktrynę Adhikārabheda.

Prawdą jest, że Upaniszady mają przed sobą ten jeden temat: ञातं भवति। – „Czym jest to, co znając, znamy wszystko inne?” We współczesnym języku tematem Upaniszad jest znalezienie ostatecznej jedności rzeczy. Wiedza to nic innego jak znalezienie jedności pośród różnorodności. Na tym opiera się każda nauka; cała ludzka wiedza opiera się na znalezieniu jedności pośród różnorodności; i jeśli zadaniem małych fragmentów ludzkiej wiedzy, które nazywamy naszymi naukami, jest znalezienie jedności pośród kilku różnych zjawisk, to zadanie staje się zdumiewające, gdy naszym tematem jest znalezienie jedności pośród tego cudownie zróżnicowany wszechświat, w którym przeważają niezliczone różnice w nazwie i formie, w materii i duchu – każda myśl różni się od każdej innej, każda forma różni się od każdej innej. Jednak zharmonizowanie tych wielu planów i niekończących się Lok pośród tej nieskończonej różnorodności aby znaleźć jedność jest tematem Upaniszad. Z drugiej strony obowiązuje stara idea Arundhati Njāja. Aby pokazać człowiekowi piękną gwiazdę Arundhati, bierze się dużą i jaskrawą gwiazdę znajdującą się najbliżej niej, na której najpierw należy utkwić wzrok, a potem całkiem łatwo jest skierować wzrok na Arundhati. To jest zadanie, które stoi przed nami i aby udowodnić mój pomysł muszę po prostu pokazać wam Upaniszady, a zobaczycie to. Niemal każdy rozdział zaczyna się od dualistycznego nauczania Upāsanā. O Bogu naucza się najpierw jako o kimś, kto jest Stwórcą tego wszechświata, jego Zachowawcą i do którego wszystko w końcu zmierza. Jest On tym, którego należy czcić, Władcą, Przewodnikiem natury, zewnętrznej i wewnętrznej, a jednak wyglądającym tak, jakby był poza naturą i na zewnątrz. Jeden krok dalej i znajdujemy tego samego nauczyciela nauczającego, że ten Bóg nie jest poza naturą, ale jest immanentny w naturze. I w końcu obie idee zostają odrzucone, a wszystko co jest rzeczywiste to On; nie ma różnicy. तत्त्वमसि श्वेतकेतो – „Śwetaketu, ty jesteś Tym”. W końcu ogłoszono, że Ten Immanentny jest tym samym, który jest w ludzkiej duszy. Tutaj nie ma kompromisu; tutaj nie ma strachu przed opiniami innych. Prawda, odważna prawda, była nauczana śmiałym językiem i nie musimy się bać głosić prawdy tym samym śmiałym językiem dzisiaj, i dzięki łasce Bożej mam nadzieję, że przynajmniej będę tym, który odważy się być tym śmiałym kaznodzieją.

Wracając do naszych przygotowań. Najpierw należy zrozumieć dwie rzeczy – jedną, aspekt psychologiczny wspólny dla wszystkich szkół wedantycznych, a drugą, aspekt kosmologiczny. Najpierw zajmę się tym drugim. Dziś jak grom z jasnego nieba spadają na nas wspaniałe odkrycia współczesnej nauki, otwierające nam oczy na cuda, o których nawet nie śniliśmy. Ale wiele z nich to tylko ponowne odkrycia tego, co zostało odkryte wieki temu. Dopiero niedawno współczesna nauka odkryła, że nawet pośród różnorodności sił istnieje jedność. Właśnie odkryła, że to, co nazywa ciepłem, magnetyzmem, elektrycznością i tak dalej, można przekształcić w jedną jednostkę siły, i jako takie wyraża je wszystkie pod jedną nazwą, jakkolwiek chcesz to nazwać. Ale robiono to nawet w Samhicie; chociaż jest stara i starożytna, spotykamy się w niej właśnie z tą ideą siły, o której mówiłem. Wszystkie siły, czy nazwiesz je grawitacją, przyciąganiem czy odpychaniem, czy wyrażające się jako ciepło, elektryczność czy magnetyzm, są niczym innym jak odmianami tej jednostkowej energii. Niezależnie od tego, czy wyrażają się jako myśl, odbita od Antahkarany, wewnętrznych organów człowieka, czy też jako działanie organu zewnętrznego, jednostka, z której się wywodzą, nazywana jest Prāna. Ponownie, czym jest Prana? Prana to Spandana lub wibracja. Kiedy cały ten wszechświat wróci do swojego pierwotnego stanu, co stanie się z tą nieskończoną siłą? Czy oni myślą, że ona zniknie? Oczywiście nie. Gdyby zniknęła, co wtedy byłoby przyczyną następnej fali, ponieważ ruch przebiega falami, wznosząc się, opadając, ponownie wznosząc się i ponownie opadając? Oto słowo Sryszti, które wyraża wszechświat. Zaznacz, że słowo to nie oznacza stworzenia. Jestem bezradny w mówieniu po angielsku; muszę przetłumaczyć sanskryckie słowa najlepiej jak potrafię. To jest Sryszti, projekcja. Pod koniec cyklu wszystko staje się coraz bardziej subtelne i wraca do pierwotnego stanu, z którego powstało i tam pozostaje przez pewien czas w stanie spoczynku, gotowe do ponownego pojawienia się. To jest Sryszti, projekcja. A co się dzieje z tymi wszystkimi siłami, Pranami? Rozkładają się z powrotem w pierwotną Pranę i ta Prana staje się prawie nieruchoma – nie całkiem nieruchoma; i to jest opisane w Sukcie wedyjskiej: „Wibruje bez wibracji” – Ānidawātam. W Upaniszadach jest wiele technicznych zwrotów trudnych do zrozumienia. Weźmy na przykład to słowo Wāta; wiele razy oznacza powietrze i wiele razy ruch, a ludzie często mylą jedno z drugim. Musimy się przed tym strzec. A co się stanie z tym, co nazywacie materią? Siły przenikają całą materię; wszystkie rozpuszczają się w Ākāśa, z której ponownie wychodzą; ta Akaśa jest pierwotną materią. Niezależnie od tego, czy przetłumaczycie to jako eter, czy cokolwiek innego, idea jest taka, że ta Akaśa jest pierwotną formą materii. Ta Akaśa wibruje pod działaniem Prany, a kiedy zbliża się następne Sryszti, gdy wibracja staje się szybsza, Akaśa zostaje przywiązana do wszystkich form fal, które nazywamy słońcami, księżycami i systemami.

Czytamy ponownie: यदिदं किंच जगत् सर्व प्राण एजति निःसृतम् – „Wszystko we wszechświecie zostało wyprojektowane, wibrująca Prana”. Musicie zaznaczyć słowo Edźati, ponieważ pochodzi ono od Edźa – wibrować. Nihsritam – wyprojektowane. Yadidam Kinća – cokolwiek w tym wszechświecie.

Jest to część kosmologicznej strony. Składa się na to wiele szczegółów. Na przykład, jak zachodzi ten proces, jak powstaje pierwszy eter i jak z eteru powstają inne rzeczy, jak ten eter zaczyna wibrować i z tego powstaje Wāju. Ale jedna idea jest tutaj taka, że to od subtelniejszego pochodzi to, co zgrubne. Zgrubna materia pojawia się jako ostatnia i najbardziej zewnętrzna, a ta zgrubna materia miała przed sobą subtelniejszą materię. Widzimy jednak, że całość została podzielona na dwie części, ale nie ma jeszcze ostatecznej jedności. Istnieje jedność siły, Prana, istnieje jedność materii, zwana Akaśa. Czy można ponownie znaleźć wśród nich jedność? Czy można je stopić w jedno? Nasza współczesna nauka jest tu niema, nie znalazła jeszcze wyjścia; a jeśli to robi, tak jak powoli odnajdajdywała tę samą starą Pranę i tę samą starożytną Akaśę, będzie musiała podążać w tym samym kierunku.

Następną jednością jest wszechobecna bezosobowa Istota, znana pod starą mitologiczną nazwą Brahmā, czterogłowy Brahma i psychologicznie zwana Mahat. Tutaj jednoczy się ta dwójka. To, co nazywa się waszym umysłem, jest tylko odrobiną tego Mahat złapanego w pułapkę mózgu, a całkowita suma wszystkich umysłów złapanych w sieci mózgów jest tym, co nazywacie Samaszti, skupiskiem, uniwersalnością. Analiza musiała iść dalej; nie była jeszcze kompletna. Tutaj każdy z nas był niejako mikrokosmosem, a świat wzięty razem jest makrokosmosem. Ale cokolwiek jest we Wjaszti, w indywidualnym [umyśle], możemy bezpiecznie przypuszczać, że podobna rzecz dzieje się również na zewnątrz. Gdybyśmy mieli moc analizowania naszych własnych umysłów, moglibyśmy bezpiecznie przypuszczać, że to samo dzieje się w kosmicznym umyśle. Czym jest ten umysł, oto jest pytanie. W czasach nowożytnych w krajach zachodnich, gdy nauki fizyczne czynią szybki postęp, gdy fizjologia krok po kroku podbija kolejne twierdze starych religii, ludzie Zachodu nie wiedzą gdzie stanąć, ponieważ ku ich wielkiej rozpaczy współczesna fizjologia na każdym kroku krok utożsamiła umysł z mózgiem. Ale my w Indiach zawsze to wiedzieliśmy. To jest pierwsze twierdzenie, którego dowiaduje się hinduski chłopiec, że umysł jest materią, tylko subtelniejszą. Ciało jest zgrubne, a za ciałem znajduje się to, co nazywamy Sukszma Śarira, subtelnym ciałem lub umysłem. To także materiał, tylko subtelniejszy; i nie jest to Ātman.

Nie przetłumaczę wam tego słowa na angielski, bo ta idea nie istnieje w Europie; jest nieprzetłumaczalne. Współczesną próbą filozofów niemieckich jest przetłumaczenie słowa Atman na słowo „Jaźń” i dopóki to słowo nie zostanie powszechnie zaakceptowane, nie można go używać. Więc nazwijcie to Jaźnią czy czymkolwiek, to jest nasz Atman. Ten Atman stoi za tym prawdziwym człowiekiem. To Atman posługuje się materialnym umysłem jako swoim narzędziem, swoją Antahkaraną, jaki jest psychologiczny termin określający umysł. A umysł za pomocą szeregu organów wewnętrznych działa na widoczne narządy ciała. Czym jest ten umysł? Dopiero któregoś dnia zachodni filozofowie doszli do wniosku, że oczy nie są prawdziwymi narządami wzroku, ale że za nimi są inne narządy, Indrija i jeśli zostaną one zniszczone, człowiek może mieć tysiąc oczu tak jak Indra, ale nie będzie on widział. Tak, wasza filozofia zaczyna się od założenia, że przez widzenie nie rozumie się widzenia zewnętrznego. Prawdziwe widzenie należy do organów wewnętrznych, ośrodków mózgowych znajdujących się wewnątrz. Możecie je nazywać, jak chcecie, ale Indrija nie są oczami, nosem czy uszami. A suma wszystkich tych Indrija plus Manas, Buddhi, Ćitta, Ahamkāra itd. nazywa się umysłem i jeśli współczesny fizjolog powie ci, że mózg jest tym, co nazywa się umysłem i że mózg składa się z tak wielu narządów, wcale nie musisz się bać; powiedz mu, że twoi filozofowie zawsze o tym wiedzieli; jest to jedna z pierwszych zasad twojej religii.

Cóż, musimy teraz zrozumieć, co oznacza ten Manas, Buddhi, Ćitta, Ahamkāra itd. Przede wszystkim weźmy Ćitta. To materiał umysłu – część Mahat – to ogólna nazwa samego umysłu, w tym wszystkich jego różnych stanów. Załóżmy, że w letni wieczór jest jezioro, gładkie i spokojne, bez zmarszczek na jego powierzchni. I przypuśćmy, że ktoś wrzuci kamień do tego jeziora. Co się dzieje? Najpierw jest akcja, uderzenie w wodę; następnie woda podnosi się i wysyła reakcję w kierunku kamienia, a reakcja ta przybiera formę fali. Z początku woda lekko wibruje i natychmiast odsyła reakcję w postaci fali. Ćitta można porównać się do tego jeziora, a przedmioty zewnętrzne są jak wrzucone do niego kamienie. Gdy tylko wchodzi w kontakt z jakimkolwiek obiektem zewnętrznym za pośrednictwem tych Indrija – Indrija muszą tam być, aby przenosić te zewnętrzne obiekty do wewnątrz – pojawia się wibracja, która nazywa się Manas, nie rozstrzygające. Następnie pojawia się reakcja, zdolność determinująca, Buddhi, a wraz z tym Buddhi pojawia się idea Aham i przedmiotu zewnętrznego. Załóżmy, że komar siedzi na mojej dłoni. To uczucie jest przenoszone do mojej Ćitta i lekko wibruje; to jest psychologiczny Manas. Potem następuje reakcja i od razu przychodzi myśl, że mam komara na ręce i że będę musiał go odgonić. Tak więc te kamienie są wrzucane do jeziora, ale w przypadku jeziora każdy cios, który do niego dochodzi, pochodzi ze świata zewnętrznego, podczas gdy w przypadku jeziora umysłu ciosy mogą pochodzić albo ze świata zewnętrznego, albo ze świata wewnętrznego. To, którego ciąg nazywa się Antahkaraną.

Poza tym powinniście zrozumieć jeszcze jedną rzecz, która pomoże nam później w zrozumieniu systemu Adwaita. To jest to. Każdy z was na pewno widział perły i większość z was wie, jak powstają perły. Ziarnko piasku wchodzi do muszli ostrygi perłowej i wywołuje tam podrażnienie, a organizm ostrygi reaguje na podrażnienie i pokrywa maleńką cząsteczkę własnym sokiem. To krystalizuje i tworzy perłę. Tak więc cały wszechświat taki jest, to perła, którą tworzymy. To, co otrzymujemy od świata zewnętrznego to po prostu cios. Nawet aby być świadomym tego ciosu musimy zareagować, a gdy tylko zareagujemy tak naprawdę wysyłamy część naszego własnego umysłu w kierunku ciosu, a kiedy się o tym dowiadujemy to tak naprawdę jest to nasz własny umysł, tak jak został ukształtowany przez uderzenie. Dlatego jasne jest nawet dla tych, którzy chcą wierzyć w twardy i szybki realizm świata zewnętrznego, do czego nie mogą nie przyznać w dzisiejszych czasach fizjologii – że zakładając, że reprezentujemy świat zewnętrzny przez „x”, to, co naprawdę wiemy, to „x” plus umysł, a ten element umysłu jest tak wielki, że pokrył całość tego „x”, które przez cały czas pozostawało nieznane i niepoznawalne; i dlatego, jeśli istnieje świat zewnętrzny, jest on zawsze nieznany i niepoznawalny. To, co o nim wiemy, jest takie, jakie zostało uformowane, ukształtowane, wymodelowane przez nasz własny umysł. Tak samo ze światem wewnętrznym. To samo dotyczy naszej własnej duszy, Atmana. Aby poznać Atmana będziemy musieli poznać Go umysłem; i dlatego to niewiele co wiemy o tym Atmanie, to po prostu Atman plus umysł. To znaczy Atman zakryty, wymodelowany i ukształtowany przez umysł i nic więcej. Wrócimy do tego nieco później, ale będziemy pamiętać, co tu powiedziano.

Następną rzeczą do zrozumienia jest to. Powstała kwestia, że to ciało to nazwa jednego ciągłego strumienia materii – w każdej chwili dodajemy do niego materiał i w każdej chwili materiał jest przezeń wyrzucany – jak rzeka, która nieustannie płynie, ogromne masy wody, które zawsze zmieniają miejsca; mimo wszystko bierzemy to wszystko w wyobraźni i nazywamy to tą samą rzeką. Co nazywamy rzeką? W każdej chwili zmienia się woda, zmienia się brzeg, w każdej chwili zmienia się środowisko, czym więc jest rzeka? Ona jest nazwą tej serii zmian. Tak też jest z umysłem. To jest wielka doktryna Kszanika Widźnāna Wāda, najtrudniejsza do zrozumienia, ale najbardziej rygorystycznie i logicznie wypracowana w filozofii buddyjskiej; i powstała ona w Indiach w opozycji do jakiejś części Wedanty. Na to trzeba było odpowiedzieć, a później zobaczymy, jak można na to odpowiedzieć tylko Adwaityzmem i niczym innym. Zobaczymy również, jak pomimo dziwnych wyobrażeń ludzi na temat Adwaityzmu, strachu ludzi przed Adwaityzmem, jest to zbawienie świata, ponieważ tylko w nim można znaleźć przyczynę rzeczy. Dualizm i inne izmy są bardzo dobre jako środki kultu, bardzo satysfakcjonujące dla umysłu i być może pomogły umysłowi iść naprzód; ale jeśli człowiek chce być jednocześnie racjonalny i religijny, Adwaita jest dla niego jedynym systemem na świecie. Cóż, teraz będziemy postrzegać umysł jako podobną rzekę, nieustannie napełniającą się na jednym końcu i opróżniającą się na drugim końcu. Gdzie jest ta jedność, którą nazywamy Atmanem? Chodzi o to, że pomimo tych ciągłych zmian w ciele i pomimo tych ciągłych zmian w umyśle, jest w nas coś niezmiennego, co sprawia, że nasze idee rzeczy wydają się niezmienne. Kiedy promienie światła pochodzące z różnych stron padają na ekran, ścianę lub coś, co jest niezmienne, wtedy i tylko wtedy mogą stworzyć jedność, wtedy i tylko wtedy mogą stworzyć jedną kompletna całość. Gdzie jest ta jedność w organach ludzkich, na którą, jak gdyby, różne idee zejdą się w jedność i staną się jedną kompletną całością? Z pewnością nie może to być sam umysł, ponieważ on również się zmienia. Dlatego musi istnieć coś, co nie jest ani ciałem, ani umysłem, coś, co się nie zmienia, coś trwałego, na czym opierają się wszystkie nasze idee, nasze odczucia, tworząc jedność i kompletną całość; i to jest prawdziwa dusza, Atman człowieka. A widząc, że wszystko, co materialne – czy nazywacie to subtelną materią czy umysłem – musi być zmienne, widząc, że to, co nazywacie materią zgrubną, światem zewnętrznym, również musi być zmienne w porównaniu do tego – to niezmienne coś nie może mieć materialnej substancji; dlatego jest duchowe, to znaczy nie jest materią – jest niezniszczalne, niezmienne.

Następnie pojawi się inne pytanie: oprócz tych starych argumentów, które pojawiają się tylko w świecie zewnętrznym, argumentów na rzecz stworzenia – kto stworzył ten świat zewnętrzny, kto stworzył materię itp.? Chodzi o to, aby poznać prawdę tylko z wewnętrznej natury człowieka, a pytanie powstaje w taki sam sposób, jak powstało o duszę. Przyjmując za pewnik, że w każdym człowieku jest niezmienna dusza, która nie jest ani umysłem, ani ciałem, nadal istnieje między duszami jedność idei, jedność uczuć, sympatii. Jak to możliwe, że moja dusza może działać na twoją duszę, gdzie jest medium, przez które może pracować, gdzie jest medium, przez które może działać? Jak to jest, że mogę cokolwiek czuć w waszych duszach? Co jest w kontakcie zarówno z twoją duszą, jak i z moją duszą? Istnieje więc metafizyczna konieczność dopuszczenia innej duszy, gdyż musi to być dusza, która działa w kontakcie ze wszystkimi różnymi duszami, a w materii i przez materię – jedna Dusza, która obejmuje i przenika wszystkie nieskończone ilości dusz na świecie, w i poprzez który żyją, w którym przyjaźnią się, kochają się i pracują dla siebie nawzajem. A tą uniwersalną Duszą jest Paramātman, Pan Bóg wszechświata. Ponownie wynika z tego, że ponieważ dusza nie jest zbudowana z materii, ponieważ jest duchowa, nie może być posłuszna prawom materii, nie może być sądzona przez prawa materii. Dlatego jest niepokonana, nienarodzona, nieśmiertelna i niezmienna.

नैनं छिन्दन्ति शस्त्राणि नैनं दहति पावकः।
न चैनं क्लेदयन्त्यापो न शोषयति मारुतः॥
नित्यः सर्वगतः स्थाणुरचलोऽयं सनातनः॥

– „Tej Jaźni broń nie może przebić, ani ogień nie może spalić, woda nie może zmoczyć, ani powietrze nie może wysuszyć. Niezmienna, wszechprzenikająca, nieruchoma, nieporuszalna, wieczna jest ta Jaźń człowieka”. Z Gity i Wedanty dowiadujemy się, że ta indywidualna Jaźń jest również Wibhu i według Kapili jest wszechobecna. Oczywiście w Indiach są sekty, które utrzymują, że Jaźń to Anu, nieskończenie mała; ale mają na myśli Anu w przejawieniu; jej prawdziwa natura jest Wibhu, wszechprzenikająca.

Pojawia się inna idea, być może zaskakująca, ale charakterystycznie indyjska i jeśli istnieje jakakolwiek idea, która jest wspólna dla wszystkich naszych sekt, to jest to właśnie ta. Dlatego błagam was, abyście zwrócili uwagę na tę jedną ideę i zapamiętali ją, ponieważ jest to podstawa wszystkiego, co mamy w Indiach. Idea jest taka. Słyszeliście o doktrynie ewolucji fizycznej głoszonej w świecie zachodnim przez niemieckich i angielskich uczonych. Mówi nam ona, że ciała różnych zwierząt są w rzeczywistości jednym; różnice, które widzimy, są tylko różnymi wyrazami tej samej serii; że od najniższego robaka do najwyższego i najświętszego człowieka jest tylko jedno – jedno zmienia się w drugie i tak dalej, wznosząc się i wznosząc, coraz wyżej, aż osiągnie doskonałość. My też mieliśmy tą ideę. Oświadcza nasz Jogi Patandźali – जात्यन्तरपरिणामः प्रकृत्यापूरात्। Jeden gatunek – Dźāti jest gatunkiem – zmienia się w inny gatunek – ewolucja; Parināma oznacza, że jedna rzecz zmienia się w drugą, tak jak jeden gatunek zmienia się w inny. Czym różnimy się od Europejczyków? Patandźali mówi, Prakritjāpurāt, „Przez wypełnienie natury”. Europejczyk mówi, że to konkurencja, dobór naturalny, płciowy itp. zmusza jedno ciało do przybrania formy drugiego. Ale oto inny pomysł, jeszcze lepsza analiza wchodząca głębiej w rzecz i mówiąca: „Przez wypełnienie natury”. Co należy rozumieć przez to wypełnienie natury? Przyznajemy, że ameba wznosi się coraz wyżej, aż stanie się Buddą; przyznajemy to, ale jednocześnie jesteśmy równie pewni, że nie można wydobyć z maszyny pewnej ilości pracy, chyba że nada się jej taki czy inny kształt. Całkowita suma energii pozostaje taka sama, niezależnie od formy, jaką może przybrać. Jeśli chcesz mieć masę energii na jednym końcu, musisz umieścić ją na drugim końcu; może być w innej postaci, ale ilość energii, która ma być z niej wyprodukowana musi być taka sama. Dlatego jeśli Budda jest jedynym końcem zmiany, sama ameba musiała być także Buddą. Jeśli Budda jest wyewoluowaną amebą, ameba była również zinwoluowanym Buddą. Jeśli ten wszechświat jest manifestacją prawie nieskończonej ilości energii, kiedy ten wszechświat był w stanie Pralaji, musiał reprezentować taką samą ilość zinwoluowanej energii. Nie mogło być inaczej. Z tego wynika, że każda dusza jest nieskończona. Od najniższego robaka, który pełza pod naszymi stopami, do najszlachetniejszych i największych świętych, wszyscy mają tę nieskończoną moc, nieskończoną czystość i nieskończone wszystko. Jedyna różnica polega na stopniu manifestacji. Robak manifestuje tylko odrobinę tej energii, ty zamanifestowałeś więcej, inny bóg–człowiek zamanifestował jeszcze więcej: na tym polega różnica. Ale ta nieskończona moc jest taka sama. Mówi Patandźali: ततः क्षेत्रिकवत्। – „Jak wieśniak nawadniający swoje pole”. Przez mały zakątek swojego pola doprowadza wodę ze zbiornika i może ma małą śluzę, która zapobiega przedostawaniu się wody na jego pole. Kiedy chce wody, musi po prostu otworzyć zamek, a woda pędzi do środka własną mocą. Mocy nie trzeba dodawać, już jest w zbiorniku. Tak więc każdy z nas, każda istota ma za swoje własne tło taki zbiornik siły, nieskończonej mocy, nieskończonej czystości, nieskończonej błogości i nieskończonej egzystencji – tylko te zamki, te ciała przeszkadzają nam w wyrażaniu tego, czym naprawdę jesteśmy w całej pełni.

I kiedy te ciała stają się coraz lepiej zorganizowane, gdy Tamoguna staje się Radźoguną, a Radźoguna staje się Sattwaguną, manifestuje się coraz więcej tej mocy i czystości i dlatego nasi ludzie byli tak ostrożni w kwestii jedzenia i  picia i kwestii pożywienia. Być może pierwotne idee zaginęły, tak jak w przypadku naszego małżeństwa – które, choć nie należy do tematu, mogę wziąć za przykład. Jeśli będę miał inną okazję, porozmawiam z wami o tym; ale powiem wam teraz, że idee stojące za naszym systemem małżeńskim są jedynymi ideami, dzięki którym może istnieć prawdziwa cywilizacja. Nie może być nic innego. Gdyby mężczyźnie lub kobiecie pozwolono na wolność poślubienia jakiejkolwiek kobiety lub mężczyzny, gdyby indywidualna przyjemność, zaspokojenie zwierzęcych instynktów miała pełną swobodę w społeczeństwie, rezultatem musiałoby być zło, złe dzieci, złe i demoniczne. Tak, człowiek w każdym kraju z jednej strony rodzi te okrutne dzieci, a z drugiej strony mnoży siły policyjne, aby powstrzymać tych okrutników. Pytanie nie brzmi jak w ten sposób zniszczyć zło, ale jak zapobiec samym narodzinom zła. I dopóki żyjesz w społeczeństwie, twoje małżeństwo z pewnością wpływa na każdego jego członka; dlatego społeczeństwo ma prawo dyktować, kogo masz poślubić, a kogo nie. Tego rodzaju wspaniałe idee kryły się za tutejszym systemem małżeństw, które nazywają astrologicznym Dźati panny panny młodej i pana młodego. I mimochodem mogę zauważyć, że według Manu dziecko zrodzone z pożądania nie jest Aryjczykiem. Dziecko, którego samo poczęcie i śmierć są zgodne z zasadami Wed, takie jest Aryjczykiem. Tak więc mniej tych aryjskich dzieci jest rodzonych w każdym kraju, a rezultatem jest masa zła, które nazywamy Kali Jugą. Ale straciliśmy wszystkie te ideały – to prawda, że nie możemy teraz w pełni zrealizować wszystkich tych idei – to prawda, że zrobiliśmy niemal karykaturę z niektórych z tych wielkich idei. To żałosna prawda, że ojcowie i matki nie są tym, czym byli w dawnych czasach, ani społeczeństwo nie jest tak wykształcone jak kiedyś, ani społeczeństwo nie ma tej miłości do jednostek, którą miało kiedyś. Ale bez względu na to, jak błędne może być działanie, zasada jest rozsądna; a jeśli jej zastosowanie stało się wadliwe, jeśli jedna metoda zawiodła, przyjmij zasadę i opracuj ją lepiej; po co zabijać zasadę? To samo dotyczy kwestii żywności. Praca i szczegóły są złe, bardzo złe, ale to nie szkodzi zasadzie. Zasada jest wieczna i musi tam być. Opracuj to od nowa i zreformuj zastosowanie.

To jest wielka mówcza idea Atmana, w którą musi wierzyć każda z naszych sekt w Indiach. Tylko, jak się przekonamy, dualiści głoszą, że ten Atman poprzez złe uczynki staje się Sankućitą, tj. wszystkie jego moce i jego natura ulegają skurczeniu, a dzięki dobrym uczynkom natura ponownie się rozszerza. A Adwaitysta mówi, że Atman nigdy się nie rozszerza ani nie kurczy, ale tylko wydaje się, że to robi. Wygląda na to, że się skurczył. To jest cała różnica, ale wszyscy mają tę samą ideę, że nasz Atman ma już wszystkie moce, a nie, że coś przyjdzie do Niego z zewnątrz, nie, że coś do Niego spadnie z nieba. Zauważcie, wasze Wedy nie są inspirowane ale ekspirowane, nie dlatego, że pochodzą z zewnątrz, ale są wiecznymi prawami żyjącymi w każdej duszy. Wedy są w duszy mrówki, w duszy boga. Mrówka musi tylko ewoluować i otrzymać ciało mędrca lub ryszi, a Wedy wyjdą na jaw, wyrażą się wieczne prawa. To jest jedyny wspaniały pomysł, aby zrozumieć, że nasza moc jest już nasza, nasze zbawienie jest już w nas. Powiedz albo, że się skurczyła, albo powiedz, że została okryta zasłoną Mājā, to nie ma większego znaczenia; idea już tam istnieje; musisz w to wierzyć, wierzyć w możliwości każdego – że nawet w najniższym człowieku istnieje taka sama możliwość jak w Buddzie. To jest doktryna Atmana.

Ale teraz nadchodzi straszna walka. Oto Buddyści, którzy w równym stopniu analizują ciało w materialny strumień i w równym stopniu analizują umysł w inny. A co do tego Atmana, to twierdzą, że jest To niepotrzebne; więc wcale nie musimy zakładać Atmana. Po co używać substancji i cech przylegających do substancji? Mówimy Guny, cechy i tylko cechy. Nielogiczne jest zakładanie dwóch przyczyn podczas gdy jedna wyjaśni całą sprawę. I walka toczyła się dalej, a wszystkie teorie, które utrzymywały doktrynę substancji, zostały obalone przez Buddystów. Nastąpił rozłam wzdłuż linii tych, którzy trzymali się doktryny substancji i cech, że ty masz duszę i ja mam duszę, i każdy ma duszę oddzieloną od umysłu i ciała, i że każdy jest indywidualnością.

Jak dotąd widzieliśmy, że idea dualizmu jest w porządku; ponieważ jest ciało, jest też subtelne ciało – umysł – jest ten Atman, a we wszystkich Atmanach i przez nich jest ten Paramātman, Bóg. Trudność polega na tym, że zarówno ten Atman, jak i Paramatman są nazwani substancją, do której umysł i ciało oraz tak zwane substancje przylegają jak wiele cech. Nikt nigdy nie widział substancji, nikt nie może sobie jej wyobrazić; jaki jest pożytek z myślenia o tej substancji? Dlaczego nie zostać Kszanikawādinami i nie powiedzieć, że wszystko, co istnieje, jest następstwem prądów mentalnych i niczym więcej? Nie przylegają one do siebie, nie tworzą jedności, jeden goni drugi, jak fale na oceanie, nigdy nie kompletne, nigdy nie tworzące całości. Człowiek jest ciągiem fal, a gdy jedna odchodzi, generuje następną, a ustanie tych fal jest tym, co nazywa się Nirwaną. Widzicie że dualizm milknie przed tym; niemożliwe jest, aby mógł przynieść jakikolwiek argument, a dualistyczny Bóg również nie może tutaj się utrzymać. Idea Boga, który jest wszechobecny, a jednak jest osobą, który tworzy bez rąk i porusza się bez nóg itd. i który stworzył wszechświat jako Kumbhakāra (garncarz), tworzy Ghata (garnek), deklaruje Buddysta, jest dziecinne i że jeśli to jest Bóg, to będzie walczył z tym Bogiem, a nie oddawał mu cześć. Ten wszechświat jest pełen nieszczęścia; jeśli jest to dzieło Boga, będziemy walczyć z tym Bogiem. A po drugie, ten Bóg jest nielogiczny i niemożliwy, o czym wszyscy wiecie. Nie musimy zagłębiać się w wady „teorii projektu”, ponieważ wszyscy nasi Kszanikowie dobrze im to pokazali; i tak ten Osobowy Bóg rozpadł się na kawałki.

Prawda i tylko prawda jest hasłem Adwaitystów. सत्यमेव जयते नानृतं। सत्येन पन्था विततो देवयानः – „Tylko prawda triumfuje, a nie nieprawda. Tylko przez prawdę prowadzi drogą do bogów, Dewajāna”. Wszyscy maszerują naprzód pod tym sztandarem; tak, ale tylko po to, by zmiażdżyć pozycję słabszego człowieka swoją własną. Przychodzisz ze swoją dualistyczną ideą Boga, aby wszcząć kłótnię z biednym człowiekiem, który czci obraz, i myślisz, że jesteś cudownie racjonalny, że możesz go zmylić; ale jeśli on się odwróci i roztrzaska twojego osobistego Boga i nazwie to wyimaginowanym ideałem, gdzie jesteś? Wycofujesz się z wiary i tak dalej, albo wznosisz okrzyk ateizmu, stary okrzyk słabego człowieka – ktokolwiek go pokona, jest ateistą. Jeśli masz być racjonalny, bądź racjonalny na całej linii, a jeśli nie, daj innym ten sam przywilej, o który prosisz dla siebie. Jak możesz udowodnić istnienie tego Boga? Z drugiej strony można je prawie obalić. Nie ma cienia dowodu na Jego istnienie i istnieją bardzo mocne argumenty przeciwne. Jak udowodnisz Jego istnienie z twoim Bogiem i Jego Gunami i nieskończoną liczbą dusz, które są substancją, a każda dusza jest indywidualnością? W czym jesteś indywidualnością? Nie jesteś ciałem, ponieważ dzisiaj wiesz lepiej niż wiedzieli to nawet starożytni Buddyści, że to, co mogło być materią w słońcu, teraz stało się materią w tobie i wyjdzie z ciebie i stanie się materią w roślinach; to gdzie ta twoja indywidualność, panie taki a taki? To samo dotyczy umysłu. Gdzie twoja indywidualność? Masz jedną myśl dziś wieczorem, a drugą jutro. Nie myślisz w ten sam sposób, jak myślałeś, gdy byłeś dzieckiem; a starzy ludzie nie myślą tak samo, jak myśleli za młodu. Gdzie w takim razie twoja indywidualność? Nie mów, że jest ona w świadomości, ta Ahamkara, ponieważ obejmuje to tylko małą część twojej egzystencji. Kiedy z tobą rozmawiam, wszystkie moje narządy pracują i nie jestem tego świadomy. Jeśli świadomość jest dowodem istnienia, to one nie istnieją, ponieważ nie jestem ich świadomy. Gdzie zatem jesteś ze swoimi teoriami o Osobowym Bogu? Jak można udowodnić takiego Boga?

Znowu Buddyści powstaną i oświadczą – jest to nie tylko nielogiczne, ale i niemoralne, bo uczy człowieka tchórzostwa i szukania pomocy na zewnątrz, a takiej pomocy nikt mu nie udzieli. Oto wszechświat, człowiek go stworzył; dlaczego więc polegać na wyimaginowanej istocie na zewnątrz, której nikt nigdy nie widział, nie czuł ani nie otrzymał od niej pomocy? Dlaczego więc robicie z siebie tchórzy i uczycie swoje dzieci, że najwyższym stanem człowieka jest być jak pies i czołgać się przed tą wyimaginowaną istotą, mówiąc, że jesteście słabi i nieczyści i że jesteście wszystkim podłym w tym wszechświecie? Z drugiej strony Buddyści mogą nakłaniać was nie tylko do kłamstwa, ale także do sprowadzenia ogromnego zła na wasze dzieci; bo, zauważcie, ten świat jest światem hipnotyzacji. Cokolwiek sobie powiesz, tym się staniesz. Niemal pierwsze słowa wypowiedziane przez wielkiego Buddę brzmiały: „To co myślisz, tym jesteś; to co pomyślisz, tym się staniesz”. Jeśli to prawda, nie ucz się, że jesteś niczym, ba, że nie możesz nic zrobić, jeśli nie pomoże ci ktoś, kto nie mieszka tutaj, ale siedzi ponad chmurami. Rezultat będzie taki, że każdego dnia będziesz coraz bardziej osłabiony. Ciągłe powtarzanie „jesteśmy bardzo nieczyści, Panie, uczyń nas czystymi”, spowoduje, że zahipnotyzujecie się we wszelkiego rodzaju wady. Tak, Buddyści mówią, że dziewięćdziesiąt procent tych wad, które widzicie w każdym społeczeństwie wynika z idei osobowego Boga; to okropne wyobrażenie istoty ludzkiej, że celem i dążeniem tego wyrazu życia, tego cudownego wyrazu życia, jest upodobnienie się do psa. Buddysta mówi do Waisznawy, jeśli twoim ideałem, twoim dążeniem i celem jest udanie się do miejsca zwanego Waikuntha gdzie mieszka Bóg i stanie tam przed Nim ze złożonymi rękami przez całą wieczność, to lepiej popełnić samobójstwo niż to zrobić. Buddyści mogą nawet nalegać na to, dlatego zamierzają stworzyć anihilację, Nirwanę, aby przed tym uciec. Przedstawiam wam te idee jako Buddysta tylko na razie, ponieważ obecnie mówi się, że wszystkie te idee adwaitystyczne czynią was niemoralnymi, a ja próbuję wam powiedzieć jak wygląda druga strona. Śmiało i odważnie stawmy czoła obu stronom.

Widzieliśmy przede wszystkim, że nie da się tego udowodnić, tej idea osobowego Boga stwarzającego świat; czy jest dziś jakieś dziecko, które może w to uwierzyć? Ponieważ Kumbhakara tworzy Ghatę, zatem Bóg stworzył świat! Jeśli tak jest, to wasz Kumbhakara jest także Bogiem; a jeśli ktoś wam powie, że On działa bez głowy i rąk, możecie go zabrać do domu wariatów. Czy kiedykolwiek pomógł ci twój osobowy Bóg, Stwórca świata, do którego wołasz przez całe życie – oto kolejne wyzwanie współczesnej nauki. Udowodnią, że wszelką pomoc jaką otrzymałeś mogłeś uzyskać dzięki własnym wysiłkom, a co więcej, nie musiałeś tracić energii na ten płacz, mogłeś to zrobić lepiej bez tego płaczu i wołania. I widzieliśmy, że wraz z tą ideą Osobowego Boga przychodzi tyrania i kapłaństwo. Tyrania i kapłaństwo zwyciężyły wszędzie tam, gdzie istniała ta idea, a dopóki kłamstwo nie zostanie obalone, mówią Buddyści, tyrania nie ustanie. Tak długo, jak człowiek myśli, że musi kulić się przed istotami nadprzyrodzonymi, tak długo będą kapłani domagający się praw i przywilejów oraz zmuszający ludzi do kulenia się przed nimi, podczas gdy ci biedni ludzie będą nadal prosić jakiegoś kapłana, aby działał dla nich jako pośrednik. Możesz pozbyć się Bramina, ale pamiętaj, ci, którzy to zrobią, postawią siebie na jego miejscu i będą gorsi, ponieważ Bramin ma w sobie pewną dozę hojności, ale ci nowicjusze są zawsze najgorszymi tyranami. Jeśli żebrak zdobędzie bogactwo, myśli, że cały świat to słoma. Tak więc ci kapłani muszą istnieć dopóki ta idea Osobowego Boga będzie się utrzymywać i nie będzie można pomyśleć o żadnej wielkiej moralności w społeczeństwie. Kapłaństwo i tyrania idą ręka w rękę. Dlaczego zostało to wynalezione? Bo jacyś silni ludzie w dawnych czasach brali ludzi w swoje ręce i mówili, musicie być nam posłuszni albo was zniszczymy. To tyle w skrócie. महद्भयं वज्रमुद्यतम्। – To idea grzmotu, który zabija każdego, kto nie jest mu posłuszny.

Następnie Buddysta mówi, że do tego momentu byłeś całkowicie racjonalny, że wszystko jest wynikiem prawa Karmy. Wierzysz w nieskończoność dusz i że dusze nie rodzą się ani nie umierają, a ta nieskończoność dusz i wiara w prawo karmy są bez wątpienia całkowicie logiczne. Nie może istnieć przyczyna bez skutku, teraźniejszość musiała mieć swoją przyczynę w przeszłości i będzie miała swój skutek w przyszłości. Hindusi mówią, że Karma to Dźada (bezwładność), a nie Ćaitanja (duch), dlatego trochę Ćaitanji jest konieczne aby doprowadzić tę sprawę do skutku. Czy jest tak, że Ćaitanja jest niezbędny do poprowadzenia rośliny aż zaowocuje? Jeśli zasieję ziarno i dodam wody, Ćaitanja nie jest potrzebny. Możecie powiedzieć, że był tam jakiś oryginalny Ćaitanja, ale same dusze były Ćaitanją, nic więcej nie jest potrzebne. Jeśli dusze ludzkie też to mają, jaka jest potrzeba Boga, jak mówią Dźiniści, którzy w przeciwieństwie do Buddystów wierzą w dusze ale nie wierzą w Boga. Gdzie jesteś logiczny, gdzie jesteś moralny? A kiedy krytykujesz Adwaityzm i obawiasz się, że doprowadzi on do niemoralności, po prostu przeczytaj trochę o tym, co zostało zrobione w Indiach przez dualistyczne sekty. Jeśli było dwadzieścia tysięcy adwaitystycznych łotrów, było także dwadzieścia tysięcy dwaitystycznych łotrów. Ogólnie rzecz biorąc będzie więcej dwaitystycznych łotrów, ponieważ zrozumienie Adwaityzmu wymaga lepszego typu umysłu, a Adwaityści prawie nie mogą się niczego przestraszyć. Co zatem pozostaje wam, Hindusom? Nie ma dla was ratunku ze szponów Buddystów. Możecie cytować Wedy, ale on w nie nie wierzy. Powie: „Moje Tripitaki mówią inaczej i nie mają początku ani końca, nawet nie zostały napisane przez Buddę, ponieważ Budda mówi, że tylko je cytuje; one są wieczne”. I dodaje: „Wasze się mylą, nasze to prawdziwe Wedy, wasze są stworzone przez bramińskich kapłanów, więc precz z nimi”. Jak masz uciec?

Oto sposób na wyjście. Podejmij pierwszy zarzut, metafizyczny, że substancja i cechy są różne. Mówi Adwaitysta, że nie. Nie ma różnicy między substancją a cechami. Znasz starą ilustrację, gdy lina jest brana za węża, a kiedy widzisz węża, nie widzisz liny w ogóle, lina zniknęła. Podział rzeczy na substancję i jakość jest czymś metafizycznym w umysłach filozofów, ponieważ nigdy nie mogą one działać na zewnątrz. Widzisz cechy jeśli jesteś zwykłym człowiekiem i substancję jeśli jesteś wielkim joginem, ale nigdy nie widzisz obu jednocześnie. Tak więc, Buddyści, wasza kłótnia o substancję i cechy była tylko błędną kalkulacją, która nie ma oparcia w faktach. Ale jeśli substancja jest bezwarunkowa, może być tylko jedna. Jeśli usuniesz cechy z duszy i pokażesz, że te cechy są naprawdę w umyśle, nałożone na duszę, wtedy nigdy nie będzie dwóch dusz, ponieważ to określenie czyni różnicę między jedną duszą a drugą. Skąd wiesz, że jedna dusza różni się od drugiej? Dzięki pewnym różnicom, pewnym cechom. A gdzie cechy nie istnieją, jak może istnieć zróżnicowanie? Dlatego nie ma dwóch dusz, jest tylko Jedna, a twój Paramatman jest zbędny, to jest właśnie ta dusza. Ten Jeden nazywa się Paramatman, ten sam Jeden nazywa się Dźiwātman i tak dalej; a wy, dualiści, tacy jak Sānkhjowie i inni, którzy twierdzicie, że dusza jest Wibhu, wszechobecna, jak możecie tworzyć dwie nieskończoności? Może być tylko jedna. Co jeszcze? To Jedno jest jedynym Nieskończonym Atmanem, wszystko inne jest jego manifestacją. Tam Buddysta zatrzymuje się, ale na tym się nie kończy.

Stanowisko Adwaitystów nie jest jedynie słabym stanowiskiem krytyki. Adwaitysta krytykuje innych, kiedy zbytnio się do niego zbliżają i po prostu ich odrzuca, to wszystko; ale przedstawia swoje stanowisko. On jest jedynym który krytykuje i nie poprzestaje na krytyce i pokazywaniu książek. Jesteś tutaj. Mówisz, że wszechświat jest czymś w ciągłym ruchu. We Wjaszti (skończoności) wszystko się porusza; ty się poruszasz, stół się porusza, wszędzie jest ruch; to Samsāra, ciągły ruch; to jest Dźagat. Dlatego w tym Dźagat nie może być indywidualności, ponieważ indywidualność oznacza to, co się nie zmienia; nie może być żadnej zmiennej indywidualności, jest to sprzeczność wewnętrzna. Nie ma czegoś takiego jak indywidualność w tym naszym małym świecie, Dźagat. Myśl i uczucie, umysł i ciało, ludzie, zwierzęta i rośliny podlegają ciągłym zmianom. Ale załóżmy, że bierzesz wszechświat jako całość; czy może się zmienić lub przenieść? Zdecydowanie nie. Ruch jest możliwy w relacji do czegoś innego, co jest trochę mniej w ruchu lub całkowicie nieruchome. Wszechświat jako całość jest zatem nieruchomy, niezmienny. Jesteś zatem jednostką wtedy i tylko wtedy, kiedy jesteś całością, kiedy przychodzi urzeczywistnienie „Ja jestem wszechświatem”. Dlatego Wedantyści mówią, że dopóki jest ich dwóch, strach nie ustaje. Tylko wtedy, gdy nie widzi się drugiego, nie czuje się drugiego, gdy wszystko jest jednym – wtedy sam strach ustaje, wtedy sama śmierć znika, wtedy sama Samsara znika. Adwaita uczy nas zatem, że człowiek jest indywidualny w tym, że jest uniwersalny, a nie w tym, że jest jednostkowy. Jesteś nieśmiertelny tylko wtedy, gdy jesteś całością. Jesteś nieustraszony i nieśmiertelny tylko wtedy, gdy jesteś wszechświatem; a wtedy to, co nazywacie wszechświatem, jest tym samym, co nazywacie Bogiem, tym samym, co nazywacie istnieniem, tym samym, co nazywacie całością. Jest to jedno niepodzielne Istnienie, które jest uważane za różnorodny świat, który widzimy my, jak również inni, którzy są w tym samym stanie umysłu, co my. Ludzie, którzy mają trochę lepszą karmę i mają lepszy stan umysłu, kiedy umierają patrzą na to jako Swargę i widzą Indrów i tak dalej. Ludzie jeszcze wyżej zobaczą to, dokładnie to samo, jako Brahma–Lokę, a doskonali nie zobaczą ani ziemi, ani nieba, ani żadnej Loki. Wszechświat zniknie, a na jego miejscu pojawi się Brahman.

Czy możemy poznać tego Brahmana? Opowiedziałem wam o obrazie Nieskończoności w Samhicie. Tutaj znajdziemy pokazaną inną stronę, nieskończoność wewnętrzną. Tamta była nieskończonością mięśni. Tutaj będziemy mieli Nieskończoność myśli. Tam próbowano namalować Nieskończoność w języku pozytywnym; tutaj ten język zawiódł i próbowano ją namalować w języku negatywnym. Oto jest ten wszechświat, a nawet przyznając, że jest on Brahmanem, czy możemy go poznać? Nie! Nie! Musisz ponownie bardzo wyraźnie zrozumieć tę jedną rzecz. Wciąż na nowo będą nawiedzać cię wątpliwości: jeśli to jest Brahman, to jak możemy to wiedzieć? विज्ञातारमरे केन विजानीयात् – „Po czym poznać wiedzącego?” Jak poznający może być poznany? Oczy widzą wszystko; czy mogą zobaczyć siebie? Nie mogą: sam fakt poznania jest degradacją. Dzieci Aryjczyków, musicie o tym pamiętać, bo tu leży wielka historia. Wszystkie zachodnie pokusy, które do was przychodzą mają swoją metafizyczną podstawę w tej jednej rzeczy – że nie ma nic wyższego niż wiedza zmysłowa. Na Wschodzie mówimy w naszych Wedach, że ta wiedza jest niższa niż sama rzecz, ponieważ zawsze jest ograniczeniem. Kiedy chcesz coś wiedzieć, natychmiast staje się to ograniczone przez twój umysł. Mówią, wróć do tego przykładu ostrygi, która zrobiła perłę i zobacz, jak wiedza jest ograniczeniem, zbieraniem rzeczy, wprowadzaniem jej do Świadomości i nie poznaniem jej jako całości. Odnosi się to do wszelkiej wiedzy, a czy może mniej odnosić się do Nieskończoności? Czy możesz w ten sposób ograniczyć Tego, który jest substancją wszelkiej wiedzy, Tego, który jest Sākszī, świadkiem, bez którego nie możesz mieć żadnej wiedzy, Tego, który nie ma cech, który jest Świadkiem całego wszechświata, Świadkiem w naszych własnych duszach? Jak możesz Go poznać? W jaki sposób możesz Go związać? Wszystko, cały wszechświat, jest taką fałszywą próbą. Ten nieskończony Atman próbuje niejako ujrzeć swoją własną twarz, a wszyscy, od najniższych zwierząt do najwyższych bogów, są jak wiele zwierciadeł, w których się odbija i bierze On jeszcze inne, uznając je za niewystarczające, dopóki w ludzkim ciele nie pozna, że jest to skończoność skończoności, wszystko jest skończone, nie może być żadnego przejawu Nieskończoności w skończoności. Potem następuje marsz wsteczny i to właśnie nazywa się wyrzeczeniem, Wairāgja. Z powrotem od zmysłów, z powrotem! Nie idź do zmysłów jest hasłem Wairagji. Oto hasło wszelkiej moralności, hasło wszelkiej pomyślności; ponieważ musisz pamiętać, że u nas wszechświat zaczyna się w Tapasjā, w wyrzeczeniu, a kiedy cofasz się z powrotem, wszystkie formy manifestują się przed tobą i są odsuwane jedna po drugiej, aż pozostaniesz tym, czym naprawdę jesteś. To jest Moksza, czyli wyzwolenie.

Tę ideę musimy zrozumieć: विज्ञातारमरे केन विजानीयात् – „Jak poznać wiedzącego?” Wiedzący nie może być poznany, bo gdyby był poznany, nie byłby wiedzącym. Jeśli patrzysz na swoje oczy w lustrze, odbicie nie jest już twoimi oczami, ale czymś innym, tylko odbiciem. Jeśli więc ta dusza, ta Uniwersalna, Nieskończona Istota, którą jesteś, jest tylko świadkiem, co w tym dobrego? Nie może żyć, poruszać się i cieszyć się światem tak jak my. Ludzie nie mogą zrozumieć, jak świadek może się cieszyć. „Och”, mówią, „wy, Hindusi, staliście się spokojni i do niczego dzięki tej doktrynie, że jesteście świadkami!” Przede wszystkim, to tylko świadek może się cieszyć. Jeśli odbywa się mecz zapaśniczy, kto się nim cieszy, ci, którzy biorą w nim udział, czy ci, którzy patrzą – ci z zewnątrz? Im bardziej jesteś świadkiem czegokolwiek w życiu, tym bardziej ci się to podoba. A to jest Ānanda; i dlatego nieskończona błogość może być twoja tylko wtedy, gdy staniesz się świadkiem tego wszechświata; wtedy sam jesteś Mukta Puruszą. Tylko świadek może działać bez pragnienia, bez myśli o pójściu do nieba, bez myśli o winie, bez myśli o uwielbieniu. Cieszy się tylko świadek i nikt inny.

(cdn)


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#122 2023-09-09 01:54:01

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

(cd)

Przechodząc do aspektu moralnego, istnieje jedna rzecz pomiędzy metafizycznym i moralnym aspektem Adwaityzmu; jest to teoria Mājā. Zrozumienie każdego z tych punktów w systemie Adwaita wymaga lat i miesięcy wyjaśnienia. Dlatego wybaczcie mi, jeśli dotknę ich tylko przelotnie. Ta teoria Maja była najtrudniejsza do zrozumienia we wszystkich epokach. Pozwólcie, że powiem wam w kilku słowach, że z pewnością nie jest to żadna teoria, jest to kombinacja trzech idei Deśa–Kāla–Nimitta – przestrzeni, czasu i przyczyny – i ten czas, przestrzeń i przyczyna zostały dalej zredukowane do Nāma–Rupa. Załóżmy, że w oceanie jest fala. Fala różni się od oceanu tylko swoją formą i nazwą, a ta forma i ta nazwa nie mogą istnieć oddzielnie od fali; istnieją tylko z falą. Fala może opaść, ale pozostanie ta sama ilość wody, nawet jeśli imię i forma, które były na fali, znikną na zawsze. Więc ta Maja jest tym, co czyni różnicę między mną a tobą, między wszystkimi zwierzętami a człowiekiem, między bogami a ludźmi. W rzeczywistości to właśnie Maja sprawia, że Atman jest niejako uwięziony w wielu milionach istot, a te można odróżnić tylko poprzez nazwę i formę. Jeśli zostawisz to w spokoju, pozbędziesz się nazwy i formy, cała ta różnorodność zniknie na zawsze, a ty będziesz tym, kim naprawdę jesteś. To jest Maja.

To znów nie jest teoria, ale stwierdzenie faktów. Kiedy realista stwierdza, że ten stół istnieje, ma na myśli to, że ten stół ma własne niezależne istnienie, że nie zależy od istnienia czegokolwiek innego we wszechświecie, a jeśli cały ten wszechświat zostanie zniszczony i unicestwiony, ten stół pozostanie taki, jaki jest teraz. Chwila zastanowienia pokaże ci, że tak być nie może. Wszystko tutaj w świecie zmysłów jest zależne i współzależne, względne i korelujące, istnienie jednego zależy od drugiego. Istnieją więc trzy stopnie naszej wiedzy o rzeczach; po pierwsze, każda rzecz jest indywidualna i oddzielona od innych; a następnym krokiem jest odkrycie, że istnieje związek i korelacja między wszystkimi rzeczami; a trzecia jest taka, że jest tylko jedna rzecz, którą widzimy jako wiele. Pierwszą ideą Boga wśród ignorantów jest to, że ten Bóg jest gdzieś poza wszechświatem, to znaczy koncepcja Boga jest niezwykle ludzka; robi On dokładnie to, co człowiek, tylko na coraz większą skalę. Widzieliśmy, jak w kilku słowach udowodniono, że ta idea Boga jest nierozsądna i niewystarczająca. Następną ideą jest idea mocy, którą widzimy manifestującą się wszędzie. To jest prawdziwy Osobowy Bóg, którego otrzymujemy w Ćandi, ale zauważcie, że nie jest to Bóg, którego czynicie rezerwuarem wszystkich dobrych cech. Nie możesz mieć dwóch Bogów, Boga i Szatana; trzeba mieć tylko jednego i ośmielić się nazywać Go dobrym i złym. Miej tylko jednego i wyciągnij logiczne konsekwencje. W Ćandi czytamy: „Pozdrawiamy Cię, o Boska Matko, która żyjesz w każdej istocie jako pokój. Pozdrawiamy Cię, o Boska Matko, która żyjesz we wszystkich istotach jako czystość”. Równocześnie musimy wziąć na siebie całą konsekwencję nazywania Go Wszechforemnym. „Wszystko to jest błogością, o Gargi; gdziekolwiek jest błogość, tam jest cząstka Boskości” Możesz używać tego, jak chcesz. W tym świetle przede mną możesz dać biednemu człowiekowi sto rupii, a inny człowiek może sfałszować twoje imię, ale światło będzie takie samo dla obu. To jest drugi etap. A po trzecie, Bóg nie jest ani poza naturą, ani w naturze, ale Bóg i natura, dusza i wszechświat są terminami zamiennymi. Nigdy nie widzisz dwóch rzeczy; zwiodły cię twoje metafizyczne słowa. Zakładasz, że jesteś ciałem i masz duszę, i że oboje jesteście razem. Jak to możliwe? Spróbuj we własnym umyśle. Jeśli jest wśród was Jogin, zna siebie jako Ćaitanja bo dla niego ciało zniknęło. Zwykły człowiek myśli o sobie jako o ciele; idea ducha zniknęła z niego; ale ponieważ istnieją metafizyczne idee, że człowiek ma ciało i duszę i wszystkie te rzeczy, myślisz, że one wszystkie istnieją jednocześnie. Jedna rzecz na raz. Nie mów o Bogu, kiedy widzisz materię; widzisz skutek i tylko skutek, a przyczyny nie widzisz, a w chwili, gdy zobaczysz przyczynę, skutek zniknie. Gdzie zatem jest świat i kto go zdjął?

„Ten, który jest zawsze obecny jako świadomość, błogość absolutna, ponad wszelkimi granicami, ponad wszelkim porównaniem, ponad wszelkimi cechami, zawsze wolny, nieograniczony jak niebo, bez części, absolut, doskonałość – taki Brahman, o mędrcze, o uczony, świeci w sercu Dźnāni w Samādhi” (Wiwekaćudamani, 408).

„Gdzie wszystkie zmiany w naturze ustają na zawsze, o którym się myśli ponad wszelkimi myślami, który jest równy wszystkim, ale nie ma sobie równych, niezmierzony, którego ogłaszają Wedy, który jest esencją tego, co nazywamy naszym istnieniem, który jest doskonały – taki Brahman, o mędrcze, o uczony, jaśnieje w sercu Dźnani w Samadhi” (Tamże, 409).

„Poza wszelkimi narodzinami i śmiercią, Nieskończony, niezrównany, jak cały wszechświat zatopiony w wodzie w Mahāpralaja – woda na górze, woda na dole, woda ze wszystkich stron, a na powierzchni tej wody ani fali, ani zmarszczki – milczący i spokojny, wszystkie wizje wygasły, wszystkie walki i kłótnie i wojny głupców i świętych ustały na zawsze – taki Brahman, o mędrcze, o uczony, świeci w sercu Dźnani w Samadhi”. (Tamże, 410)

To też nadchodzi, a kiedy to przychodzi, świat znika.

Widzieliśmy wtedy, że ten Brahman, ta Rzeczywistość jest nieznana i niepoznawalna, nie w sensie agnostyka, ale dlatego, że poznanie Go byłoby bluźnierstwem, ponieważ już Nim jesteś. Widzieliśmy również, że ten Brahman nie jest tym stołem, a jednak jest tym stołem. Zdejmij imię i formę, a cokolwiek jest rzeczywistością to jest On. On jest rzeczywistością we wszystkim.

„Ty jesteś kobietą, ty jesteś mężczyzną, ty jesteś chłopcem, a także dziewczyną, ty jesteś starcem wspierającym się na kiju, jesteś wszystkim we wszechświecie”. To jest temat Adwaityzmu. Jeszcze kilka słów. Znajdujemy tu wyjaśnienie istoty rzeczy. Widzieliśmy, jak tutaj sami możemy stanowczo przeciwstawić się wszelkiemu naporowi logiki i wiedzy naukowej. Tutaj wreszcie rozum ma mocne podstawy, a jednocześnie indyjski Wedantysta nie przeklina poprzednich kroków; patrzy wstecz i błogosławi im i wie, że były prawdziwe, tylko błędnie postrzegane i błędnie powiedziane. To była ta sama prawda, widziana tylko przez zwierciadło Maji, być może zniekształcona – ale prawda i tylko prawda. Ten sam Bóg, którego nieświadomy człowiek widział poza przyrodą, ten sam, którego mało wiedzący człowiek widział jako przenikającego wszechświat i ten sam, którego mędrzec urzeczywistnia jako swoją własną Jaźń, jako cały sam wszechświat – wszyscy są Jednym i tym samym Bytem, tą samą istotą widzianą z różnych punktów widzenia, widzianą przez różne okulary Maja, postrzegana przez różne umysły, a cała różnica była spowodowana przez to. Nie tylko to, ale jeden pogląd musi prowadzić do drugiego. Jaka jest różnica między nauką a wiedzą powszechną? Wyjdź po ciemku na ulicę, a jeśli dzieje się tam coś niezwykłego, zapytaj jednego z przechodniów, jaka jest tego przyczyna. Jeden na dziesięciu powie ci, że to duch powoduje to zjawisko. Zawsze szuka duchy na zewnątrz, ponieważ naturą ignorancji jest szukanie przyczyn poza skutkami. Jeśli kamień spada, to został rzucony przez diabła lub ducha, mówi ignorant, ale naukowiec mówi, że jest to prawo natury, prawo grawitacji.

Na czym polega walka między nauką a religią na całym świecie? Religie są obciążone taką masą wyjaśnień, które przychodzą z zewnątrz – jeden anioł rządzi słońcem, inny księżycem i tak w nieskończoność. Każda zmiana jest spowodowana przez ducha, a jedynym wspólnym punktem jest to, że wszyscy są poza rzeczą. Nauka oznacza, że przyczyna rzeczy jest poszukiwana przez naturę samej rzeczy. W miarę jak nauka się rozwija krok po kroku wyjęła wyjaśnianie zjawisk naturalnych z rąk duchów i aniołów. Ponieważ Adwaityzm postąpił podobnie w sprawach duchowych, jest najbardziej naukową religią. Ten wszechświat nie został stworzony przez żadnego pozakosmicznego Boga, ani nie jest dziełem żadnego zewnętrznego geniusza. Jest samo–stwarzającym się, samo–rozpływającym się, samo–przejawiającym się, Jednym Nieskończonym Istnieniem, Brahmanem. Tattwamasi Śwetaketo – “Ty jesteś Tym! O Śwetaketu!”

Widzicie więc, że to i tylko to i nic innego, może być jedyną naukową religią. I po całej tej gadaninie o nauce, jaka toczy się obecnie we współczesnych, na wpół wykształconych Indiach, przy całej tej gadaninie o racjonalizmie i rozsądku, którą słyszę każdego dnia, oczekuję tego; całe sekty was przyjdą i odważą się być Adwaitystami i odważą się głosić to światu słowami Buddy, बहुजनहिताय बहुजनसुखाय – „Dla dobra wielu, dla szczęścia wielu”. Jeśli tego nie zrobicie, wezmę was za tchórzy. Jeśli nie możecie przezwyciężyć swojego tchórzostwa, jeśli wasz strach jest waszą wymówką, pozwólcie na tą samą wolność innym, nie próbujcie rozbijać biednego bałwochwalcy, nie nazywajcie go diabłem, nie prawcie kazań każdemu człowiekowi, co nie do końca się z wami zgadza. Wiedzcie przede wszystkim, że sami jesteście tchórzami, a jeśli społeczeństwo was przeraża, jeśli wasze własne przesądy z przeszłości tak bardzo was przerażają, o ileż bardziej te przesądy przestraszą i zwiążą tych, którzy są ignorantami? Taka jest pozycja Adwaity. Miej litość dla innych. Boże, żeby cały świat był jutro Adwaitystami, nie tylko w teorii, ale i w praktyce. Ale jeśli to niemożliwe, zróbmy następną najlepszą rzecz; weźmy ignorantów za rękę, prowadźmy ich zawsze krok po kroku, tak jak mogą iść i wiedzmy, że każdy krok w całym rozwoju religijnym w Indiach był postępowy. Nie jest on od złego do dobrego, ale od dobrego do lepszego.

O relacji moralnej trzeba powiedzieć coś więcej. Nasi chłopcy beztrosko dziś rozmawiają; uczą się od kogoś – Bóg wie od kogo – że Adwaita czyni ludzi niemoralnymi, bo jeśli wszyscy jesteśmy jednym i wszyscy Bogiem, to jaka będzie w ogóle potrzeba moralności! Po pierwsze, jest to argument bydlaka, którego można powstrzymać tylko batem. Jeśli jesteście takimi bydlakami, raczej popełnijcie samobójstwo, niż udawajcie ludzi, których trzeba bić batem. Jeśli bat zostanie zabrany, wszyscy będziecie demonami! Wszyscy powinniście zostać zabici, jeśli tak jest. Nie ma dla was ratunku; musicie zawsze żyć pod tym biczem i rózgą, i nie ma dla was zbawienia, nie ma ucieczki.

Po drugie, sama Adwaita i jedynie Adwaita wyjaśnia moralność. Każda religia głosi, że istotą wszelkiej moralności jest czynienie dobra innym. I dlaczego? Bądź bezinteresowny. A dlaczego powinienem? Jakiś Bóg to powiedział? On nie jest dla mnie. Niektóre teksty to deklarowały? Niech sobie mówią, to dla mnie nic; niech wszystkie sobie mówią. A jeśli tak, to co mnie to obchodzi? Każdy dla siebie, a diabeł niech porwie najsłabszego – oto cała moralność świata, przynajmniej u wielu. Jaki jest powód, dla którego powinienem być moralny? Nie da się tego wyjaśnić inaczej, jak tylko wtedy, gdy poznasz prawdę podaną w Gicie: „Ten, kto widzi każdego w sobie i siebie we wszystkich, widząc w ten sposób tego samego Boga żyjącego we wszystkich, ten, mędrzec, już nie zabija Jaźni przez siebie”. Wiedzcie poprzez Adwaitę, że kogokolwiek ranicie, ranicie siebie; oni wszyscy są tobą. Czy o tym wiecie czy nie, przez wszystkie ręce, które pracujesz, przez wszystkie nogi, które poruszasz, jesteś królem cieszącym się w pałacu, jesteś żebrakiem prowadzącym tę nędzną egzystencję na ulicy; jesteś zarówno w ignorantach, jak i uczonych, jesteś w człowieku słabym i jesteś w silnym; wiedz o tym i bądź wyrozumiały. I dlatego nie wolno nam krzywdzić innych. Dlatego nie dbam nawet o to, czy będę musiał głodować, bo będą miliony ust jedzących w tym samym czasie i wszystkie będą moje. Dlatego nie powinno mnie obchodzić, co stanie się ze mną i z moim, ponieważ cały wszechświat jest mój, raduję się całą błogością w tym samym czasie; i kto może zabić mnie lub wszechświat? W tym jest moralność. Tylko tutaj, w Adwaicie, wyjaśniona jest moralność. Inni nauczają przedmiotu, ale nie mogą podać powodu. Zatem tyle o wyjaśnieniu.

Jaki jest zysk? To jest siła. Zdejmijcie tę zasłonę hipnozy, którą rzuciliście na świat, nie wysyłajcie do ludzkości myśli i słów słabości. Wiedzcie, że wszystkie grzechy i wszelkie zło można streścić w jednym słowie: słabość. Siłą napędową wszelkiego zła jest słabość; to słabość jest źródłem wszelkiego egoizmu; to słabość sprawia, że ludzie ranią innych; to słabość sprawia, że manifestują to, czym w rzeczywistości nie są. Niech wszyscy wiedzą, kim są; niech dzień i noc powtarzają, czym są. Soham. Niech wyssają z mlekiem matki tę ideę siły – ja jestem Nim, jestem Nim. To ma być najpierw wysłuchane – श्रोतव्यो मन्तव्यो निदिध्यासितव्यः itd. A potem niech pomyślą o tym i z tej myśli, z tego serca wyjdą dzieła, jakich świat nigdy nie widział. Co należy zrobić? Tak, niektórzy mówią, że ta Adwaita jest niepraktyczna; to znaczy, że nie manifestuje się jeszcze na planie materialnym. Do pewnego stopnia jest to prawdą, gdyż pamiętajcie powiedzenie Wed:

ओमित्येकाक्षरं ब्रह्म ओमित्येकाक्षरं परम्।
ओमित्येकाक्षरं ज्ञात्वा यो यदिच्छति तस्य तत् ॥

„Om, to jest Brahman; Om, to jest największa rzeczywistość; ten, kto zna tajemnicę tego Om, otrzyma wszystko, czego zapragnie”. Tak, dlatego najpierw poznaj sekret tego Om, że ty jesteś Om; poznaj tajemnicę tego Tattwamasi, a wówczas wszystko, czego zapragniesz, przyjdzie do ciebie. Jeśli chcesz być wielki materialnie, uwierz, że tak jest. Ja mogę być małą bańką, a ty możesz być falą sięgającą góry, ale wiedz, że dla nas obojga nieskończony ocean jest tłem, nieskończony Brahman jest naszym magazynem mocy i siły i możemy czerpać tyle, ile nam potrzeba. Uwierzcie zatem w siebie. Sekret Adwaity polega na tym, by najpierw wierzyć w siebie, a potem wierzyć w cokolwiek innego. W historii świata przekonasz się, że tylko te narody, które uwierzyły w siebie, stały się wielkie i silne. W historii każdego narodu zawsze przekonasz się, że tylko te jednostki, które uwierzyły w siebie, stały się wielkie i silne. Tutaj, do Indii, przybył pewien Anglik, który był tylko urzędnikiem i z braku funduszy oraz z innych powodów dwukrotnie próbował rozwalić sobie mózg; a kiedy mu się nie udało uwierzył w siebie, uwierzył, że urodził się do wielkich rzeczy; i tym człowiekiem został Lord Clive, założyciel Imperium. Gdyby wierzył Ojcom i pełzał przez całe życie – „Panie, jestem słaby i niski” – gdzie by był? W zakładzie dla obłąkanych. Wy również jesteście szaleńcami przez te złe nauki. Widziałem na całym świecie złe skutki tych słabych nauk pokory niszczących rodzaj ludzki. Nasze dzieci są wychowywane w ten sposób i czy można się dziwić, że stają się na wpół szaleńcami?

To jest nauka od strony praktycznej. Uwierz więc w siebie, a jeśli chcesz bogactwa materialnego, wypracuj je; przyjdzie do ciebie. Jeśli chcesz być intelektualistą, wypracuj to na poziomie intelektualnym, a staniesz się intelektualnym gigantem. A jeśli chcesz osiągnąć wolność, wypracuj to na płaszczyźnie duchowej, a będziesz wolny i wejdziesz w Nirwanę, Wieczną Szczęśliwość. Ale jedną wadą, która leżała w Adwajcie, było to, że tak długo rozwijała się ona tylko na poziomie duchowym i nigdzie indziej; teraz nadszedł czas, kiedy trzeba ją uczynić praktyczną. To już nie będzie Rahasja, tajemnica, nie będzie już mieszkać z mnichami w jaskiniach i lasach, ani w Himalajach; musi sprowadzać się do codzienności, codziennego życia ludzi; musi być praktykowana w pałacu królewskim, w jaskini pustelnika; musi być praktykowana w chacie ubogich, przez żebraka na ulicy, wszędzie; wszędzie, gdzie można to praktykować. Dlatego nie obawiaj się, czy jesteś kobietą, czy Śudrą, ponieważ ta religia jest tak wielka, mówi Pan Kryszna, że nawet jej odrobina przynosi wielkie dobro.

Dlatego, dzieci Aryjczyków, nie siedźcie bezczynnie; obudźcie się, powstańcie i nie ustawajcie, aż cel nie zostanie osiągnięty. Nadszedł czas, kiedy ta Adwaita ma zostać przepracowana praktycznie. Sprowadźmy ją z nieba na ziemię; to jest obecna dyspensa. Tak, głosy naszych dawnych przodków każą nam sprowadzić ją z nieba na ziemię. Niech wasze nauki przenikną świat, aż wejdą w każdy zakamarek społeczeństwa, aż staną się wspólną własnością wszystkich, aż staną się nieodłączną częścią naszego życia, aż wejdą w nasze żyły i mrowią w nich z każdą kroplą krwi.

Tak, możecie być zdumieni słysząc, że jako praktyczni Wedantyści Amerykanie są lepsi od nas. Stawałem nad brzegiem morza w Nowym Jorku i patrzyłem na emigrantów przybywających z różnych krajów – zdruzgotanych, uciśnionych, pozbawionych nadziei, niezdolnych spojrzeć człowiekowi w twarz, z małym zawiniątkiem ubrań jako całym ich dobytkiem, a wszyscy w łachmanach; jeśli zobaczyli policjanta, bali się i próbowali przedostać na drugą stronę chodnika. I zauważcie, w ciągu sześciu miesięcy ci sami ludzie chodzili wyprostowani, dobrze ubrani, patrząc wszystkim w twarz; i co spowodowało tę cudowną różnicę? Powiedzmy, że ten człowiek pochodzi z Armenii lub gdzie indziej, gdzie został zmiażdżony nie do poznania, gdzie wszyscy mówili mu, że jest urodzonym niewolnikiem i urodził się, by przez całe życie pozostać w niskim stanie i gdzie przy najmniejszym ruchu ze swej strony był deptany. Tam wszystko mówiło mu jakby: „Niewolniku! jesteś niewolnikiem, pozostań nim. Urodziłeś się bez nadziei, musisz pozostać bez nadziei”. Nawet samo powietrze szemrało wokół niego jakby: „Nie ma dla ciebie nadziei; musisz pozostać beznadziejnym i niewolnikiem”, podczas gdy siłacz wyduszał z niego życie. A kiedy wylądował na ulicach Nowego Jorku, zastał dobrze ubranego dżentelmena, ściskającego go za rękę; nie miało znaczenia, że jeden był w łachmanach, a drugi dobrze ubrany. Poszedł krok dalej i zobaczył restaurację, że przy jednym stole siedzących dżentelmenów i został poproszony o zajęcie miejsca w rogu tego samego stołu. Chodził i znalazł nowe życie bo było tam miejsce gdzie był człowiekiem wśród ludzi. Być może pojechał do Waszyngtonu, uścisnął dłoń Prezydentowi Stanów Zjednoczonych i być może zobaczył tam ludzi przybywających z odległych wiosek, chłopów i źle ubranych, wszystkich ściskających dłoń Prezydenta. Wtedy zasłona Maji zsunęła się z niego. On jest Brahmanem, ten, który został zahipnotyzowany w niewolę i słabość, budzi się ponownie, podnosi się i odkrywa, że jest człowiekiem w świecie ludzi. Tak, w tym naszym kraju, miejscu narodzin Wedanty, nasze masy były przez wieki zahipnotyzowane do tego stanu. Dotykanie ich to zanieczyszczenie, siedzenie z nimi to zanieczyszczenie! Bez nadziei się urodzili, bez nadziei muszą pozostać! W rezultacie toną, toną, toną i doszli do ostatniego etapu, do którego może dojść istota ludzka. Bo w jakim kraju na świecie człowiek musi spać z bydłem? I za to nie obwiniajcie nikogo innego, nie popełniajcie błędu ignoranta. Skutek jest tutaj i przyczyna też. My jesteśmy winni. Wstań, bądź odważny i weź winę na swoje barki. Nie obrzucaj innych błotem; za wszystkie wady, z powodu których cierpisz, jesteś jedną i jedyną przyczyną.

Młodzi mężczyźni z Lahore dlatego zrozumcie to, ten wielki grzech dziedziczny i narodowy spoczywa na naszych barkach. Nie ma dla nas nadziei. Możecie stworzyć tysiące stowarzyszeń, dwadzieścia tysięcy zgromadzeń politycznych, pięćdziesiąt tysięcy instytucji. To będzie bezużyteczne, dopóki nie będzie tego współczucia, tej miłości, tego serca, które myśli za wszystkich; dopóki serce Buddy ponownie nie zawita do Indii, dopóki słowa Pana Kryszny nie zostaną zastosowane w praktyce, nie ma dla nas nadziei. Nadal naśladujecie Europejczyków, ich społeczeństwa i zgromadzenia, ale pozwólcie, że opowiem wam historię, fakt, który widziałem na własne oczy. Grupa Birmańczyków została przewieziona do Londynu przez tutejszych ludzi, którzy okazali się Eurazjatami. Pokazali tych ludzi w Londynie na wystawie, zabrali wszystkie pieniądze, a następnie zabrali tych Birmańczyków na kontynent i zostawili ich tam na dobre lub na złe. Ci biedni ludzie nie znali ani słowa w żadnym języku europejskim, ale konsul angielski w Austrii wysłał ich do Londynu. Byli bezradni w Londynie, nie znając nikogo. Ale pewna Angielka poznała ich, wzięła tych cudzoziemców z Birmy do swojego domu, dała im własne ubrania, własne łóżko i wszystko, a potem wysłała wiadomość do gazet. I zwróćcie uwagę, że następnego dnia cały naród został jakby zbudzony. Napływały pieniądze, a tym ludziom udzielono pomocy i odesłano ich z powrotem do Birmy. Na tego rodzaju sympatii opierają się wszystkie ich instytucje polityczne i inne; ich fundamentem jest miłość, przynajmniej dla nich samych. Mogą nie kochać świata; a Birmańczycy mogą być ich wrogami, ale w Anglii jest rzeczą oczywistą, że istnieje wielka miłość do własnego narodu, do prawdy, sprawiedliwości i miłosierdzia wobec nieznajomego u drzwi. Byłbym najbardziej niewdzięcznym człowiekiem, gdybym nie powiedział jak cudownie i gościnnie zostałem przyjęty we wszystkich krajach Zachodu. Gdzie jest tutaj serce, na którym można budować? Ledwie założymy małą spółkę akcyjną, już próbujemy się nawzajem oszukać i wszystko się wali. Mówicie o naśladowaniu Anglików i budowaniu tak wielkiego narodu jak oni. Ale gdzie są fundamenty? Nasze to tylko piasek, dlatego budynek zawala się w mgnieniu oka.

Dlatego, młodzieńcy z Lahore, podnieście jeszcze raz ten potężny sztandar Adwaity, ponieważ na żadnym innym gruncie nie możecie mieć tej cudownej miłości, dopóki nie zobaczycie, że wszędzie jest obecny ten sam Pan. Rozwińcie ten sztandar miłości! „Powstańcie, obudźcie się i nie ustawajcie, dopóki cel nie zostanie osiągnięty”. Powstańcie, powstańcie jeszcze raz, bo bez wyrzeczeń nie da się nic zrobić. Jeśli chcecie pomagać innym, wasze małe ja musi odejść. Słowami chrześcijan – nie można jednocześnie służyć Bogu i mamonie. Miejcie Wairagję. Wasi przodkowie zrezygnowali ze świata, aby dokonać wielkich rzeczy. W obecnych czasach są ludzie, którzy rezygnują ze świata, aby pomóc własnemu zbawieniu. Odrzućcie wszystko, nawet własne zbawienie, idźcie i pomagajcie innym. Tak, zawsze mówicie odważne słowa, ale przed wami jest praktyczna Wedanta. Porzućcie te wasze małe życia. Jakie to ma znaczenie, jeśli umrzecie z głodu – ty, ja i tysiące takich jak my – tak długo, jak żyje ten naród? Naród tonie, na naszych głowach ciąży przekleństwo niezliczonych milionów – tych, którym dawaliśmy wodę z rowów do picia, gdy umierali z pragnienia i gdy przepływała nieustająca woda rzeki, niezliczone miliony, których pozwoliliśmy umrzeć z głodu w obliczu obfitości, niezliczone miliony, którym mówiliśmy o Adwaicie i których nienawidziliśmy z całych sił, niezliczone miliony, dla których wymyśliliśmy doktrynę Lokāćāra (zwyczaj), z którymi rozmawialiśmy teoretycznie że wszyscy jesteśmy tacy sami i wszyscy jesteśmy jednym z tym samym Panem, bez nawet odrobiny praktyki. „Jednak, moi przyjaciele, to musi być tylko w umyśle, a nigdy w praktyce!” Zetrzyjcie tę plamę. „Wstańcie i obudźcie się”. Jakie to ma znaczenie, jeśli to małe życie przeminie? Każdy musi umrzeć, święty czy grzesznik, bogaty czy biedny. Ciało nigdy nie pozostaje dla nikogo. Powstań i obudź się i bądź całkowicie szczery. Nasza nieszczerość w Indiach jest okropna; chcemy charakteru, tej stałości i charakteru, które sprawiają, że człowiek trzyma się czegoś takiego jak ponura śmierć.

„Niech mędrcy obwiniają lub niech chwalą, niech Lakszmi przyjdzie dzisiaj lub niech odejdzie, niech śmierć nadejdzie teraz lub za sto lat; ten naprawdę jest mędrcem, kto nie uczyni ani jednego fałszywego kroku z właściwej ścieżki”. Powstańcie i obudźcie się, bo czas przemija i cała nasza energia będzie roztrwoniona na próżne rozmowy. Powstańcie i obudźcie się, niech drobne rzeczy, kłótnie o drobne szczegóły i walki o małe doktryny zostaną odrzucone, bo tutaj jest największe ze wszystkich dzieł, tutaj toną miliony. Kiedy Muzułmanie po raz pierwszy przybyli do Indii, jakże wielka była tu liczba Hindusów; ale zwróćcie uwagę, jak dzisiaj stopnieli! Z każdym dniem będzie ich coraz mniej, aż całkowicie znikną. Niech znikną, ale wraz z nimi znikną cudowne idee, których przedstawicielami są nadal ze wszystkimi swoimi wadami i wszelkimi błędami. A wraz z nimi zniknie ta cudowna Adwaita, klejnot koronny wszelkiej myśli duchowej. Dlatego powstańcie, przebudźcie się z rękami wyciągniętymi, aby chronić duchowość świata. A przede wszystkim wypracujcie to dla swojego kraju. To, czego chcemy, to nie tyle duchowość, co trochę sprowadzenia Adwaity do materialnego świata. Najpierw chleb, potem religia. Za bardzo faszerujemy ich religią, podczas gdy biedacy głodują. Żadne dogmaty nie zaspokoją głodu. Są tu dwa przekleństwa: po pierwsze nasza słabość, po drugie nasza nienawiść, nasze wysuszone serca. Możecie głosić doktryny milionami, możecie mieć sekty setkami milionów; tak, ale to nic, dopóki nie macie serca, by czuć. Poczujcie za nimi tak, jak uczą was Wedy, aż odkryjecie, że są oni częściami waszych własnych ciał, dopóki nie uświadomisz sobie, że ty i oni, biedni i bogaci, święci i grzesznicy, wszyscy jesteście częściami Jednej Nieskończonej Całości, którą nazywacie Brahmanem.

Panowie, starałem się przedstawić wam kilka najbardziej błyskotliwych punktów systemu Adwaita, a teraz nadszedł czas, kiedy powinien on zostać wprowadzony w życie nie tylko w tym kraju, ale wszędzie. Współczesna nauka i jej uderzenia kowalskim młotem rozbijają na proch porcelanowe fundamenty wszystkich dualistycznych religii na całym świecie. Nie tylko tutaj dualiści torturują teksty, aż przestają się rozciągać – ponieważ teksty nie są z gumy indyjskiej – nie tylko tutaj próbują dostać się do zakamarków, aby się chronić; jest tak jeszcze bardziej w Europie i Ameryce. I nawet tam coś z tego pomysłu będzie musiało wyjść z Indii. To już tam dotarło. Będzie musiało rosnąć i wzrastać, a także ocalić ich cywilizacje. Albowiem na Zachodzie zanika stary porządek rzeczy, ustępując miejsca nowemu porządkowi rzeczy, którym jest kult złota, kult mamony. Tak więc ten stary prymitywny system religii był lepszy niż nowoczesny system, a mianowicie – konkurencja i złoto. Żaden naród, jakkolwiek silny, nie może stać na takich podstawach, a historia świata mówi nam, że wszyscy, którzy mieli takie podstawy, umarli i przeminęli. Przede wszystkim musimy powstrzymać napływ takiej fali do Indii. Dlatego nauczajcie każdego Adwaity, aby religia mogła wytrzymać wstrząsy współczesnej nauki. Nie tylko to, ale będziecie musieli też pomagać innym; wasza myśl pomoże Europie i Ameryce. Ale przede wszystkim pozwólcie, że jeszcze raz wam przypomnę, że tutaj potrzebna jest praktyczna praca, a pierwszą jej częścią jest to, że powinniście udać się do tonących milionów Indii i wziąć je za rękę, pamiętając słowa Pana Kryszny :

इहैव तैर्जितः सर्गो येषां साम्ये स्थितं मनः।

निर्दोषं हि समं ब्रह्म तस्मात् ब्रह्मणि ते स्थिताः॥ „Nawet w tym życiu pokonali względną egzystencję ci, których umysły są mocno skupione na jednakowości wszystkiego, ponieważ Bóg jest czysty i taki sam dla wszystkich; dlatego mówi się, że tacy żyją w Bogu”.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#123 2023-09-11 00:26:49

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

25. Wedantyzm

W Khetri 20 grudnia 1897 r. Swami Wiwekananda wygłosił wykład o Wedantyzmie w holu bungalowu Maharadży, w którym mieszkał ze swoimi uczniami. Radża, który był przewodniczącym spotkania, przedstawił Swami; i przemawiał on przez ponad półtorej godziny. Swami był w pełni sił i żal tylko, że nie było żadnego stenografa, który obszernie zrelacjonowałby ten interesujący wykład. Poniżej znajduje się podsumowanie notatek sporządzonych w tym czasie:

Dawne dwa narody, mianowicie grecki i aryjski, znajdowały się w różnych środowiskach i okolicznościach – pierwszy otoczony wszystkim, co piękne, słodkie i kuszące w przyrodzie, z ożywczym klimatem, drugi, otoczony ze wszystkich stron przez to było wzniosłe, urodzony i wychowany w klimacie, który nie pozwalał na wiele ćwiczeń fizycznych – rozwinęły dwa osobliwe i różne ideały cywilizacji. Nauka Greków dotyczyła nieskończoności zewnętrznej, podczas gdy nauka Aryjczyków dotyczyła nieskończoności wewnętrznej; jedni badali makrokosmos, a drudzy mikrokosmos. Każdy miał swoją odrębną rolę do odegrania w cywilizacji świata. Nie żeby jeden musiał pożyczać od drugiego, ale gdyby porównali swoje notatki, oba narody by zyskały. Aryjczycy byli z natury rasą analityczną. W naukach matematycznych i gramatycznych uzyskano wspaniałe owoce, a dzięki analizie umysłu rozwinęło się pełne drzewo. U Pitagorasa, Sokratesa, Platona i egipskich neoplatoników możemy znaleźć ślady myśli indyjskiej.

Następnie Swami prześledził szczegółowo wpływ myśli indyjskiej na Europę i pokazał, jak w różnych okresach wywarła ona ogromny wpływ na Hiszpanię, Niemcy i inne kraje europejskie. Indyjski książę Dārā–Śuko przetłumaczył Upaniszady na język perski, a łacińskie tłumaczenie tego samego widział Schopenhauer, którego filozofia została przez nie ukształtowana. Obok niego w filozofii Kanta widoczne są również ślady nauk Upaniszad. W Europie to zainteresowanie filologią porównawczą przyciąga uczonych do studiowania sanskrytu, chociaż są ludzie tacy jak Deussen, którzy interesują się filozofią dla niej samej. Swami miał nadzieję, że w przyszłości nauka Sanskrytu wzbudzi znacznie większe zainteresowanie. Następnie wykazał, że słowo „Hindus” w dawnych czasach było pełne znaczenia, ponieważ odnosiło się do ludzi żyjących poza Sindhu lub Indusem; jest teraz bez znaczenia, nie reprezentując ani narodu, ani jego religii, ponieważ po tej stronie Indusu żyją obecnie różne rasy wyznające różne religie.

Następnie Swami rozwodził się obszernie nad Wedami i stwierdził, że nikt ich nie głosił, ale idee ewoluowały powoli i powoli, aż zostały ucieleśnione w formie książkowej, a potem ta książka stała się autorytetem. Powiedział, że różne religie są ucieleśnione w książkach: moc książek wydaje się nieskończona. Hindusi mają swoje Wedy i będą musieli się ich trzymać jeszcze przez tysiące lat, ale ich poglądy na ich temat mają zostać zmienione i zbudowane na nowo na solidnym fundamencie ze skały. Powiedział, że Wedy to ogromna literatura. Zaginęło dziewięćdziesiąt dziewięć procent z nich; znajdowały się w posiadaniu pewnych rodzin, wraz z wyginięciem których księgi zaginęły. Ale i tak tych, które zostały do dziś nie dałoby się pomieścić nawet w tak dużej sali jak ta. Są surowe pisane językiem archaicznym i prostym; ich gramatyka była bardzo prymitywna, do tego stopnia, że mówiono, że niektóre części Wed nie mają żadnego znaczenia.

Następnie rozwinął wykład o dwóch częściach Wed – Karma Kānda i Dźnana Kānda. Powiedział, że Karma Kanda to Samhity i Brāhmany. Brahmany zajmowały się ofiarami. Samhity były pieśniami skomponowanymi w Czhandas znanymi jako Anusztup, Trisztup, Dźagati itp. Generalnie wychwalali bóstwa, takie jak Waruna czy Indra; i powstało pytanie, kim były te bóstwa; a jeśli powstały jakieś teorie na ich temat, zostały one obalone przez inne teorie i tak dalej.

Następnie Swami zaczął wyjaśniać różne idee wielbienia. U starożytnych Babilończyków dusza była tylko sobowtórem, nie miała własnej indywidualności i nie była w stanie zerwać połączenia z ciałem. Uważano, że ten sobowtór cierpiał głód i pragnienie, uczucia i emocje podobne do tych, które towarzyszyły staremu ciału. Innym pomysłem było to, że jeśli pierwsze ciało zostanie ranne, sobowtór również zostanie ranny; kiedy pierwszy został unicestwiony, sobowtór również zginął; więc wzrosła tendencja do zachowania ciała i w ten sposób powstały mumie, grobowce i groby. Egipcjanie, Babilończycy i Żydzi nigdy nie posunęli się dalej niż ta idea sobowtóra; nie dotarli do idei Ātmana poza nim.

Zdaniem prof. Maxa Müllera w Rygwedzie nie można znaleźć najmniejszego śladu kultu przodków. Tam nie spotykamy się z okropnym widokiem mumii wpatrujących się w nas surowo i bez wyrazu. Tam bogowie byli przyjaźnie nastawieni do człowieka; komunia między czcicielem a czczonymi była zdrowa. Nie było przygnębienia, braku zwykłej radości, uśmiechu, blasku w oczach. Swami powiedział, że rozmyślając nad Wedami, wydawało mu się nawet, że słyszy śmiech bogów. Wedyjscy Ryszi mogli nie mieć skończonego wyrazu twarzy, ale byli ludźmi kultury i serca, a my jesteśmy brutalami w porównaniu z nimi. Następnie Swamidźi wyrecytował kilka mantr, aby potwierdzić to, co właśnie powiedział: „Zanieście go do miejsca, gdzie mieszkają Ojcowie, gdzie nie ma żalu ani smutku” itd. W ten sposób powstał pomysł, że im szybciej zwłoki zostaną poddane kremacji, tym lepiej. Stopniowo doszli do wniosku, że istnieje subtelniejsze ciało, które udaje się do miejsca, w którym panuje cała radość i brak smutku. W religii typu semickiego był ucisk i strach; wierzono, że jeśli człowiek zobaczy Boga, umrze. Ale według Rygwedy, kiedy człowiek zobaczył Boga twarzą w twarz, wtedy zaczęło się jego prawdziwe życie.

Teraz pojawiły się pytania: kim byli ci bogowie? Czasami przychodził Indra i pomagał człowiekowi; czasami Indra pił za dużo Somy. Od czasu do czasu przypisywano mu takie przymiotniki, jak wszechmocny, wszechprzenikający; tak samo było w przypadku Waruny. W ten sposób to się potoczyło, a niektóre z tych Mantr przedstawiających cechy tych bogów były cudowne, a język był niezwykle wspaniały. Mówca powtórzył tutaj słynną Nāsadija Sukta, która opisuje stan Pralaja i w którym pojawia się idea „Ciemności okrywającej ciemność” i zapytał, czy osoby, które opisują te wzniosłe idee w takiej poetyckiej myśli, jeśli są niecywilizowane i niekulturalne to jak powinniśmy nazwać samych siebie. Swamidżi powiedział, że nie do niego należy krytykowanie lub osądzanie tych Ryszich i ich bogów – Indry czy Waruny. Wszystko to było jak panorama, rozwijająca się jedna scena po drugiej, a za nimi wszystkimi wyróżniało się jako tło एकं सव्दिप्रा बहुधा वदन्ति । – „To, co istnieje, jest Jedno; mędrcy nazywają To różnie”. Wszystko to było bardzo mistyczne, cudowne i niewiarygodnie piękne. Wydawało się to jeszcze całkiem niedostępne – zasłona była tak cienka, że rozerwałaby się przy dotknięciu i zniknęła jak fatamorgana.

Kontynuując, powiedział, że jedna rzecz wydawała mu się całkiem jasna i możliwa, że ​​również Aryjczycy, podobnie jak Grecy, udali się na zewnątrz natury po swoje rozwiązanie, że natura kusiła ich na zewnątrz, prowadziła ich krok po kroku do zewnętrznego świata, pięknego i dobrego  Ale tutaj, w Indiach, wszystko, co nie było wzniosłe, nie liczyło się. Grekom nigdy nie przyszło do głowy wtrącać się w tajemnice po śmierci. Ale tu od początku pytano raz po raz: „Kim jestem? Co się ze mną stanie po śmierci?” Tam Grek pomyślał – człowiek umarł i poszedł do nieba. Co oznaczało pójście do nieba? Oznaczało to wyjście poza wszystko; w środku nie było nic, wszystko było na zewnątrz; wszystkie jego poszukiwania były skierowane na zewnątrz, ba, on sam był jakby poza sobą. A kiedy udał się do miejsca, które było bardzo podobne do tego świata bez wszystkich jego smutków, pomyślał, że ma wszystko, czego pragnął, i był zadowolony; i tam zatrzymały się wszystkie idee religii. Ale to nie zadowoliło hinduskiego umysłu. W jej analizie wszystkie te niebiosa zostały uwzględnione w materialnym wszechświecie. „Cokolwiek przychodzi z połączenia”, powiedzieli Hindusi, „umiera przez unicestwienie”. Zapytali zewnętrzną naturę: „Czy wiesz, czym jest dusza?” a natura odpowiedziała: „Nie”. „Czy istnieje jakiś Bóg?” Natura odpowiedziała: „Nie wiem”. Potem odwrócili się od natury. Rozumieli, że natura zewnętrzna, jakkolwiek wielka i wspaniała, jest ograniczona w czasie i przestrzeni. Wtedy odezwał się inny głos; w ich umysłach zaświtały nowe wzniosłe myśli. Ten głos powiedział – „Neti, Neti”, „Nie to, nie to”. Wszyscy różni bogowie zostali teraz zredukowani do jednego; słońca, księżyce i gwiazdy – ba, cały wszechświat – były jednym i na tym nowym ideale zbudowano duchową podstawę religii.

न तत्र सुर्यो भाति न चंन्द्रतारकं नेमा विद्युतो भान्ति कुतोऽयमग्निः ।
तमेव भान्तमनुभाति सर्वं तस्य भासा सर्व मिदं विभाति ॥

– „Tam słońce nie świeci, ani księżyc, ani gwiazdy, ani błyskawice, co dopiero mówić o tym ogniu. On świeci, wszystko świeci. Przez Niego wszystko świeci”. Nie ma już tego ograniczonego, prymitywnego, osobistego pomysłu; nie ma już tej małej idei Boga siedzącego na sądzie; nie ma już tego poszukiwania na zewnątrz, ale odtąd jest ono skierowane do wewnątrz. W ten sposób Upaniszady stały się Biblią Indii. To była obszerna literatura, te Upaniszady i wszystkie szkoły o różnych poglądach w Indiach powstały na fundamencie Upaniszad.

Swami przeszedł do teorii dualistycznych, uwarunkowanych monistycznych i adwaitystycznych i pogodził je mówiąc, że każda z nich jest jak stopień, po którym trzeba przejść zanim drugi zostanie osiągnięty; ostateczna ewolucja do Adwaityzmu była naturalnym rezultatem, a ostatnim krokiem było „tattwamasi”. Wskazał, gdzie popełnili błędy nawet wielcy komentatorzy, Śankarāćārja, Ramanudźāćārja i Madhwāćārja. Każdy wierzył w Upaniszady jako jedyny autorytet, ale uważał, że głoszą one jedną rzecz, tylko jedną ścieżkę. W ten sposób Śankaraćarja popełnił błąd sądząc, że wszystkie Upaniszady nauczają jednej rzeczy, a mianowicie Adwaityzmu i niczego więcej; a wszędzie tam, gdzie pojawiał się fragment niosący wyraźnie ideę Dwaita, przekręcał i torturował znaczenie, aby wspierało jego własną teorię. Tak było z Ramanudźą i Madhwaćarją kiedy pojawiły się czyste teksty adwaitystyczne. Było całkowitą prawdą, że Upaniszady miały jedną rzecz do nauczenia, ale nauczano tego jako wchodzenia z jednego stopnia na drugi. Swamidżi żałował, że we współczesnych Indiach duch religii zniknął; pozostają tylko elementy zewnętrzne. Ludzie nie są ani Hinduistami, ani Wedantystami. Są po prostu nie–dotykającymi; kuchnia jest ich świątynią, a Hāndi Bartan (garnki do gotowania) są ich Dewatā (przedmiotem kultu). Ten stan rzeczy musi odejść. Im szybciej zostanie to porzucone, tym lepiej dla naszej religii. Niech Upaniszady jaśnią w swej chwale, a jednocześnie niech nie ma kłótni między różnymi sektami. Ponieważ Swamidżi nie cieszył się dobrym zdrowiem, na tym etapie przemówienia czuł się wyczerpany; więc odpoczął trochę przez pół godziny, podczas którego cała publiczność cierpliwie czekała na dalszą część wykładu. Wyszedł i przemawiał ponownie przez pół godziny, wyjaśniając, że wiedza polega na znalezieniu jedności w różnorodności, a najwyższy punkt w każdej nauce został osiągnięty, gdy znalazła jedną jedność leżącą u podstaw całej różnorodności. Było to tak samo prawdziwe w naukach fizycznych, jak i duchowych.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#124 2023-09-11 00:28:08

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

26. Wpływ Indyjskiej Myśli Duchowej w Anglii

Swami Wiwekananda przewodniczył spotkaniu, na którym Siostra Niwedita (Pani  M. E. Noble) wygłosiła 11 marca 1898 r. w Star Theatre w Kalkucie wykład na temat „Wpływ indyjskiej myśli duchowej w Anglii”. Swami Wiwekananda wstając, aby przedstawić pannę Noble, przemówił w następujący sposób:

Panie i Panowie,

Kiedy podróżowałem po wschodnich częściach Azji, jedna rzecz szczególnie mnie uderzyła – rozpowszechnienie indyjskiej myśli duchowej w krajach Azji Wschodniej. Możecie sobie wyobrazić zdziwienie, z jakim zauważyłem wypisane na ścianach chińskich i japońskich świątyń niektóre dobrze znane mantry sanskryckie i być może tym bardziej ucieszy was wiadomość, że wszystkie były zapisane starymi literami bengalskimi i stoją nawet w teraźniejszości jako pomnik misyjnej energii i gorliwości naszych przodków z Bengalu.

Poza tymi krajami azjatyckimi duchowa myśl Indii jest tak szeroko rozpowszechniona i niewątpliwa, że nawet w krajach zachodnich, schodząc głęboko pod powierzchnię, znalazłem ślady tego samego wpływu, który wciąż jest obecny. Obecnie stało się faktem historycznym, że duchowe idee ludu indyjskiego wędrowały zarówno na Wschód, jak i na Zachód w minionych czasach. Wszyscy wiedzą teraz jak wiele świat zawdzięcza duchowości Indii i jak potężnym czynnikiem w teraźniejszości i przeszłości ludzkości były duchowe moce Indii. To są sprawy z przeszłości. Znajduję jeszcze jedno najbardziej niezwykłe zjawisko, a mianowicie to, że najbardziej zdumiewające siły cywilizacji, postęp w kierunku ludzkości i postępu społecznego zostały dokonane przez tę cudowną rasę – mam na myśli Anglosasów. Mogę pójść dalej i powiedzieć wam, że gdyby nie potęga Anglosasów, nie spotkalibyśmy się tutaj dzisiaj, aby przedyskutować wpływ naszej indyjskiej myśli duchowej. A wracając do naszego kraju, przybywając z Zachodu na Wschód, widzę te same mocarstwa anglosaskie, które działają tutaj ze wszystkimi swoimi wadami, ale zachowują swoje charakterystyczne dobre cechy, i wierzę, że wreszcie osiągnięto wielki wynik. Brytyjska idea ekspansji i postępu pcha nas do przodu, a pamiętajmy, że cywilizacja Zachodu została zaczerpnięta ze źródła Greków i że wielką ideą cywilizacji greckiej jest idea ekspresji. W Indiach myślimy – ale niestety czasami myślimy tak głęboko, że nie ma już siły na ekspresję. Stopniowo więc stało się tak, że nasza siła wyrazu nie objawiła się światu i co z tego wynika? Rezultat jest taki – pracowaliśmy nad ukryciem wszystkiego, co mieliśmy. Zaczęło się najpierw od jednostek jako zdolności ukrywania się, a skończyło na narodowym zwyczaju ukrywania się – u nas tak brakuje siły wyrazu, że teraz uważa się nas za naród martwy. Bez ekspresji, jak możemy żyć? Kręgosłup zachodniej cywilizacji to ekspansja i ekspresja. Ta strona pracy rasy anglosaskiej w Indiach, na którą zwracam waszą uwagę, jest obliczona na ponowne pobudzenie naszego narodu do wyrażenia siebie i podżeganie go do wydobycia światu swoich ukrytych skarbów za pomocą środki komunikacji zapewnianych przez tę samą potężną rasę. Anglosasi stworzyli przyszłość dla Indii, a przestrzeń, przez którą sięgają obecnie idee naszych przodków, jest po prostu fenomenalna. Ach, jakie wspaniałe udogodnienia mieli nasi przodkowie, gdy głosili orędzie prawdy i zbawienia? Tak jak wielki Budda głosił szlachetną doktrynę powszechnego braterstwa? Już wtedy, tutaj, w naszych ukochanych Indiach, były wspaniałe możliwości osiągnięcia prawdziwego szczęścia i mogliśmy z łatwością przesyłać nasze idee z jednego końca świata na drugi. Teraz dotarliśmy nawet do rasy anglosaskiej. To jest rodzaj interakcji, która ma teraz miejsce i odkrywamy, że nasze przesłanie jest słyszane, i nie tylko słyszane, ale także uzyskuje odpowiedź. Anglia dała nam już niektóre ze swoich wielkich intelektów, aby pomóc nam w naszej misji. Wszyscy słyszeli i być może znają moją przyjaciółkę, pannę Müller, która jest teraz tutaj na tej platformie. Ta pani, urodzona w bardzo dobrej rodzinie i dobrze wykształcona, oddała nam całe swoje życie z miłości do Indii i uczyniła Indie swoim domem i swoją rodziną. Każdemu z Was znane jest nazwisko tej szlachetnej i wybitnej Angielki, która również poświęciła całe swoje życie pracy dla dobra Indii i ich odrodzenia – mam na myśli panią Besant. Dzisiaj spotykamy się na tej platformie z dwiema kobietami z Ameryki, które mają w sercu tę samą misję; i zapewniam was, że one także są gotowe poświęcić swoje życie, aby zrobić jak najwięcej dobra dla naszego biednego kraju. Korzystając z okazji, przypominam nazwisko jednego z naszych rodaków, który widział Anglię i Amerykę, do którego mam wielkie zaufanie, którego szanuję i kocham i który byłby tu obecny, gdyby nie zaręczyny gdzie indziej – człowieka pracującego wytrwale i cicho dla dobra naszego kraju, człowieka wielkiej duchowości – mam na myśli pana Mohini Mohan Ćatterdźi. A teraz Anglia przysłała nam kolejny prezent w postaci panny Margaret Noble od której wiele oczekujemy. Bez dalszych słów przedstawiam wam pannę Noble, która teraz do was przemówi.

Kiedy siostra Niwedita skończyła swój interesujący wykład, Swami wstał i powiedział:

Mam tylko kilka słów do powiedzenia. Mamy ideę że my, Hindusi, możemy coś zrobić, a wśród Hindusów my, Bengalczycy, możemy śmiać się z tego pomysłu; ale ja nie. Moją życiową misją jest wzbudzenie w tobie walki. Niezależnie od tego, czy jesteś Adwaitystą, uwarunkowanym monistą czy dualistą, nie ma to większego znaczenia. Ale pozwólcie, że zwrócę waszą uwagę na jedną rzecz, o której niestety zawsze zapominamy: „Człowieku, miej wiarę w siebie”. To jest sposób, dzięki któremu możemy mieć wiarę w Boga. Niezależnie od tego, czy jesteś Adwaitystą, czy dualistą, czy wierzysz w system Jogi, czy w Śankaraćarję, czy jesteś wyznawcą Wjasy czy Wiśwamitry, nie ma to większego znaczenia. Ale rzecz w tym, że w tej kwestii myśl indyjska różni się od myśli całej reszty świata. Przypomnijmy sobie przez chwilę, że podczas gdy w każdej innej religii i w każdym innym kraju moc duszy jest całkowicie ignorowana – dusza jest uważana za prawie bezsilną, słabą i bezwładną – my w Indiach uważamy duszę za wieczną i uważamy, że pozostanie doskonała przez całą wieczność. Zawsze powinniśmy pamiętać o naukach Upaniszad. Pamiętaj o swojej wielkiej misji w życiu. My, Hindusi, a zwłaszcza mieszkańcy Bengalu, zostaliśmy zaatakowani przez ogromną ilość obcych idei, które wżerają się w samą istotę naszej narodowej religii. Dlaczego w dzisiejszych czasach jesteśmy tak zacofani? Dlaczego dziewięćdziesiąt dziewięć procent z nas składa się z całkowicie obcych idei i elementów? Trzeba to odrzucić, jeśli chcemy wznieść się w skali narodów. Jeśli chcemy się podnieść, musimy również pamiętać, że możemy się wiele nauczyć od Zachodu. Powinniśmy uczyć się od Zachodu ich sztuki i nauk. Z Zachodu musimy uczyć się nauk o przyrodzie fizycznej, z drugiej strony Zachód musi przyjść do nas, aby uczyć się i przyswajać wiedzę religijną i duchową. My, Hindusi, musimy wierzyć, że jesteśmy nauczycielami świata. Domagaliśmy się tutaj uzyskania praw politycznych i wielu innych podobnych rzeczy. Bardzo dobrze. Prawa, przywileje i inne rzeczy mogą pochodzić tylko z przyjaźni, a przyjaźni można się spodziewać tylko między dwojgiem równych sobie. Kiedy jedna ze stron jest żebrakiem, jaka może być przyjaźń? Bardzo dobrze jest tak mówić, ale twierdzę, że bez wzajemnej współpracy nigdy nie staniemy się silnymi ludźmi. Dlatego muszę was wezwać, abyście wyruszyli do Anglii i Ameryki nie jako żebracy, ale jako nauczyciele religii. Prawo wymiany musi być stosowane najlepiej jak potrafimy. Jeśli mamy uczyć się od nich sposobów i metod uszczęśliwiania siebie w tym życiu, dlaczego w zamian nie mielibyśmy dać im metod i sposobów, które uczyniłyby ich szczęśliwymi na całą wieczność? Przede wszystkim praca dla dobra ludzkości. Porzuć tak zwane przechwalanie się swoim ciasnym ortodoksyjnym życiem. Śmierć czeka na każdego i zapamiętajcie to – ten najbardziej cudowny fakt historyczny – że wszystkie narody świata muszą cierpliwie usiąść u stóp Indii, aby poznać odwieczne prawdy zawarte w jej literaturze. Indie nie umierają. Chiny nie umierają. Japonia nie umiera. Dlatego zawsze musimy pamiętać, że naszym kręgosłupem jest duchowość, a żeby to robić musimy mieć przewodnika, który wskaże nam drogę, tę ścieżkę, o której właśnie mówię. Jeśli ktoś z was w to nie wierzy, jeśli jest wśród nas hinduski chłopiec, który nie jest gotowy uwierzyć, że jego religią jest czysta duchowość, nie nazywam go Hindusem. Pamiętam, jak w jednej z wiosek Kaszmiru, rozmawiając ze starą Mahometanką, zapytałem ją łagodnym głosem: „Jaką wyznajesz religię?”. Odpowiedziała w swoim własnym języku: „Chwała Panu! Dzięki łasce Boga jestem Muzułmanką”. A potem zapytałem Hindusa: „Jaka jest twoja religia?” Wyraźnie odpowiedział: „Jestem Hindusem”. Pamiętam to wspaniałe słowo z Katha Upaniszady – Śraddhā, czyli cudowna wiara. Przykład Śraddhy można znaleźć w życiu Naćiketā. Głoszenie doktryny Śraddhy, czyli prawdziwej wiary, jest misją mojego życia. Pozwólcie, że powtórzę wam, że ta wiara jest jednym z potężnych czynników ludzkości i wszystkich religii. Po pierwsze, miej wiarę w siebie. Wiedz, że chociaż jeden może być małą bańką, a drugi wysoką falą, to jednak zarówno za bańką, jak i za falą kryje się nieskończony ocean. Dlatego dla każdego jest nadzieja. Dla każdego jest zbawienie. Każdy musi prędzej czy później pozbyć się więzów Mājā. To jest pierwsza rzecz do zrobienia. Nieskończona nadzieja rodzi nieskończone aspiracje. Jeśli ta wiara przyjdzie do nas, przywróci nasze narodowe życie, jakie było za czasów Wjasy i Ardżuny – dni, kiedy głoszono wszystkie nasze wzniosłe doktryny ludzkości. Dzisiaj jesteśmy daleko w tyle pod względem duchowego wglądu i duchowych myśli. Indie miały obfitość duchowości tak wielką, że jej duchowa wielkość uczyniła z Indii najwspanialszy naród spośród istniejących wówczas ras świata; a jeśli wierzyć tradycjom i nadziejom, te dni wrócą do nas jeszcze raz, a to zależy od was. Wy, młodzi Bengalczycy, nie podziwiajcie bogatych i wielkich ludzi, którzy mają pieniądze. To biedni wykonali całą wielką i gigantyczną pracę świata. Wy, biedni Bengalczycy, przybądźcie, możecie wszystko i wszystko musicie zrobić. Wielu pójdzie za waszym przykładem, chociaż jesteście biedni. Bądźcie wytrwali a przede wszystkim czyści i szczerzy do szpiku kości. Miejcie wiarę w swoje przeznaczenie. Wy, młodzieńcy z Bengalu, macie pracować nad zbawieniem Indii. Zauważcie, że niezależnie od tego, czy w to wierzycie, czy nie, nie myślcie, że stanie się to dzisiaj lub jutro. Wierzę w to tak, jak wierzę we własne ciało i własną duszę. Dlatego moje serce kieruje się do was – młodych mężczyzn z Bengalu. To zależy od was, którzy nie macie pieniędzy; ponieważ jesteście biedni, będziecie pracować. Ponieważ nie macie nic, będziecie szczerzy. Ponieważ jesteście szczerzy, będziecie gotowi wyrzec się wszystkiego. To właśnie wam teraz mówię. Jeszcze raz wam to powtarzam. To jest wasza misja życiowa, to jest moja misja życiowa. Nie obchodzi mnie, jaką filozofię przyjmujecie; tylko ja jestem gotów udowodnić tutaj, że w całych Indiach istnieje wzajemna i serdeczna nić odwiecznej wiary w doskonałość ludzkości i ja sam w to wierzę. I niech ta wiara rozprzestrzeni się po całej ziemi.



27. Sannjasa: Jej Ideał i Praktyka

Młodsi Sannjāsini Math (Belur) wygłosili Swamidźi pożegnalne przemówienie w przeddzień jego drugiego wyjazdu na Zachód. Poniżej znajduje się treść odpowiedzi Swamidźi zapisanej w Dzienniku Math 19 czerwca 1899 roku:

To nie czas na długie wykłady. Ale powiem wam pokrótce o kilku rzeczach, które chciałbym, abyście wcielili w życie. Najpierw musimy zrozumieć ideał, a następnie metody, dzięki którym możemy uczynić go praktycznym. Ci z was, którzy są Sannjasinami, muszą starać się czynić dobro innym, ponieważ Sannjasa to oznacza. Nie ma czasu na wygłoszenie długiego wywodu na temat „wyrzeczenia”, ale bardzo krótko scharakteryzuję je jako „miłość śmierci”. Światowi ludzie kochają życie. Sannjasin ma kochać śmierć. Czy w takim razie mamy popełnić samobójstwo? Daleko od tego. Samobójcy nie są bowiem miłośnikami śmierci, ponieważ często zdarza się, że człowiek, który próbuje popełnić samobójstwo i któremu się nie udaje, nigdy nie podejmuje go po raz drugi. Czym zatem jest miłość do śmierci? Musimy umrzeć, to pewne; umierajmy zatem w dobrej sprawie. Niech wszystkie nasze działania – jedzenie, picie i wszystko, co robimy – zmierzają do poświęcenia samego siebie. Odżywiasz swój organizm jedząc. Jaki jest pożytek z robienia tego, jeśli nie traktujesz tego jako ofiary dla dobra innych? Odżywiacie swoje umysły czytając książki. Nie ma w tym nic dobrego, chyba że traktujesz to jako ofiarę dla całego świata. Bo cały świat jest jeden; jesteście oceniani jako bardzo nieznacząca część tego i dlatego jest dla was właściwe, abyście służyli milionom waszych braci, zamiast wywyższać to małe ja.

सर्वतः पाणिपादं तत् सर्वतोऽक्षिशिरोमुखम्‌।
सर्वतः श्रुतिमल्लोके सर्वमावृत्य तिष्ठति ॥

„Z rękami i stopami wszędzie, z oczami, głowami i ustami wszędzie, z uszami wszędzie we wszechświecie, To istnieje przenikając wszystko”. (Gita, XIII. 13)

Dlatego musisz umierać stopniową śmiercią. W takiej śmierci jest niebo, w nim zgromadzone jest całe dobro – a w jej przeciwieństwie jest wszystko, co diabelskie i złe.

Następnie co do metod wprowadzania ideałów w życie praktyczne. Po pierwsze, musimy zrozumieć, że nie wolno nam mieć żadnego niemożliwego ideału. Zbyt wysoki ideał czyni naród słabym i zdegradowanym. Stało się tak po reformach buddyjskich i dżinistycznych. Z drugiej strony zbyt duża praktyczność jest również zła. Jeśli nie masz nawet odrobiny wyobraźni, jeśli nie masz ideału, który cię prowadzi, jesteś po prostu bydlęciem. Nie wolno nam więc obniżać naszego ideału ani tracić z oczu praktyczności. Musimy unikać dwóch skrajności. W naszym kraju starym pomysłem jest siedzenie w jaskini, medytacja i śmierć. Wyprzedzenie innych w zbawieniu jest złe. Prędzej czy później trzeba się nauczyć, że nie można uzyskać zbawienia, jeśli się nie stara o zbawienie swoich braci. Musisz spróbować połączyć w swoim życiu ogromny idealizm z ogromną praktycznością. Musicie być gotowi teraz wejść w głęboką medytację, a w następnej chwili musicie być gotowi, by pójść i uprawiać te pola (powiedział Swamidźi, wskazując na łąki Math). Musicie być przygotowani na wyjaśnienie trudnych zawiłości Śāstr teraz, a w następnej chwili iść i sprzedawać produkty z pól na rynku. Musicie być przygotowani na wszelkie służebne usługi, nie tylko tutaj, ale także gdzie indziej. Następną rzeczą do zapamiętania jest to, że celem tej instytucji jest tworzenie mężczyzn. Nie wolno wam jedynie uczyć się tego, czego nauczali Ryszi. Ci Ryszi odeszli, a wraz z nimi odeszły ich opinie. Sami musicie być Ryszi. Jesteście także ludźmi w takim samym stopniu, jak najwięksi ludzie, jacy kiedykolwiek się urodzili – nawet nasze Inkarnacje. Co może zdziałać samo uczenie się z książek? Co może zdziałać medytacja? Co mogą zdziałać mantry i tantry? Musicie stanąć na własnych nogach. Musicie mieć tę nową metodę – metodę tworzenia człowieka. Prawdziwy mężczyzna to ten, który jest silny jak sama siła, a jednocześnie posiada serce kobiety. Musicie współczuć milionom istot wokół was, a jednak musicie być silni i nieugięci, a także musicie posiadać Posłuszeństwo; choć może się to wydawać trochę paradoksalne – musisz posiadać te pozornie sprzeczne cnoty. Jeśli twój przełożony rozkaże ci rzucić się do rzeki i złapać krokodyla, musisz najpierw go posłuchać, a potem z nim to wyjaśnić. Nawet jeśli rozkaz jest zły, najpierw wykonaj go, a potem zaprzecz. Zmorą sekt, zwłaszcza w Bengalu, jest to, że jeśli ktoś ma inne zdanie, natychmiast zakłada nową sektę, nie ma cierpliwości czekać. Musicie więc mieć głęboki szacunek dla swojej Sanghi. Tu nie ma miejsca na nieposłuszeństwo. Zmiażdż to bez litości. Nie ma tu nieposłusznych członków, musisz ich wyrzucić. W obozie nie może być zdrajców. Musisz być wolny jak powietrze i posłuszny jak ta roślina i pies.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#125 2023-09-11 00:30:16

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

28. Czego Się Nauczyłem?

(Wygłoszone w Dakka, 30 marca 1901 r.)

W Dakka Swamidźi wygłosił dwa wykłady w języku angielskim. Pierwszy dotyczył „Czego się nauczyłem?” a drugi to „Religia, w której się urodziliśmy”. Poniższy tekst został przetłumaczony z relacji ucznia w języku bengalskim i zawiera treść pierwszego wykładu:

Przede wszystkim muszę wyrazić swoją przyjemność z nadarzającej się okazji przyjazdu do Bengalu Wschodniego w celu dogłębnego poznania tej części kraju, której dotychczas mi brakowało pomimo moich wędrówek po wielu cywilizowanych krajach Zachodu, a także moją satysfakcję na widok majestatycznych rzek, szerokich żyznych równin i malowniczych wiosek w moim własnym kraju Bengalu, którego wcześniej nie miałem szczęścia zobaczyć na własne oczy. Nie wiedziałem, że w moim kraju, Bengalu, wszędzie – na lądzie i wodzie – jest tyle piękna i uroku. Ale zyskałem chociaż to, że po zobaczeniu różnych krajów świata mogę teraz znacznie bardziej docenić piękno mojej własnej ziemi.

W ten sam sposób również, w poszukiwaniu religii, podróżowałem między różnymi sektami – sektami, które przyjęły ideały obcych narodów jako własne i żebrałem pod drzwiami innych nie wiedząc wtedy, że w religii w moim kraju, w naszej narodowej religii, było tyle piękna i wielkości. Minęło wiele lat odkąd odkryłem że Hinduizm jest najbardziej satysfakcjonującą religią na świecie. Dlatego smutno mi na sercu, gdy widzę wśród moich rodaków, wyznających niezrównaną wiarę, tak powszechną obojętność na naszą religię – choć doskonale zdaję sobie sprawę z niesprzyjających materialistycznych warunków, w jakich przeżywają swe życie – z powodu szerzenia się europejskich sposobów myślenia w tej naszej wielkiej ojczyźnie.

Obecnie są wśród nas pewni reformatorzy, którzy chcą zreformować naszą religię, a raczej wywrócić ją do góry nogami w celu odrodzenia narodu hinduskiego. Bez wątpienia są wśród nich ludzie myślący, ale jest też wielu, którzy ślepo podążają za innymi i postępują bardzo głupio, nie wiedząc, o co im chodzi. Ta klasa reformatorów jest bardzo entuzjastycznie nastawiona do wprowadzania obcych idei do naszej religii. Przyjęli słowo „bałwochwalstwo” i twierdzą, że Hinduizm nie jest prawdziwy ponieważ jest bałwochwalczy. Nigdy nie starają się dowiedzieć, czym jest to tak zwane „bałwochwalstwo”, czy jest dobre, czy złe; tylko biorąc przykład od innych, są na tyle odważni, by okrzyknąć Hinduizm jako nieprawdziwy. Jest wśród nas inna klasa ludzi, którzy są zdecydowani podać jakieś śliskie naukowe wyjaśnienia wszelkich hinduskich zwyczajów, obrzędów itp. i którzy zawsze mówią o elektryczności, magnetyzmie, wibracjach powietrza i tym podobnych rzeczach. Kto wie, ale być może pewnego dnia zdefiniują samego Boga jako nic innego jak masę elektrycznych wibracji! Jednak Matko błogosław im wszystkim! To Ona wykonuje swoje dzieło na różne sposoby poprzez wielorakie natury i tendencje.

W przeciwieństwie do nich istnieje starożytna klasa, która mówi: „Nie wiem, nie zależy mi na poznaniu ani zrozumieniu tych wszystkich waszych rozdwajających włosy wywodów; chcę Boga, chcę Atmana, chcę iść do tego Poza, gdzie nie ma wszechświata, gdzie nie ma przyjemności ani bólu, gdzie mieszka Najwyższa Błogość”; którzy mówią: „Wierzę w zbawienie przez kąpiel w świętej Gangā z wiarą”; którzy mówią: „Kogokolwiek będziecie czcić z pojedynczą wiarą i oddaniem jako jedynego Boga wszechświata, w jakiejkolwiek formie jako Śiwa, Rāma, Wisznu itd., otrzymacie Mokszę”; do tej silnej starożytnej klasy z dumą należę.

Jest też sekta, która radzi nam iść jednocześnie i za Bogiem i za światem. Nie są oni szczerzy, nie wyrażają tego, co czują w sercu. Jaka jest nauka Wielkich? – „Gdzie jest Rama tam nie ma Kamy; gdzie jest Kama tam nie ma Ramy. Noc i dzień nigdy nie mogą istnieć razem”. Głos starożytnych mędrców oznajmia nam: „Jeśli pragniesz osiągnąć Boga, będziesz musiał wyrzec się Kāma–Kānćana (żądzy i posiadania). Samsāra jest nierzeczywista, pusta, pozbawiona substancji. Dopóki się jej nie wyrzekniesz nigdy nie możesz osiągnąć Boga, próbuj jakkolwiek możesz. Jeśli nie możesz tego zrobić, przyznaj, że jesteś słaby, ale w żadnym wypadku nie obniżaj Ideału. Nie przykrywaj zepsutego trupa złotymi liśćmi! Więc według nich, jeśli chcesz zyskać duchowość, osiągnąć Boga, pierwszą rzeczą, którą musisz zrobić, to porzucić tę zabawę w chowanego ze swoimi pomysłami, tę nieuczciwość, tę „kradzież wewnątrz komnaty myśli”.

Czego się nauczyłem? Czego nauczyłem się od tej starożytnej sekty? Nauczyłem się:

दुर्लभं त्रयमेवैतत् देवानुग्रहहेतुकम्।
मनुष्यत्वं मुमुक्षुत्वं महापुरुषसंश्रयः॥

– „Zaprawdę, te trzy są rzadkie do uzyskania i przychodzą tylko dzięki łasce Boga – ludzkie narodziny, pragnienie uzyskania Mokszy i towarzystwo wielkich dusz”. Pierwszą potrzebną rzeczą jest Manuszjatwa, ludzkie narodziny, ponieważ tylko one sprzyjają osiągnięciu Mukti. Następna jest Mumukszutwa. Chociaż nasze środki urzeczywistnienia różnią się w zależności od różnic między sektami i jednostkami – chociaż różne jednostki mogą rościć sobie pretensje do swoich specjalnych praw i sposobów zdobywania wiedzy, które różnią się w zależności od ich różnych pozycji życiowych – to jednak można ogólnie powiedzieć bez obaw sprzeczności, że bez tej Mumukszutwy urzeczywistnienie Boga jest niemożliwe. Co to jest Mumukszutwa? To silne pragnienie Mokszy – szczera tęsknota za wydostaniem się ze sfery bólu i przyjemności – całkowity wstręt do świata. Kiedy nadejdzie to intensywne, palące pragnienie zobaczenia Boga, powinieneś wiedzieć, że masz prawo do urzeczywistnienia Najwyższego.

Następnie konieczna jest inna rzecz, a jest nią wejście w bezpośredni kontakt z Mahāpuruszami i ukształtowanie w ten sposób naszego życia zgodnie z życiem tych wielkodusznych, którzy osiągnęli Cel. Nawet wstręt do świata i gorące pragnienie Boga nie wystarczą. Konieczna jest inicjacja przez Guru. Dlaczego? Ponieważ jest to doprowadzenie siebie do połączenia z tym wielkim źródłem mocy, które było przekazywane z pokolenia na pokolenie od jednego Guru do drugiego, w nieprzerwanej kolejności. Wielbiciel musi szukać i akceptować Guru, czyli duchowego nauczyciela, jako swojego doradcę, filozofa, przyjaciela i przewodnika. Krótko mówiąc, Guru jest warunkiem sine qua non postępu na ścieżce duchowości. Kogo więc powinienem przyjąć jako mojego Guru? श्रोत्रियोऽवृजिनोऽकामहतो यो ब्रह्मावित्तमः – „Ten, kto jest biegły w Wedach, nieskalany, niezraniony pragnieniem, ten, kto jest najlepszym znawcą Brahmana”. Śrotrija – ten, który nie tylko jest uczony w Śāstrach, ale zna ich subtelne sekrety, który zdał sobie sprawę z ich prawdziwego znaczenia w swoim życiu. „Przez zwykłe czytanie różnych pism świętych stali się jedynie papugami, a nie Panditami. Ten rzeczywiście stał się Panditem, który zyskał Premę (Boską Miłość) przez przeczytanie choćby jednego słowa z Śastr”. Zwykli, wykształceni w książkach Pandici są bezużyteczni. W dzisiejszych czasach każdy chce być Guru; nawet biedny żebrak chce podarować lakh rupii! Tak więc Guru musi być bez skazy i musi być Akāmahatą – nie zranionym żadnym pragnieniem – nie powinien mieć innych motywów poza czystym czynieniem dobra innym, powinien być oceanem miłosierdzia bez powodu i nie udzielać nauk religijnych w celu zyskania imienia lub sławy lub czegokolwiek związanego z samolubnymi korzyściami. I musi być intensywnym znawcą Brahmana, to znaczy kimś, kto zrealizował Brahmana nawet tak namacalnie jak owoc Āmalaka w dłoni. Taki jest Guru, mówi Śruti. Kiedy duchowe zjednoczenie zostaje ustanowione z takim Guru, wtedy przychodzi urzeczywistnienie Boga – wtedy boska wizja staje się łatwa do osiągnięcia.

Po inicjacji aspirant podążający za Prawdą powinien mieć Abhjāsę lub gorliwą i wielokrotną próbę praktycznego zastosowania Prawdy za pomocą przepisanych środków ciągłej medytacji nad Wybranym Ideałem. Nawet jeśli masz palące pragnienie Boga lub zdobyłeś Guru, jeśli nie masz razem z tym Abhjasy, jeśli nie praktykujesz tego, czego cię nauczono, nie możesz osiągnąć urzeczywistnienia. Kiedy to wszystko zostanie w tobie mocno ugruntowane, wtedy osiągniesz Cel. Dlatego mówię wam, jako Hindusi, jako potomkowie chwalebnych Āryjczyków, nie zapominajcie o wielkim ideale naszej religii, tym wielkim ideale Hindusów, którym jest wyjście poza Samsarę – nie tylko wyrzeczenie się świata, ale rezygnacja też z nieba; tak, nie tylko porzucenie zła, ale także porzucenie dobra; a w ten sposób wyjście poza wszystko, poza tę fenomenalną egzystencję i ostatecznie urzeczywistnienie Sat–Ćit–Ānanda Brahmana – Absolutnego Istnienia–Wiedzy–Błogości, którym jest Brahman.



29. Religia, w Której Się Urodziliśmy

Na spotkaniu pod gołym niebem, zwołanym w Dakka, 31 marca 1901 roku, Swamidźi przez dwie godziny przemawiał po angielsku na poniższy temat przed ogromną publicznością. Poniżej znajduje się tłumaczenie wykładu z relacji ucznia w języku bengalskim:

W odległej przeszłości nasz kraj dokonał gigantycznego postępu w duchowych ideach. Przywołajmy dziś przed oczami umysłu tę starożytną historię. Ale jednym wielkim niebezpieczeństwem w rozmyślaniu o dawno minionej wielkości jest to, że przestajemy zabiegać o nowe rzeczy i zadowalamy się wegetowaniem na dawnej chwale przodków i szczyceniem się nią. Powinniśmy się przed tym wystrzegać. Bez wątpienia w starożytności było wielu Ryszich i Maharyszich, którzy stanęli twarzą w twarz z Prawdą. Ale jeśli to przypomnienie naszej starożytnej wielkości ma przynieść prawdziwą korzyść, my również musimy stać się Ryszi tak jak oni. Tak, nie tylko to, ale jestem głęboko przekonany, że będziemy jeszcze większymi Ryszi niż ktokolwiek, kogo przedstawia nam nasza historia. W przeszłości sygnałem były nasze osiągnięcia – chlubię się nimi i czuję dumę, gdy o nich myślę. Nie popadam nawet w rozpacz widząc obecną degradację i jestem pełen nadziei wyobrażając sobie co ma nadejść w przyszłości. Dlaczego? Ponieważ wiem, że ziarno przechodzi całkowitą transformację, tak, ziarno jako ziarno jest pozornie niszczone, zanim rozwinie się w drzewo. W ten sam sposób, pośród naszej obecnej degradacji, uśpiony tylko przez jakiś czas, leży potencjał przyszłej wielkości naszej religii, gotowy do ponownego odrodzenia się, być może potężniejszego i chwalebniejszego niż kiedykolwiek wcześniej.

Zastanówmy się teraz, jakie są wspólne podstawy zgody w religii, w której się urodziliśmy. Na pierwszy rzut oka niezaprzeczalnie zauważamy różne różnice między naszymi sektami. Niektórzy są Adwaitystami, niektórzy Wiśisztadwaitystami, a jeszcze inni Dwaitystami. Niektórzy wierzą w inkarnacje Boga, inni w kult obrazów, podczas gdy inni są zwolennikami doktryny Bezforemności. Jeśli chodzi o zwyczaje, wiadomo, że istnieją rozmaite różnice. Dźātowie nie są wykluczeni nawet jeśli zawierają związki małżeńskie wśród Mahometan i Chrześcijan. Mogą bez przeszkód wejść do każdej hinduskiej świątyni. W wielu wioskach w Pendżabie ten, kto nie je wieprzowiny z trudem zostanie uznany za Hindusa. W Nepalu Bramin może ożenić się w czterech Warnach; przebywając w Bengalu, Bramin nie może ożenić się nawet wśród pododdziałów własnej kasty. I tak dalej. Ale pośród wszystkich tych różnic zauważamy jeden punkt łączący wszystkich Hindusów, a mianowicie, że żaden Hindus nie je wołowiny. W ten sam sposób istnieje wielka wspólna płaszczyzna jedności leżąca u podstaw różnych form i sekt naszej religii.

Po pierwsze, przy omawianiu pism świętych wyróżnia się jeden fakt – że tylko te religie, które opierały się na jednym lub wielu własnych pismach świętych posuwały się naprzód skokowo i przetrwały do dnia dzisiejszego, pomimo wszystkich prześladowań i represji wobec nich. Religia grecka, z całym jej pięknem, wymarła z powodu braku jakiegokolwiek wersetu, który by ją wspierał; ale religia żydowska pozostaje niezmniejszona w swojej mocy, będąc oparta na autorytecie Starego Testamentu. Tak samo jest z religią hinduistyczną, z jej pismami świętymi, Wedami, najstarszymi na świecie. Wedy dzielą się na Karma Kānda i Dźnāna Kānda. Czy to dla dobra, czy dla zła, Karma Kanda wyszła z użycia w Indiach, chociaż na Dekanie jest kilku Braminów, którzy nadal od czasu do czasu odprawiają Jadźnie z ofiarami z kóz; a także odnajdujemy tu i ówdzie ślady wedyjskiej Krijā Kānda w mantrach używanych w związku z naszym małżeństwem i ceremoniami Śrāddha itp. Ale nie ma szans na przywrócenie jej pierwotnej podstawy. Kiedyś Kumārila Bhatta próbował to zrobić, ale nie powiodło mu się to.

Dźnana Kanda Wed składa się z Upaniszad i jest znana pod nazwą Wedanta, szczyt Śruti, jak to się nazywa. Gdziekolwiek znajdziesz Āćārjów cytujących fragment ze Śruti, niezmiennie jest to z Upaniszad. Wedanta jest obecnie religią Hindusów. Jeśli jakakolwiek sekta w Indiach chce, aby jej idee były ugruntowane i mocno trzymały się ludzi, musi oprzeć je na autorytecie Wedanty. Wszyscy muszą to robić, bez względu na to, czy są Dwaitystami czy Adwaitystami. Nawet Waisznawowie muszą udać się do Gopālatāpini Upaniszady aby udowodnić prawdziwość swoich własnych teorii. Jeśli nowa sekta nie znajdzie w Śruti niczego, co potwierdzałoby jej idee, posunie się nawet do wyprodukowania nowej Upaniszady i uczynienia jej popularną jako jedną ze starych oryginalnych produkcji. Takich było w przeszłości wiele.

Jeśli chodzi o Wedy, Hindusi wierzą, że nie są to zwykłe księgi napisane przez ludzi w jakiejś odległej epoce. Uważają je za nagromadzoną masę niekończącej się boskiej mądrości, która czasami jest przejawiona, a innym razem pozostaje nieprzejawiona. Komentator Sājanāćārja mówi gdzieś w swoich pracach यो वेदेभ्योऽखिलं जगत् निर्ममे – „Kto stworzył cały wszechświat z wiedzy Wed”. Nikt nigdy nie widział kompozytora Wed i nie można go sobie wyobrazić. Ryszi byli jedynie odkrywcami mantr lub praw wiecznych; po prostu stanęli twarzą w twarz z Wedami, nieskończoną kopalnią wiedzy, która jest tam od czasów bez początku.

Kim są ci Ryszi? Wātsjājana mówi: „Ten, kto osiągnął poprzez właściwe środki bezpośrednie urzeczywistnienie Dharmy, tylko on może być Ryszi, nawet jeśli jest Mlećczha z urodzenia”. Tak więc w starożytności Wasisztha, urodzony w nieślubnym związku, Wjāsa, syn rybaczki, Narada, syn służącej o niepewnym pochodzeniu i wielu innych o podobnej naturze osiągnęło stan Ryszi. Prawdę mówiąc, dochodzi do tego, że nie należy robić rozróżnienia z tym, kto urzeczywistnił Prawdę. Jeśli wszystkie wymienione osoby zostały Ryszi, to o wy, Kulin Bramini dnia dzisiejszego, o ile większymi Ryszi możecie się stać! Dążcie do tego stanu Ryszi, nie przestawajcie, dopóki nie osiągniecie celu, a cały świat sam z siebie pokłoni się do waszych stóp! Bądź Ryszim – oto tajemnica władzy.

Ta Weda jest naszym jedynym autorytetem i każdy ma do niej prawo.

यथेमां वाचं कल्याणीमावदानि जनेभ्यः।
ब्रह्मराजन्याभ्यां शूद्राय चार्याय च स्वाय चारणाय॥

[Niech te święte słowa będą przekazywane wszystkim ludziom, Braminom, Kszatrijom, Śudrom i Ārjom, naszym ludziom i obcym]

Tak mówi Śukla Jadźur Weda (XXVI. 2). Czy możesz pokazać jakikolwiek nakaz z tej naszej Wedy, że nie każdy ma do niej prawo? Purany bez wątpienia mówią, że pewna kasta ma prawo do takiej a takiej rewizji Wed lub że pewna kasta nie ma prawa ich studiować, lub że ta część Wed jest przeznaczona dla Satja Jugi, a tamta część jest dla Kali Jugi. Ale zauważcie, Wedy tak nie mówią; robią to tylko wasze Purany. Ale czy sługa może dyktować panu? Smryti, Purany, Tantry – wszystkie one są dopuszczalne tylko o tyle, o ile zgadzają się z Wedami; a tam, gdzie są sprzeczne, należy je odrzucić jako niewiarygodne. Ale dzisiaj postawiliśmy Purany na jeszcze wyższym piedestale niż Wedy! Studiowanie Wed prawie zniknęło z Bengalu. Jakże pragnę, aby ten dzień wkrótce nastał, kiedy w każdym domu Wedy będą czczone razem z Śālagrāma, domowym Bóstwem, kiedy młodzi, starzy i kobiety zainaugurują wielbienie Wed!

Nie wierzę w teorie wysuwane przez zachodnich uczonych w odniesieniu do Wed. Dziś ustalają starożytność Wed na pewien okres, a jutro ponownie ją wywracają i przesuwają o tysiąc lat do przodu i tak dalej. Jednakże, jeśli chodzi o Purany, powiedziałem wam, że są one autorytatywne tylko o tyle, o ile zgadzają się z Wedami, w przeciwnym razie nie są. W Puranach znajdujemy wiele rzeczy, które nie zgadzają się z Wedami. Na przykład w Puranach jest napisane, że ktoś żył dziesięć tysięcy lat, inny dwadzieścia tysięcy lat, ale w Wedach znajdujemy: शतायुर्वै पुरुषः – „Człowiek zaprawdę żyje sto lat”. Które mamy zaakceptować w tym przypadku? Na pewno Wedy. Pomimo takich stwierdzeń, nie lekceważę Puran. Zawierają wiele pięknych i pouczających nauk i słów mądrości na temat Jogi, Bhakti, Dźnāny i Karmy, które oczywiście powinniśmy zaakceptować. Następnie są Tantry. Prawdziwym znaczeniem słowa Tantra jest Śāstra, jak na przykład Kāpila Tantra. Ale słowo Tantra jest ogólnie używane w ograniczonym znaczeniu. Pod wpływem królów, którzy przyjęli Buddyzm i głosili doktrynę Ahimsā, praktyki wedyjskich Jaga–Jadźni odeszły w przeszłość i nikt nie mógł zabić żadnego zwierzęcia w ofierze ze strachu przed królem. Ale później wśród samych Buddystów – którzy nawrócili się z Hinduizmu – najlepsze części tych Jaga–Jadźni zostały przyjęte i praktykowane w tajemnicy. Z nich wyrosły Tantry. Poza niektórymi ohydnymi rzeczami w Tantrach, takimi jak Wāmāćāra itp., Tantry nie są tak złe, jak ludzie są skłonni sądzić. Jest w nich wiele wzniosłych i subtelnych myśli Wedanty. W rzeczywistości, części Brāhmana z Wed zostały nieco zmodyfikowane i włączone do treści Tantr. Wszystkie formy naszego kultu i obecne ceremonie składające się na Karma Kandę są wykonywane zgodnie z Tantrami.

Omówmy teraz trochę zasady naszej religii. Niezależnie od różnic i kontrowersji istniejących między naszymi różnymi sektami, jest w nich również kilka podstaw jedności. Po pierwsze, prawie wszystkie z nich przyznają istnienie trzech rzeczy – trzech bytów – Iśwara, Atman i Dźagat. Iśwara jest Tym, który wiecznie tworzy, zachowuje i niszczy cały wszechświat. Z wyjątkiem Sānkhjów, wszyscy inni w to wierzą. Następnie jest doktryna Atmana i reinkarnacji duszy; utrzymuje ona, że niezliczone indywidualne dusze, przyjmując raz po raz ciało po ciele, kręcą się w kółko w kole narodzin i śmierci, zgodnie z ich odpowiednimi Karmami; to jest Samsārawāda lub jak to się powszechnie nazywa doktryna reinkarnacji. Następnie istnieje Dźagat lub wszechświat bez początku i bez końca. Chociaż niektórzy uważają te trzy tylko za różne fazy jednego, a inni za trzy wyraźnie różne jednostki, a jeszcze inni na różne inne sposoby, to jednak wszyscy jednomyślnie wierzą w te trzy.

W tym miejscu powinienem was prosić abyście pamiętali, że Hindusi od niepamiętnych czasów znali Atmana jako umysł odrębny od Manasu. Ale ludzie z Zachodu nigdy nie mogli wznieść się poza umysł. Zachód wie, że wszechświat jest pełen szczęścia i jako taki jest dla nich miejscem, w którym mogą się najbardziej cieszyć; ale Wschód rodzi się z przekonaniem, że ta Samsara, ta ciągle zmieniająca się egzystencja jest pełna nędzy i jako taka jest niczym innym, jak tylko nierzeczywistą, niewartą oddania duszy za jej ulotne radości i dobra. Właśnie z tego powodu Zachód jest zawsze szczególnie zręczny w zorganizowanym działaniu, tak samo Wschód jest zawsze śmiały w poszukiwaniu tajemnic wewnętrznego świata.

Przejdźmy jednak teraz do jednego lub dwóch innych aspektów hinduizmu. Istnieje doktryna o wcieleniach Boga. W Wedach znajdujemy jedynie wzmiankę o Matsja Awatāra, Inkarnacji Ryby. Nie chodzi o to, czy wszyscy wierzą w tę doktrynę, czy nie; prawdziwym znaczeniem tej Awatārawāda jest jednak oddawanie czci człowiekowi – widzenie Boga w człowieku jest prawdziwą wizją Boga. Hindus nie idzie przez naturę do Boga natury – idzie do Boga człowieka przez Człowieka.

Następnie jest kult obrazów. Z wyjątkiem pięciu Dewatā, które mają być czczone w każdej pomyślnej Karmie zgodnie z zaleceniami naszych Śastr, wszystkie inne Dewata są jedynie nazwami pewnych stanów, które posiadają. Ale znowu, te pięć Dewata to nic innego jak różne imiona jedynego Boga. Ten zewnętrzny kult obrazów został jednak opisany we wszystkich naszych Śastrach jako najniższa ze wszystkich niskich form kultu. Ale to nie znaczy, że jest ona zła. Pomimo wielu niegodziwości, które pojawiły się w modnych obecnie praktykach kultu obrazów, nie potępiam tego. Ach, gdzie bym teraz był, gdybym nie został pobłogosławiony kurzem ze świętych stóp tego ortodoksyjnego, czczącego obrazy Bramina!

Ci reformatorzy, którzy głoszą przeciwko kultowi obrazów lub temu, co potępiają jako bałwochwalstwo, mówię do nich: „Bracia, jeśli jesteście gotowi czcić Boga bez formy, odrzucając wszelką zewnętrzną pomoc czyńcie to, ale dlaczego potępiacie innych, którzy tak nie mogą? Piękny, duży gmach, chwalebny relikt wiekowej starożytności, z powodu zaniedbania lub nieużywania popadł w ruinę, wszędzie w jego wnętrzu może gromadzić się brud i kurz, być może niektóre fragmenty się zawalają. Co z nim zrobicie? Czy podejmiecie się niezbędnego oczyszczania i naprawy, a tym samym odbudujecie ten stary budynek, czy też zburzycie cały gmach i będziecie się starać zbudować na jego miejscu inny według obrzydliwie nowoczesnego planu, którego trwałość nie została jeszcze potwierdzona? Musimy go odnowić, co naprawdę oznacza przygotować lub udoskonalić przez konieczne oczyszczenie i naprawy, a nie przez wyburzenie całości. Na tym kończy się funkcja odnowy. Kiedy dzieło naprawy starego się skończyło, jakiej dalszej potrzebie ono służy? Uczyńcie to jeśli możecie, a jeśli nie, ręce precz!” Przeciwnie, banda reformatorów w naszym kraju chce zbudować własną odrębną sektę. Wykonali jednak dobrą robotę; niech błogosławieństwo Boga spłynie na ich głowy! Ale dlaczego wy, Hindusi, mielibyście chcieć oddzielić się od wielkiej wspólnej owczarni? Dlaczego mielibyście się wstydzić przybrać imię Hindus, które jest waszą największą i najwspanialszą własnością? Tym naszym narodowy statkiem, wy, dzieci Nieśmiertelnych, moi rodacy płyniecie od wieków niosąc cywilizację i wzbogacając cały świat jej nieocenionymi skarbami. Przez dziesiątki lśniących wieków ten nasz narodowy statek pływał po oceanie życia i zabrał miliony dusz na drugi brzeg, poza wszelkim nieszczęściem. Ale dzisiaj mogło dojść do wycieku i uszkodzenia z waszej winy lub z jakiejkolwiek przyczyny, która nie ma znaczenia. Co wy, którzy byście się w nim znaleźli, zrobilibyście teraz? Przeklinalibyście go i kłócili się między! Czy nie zjednoczylibyście się wszyscy razem i nie dołożyliście wszelkich starań, aby zatkać dziury? Wszyscy chętnie oddajmy za to krew naszych serc; a jeśli nam się to nie uda, zatońmy wszyscy i umrzyjmy razem, z błogosławieństwem, a nie przekleństwem na ustach. A Braminom mówię: „Próżna jest wasza duma z urodzenia i pochodzenia. Otrząśnijcie się z tego. Bramiństwa, zgodnie z waszymi Śastrami, już więcej nie macie, ponieważ tak długo żyliście pod panowaniem królów Mlećczha. Jeśli w ogóle wierzycie słowom waszych własnych przodków, to idźcie w tej chwili i dokonajcie pokuty, wchodząc w powolny ogień rozpalony przez Tusza (łupiny), jak ten stary Kumarila Bhatta, który w celu obalenia Buddystów najpierw został uczniem Buddystów, a następnie pokonanie ich w kłótni stało się przyczyną śmierci wielu, a następnie wszedł on do Tuszānala, aby odpokutować swoje grzechy. Jeśli nie macie dość odwagi aby to zrobić, to przyznajcie się do własnej słabości i wyciągnij pomocną dłoń oraz otwórz bramy wiedzy dla wszystkich i ponownie dajmy uciskanym masom ich sprawiedliwe i słuszne prawa i przywileje”.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#126 2023-09-22 23:22:06

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Indie: Ich Religia i Zwyczaje

(Salem Evening News, 29 sierpnia 1893)

Pomimo ciepłej pogody wczorajszego popołudnia spora liczba członków Klubu Myśli i Pracy wraz z gośćmi zebrała się w kaplicy Wesley, aby spotkać się ze Swami Vive Kanondą [w tamtych czasach imię Swamiego Wiwekanandy było pisane na różne sposoby przez amerykańskie gazety, a raporty były niedokładne, głównie ze względu na nowość tematów], hinduskim mnichem, podróżującym obecnie po tym kraju i aby posłuchaj nieformalnego przemówienia tego dżentelmena, głównie na temat religii Hindusów, której nauczają ich Wedar [Wedy] lub święte księgi. Mówił również o kastach, jako po prostu podziale społecznym i w żaden sposób nie zależnym od ich religii.

Ubóstwo większości mas było mocno rozważane. Indie o obszarze znacznie mniejszym niż Stany Zjednoczone zamieszkuje dwadzieścia trzysta milionów [sic] ludzi, z czego trzysta milionów [sic] zarabia średnio mniej niż pięćdziesiąt centów miesięcznie. W niektórych przypadkach ludzie w całych regionach kraju utrzymują się przez miesiące, a nawet lata, całkowicie żywiąc się kwiatami, produkowanymi przez pewne drzewo, które po ugotowaniu są jadalne [drzewo mahua].

W innych dzielnicach mężczyźni jedzą tylko ryż, kobiety i dzieci muszą zaspokajać głód wodą, w której gotuje się ryż. Niepowodzenie w uprawie ryżu oznacza głód. Połowa ludzi żyje jednym posiłkiem dziennie, druga połowa nie wie, skąd nadejdzie następny posiłek. Według Swamiego Vive Kyondy, potrzebą mieszkańców Indii nie jest więcej religii ani lepsza religia, ale jak on to określa, „praktyczność” i to z nadzieją na zainteresowanie narodu amerykańskiego tą wielką potrzebą cierpiących, głodujących milionów przybył on do tego kraju.

Mówił obszernie o stanie swojego ludu i jego religii. W trakcie swojego przemówienia był często i dokładnie przesłuchiwany przez dr FA Gardnera i wielebnego SF Nobbsa z Centralnego Kościoła Baptystów. Powiedział, że misjonarze mieli tam dobre teorie i że zaczynali od dobrych pomysłów, ale nie zrobili nic dla podniesienia stanu przemysłowego ludzi. Powiedział, że Amerykanie, zamiast wysyłać misjonarzy aby szkolili ich w religii, powinni lepiej wysłać kogoś, kto zapewni im edukację przemysłową.

Zapytany, czy nie jest faktem, że Chrześcijanie pomagali mieszkańcom Indii w chwilach udręki i czy nie pomagali w sposób praktyczny, tworząc szkoły, mówca odpowiedział, że czasami to robią, ale tak naprawdę nie jest to ich zasługą ponieważ prawo nie pozwalało im w takich czasach próbować wpływać na ludzi.

Wyjaśnił zły stan kobiet w Indiach tym, że hinduscy mężczyźni darzą kobiety takim szacunkiem, że uznano, że najlepiej ich  nie wypuszczać. Kobiety hinduskie cieszyły się tak dużym szacunkiem, że trzymano je w odosobnieniu. Wyjaśnił stary zwyczaj palenia kobiet po śmierci ich mężów, na tej podstawie, że kochały ich tak, że nie mogły żyć bez męża. Byli jednym w małżeństwie i musieli być jednym w śmierci.

Zapytany o kult bożków i rzucanie się pod powóz Juggernaut, powiedział, że nie można obwiniać Hindusów za ten biznes powozowy, bo to był akt fanatyków, a w większości trędowatych.

Mówca wyjaśnił, że jego misją w jego kraju jest organizowanie mnichów do celów przemysłowych, aby mogli oni dawać ludziom korzyści z tej przemysłowej edukacji, a tym samym podnosić ich i poprawiać ich sytuację.

Tego popołudnia Vive Kanonda przemówi na temat dzieci w Indiach do wszystkich dzieci i młodych ludzi, którzy zechcą go wysłuchać na 166 North Street, pani Woods uprzejmie udostępniła w tym celu swój ogród. Osobiście jest przystojnym mężczyzną, ciemnowłosym, ale urodziwym, ubranym w długą szatę żółtawo–czerwonego koloru, przewiązaną w pasie sznurkiem, a na głowie ma żółty turban. Jako mnich nie ma żadnej kasty i może jeść i pić z każdym.

* * *

(Daily Gazette, 29 sierpnia 1893)

Radża [amerykańscy reporterzy dodali wszelkiego rodzaju epitety, takie jak „radża”, „bramin”, „kapłan” itp., za które sami byli odpowiedzialni] Swami Vivi Rananda z Indii był gościem Klubu Myśli i Pracy w Salem wczoraj po południu w kościele w Wesley.

Obecna była duża liczba pań i panów, którzy uścisnęli sobie dłonie, na modłę amerykańską, z wybitnym mnichem. Miał na sobie pomarańczową suknię z czerwoną szarfą, żółty turban z końcem zwisającym z jednej strony, którego używał jako chusteczki do nosa i buty kongresowe.

Mówił obszernie o stanie swojego ludu i jego religii. W trakcie swojego przemówienia był często i dokładnie przesłuchiwany przez dr FA Gardnera i wielebnego SF Nobbsa z Centralnego Kościoła Baptystów. Powiedział, że misjonarze mieli tam dobre teorie i że zaczynali od dobrych pomysłów, ale nie zrobili nic dla podniesienia stanu przemysłowego ludzi. Powiedział, że Amerykanie, zamiast wysyłać misjonarzy aby szkolili ich w religii, powinni lepiej wysłać kogoś, kto zapewni im edukację przemysłową.

Mówiąc obszernie o stosunkach między mężczyznami i kobietami, powiedział, że mężowie w Indiach nigdy nie kłamali i nigdy nie prześladowali i wymienił kilka innych grzechów, których nigdy nie popełnili.

Zapytany, czy nie jest faktem, że chrześcijanie pomagali mieszkańcom Indii w chwilach udręki i czy nie pomagali w sposób praktyczny, szkoląc szkoły, mówca odpowiedział, że czasami to robią, ale tak naprawdę nie jest to ich zasługą , gdyż prawo nie pozwalało im w takich chwilach próbować wpływać na ludzi.

Zapytany, czy nie jest faktem, że Chrześcijanie pomagali mieszkańcom Indii w chwilach udręki i czy nie pomagali w sposób praktyczny, tworząc szkoły, mówca odpowiedział, że czasami to robią, ale tak naprawdę nie jest to ich zasługą ponieważ prawo nie pozwalało im w takich czasach próbować wpływać na ludzi.

Wyjaśnił zły stan kobiet w Indiach tym, że hinduscy mężczyźni darzą kobiety takim szacunkiem, że uznano, że najlepiej ich  nie wypuszczać. Kobiety hinduskie cieszyły się tak dużym szacunkiem, że trzymano je w odosobnieniu. Wyjaśnił stary zwyczaj palenia kobiet po śmierci ich mężów, na tej podstawie, że kochały ich tak, że nie mogły żyć bez męża. Byli jednym w małżeństwie i musieli być jednym w śmierci.

Zapytany o kult bożków i rzucanie się pod powóz Juggernaut, powiedział, że nie można obwiniać Hindusów za ten biznes powozowy, bo to był akt fanatyków, a w większości trędowatych.

Jeśli chodzi o kult bożków, powiedział, że pytał Chrześcijan, o czym myślą, kiedy się modlą i niektórzy powiedzieli, że myślą o kościele, inni o BOGU. Więc jego lud pomyślał o obrazach. Dla biednych potrzebne były bożki. Powiedział, że w starożytności, kiedy narodziła się ich religia, kobiety wyróżniały się duchowym geniuszem i wielką siłą umysłu. Mimo to, jak zdawał się przyznawać, współczesne kobiety zdegenerowały się. Myślały tylko o jedzeniu i piciu, plotkach i skandalach.

Mówca wyjaśnił, że jego misją w jego kraju jest organizowanie mnichów do celów przemysłowych, aby mogli oni dawać ludziom korzyści z tej przemysłowej edukacji, a tym samym podnosić ich i poprawiać ich sytuację.

* * *

(Salem Evening News, 1 września 1893)

Uczony mnich z Indii, który spędza kilka dni w tym mieście, będzie przemawiał w Kościele Wschodnim w niedzielę wieczorem o 7–30. Swami (wielebny) Viva Kananda wygłosił kazanie w kościele episkopalnym w Annisquam w ubiegłą niedzielę wieczorem na zaproszenie pastora i profesora Wrighta z Harvardu, który okazał mu wielką życzliwość.

W poniedziałek wieczorem wyjeżdża do Saratogi, gdzie wygłosi przemówienie do Stowarzyszenia Nauk Społecznych. Później będzie przemawiał przed Kongresem w Chicago. Jak wszyscy mężczyźni wykształceni na wyższych uniwersytetach w Indiach, Viva Kananda mówi po angielsku łatwo i poprawnie. Jego prosta przemowa do dzieci we wtorek na temat zabaw, szkół, zwyczajów i obyczajów dzieci w Indiach była cenna i bardzo interesująca. Jego dobre serce wzruszyło się stwierdzeniem małej panny, że jej nauczyciel „polizał ją tak mocno, że prawie złamała sobie palec”. . . . Ponieważ Viva Kananda, jak wszyscy mnisi, musi podróżować po swojej krainie, głosząc religię prawdy, czystości i braterstwa ludzi, żadne wielkie dobro nie mogło przejść niezauważone, ani straszliwe zło nie mogło umknąć jego oczom. Jest niezwykle hojny dla wszystkich osób innych wyznań i ma tylko miłe słowa dla tych, którzy się od niego różnią.

* * *

(Daily Gazette, 5 września 1893)

Radźah Swami Vivi Rananda z Indii przemawiał w niedzielę wieczorem we wschodnim kościele na temat religii Indii i ubogich w jego ojczystej ziemi. Zgromadziła się niezła publiczność, ale nie tak liczna, jak zasługiwała na to ranga tematu i interesujący mówca. Mnich był ubrany w swój rodzimy strój i przemawiał przez około czterdzieści minut. Wielką potrzeba dzisiejszych Indii, które nie są Indiami sprzed pięćdziesięciu lat, są, jak powiedział, misjonarze by wykształcić ludzi przemysłowo i społecznie, a nie religijnie. Hindusi mają tyle religii, ile chcą, a religia hinduska jest najstarszą na świecie. Mnich jest bardzo przyjemnym mówcą i przykuwał uwagę słuchaczy.

* * *

(Daily Saratoga, 6 września 1893)

. . . Następnie platformę zajmował Vive Kananda, mnich z Madrasu w Hindustanie, który głosił w całych Indiach. Interesuje się naukami społecznymi, jest inteligentnym i interesującym mówcą. Mówił o panowaniu Mahometan w Indiach.

Dzisiejszy program obejmuje kilka bardzo interesujących tematów, zwłaszcza referat na temat „Bimetalizmu” płk. Jacoba Greene’a z Hartford. Vive Kananda ponownie przemówi, tym razem na temat wykorzystania srebra w Indiach.



Hindusi na Jarmarku

(Transkrypcja Boston Evening, 30 września 1893)

Chicago, 23 września:

Na lewo od wejścia do Pałacu Sztuki znajduje się pomieszczenie oznaczone „Nr 1 – nie wchodzić”. Prędzej czy później wszyscy mówcy na Kongresie Religii przystępują do tego, aby porozmawiać między sobą lub z prezydentem Bonneyem, którego prywatny gabinet znajduje się w rogu apartamentu. Składane drzwi są zazdrośnie strzeżone przed ogółem społeczeństwa, zwykle stoją na tyle rozwarte, że można zajrzeć do środka. Tylko delegaci mogą penetrować ten święty teren, ale nie jest niemożliwe uzyskanie „otwartego sezamu”, a tym samym cieszenie się przez krótko możliwością bliższych relacji z dostojnymi gośćmi, co umożliwia podium w Sali Kolumba.

Najbardziej uderzającą postacią, jaką można spotkać w tym przedpokoju, jest bramiński mnich Swami Wiwekananda. Jest dużym, dobrze zbudowanym mężczyzną o wspaniałej postawie Hindustanów, gładko ogolonej twarzy, regularnych rysach o kwadratowym kształcie, białych zębach i dobrze wyrzeźbionych ustach, które zwykle rozchylają się w życzliwym uśmiechu, gdy rozmawia. Jego dobrze ułożoną głowę wieńczy cytrynowy lub czerwony turban, a sutanna (to nie jest techniczna nazwa tego stroju), zapinana w pasie i sięgająca poniżej kolan, na przemian w kolorze jaskrawopomarańczowym i bogatym szkarłacie. Mówi doskonale po angielsku i chętnie odpowiedział na wszelkie zadane szczere pytania.

Wraz z jego prostotą maniery, w rozmowach z damami pojawia się odrobina osobistej rezerwy, co sugeruje jego wybrane powołanie. Zapytany o prawa swojego zakonu, powiedział: „Mogę robić, co mi się podoba, jestem niezależny. Czasami mieszkam w Himalajach, a czasami na ulicach miast. Nigdy nie wiem, gdzie dostanę następny posiłek, nigdy nie noszę przy sobie pieniędzy, przychodzę tu dzięki subskrypcji”. Następnie, rozglądając się po jednym lub dwóch rodakach, którzy przypadkowo stali w pobliżu, dodał: „Zajmą się mną”, dając do zrozumienia, że jego rachunkiem za wyżywienie w Chicago zajmują się inni. Zapytany, czy ma na sobie swój zwykły strój mnicha, powiedział: „To jest dobry strój; kiedy jestem w domu, chodzę w łachmanach i chodzę boso. Czy wierzę w kasty? Kasta to zwyczaj społeczny; religia nie ma z tym nic do czynienia; wszystkie kasty będą się ze mną spotykać”.

Jednak z zachowania, ogólnego wyglądu pana Wiwekanandy widać wyraźnie, że urodził się wśród wysokich kast – lata dobrowolnej nędzy i bezdomnych tułaczek nie pozbawiły go przyrodzonego prawa dżentelmena; nawet jego nazwisko rodowe jest nieznane; przybrał tytuł Wiwekanandy, obejmując karierę religijną, a „Swami” jest jedynie tytułem wielebnego, jaki mu nadano. Na oko ma nieco ponad trzydzieści lat i wygląda na stworzonego do tego życia i jego spełnienia, a także do medytacji nad życiem przyszłym. Nie można nie zastanawiać się, co mogło być u niego punktem zwrotnym.

„Dlaczego miałbym się żenić”, brzmiała jego nagła odpowiedź na komentarz o wszystkim, czego wyrzekł się, zostając mnichem, „skoro w każdej kobiecie widzę tylko Boską Matkę? Dlaczego ponoszę te wszystkie ofiary? Aby wyzwolić się z ziemskich więzów i przywiązań, aby nie było już dla mnie ponownych narodzin. Kiedy umrę, chcę od razu zostać pochłoniętym boskością, jednym z Bogiem. Byłbym Buddą”.

Wiwekananda nie chce przez to powiedzieć, że jest Buddystą. Żadne imię ani sekta nie może go podburzyć. Jest wytworem wyższego Braminizmu, wytworem ducha hinduskiego, którym jest rozległy, marzycielski, samo-wygaszony, Sanyasin lub święty człowiek.

Ma kilka broszur, które rozprowadza, odnoszących się do jego mistrza, Paramhansa Ramakrishna, hinduskiego wielbiciela, który wywarł tak wielkie wrażenie na słuchaczach i uczniach, że wielu z nich zostało ascetami po jego śmierci. Mozoomdar również uważał tego świętego za swojego mistrza, ale Mozoomdar działa na rzecz świętości na świecie, w nim, ale nie z niego, jak nauczał Jezus. Przemówienie Wiwekanandy przed parlamentem było szerokie jak niebo nad nami, obejmując to, co najlepsze we wszystkich religiach, jako ostateczną uniwersalną religię – miłosierdzie dla całej ludzkości, dobre uczynki z miłości do Boga, a nie ze strachu przed karą czy nadzieją na nagrodę. Jest wielkim faworytem w parlamencie, zarówno ze względu na wielkość swoich uczuć, jak i wygląd. Jeśli tylko przejdzie przez podium, zostaje oklaskiwany, a tę wyraźną aprobatę tysięcy przyjmuje w dziecięcym duchu gratyfikacji, bez śladu zarozumiałości. Dla tego pokornego młodego bramińskiego mnicha musi to być również dziwne doświadczenie, to nagłe przejście od biedy i samowyrzeczenia do zamożności i wywyższenia. Zapytany, czy wiedział coś o tych braciach w Himalajach, w których tak mocno wierzyli Teozofowie, odpowiedział prostym stwierdzeniem: „Nigdy nie spotkałem żadnego z nich”, a nawet sugerował: „Mogą istnieć takie osoby, ale chociaż jestem w domu w Himalajach, jeszcze ich nie spotkałem”.



W Parlamencie Religii

(The Dubuque, Iowa Times, 39 września 1893)

TARGI ŚWIATOWE, 28 września. – (Specjalne.) – Parlament religii osiągnął punkt, w którym rozwijają się ostre zjadliwości. Oczywiście zachowano cienką zasłonę uprzejmości, ale za nią kryło się złe uczucie. Wielebny Joseph Cook ostro skrytykował Hindusów i z kolei był ostrzej krytykowany. Powiedział, że mówienie o wszechświecie, który nie został stworzony, jest niemal niewybaczalnym nonsensem, a Azjaci odparli, że wszechświat, który miał początek, jest oczywistym absurdem. Biskup J. P. Newman, strzelając z dużej odległości z brzegów Ohio, oświadczył, że ludzie ze Wschodu obrazili wszystkich Chrześcijan w Stanach Zjednoczonych fałszywym przedstawieniem misjonarzy, a ludzie ze Wschodu ze swoim prowokująco spokojnym i wyniosłym uśmiechem odpowiedzieli, że to była po prostu ignorancja biskupa.

FILOZOFIA BUDDYJSKA

W odpowiedzi na bezpośrednie pytanie trzech uczonych Buddystów przekazało nam w zadziwiająco prostym i pięknym języku swoją fundamentalną wiarę w Boga, człowieka i materię.

[Poniżej tego znajduje się streszczenie artykułu Dharmapali na temat „Światowy Dług Wobec Buddy”, który poprzedził, jak dowiadujemy się z innego źródła, śpiewając cejlońską pieśń błogosławieństwa. Następnie artykuł jest kontynuowany:]

Jego streszczenie [Dharmapali] było najpiękniejsze jakie publiczność w Chicago kiedykolwiek słyszała. Demostenes nigdy go nie przekroczył.

NIESAMOWITE UWAGI

Swami Wiwekananda, hinduski mnich, nie miał tyle szczęścia. Nie był w humorze, albo najwyraźniej wkrótce się go wyzbył. Miał na sobie pomarańczową szatę i bladożółty turban i natychmiast rzucił się do dzikiego ataku na narody chrześcijańskie, mówiąc: „My, którzy przybyliśmy ze wschodu, siedzieliśmy tu dzień po dniu i mówiono nam protekcjonalnie, że powinniśmy przyjąć Chrześcijaństwo, ponieważ narody chrześcijańskie są najlepiej prosperujące. Rozglądamy się wokół siebie i widzimy Anglię, najlepiej prosperujący naród chrześcijański na świecie, z nogą na karku 250 000 000 Azjatów. Spoglądamy wstecz w historię i widzimy, że pomyślność chrześcijańskiej Europy zaczęła się od Hiszpanii. Dobrobyt Hiszpanii rozpoczął się wraz z inwazją na Meksyk. Chrześcijaństwo zdobywa swój dobrobyt, podrzynając gardła swoim bliźnim. Za taką cenę Hindusi nie będą mieli dobrobytu.

I tak kontynuowali, a każdy kolejny mówca stawał się coraz bardziej kłótliwy.

* * *

(Outlook, 7 października 1893)

. . . Temat chrześcijańskiej pracy w Indiach wzywa Wiwekanandę, w jego wspaniałej kapłańskiej pomarańczy, do powstania. Krytykuje pracę misji chrześcijańskich. Jest oczywiste, że nie próbował zrozumieć Chrześcijaństwa, ale też, jak twierdzi, chrześcijańscy kapłani nie próbowali zrozumieć jego religii z jej zakorzenionymi wierzeniami i uprzedzeniami rasowymi trwającymi od tysięcy lat. Jego zdaniem przybyli po prostu aby rzucić pogardę na jego najświętsze wierzenia i podważyć moralność i duchowość ludzi, których mieli nauczać.

* * *

(Krytyk, 7 października 1893)

Ale najbardziej imponującymi postaciami Parlamentu byli buddyjski ksiądz H. Dharmapala z Cejlonu i hinduski mnich Suami Wiwekananda. „Jeżeli teologia i dogmaty stoją ci na drodze w poszukiwaniu prawdy”, powiedział ostro ten pierwszy, „odłóż je na bok. Naucz się myśleć bez uprzedzeń, kochać wszystkie istoty ze względu na miłość, wyrażać swoje przekonania bez lęku, prowadzić życie pełne czystość, a światłość prawdy cię oświeci”. Ale wymowne, jak wiele z krótkich przemówień na tym spotkaniu, których triumfalny entuzjazm słusznie osiągnął kulminację we wspaniałym wykonaniu chóru Alleluja przez Klub Apollo, nikt nie wyraził tak dobrze ducha Parlamentu, jego ograniczeń i jego największego wpływu, jak zrobił hinduski mnich. Kopiuję jego przemówienie w całości, ale mogę tylko zasugerować, jakie wrażenie wywarło ono na słuchaczach, ponieważ jest on mówcą z boskiego prawa, a jego silna, inteligentna twarz w malowniczym otoczeniu żółci i pomarańczy była niewiele mniej interesująca niż te szczere słowa a także bogate, rytmiczne wypowiedzi jakie im nadał… [Po zacytowaniu większej części przemówienia końcowego Swamidżi, artykuł kontynuuje:]

Być może najbardziej namacalnym rezultatem kongresu były nastroje jakie wzbudził on w odniesieniu do misji zagranicznych. Bezczelność wysyłania na wpół wykształconych studentów teologii aby nauczali mądrych i uczonych mieszkańców Wschodu nigdy nie została dobitniej uświadomiona anglojęzycznej publiczności. Tylko w duchu tolerancji i współczucia możemy dotykać ich wiary, a napominający, którzy posiadają te cechy, są rzadkością. Należy zdać sobie sprawę, że od Buddystów możemy się nauczyć tyle samo, co oni od nas i że tylko dzięki harmonii można wywrzeć najwyższy wpływ.

LUCY MONROE.

Chicago, 3 października 1893.

* * *

[Na prośbę New York World z 1 października 1893 r. o „odczucie lub wyrażenie dotyczące znaczenia wielkiego spotkania” od każdego przedstawiciela, Swamidźi odpowiedział cytatem z Gity i cytatem z Wjāsy:] „Jestem Tym, który jest w każdej religii – jak nić, która przechodzi przez sznur pereł”. „Święci, doskonali i czyści ludzie są widziani we wszystkich wyznaniach, dlatego wszyscy prowadzą do tej samej prawdy – bo jak nektar może być wynikiem trucizny?”


Cechy Personalne

(Critic, 7 października 1893)

. . . Był to przerost Parlamentu Religii, który otworzył nam oczy na fakt, że filozofia starożytnych wyznań zawiera wiele piękna dla współczesnych. Kiedy raz to wyraźnie dostrzegliśmy, nasze zainteresowanie ich przedstawicielami wzrosło i z charakterystycznym zapałem wyruszyliśmy w pogoń za wiedzą. Najłatwiejszym sposobem uzyskania jej po zamknięciu parlamentu były przemówienia i wykłady Swami Wiwekanandy, który nadal przebywa w tym mieście [Chicago]. Jego pierwotnym celem przybycia do tego kraju było zainteresowanie Amerykanów w tworzeniu nowych gałęzi przemysłu wśród Hindusów, ale na razie porzucił to, ponieważ stwierdza, że „Amerykanie są najbardziej miłosiernymi ludźmi na świecie”, każdy człowiek z jakimś celem przychodzi tu po pomoc w jego realizacji. Zapytany o względny stan biednych tutaj i w Indiach, odpowiedział, że nasi biedni byliby tam książętami i że został oprowadzony po najgorszej dzielnicy miasta tylko po to, by zobaczyć, że z punktu widzenia jego wiedzy, jest ona wygodna a nawet przyjemna. Bramin Braminów, Wiwekananda porzucił swoją rangę, aby dołączyć do bractwa mnichów, gdzie dobrowolnie zrzeka się wszelkiej dumy kastowej. A jednak nosi na sobie piętno rasy. Jego kultura, elokwencja i fascynująca osobowość dały nam nowy pogląd na cywilizację hinduską. Jest interesującą postacią, jego piękna, inteligentna, ruchoma twarz w żółtej oprawie i głęboki, muzykalny głos przemawiają na jego korzyść. Nic więc dziwnego, że został przyjęty przez kluby literackie, głosił kazania i wykładał w kościołach, do czasu aż życie Buddy i doktryny jego wiary nie stały się nam znane. Mówi bez notatek, przedstawiając fakty i wnioski z największym kunsztem, z najbardziej przekonującą szczerością i wznosząc się czasami do bogatej, inspirującej elokwencji. Najwyraźniej jako uczony i cywilizowany, jako najwybitniejszy jezuita, ma on także coś jezuickiego w charakterze swego umysłu; ale chociaż małe sarkazmy rzucane w jego dyskursy są ostre jak rapier, są tak delikatne, że wielu jego słuchaczy gubi je. Niemniej jednak jego uprzejmość jest niezawodna, ponieważ te pchnięcia nigdy nie są wymierzone tak bezpośrednio w nasze zwyczaje aby być niegrzeczne. Obecnie zadowala się oświecaniem nas w kwestii swojej religii i słów jej filozofów. Oczekuje czasu, kiedy przekroczymy bałwochwalstwo – teraz konieczne jego zdaniem dla klas ignorantów – poza kult, a nawet do poznania obecności Boga w przyrodzie, boskości i odpowiedzialności człowieka. „Wypracuj własne zbawienie” – mówi wraz z umierającym Buddą; „Nie mogę ci pomóc. Żaden człowiek nie może ci pomóc. Pomóż sobie”.



Reinkarnacja

W Kościele Kongregacyjnym w ciągu ostatniego tygodnia odbył się cykl wykładów, który w swej naturze bardzo przypominał właśnie zakończony Parlament Religii. Wykładowcami byli dr Carl van Bergen ze Szwecji i Suami Wiwekananda, hinduski mnich. … Suami Wiwekananda jest przedstawicielem Indii w Parlamencie Religii. Przyciągnął wiele uwagi ze względu na swój wyjątkowy strój w kolorach mandaryńskich, swoją magnetyczną prezencję oraz błyskotliwe oratorium i wspaniałą ekspozycję filozofii hinduskiej. Jego pobyt w Chicago był nieustanną owacją. Przebieg wykładów zaplanowano na trzy wieczory.

[Wykłady z sobotnich i wtorkowych wieczorów są wymienione bez komentarza; następnie artykuł jest kontynuowany:] W czwartkowy wieczór 5 października dr von Bergen przemawiał na temat „Huldine Beamish, założyciela Córek Króla Szwecji”, a „Reinkarnacja” była tematem omawianym przez hinduskiego mnicha. To ostatnie było bardzo interesujące; poglądy są takie, jakich nieczęsto słyszy się w tej części świata. Doktryna reinkarnacji duszy, choć stosunkowo nowa i mało rozumiana w tym kraju, jest dobrze znana na wschodzie, będąc podstawą prawie wszystkich religii tych ludzi. Ci, którzy nie używają jej jako dogmatu, nie wypowiadają się przeciwko niej. Głównym punktem, który należy rozstrzygnąć w odniesieniu do doktryny, jest to, czy mieliśmy przeszłość. Wiemy, że mamy teraźniejszość i jesteśmy pewni przyszłości. Ale jak może istnieć teraźniejszość bez przeszłości? Współczesna nauka udowodniła, że materia istnieje i będzie istniała. Stworzenie jest jedynie zmianą wyglądu. Nie jesteśmy wzięci z niczego. Niektórzy uważają Boga za wspólną przyczynę wszystkiego i uznają to za wystarczający powód istnienia. Ale we wszystkim musimy brać pod uwagę zjawisko; skąd i z jakiej materii się bierze. Te same argumenty, które dowodzą, że istnieje przyszłość, dowodzą, że istnieje przeszłość. Konieczne jest, aby istniały przyczyny inne niż wola Boża. Dziedziczność nie jest w stanie podać wystarczającej przyczyny. Niektórzy twierdzą, że nie jesteśmy świadomi dawnego istnienia. Znaleziono wiele przypadków, w których istnieją wyraźne wspomnienia z przeszłości. I tu leży zarodek teorii. Ponieważ Hindusi są życzliwi dla niemych zwierząt, wielu uważa, że my wierzymy w reinkarnację dusz w niższe klasy. Nie są w stanie wyobrazić sobie, że życzliwość dla niemych zwierząt jest czymś innym niż wynikiem zabobonu. Starożytny hinduski kapłan definiuje religię jako wszystko, co podnosi na duchu. Brutalność zostaje wyparta, człowieczeństwo ustępuje boskości. Teoria wcielenia nie ogranicza człowieka do tej małej ziemi. Jego dusza może udać się na inne, wyższe ziemie, gdzie będzie istotą wyższą, posiadającą zamiast pięciu zmysłów osiem, i idąc tą drogą, w końcu zbliży się do szczytu doskonałości, boskości, i będzie mógł pić głęboką wodę zapomnienia na „Wyspach Błogosławionych”.



Cywilizacja Hinduska

[Chociaż wykład w Streatorze 9 października cieszył się dużym zainteresowaniem, Streator Daily Free Press z 9 października opublikował następującą nieco ponurą recenzję:] Wykład tego słynnego Hindusa w Operze w sobotni wieczór był bardzo interesujący. Za pomocą filologii porównawczej starał się ustalić dawno uznawany związek między rasami aryjskimi a ich potomkami w nowym świecie. Łagodnie bronił indyjskiego systemu kastowego, który utrzymuje trzy czwarte ludności w całkowitym i upokarzającym podporządkowaniu i chełpił się, że dzisiejsze Indie są tymi samymi Indiami, które przez wieki obserwowały, jak błyskawicznie [powstające i znikające] narody świata przemykają przez horyzont i toną w zapomnieniu. Wspólnie z ludźmi kocha przeszłość. Nie żyje dla siebie, ale dla Boga. W jego kraju premiuje się żebraków i włóczęgów, choć nie tak wyróżniających się w jego wykładzie. Kiedy posiłek jest przygotowany, czekają, aż przyjdzie jakiś mężczyzna, który zostanie obsłużony jako pierwszy, potem zwierzęta, służba, domownik i na końcu gospodyni. Chłopcy są zabierani w wieku 10 lat i są trzymani przez profesorów przez okres od dziesięciu do dwudziestu lat, kształceni i wysyłani, aby wznowili swoje dawne zajęcia lub zaangażowali się w życie niekończącej się wędrówki, głoszenia kazań i modlitwy, zabierając ze sobą tylko to, co zostaje im dane do jedzenia i ubrania, ale nigdy nie dotykają pieniędzy. Wiwekananda należy do tej drugiej klasy. Mężczyźni zbliżający się do starości wycofują się ze świata, a po okresie nauki i modlitwy, kiedy czują się uświęceni, również idą naprzód głosząc słowo boże. Zauważył, że czas wolny jest niezbędny dla rozwoju intelektualnego i wypunktował Amerykanów za brak edukowania Indian, których Kolumb zastał w stanie dzikości. W tym wykazywał brak znajomości warunków. Jego przemówienie było żałośnie krótkie i wiele zostało niedopowiedziane, co wydawało się ważniejsze niż to, co zostało powiedziane.

[Z powyższego raportu jasno wynika, że prasa amerykańska, z tego czy innego powodu, nie zawsze przyjmowała Swamidżi entuzjastycznie.]

Ostatnio edytowany przez Mariici (2023-09-22 23:22:47)


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#127 2023-09-22 23:25:33

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Ciekawy Wykład

(Wisconsin State Journal, 21 listopada 1893)

Wykład zeszłego wieczoru w kongregacyjnym kościele [Madison], wygłoszony przez słynnego hinduskiego mnicha, Wiwekanandę, był niezwykle interesujący i zawierał wiele zdrowej filozofii i dobrej religii. Chociaż jest poganinem, chrześcijaństwo może podążać za wieloma jego naukami. Jego credo jest tak szerokie jak wszechświat, obejmuje wszystkie religie i akceptuje prawdę, gdziekolwiek można ją znaleźć. Oświadczył, że bigoteria, przesądy i próżne ceremonie nie mają miejsca w „religiach Indii”.



Religia Hindusów

(Minneapolis Star, 25 listopada 1893)

„Braminizm” w całej swojej subtelnej atrakcyjności, ze względu na ucieleśnienie starożytnych i prawdziwych zasad, był tematem, który przyciągnął największą uwagę słuchaczy zeszłego wieczoru w Pierwszym Kościele Unitarian [Minneapolis], podczas gdy Swami Vive Kananda objaśniał wiarę hinduską. Była to audiencja składająca się z myślących kobiet i mężczyzn, gdyż wykładowcę zaprosili „Perypatetycy”, a wśród przyjaciół, którzy dzielili z nimi ten przywilej, byli duchowni różnych wyznań, a także studenci i uczeni. Vive Kananda jest bramińskim kapłanem, który zajmował podium w swoim rodzimym stroju, z kaftanem na głowie, pomarańczowym płaszczem przewiązanym w talii czerwoną szarfą i czerwonymi ozdobami na dole.

Przedstawiał swoją wiarę z całą szczerością, mówiąc powoli i wyraźnie, przekonując słuchaczy spokojem mowy, a nie szybkim działaniem. Jego słowa zostały starannie wyważone i każde z nich miało bezpośrednie znaczenie. Przedstawiał najprostsze prawdy religii hinduskiej i choć nie powiedział nic szorstkiego o Chrześcijaństwie, przedstawił je w taki sposób, że stawiał wiarę w Brahmę ponad wszystko. Wszechprzenikającą myślą i przewodnią zasadą religii hinduskiej jest wrodzona boskość duszy; dusza jest doskonała, a religia jest przejawem boskości już istniejącej w człowieku. Teraźniejszość jest jedynie linią demarkacyjną między przeszłością a przyszłością, a z dwóch tendencji w człowieku, jeśli dobro przeważa, przeniesie się do wyższej sfery, jeśli zło ma moc, degeneruje się. Te dwa nieustannie w nim pracują; to, co człowieka wznosi, to cnota, to, co degeneruje, to zło.

Kananda będzie przemawiał w Pierwszym Kościele Unitarian jutro rano.

* * *

(Des Moines News, 28 listopada 1893)

Swami Wiwekananda, utalentowany uczony z dalekich Indii, przemawiał w kościele centralnym ostatniej nocy [27 listopada]. Był przedstawicielem swojego kraju i wyznania w niedawnym parlamencie religii, który zebrał się w Chicago podczas światowych targów. Wielebny H. O. Breeden przedstawił mówcę słuchaczom. Wstał on i po ukłonie przed słuchaczami rozpoczął swój wykład, którego tematem była „Religia Hindusów”. Jego wykład nie ograniczał się do żadnego toku myślenia, ale zawierał bardziej niektóre z jego własnych poglądów filozoficznych w odniesieniu do jego religii i innych. Utrzymuje on, że aby stać się doskonałym Chrześcijaninem, należy przyjąć wszystkie religie. Czego nie ma w jednej religii, dostarcza inna. Wszystkie są w porządku i niezbędne dla prawdziwego Chrześcijanina. Kiedy wysyłasz misjonarza do naszego kraju, staje się on hinduskim Chrześcijaninem, a ja chrześcijańskim Hindusem. Często pytano mnie w tym kraju, czy mam zamiar nawracać tutejszych ludzi. Odbieram to jako zniewagę. Nie wierzę w tę ideę nawrócenia. [Chociaż, jak widać, reporter żałośnie nie nadążył za argumentem Swamidżi dotyczącym nawrócenia, uchwycił go w wystarczającym stopniu, aby umożliwić czytelnikowi, który jest zaznajomiony z myślą Swamidżi, zrozumienie jego znaczenia.] Dzisiaj mamy grzesznego człowieka; jutro zgodnie z waszym wyobrażeniem nawróci się i z czasem osiągnie świętość. Skąd ta zmiana? Jak to wyjaśnisz? Człowiek nie ma nowej duszy, ponieważ dusza musi umrzeć. Mówisz, że został przemieniony przez Boga. Bóg jest doskonały, wszechpotężny i jest samą czystością. Następnie po nawróceniu tego człowieka jest on tym samym Bogiem bez czystości, którą dał temu człowiekowi, aby stał się świętym. W naszym kraju są dwa słowa, które mają zupełnie inne znaczenie niż w tym kraju. Są to „religia” i „sekta”. Uważamy, że religia obejmuje wszystkie religie. Tolerujemy wszystko oprócz nietolerancji. Jest jeszcze słowo „sekta”. Tutaj obejmuje tych słodkich ludzi, którzy otulają się płaszczem miłosierdzia i mówią: „My mamy rację, ty się mylisz”. Przypomina mi się bajka o dwóch żabach. Żaba urodziła się w studni i spędziła w niej całe życie. Pewnego dnia żaba z morza wpadła do tej studni i zaczęli rozmawiać o morzu. Żaba, której dom znajdował się w studni, zapytała gościa, jak duże jest morze, ale nie była w stanie uzyskać inteligentnej odpowiedzi. Wtedy domowa żaba skakała z jednego kąta studni do drugiego i pytała swojego gościa, czy morze jest takie duże. Powiedział tak. Żaba ponownie podskoczyła i zapytała: „Czy to morze jest takie duże?” a otrzymawszy przeczącą odpowiedź, powiedziała sobie: „Ta żaba musi być kłamcą; wyrzucę ją ze studni”. Tak jest z tymi sektami. Starają się wyrzucić i zdeptać tych, którzy nie wierzą tak jak oni.



Hinduski Mnich

(Appeal–Avalanche, 16 stycznia 1894)

Swami Vive Kananda, hinduski mnich, który dziś wieczorem ma wykładać w Auditorium [Memphis], jest jednym z najbardziej elokwentnych ludzi, którzy kiedykolwiek pojawili się na platformie religijnej lub wykładowej w tym kraju. Jego niezrównane krasomówstwo, głęboka penetracja spraw okultystycznych, jego spryt w debatach i wielka powaga przyciągnęły największą uwagę światowych myślicieli na Wystawie Światowej w Parlamencie Religii i podziw tysięcy ludzi, którzy od tego czasu słuchali go podczas jego tour z wykładami po wielu stanach Unii.

W rozmowie jest najmilszym dżentelmenem; jego dobór słów to klejnoty języka angielskiego, a jego ogólna postawa plasuje go wśród najbardziej kulturalnych ludzi zachodniej etykiety i obyczajów. Jako towarzysz jest niezwykle czarującym człowiekiem, a jako rozmówca prawdopodobnie nie ma sobie równych w salonach żadnego miasta zachodniego świata. Mówi po angielsku nie tylko wyraźnie, ale i płynnie, a jego pomysły, równie nowe jak błyskotliwe, wypływają z jego języka w doskonale oszałamiającym nadmiarze ozdobnego języka.

Swami Vive Kananda, przez swoją odziedziczoną religię lub wczesne nauki, dorastał jako Bramin, ale nawracając się na religię hinduską, poświęcił swoją pozycję i został hinduskim kapłanem lub, jak to nazywa się  w kraju orientalnej idealności, Sanjasinem. Zawsze był uważnym uczniem cudownych i tajemniczych dzieł natury, zaczerpniętych z wzniosłej koncepcji Boga, a po latach spędzonych zarówno jako student, jak i nauczyciel na wyższych uczelniach tego wschodniego kraju, zdobył wiedzę, która dała mu światową reputację jednego z najbardziej przemyślanych uczonych epoki.

Jego wspaniałe pierwsze przemówienie przed członkami Parlamentu Wystawy Światowej od razu uczyniło z niego przywódcę tego wielkiego gremium myślicieli religijnych. Podczas sesji często wysłuchiwano go w obronie swojej religii, a niektóre z najpiękniejszych i najbardziej filozoficznych klejnotów, które zdobią język angielski, wypłynęły z jego ust, przedstawiając wyższe obowiązki, jakie człowiek jest winien człowiekowi i swemu Stwórcy. Jest artystą w myślach, idealistą w wierze i dramaturgiem na platformie.

Od przybycia do Memphis był gościem pana Hu L. Brinkleya, gdzie dzień i wieczór odbierał telefony od wielu mieszkańców Memphis, którzy chcieli złożyć mu wyrazy szacunku. Jest także nieformalnym gościem w Tennessee Club i gościem na przyjęciu wydanym przez panią SR Shepherd w sobotni wieczór. Pułkownik R. B. Snowden wydał obiad w swoim domu w Annesdale na cześć wybitnego gościa w niedzielę, gdzie spotkał się z Biskupem Pomocniczym Thomasem F. Gailorem, wielebnym dr George’em Pattersonem i wieloma innymi duchownymi. Wczoraj po południu wygłaszał wykład przed liczną i modną publicznością złożoną z członków Klubu Dziewiętnastego Wieku w salach klubu w Randolph Building. Dziś wieczorem będzie można go słuchać w Audytorium o “Hinduizmie”.



Prośba o Tolerancję

(Memphis Commercial, 17 stycznia 1894)

Niemała publiczność zebrała się wczoraj wieczorem w Auditorium, aby powitać słynnego hinduskiego mnicha, Swami Vive Kananda w jego wykładzie na temat Hinduizmu.

Został on przedstawiony w krótkim, ale pouczającym przemówieniu sędziego R.J. Morgana, który przedstawił szkic rozwoju wielkiej rasy aryjskiej, z której wywodzą się zarówno Europejczycy, jak i Hindusi, śledząc w ten sposób pokrewieństwo rasowe między ludźmi Ameryki i mówcą, który miał do nich przemawiać.

Wybitny Orientalczyk został przyjęty hojnymi oklaskami i słuchany z uważnym zainteresowaniem przez cały czas. Jest mężczyzną o świetnej posturze fizycznej, o regularnych rysach z brązu i sylwetce o doskonałych proporcjach. Miał na sobie szatę z różowego jedwabiu, przewiązaną w talii czarną szarfą, czarne spodnie, a na głowie miał wdzięcznie udrapowany turban z żółtego indyjskiego jedwabiu. Jego przekaz jest bardzo dobry, posługiwanie się językiem angielskim jest perfekcyjne pod względem doboru słów oraz poprawności gramatycznej i konstrukcyjnej. Jedyna niedokładność wymowy polega na akcentowaniu słów na niewłaściwej sylabie. Uważni słuchacze jednak prawdopodobnie stracili niewiele słów, a ich uwaga została sowicie wynagrodzona przemówieniem pełnym oryginalnej myśli, informacji i szerokiej mądrości. Adres ten można słusznie nazwać apelem o powszechną tolerancję, zilustrowany uwagami dotyczącymi religii Indii. Twierdził, że ten duch, duch tolerancji i miłości, jest centralną inspiracją wszystkich godnych religii i taki jest, jego zdaniem, cel, do którego dąży każda forma wiary.

Jego mowa dotycząca Hinduizmu nie była ściśle drobiazgowa. Jego próbą było raczej przedstawienie analizy jego ducha niż opowieści o jego legendach lub obrazie jego form. Rozwodził się tylko nad kilkoma charakterystycznymi wyznaniowymi lub rytualnymi cechami swojej wiary, ale wyjaśnił je najbardziej jasno i przejrzyście. Dał barwny opis mistycznych cech Hinduizmu, z których wyrosła tak często błędnie interpretowana teoria reinkarnacji. Wyjaśnił w jaki sposób jego religia ignorowała zróżnicowanie czasu, jak wszyscy ludzie wierzą w teraźniejszość i przyszłość duszy, tak wiara Brahmy wierzy w swoją przeszłość. Wyjaśnił też, że jego wiara nie wierzy w „grzech pierworodny”, ale opiera cały wysiłek i aspiracje na wierze w możliwość doskonalenia się ludzkości. Twierdzi, że poprawa i oczyszczenie muszą opierać się na nadziei. Rozwój człowieka to powrót do pierwotnej doskonałości. Ta doskonałość musi przyjść przez praktykę świętości i miłości. Tutaj pokazał, jak jego własny lud praktykował te cechy, jak Indie były krajem schronienia dla uciskanych, przytaczając przykład powitania, jakiego Hindusi udzielili Żydom, gdy Tytus splądrował Jerozolimę i zburzył Świątynię.

Obrazowo powiedział, że Hindusi nie przywiązują zbytniej wagi do form. Czasami każdy członek rodziny będzie różnił się przynależnością do sekt, ale wszyscy będą oddawać cześć Bogu, oddając cześć duchowi miłości, który jest Jego głównym atrybutem. Mówi, że Hindusi uważają, że we wszystkich religiach jest dobro, że wszystkie religie są ucieleśnieniem ludzkiej inspiracji do świętości, a ponieważ takie są, należy je szanować. Zilustrował to cytatem z Wed, w których różne religie są symbolizowane jako różnie ukształtowane naczynia, z którymi różni ludzie przychodzili przynosić wodę ze źródła. Istnieje wiele rodzajów naczyń, ale wszyscy starają się napełnić swoje naczynia wodą prawdy. Myśli on, że  Bóg zna wszystkie formy wiary i rozpozna swoje własne imię, bez względu na to, jak się je nazywa i jaki może być sposób oddania mu hołdu.

Hindusi, kontynuował, czczą tego samego Boga co chrześcijanie. Hinduska trójca Brahmy, Wisznu i Śiwy jest jedynie ucieleśnieniem Boga stwórcy, obrońcy i niszczyciela. To, że trzy są uważane za trzy zamiast jednego, jest po prostu zepsuciem wynikającym z faktu, że ogólna ludzkość musi mieć namacalną etykę. Podobnie materialne wizerunki hinduskich bogów są po prostu symbolami boskich cech.

Wyjaśniając hinduską doktrynę inkarnacji, opowiedział historię Kryszny, który urodził się przez niepokalane poczęcie i którego historia bardzo przypomina historię Jezusa. Twierdzi, że nauka Kryszny jest doktryną miłości dla niej samej i wyraził [to] słowami: „Jeśli bojaźń Pańska jest początkiem religii, miłość do Boga jest jej końcem”. Nie sposób tu zarysować całego jego wykładu, ale był to mistrzowski apel o braterską miłość i wymowna obrona pięknej wiary. Konkluzja była szczególnie piękna, kiedy przyznał, że jest gotów przyjąć Chrystusa, ale musi także pokłonić się Krysznie i Buddzie; i kiedy, przedstawiając piękny obraz okrucieństwa cywilizacji, odmówił pociągnięcia Chrystusa do odpowiedzialności za zbrodnie postępu.



Maniery i Zwyczaje w Indiach

(Appeal–Avalanche, 21 stycznia 1894)

Swami Vive Kananda, hinduski mnich, wygłosił wykład w La Salette Academy [Memphis] wczoraj po południu. Ze względu na ulewny deszcz zgromadziła się bardzo mała publiczność.

Tematem dyskusji były „Maniery i zwyczaje w Indiach”. Vive Kananda rozwija teorie myśli religijnej, które znajdują stałe miejsce w umysłach niektórych z najbardziej zaawansowanych myślicieli w tym i w innych miastach Ameryki.

Jego teoria jest zgubna dla ortodoksyjnej wiary, której nauczają chrześcijańscy nauczyciele. Największym wysiłkiem chrześcijańskiej Ameryki było oświecenie zaćmionych umysłów pogańskich Indii, ale wydaje się, że orientalny blask religii Kanandy przyćmił piękno dawnego Chrześcijaństwa, nauczanego przez naszych rodziców, i znajdzie bogate pole w którym będzie mógł się rozwijać w umysłach niektórych lepiej wykształconych w Ameryce.

To dzień „chwilowej mody”, a Kananda wydaje się zaspokajać „od dawna odczuwaną potrzebę”. Jest prawdopodobnie jednym z najbardziej uczonych ludzi w swoim kraju i posiada wspaniały osobisty magnetyzm, a jego słuchacze są oczarowani jego elokwencją. Chociaż jest liberalny w swoich poglądach, nie widzi zbyt wiele rzeczy godnych podziwu w ortodoksyjnym Chrześcijaństwie. Kananda zyskał w Memphis większą uwagę niż prawie jakikolwiek wykładowca lub pastor, który kiedykolwiek odwiedził to miasto.

Gdyby misjonarz w Indiach został przyjęty tak serdecznie jak hinduski mnich tutaj, dzieło szerzenia ewangelii Chrystusa na ziemiach pogańskich byłoby bardzo zaawansowane. Jego wczorajszy popołudniowy wykład był interesujący z historycznego punktu widzenia. Doskonale zna historię i tradycje swojego ojczystego kraju, od najdawniejszych dziejów po współczesność i potrafi z wdziękiem i łatwością opisywać różne interesujące go miejsca i obiekty.

Podczas wykładu często przerywały mu pytania zadawane przez damy na widowni i odpowiadał na wszystkie pytania bez najmniejszego wahania, z wyjątkiem sytuacji, gdy jedna z pań zadawała pytanie w celu wciągnięcia go w dyskusję religijną. Nie dał się odwieść od pierwotnego tematu swojego dyskursu i poinformował słuchaczkę, że innym razem przedstawi swoje poglądy na temat „wędrówki duszy” itp.

W trakcie swoich wypowiedzi powiedział, że jego dziadek ożenił się, gdy miał 3 lata, a ojciec w wieku 18 lat, ale że on sam nigdy się nie ożenił. Mnichowi nie wolno się żenić, ale jeśli weźmie żonę, staje się ona mnichem z takimi samymi uprawnieniami i przywilejami oraz zajmuje taką samą pozycję społeczną jak jej mąż. [Jest całkiem nieprawdopodobne, aby Swamidżi wygłosił przypisywaną mu uwagę dotyczącą małżeństw mnichów. To musiała być aberracja ze strony reportera, ponieważ, jak dobrze wiadomo, jeśli sannjasin bierze żonę, jest uważany przez społeczeństwo hinduskie za osobę upadłą i poza nawiasem.]

Odpowiadając na pytanie, powiedział, że w Indiach nie ma rozwodów z jakiegokolwiek powodu, ale jeśli po 14 latach pożycia małżeńskiego w rodzinie nie było dzieci, mężowi wolno było poślubić inną za zgodą żony, ale jeśli sprzeciwiła się, że nie może ponownie się ożenić. Jego opis starożytnych mauzoleów i świątyń był piękny nie do porównania i pokazuje, że starożytni posiadali wiedzę naukową znacznie przewyższającą najbardziej doświadczonych rzemieślników dnia dzisiejszego.

Swami Vivi Kananda pojawi się dzisiejszego wieczoru w Y.M.H.A. Hall po raz ostatni w tym mieście. Ma kontrakt z „Slayton Lyceum Bureau” w Chicago na trzyletni staż w tym kraju. Wyjeżdża jutro do Chicago, gdzie ma zajęcie na wieczór 25–go.

(Detroit Tribune, 15 lutego 1894)

Ostatniego wieczoru liczna publiczność miała przywilej widzieć i słuchać słynnego hinduskiego mnicha z Brahmo Samadź, Swamiego Vive Kanandy, który wykładał w Kościele Unitarian pod auspicjami Unity Club. Pojawił się w stroju tubylczym i jego przystojną twarz i krzepka sylwetka nadawała mu dystyngowany wygląd. Jego elokwencja przykuwała uwagę publiczności i wywoływała aplauz w częstych odstępach czasu. Mówił o „Manierach i zwyczajach Indii” i przedstawił ten temat najdoskonalszym angielskim. Powiedział, że nie nazywają swojego kraju Indiami ani siebie Hindusami. Hindostan to nazwa kraju, a oni byli Braminami. W starożytności mówili Sanskrytem. W tym języku powód i znaczenie słowa zostały wyjaśnione i uwidocznione, ale teraz to wszystko zniknęło. Jowisz w sanskrycie oznaczał „Ojca w niebie”. Wszystkie języki północnych Indii były teraz praktycznie takie same, ale gdyby udał się do południowej części tego kraju, nie mógłby rozmawiać z ludźmi. W słowach ojciec, matka, siostra, brat itp.; Sanskryt miał bardzo podobną wymowę. Te i inne fakty prowadzą go do wniosku, że wszyscy pochodzimy ze wspólnego pnia, Aryjczyków. Prawie wszystkie gałęzie tej rasy utraciły swoją tożsamość.

Były cztery kasty: księża, właściciele ziemscy i wojskowi, handlowcy i rzemieślnicy, robotnicy i służący. W pierwszych trzech kastach chłopcy w wieku odpowiednio dziesięciu, jedenastu i trzynastu lat trafiają w ręce profesorów uniwersytetów i pozostają u nich odpowiednio do trzydziestego, dwudziestego piątego i dwudziestego roku życia… W starożytności uczono zarówno chłopców, jak i dziewczęta, ale teraz faworyzowani są tylko chłopcy. Czynione są jednak starania, aby naprawić istniejące od dawna zło. Spora część filozofii i praw tej krainy była dziełem kobiet w starożytności zanim barbarzyńcy zaczęli rządzić krainą. W oczach Hindusów kobieta ma teraz swoje prawa. Ona stoi na swoim i ma prawo po swojej stronie. Po powrocie studenta ze studiów wolno mu się ożenić i założyć gospodarstwo domowe. Mąż i żona muszą wykonywać pracę i oboje mają swoje prawa. W kaście wojskowej córki często mogą wybierać swoich mężów, ale we wszystkich innych przypadkach wszystko ustalają rodzice. Obecnie podejmuje się nieustanne wysiłki, aby zaradzić małżeństwom dzieci. Ceremonia zaślubin jest bardzo piękna, każdy dotyka serca drugiego i przysięgają przed Bogiem i zgromadzeniem, że okażą sobie wierność. Żaden mężczyzna nie może być księdzem, dopóki się nie ożeni. Kiedy mężczyzna uczestniczy w publicznym nabożeństwie, zawsze towarzyszy mu żona. W swoim kulcie Hindus odprawia pięć ceremonii, czczenie swojego Boga, swoich przodków, biednych, niemych zwierząt i nauki. Tak długo, jak Hindus ma coś w domu, gość nigdy nie może być głodny. Kiedy jest usatysfakcjonowany, biorą udział dzieci, potem ojciec i matka. Są najbiedniejszym narodem na świecie, ale poza okresami głodu nikt nie umiera z głodu. Cywilizacja to wielkie dzieło. Ale dla porównania stwierdza się, że w Anglii jeden na 400 jest pijakiem, podczas gdy w Indiach odsetek ten wynosi jeden na milion. Podano opis ceremonii palenia zmarłych. Nie robi się rozgłosu, z wyjątkiem przypadku jakiegoś wielkiego szlachcica. Po piętnastodniowym poście krewni składają dary w intencji przodków ubogim lub na utworzenie jakiejś instytucji. W kwestiach moralnych stoją o głowę ponad wszystkimi innymi narodami.




Filozofia Hinduska

(Detroit Free Press, 16 lutego 1894)

Drugi wykład hinduskiego mnicha, Swamiego Vive Kanandy, został wygłoszony zeszłego wieczoru w kościele unitarian dla licznej i bardzo wdzięcznej publiczności. Oczekiwania słuchaczy, że mówca oświeci ich w kwestii „filozofii hinduskiej”, jak zatytułowano wykład, zostały zaspokojone tylko w ograniczonym stopniu. Czyniono aluzje do filozofii Buddy, a mówcę oklaskiwano, gdy powiedział, że Buddyzm był pierwszą misyjną religią świata i zapewnił największą liczbę nawróconych bez rozlewu krwi; ale nie powiedział swoim słuchaczom nic o religii ani filozofii Buddy. Zrobił kilka uroczych żartów z religii chrześcijańskiej i nawiązywał do kłopotów i nieszczęść, jakie wywołało jej wprowadzenie do krajów pogańskich, ale umiejętnie unikał wszelkich porównań między sytuacją społeczną ludzi w jego własnym kraju a ludzi, do których przemawiał. Mówiąc ogólnie, powiedział, że filozofowie hinduscy nauczali od niższej prawdy do wyższej; podczas gdy osoba akceptująca nowszą doktrynę chrześcijańską jest proszona i oczekuje się od niej, żeby odrzuciła swoją poprzednią wiarę i zaakceptowała nowszą w całości. „To próżne marzenie, kiedy wszyscy będziemy mieć te same poglądy religijne” – powiedział. „Żadne emocje nie mogą być wywołane inaczej niż przez zderzające się elementy działające na umysł. To wstręt do zmiany, nowego światła, prezentacji nowego na starym, wywołuje sensację”.

[Ponieważ pierwszy wykład zraził niektórych ludzi, reporter Free Press był bardzo ostrożny. Na szczęście jednak Detroit Tribune konsekwentnie popierała Swamidżi i dlatego w swoim raporcie z 16 lutego mamy pewne wyobrażenie o jego wykładzie na temat „Filozofii hinduskiej”, chociaż wydaje się, że notatki sporządzone przez reportera Tribune były nieco pobieżne:]

(Detroit Tribune, 16 lutego 1894)

Brahmański mnich, Swami Vive Kananda, ponownie wygłosił wczoraj wieczorem wykład w kościele unitarian, a jego tematem była „Filozofia hinduska”. Mówca zajmował się przez pewien czas filozofią ogólną i metafizyką, ale zapowiedział, że wykład poświęci części dotyczącej religii. Istnieje sekta, która wierzy w duszę, ale jest agnostycka w stosunku do Boga. Buddyzm [sic] był wielką religią moralną, ale nie mogli żyć długo bez wiary w boga. Inna sekta znana jako giganci [dżiniści] wierzy w duszę, ale nie w moralny rząd kraju. W Indiach było kilka milionów ludzi w tej sekcie. Ich kapłani i mnisi zawiązują chusteczki na twarzach, wierząc, że jeśli ich gorący oddech zetknie się z człowiekiem lub bestią, nastąpi śmierć.

Wśród ortodoksów wszyscy wierzą w objawienie. Niektórzy uważają, że każdy sznur w Biblii pochodzi bezpośrednio od Boga. Naciągnięcie znaczenia słowa byłoby możliwe w większości religii, ale w Hinduizmie mają Sanskryt, który zawsze zachowuje pełne znaczenie i racje świata.

Wybitny Orientalczyk uważał, że istnieje szósty zmysł o wiele potężniejszy niż którykolwiek z pięciu, o których wiemy, że je posiadamy. To była prawda objawienia. Człowiek może przeczytać wszystkie książki o religii na świecie, a mimo to być największym łajdakiem w kraju. Objawienie oznacza późniejsze doniesienia o duchowych odkryciach.

Drugie stanowisko, jakie niektórzy zajmują, to stworzenie bez początku i końca. Załóżmy, że był czas, kiedy świat nie istniał; co wtedy robił Bóg? Dla Hindusów stworzenie było tylko jedną z form. Jeden człowiek rodzi się ze zdrowym ciałem, pochodzi z dobrej rodziny i wyrasta na pobożnego człowieka. Inny rodzi się z okaleczonym i krzywym ciałem, wyrasta na niegodziwca i płaci karę. Dlaczego sprawiedliwy i święty bóg musi stworzyć jednego z tak wieloma zaletami, a drugiego z wadami? Osoba nie ma wyboru. Złoczyńca ma świadomość swojej winy. Wyjaśniono różnicę między cnotą a występkiem. Gdyby Bóg chciał wszystkiego, nastąpiłby koniec wszelkiej nauki. Jak daleko może upaść człowiek? Czy człowiek może znów stać się dzikusem? Kananda był zadowolony, że jest Hindusem. Kiedy Jerozolima została zniszczona przez Rzymian, kilka tysięcy [Żydów] osiedliło się w Indiach. Kiedy Persowie zostali wypędzeni ze swojego kraju przez Arabów, kilka tysięcy znalazło schronienie w tym samym kraju i żaden nie był prześladowany. Hindusi wierzą, że wszystkie religie są prawdziwe, ale ich religie są starsze niż wszystkie inne. Misjonarze nigdy nie są prześladowani przez Hindusów. Pierwszym angielskim misjonarzom płynącym do tego kraju to Anglicy uniemożliwili tam lądowanie i to Hindusi wstawili się za nimi i podali im pierwsi ręce. Religia jest tym co wierzy we wszystkich. Religię porównano do ślepców i słonia. Każdy człowiek odczuwał szczególną część ciała słonia i z tego wyciągał wnioski na temat tego, czym jest słoń. Każdy miał rację na swój sposób, a jednak wszystkie były potrzebne do stworzenia całości. Filozofowie hinduscy mówią „prawda do prawdy, niższa prawda do wyższej”. Jest to czcze marzenie tych, którzy myślą, że kiedyś wszyscy będą myśleć jednakowo, bo to oznaczałoby śmierć religii. Każda religia rozpada się na małe sekty, z których każda twierdzi, że jest tą prawdziwą, a wszystkie inne się mylą. Prześladowania nie są znane w Buddyzmie. Wysłali oni pierwszych misjonarzy i jako jedyni mogą powiedzieć, że nawrócili miliony bez przelania ani jednej kropli krwi. Hindusi, ze wszystkimi swoimi wadami i przesądami, nigdy nikogo nie prześladują. Prelegent chciał wiedzieć, jak to się stało, że Chrześcijanie pozwolili na takie niegodziwości, jakie są wszędzie obecne w krajach chrześcijańskich.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#128 2023-09-22 23:28:35

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Cuda

(Evening News, 17 lutego 1894)

Nie mogę spełnić prośby The News o dokonanie cudu na dowód mojej religii” – powiedział Vive Kananda przedstawicielowi tej gazety po pokazaniu artykułu redakcyjnego The News na ten temat. „Po pierwsze, nie jestem pracuję nad cudami, a po drugie czysta religia hinduska, którą wyznaję, nie opiera się na cudach. Nie uznajemy czegoś takiego jak cuda. Istnieją cuda, których nie dostrzegamy naszymi pięcioma zmysłami, ale rządzą nimi jakieś prawa. Nasza religia nie ma z nimi nic wspólnego. Większość dziwnych rzeczy, które dzieją się w Indiach i są opisywane w zagranicznych gazetach, to sztuczki zręcznościowe lub iluzje hipnotyczne. To nie są występy mędrców. Ci nie chodzą po kraju, dokonując swoich cudów na targowiskach za zapłatą. Mogą je zobaczyć i poznać tylko ci, którzy dążą do poznania prawdy, a nie ci, którzy są kierowani dziecięcą ciekawością”.



Boskość człowieka

(Detroit Free Press, 18 lutego 1894)

Swami Vive Kananda, hinduski filozof i kapłan, zakończył wczoraj wieczorem serię wykładów, a raczej kazań, w kościele Unitarian, przemawiając na temat „Boskości Boga” [sic]. [Ten i następne cztery akapity pojawiają się w Vol. IV Dzieł Wszystkich pod nagłówkiem „Czy Indie są krajem zacofanym?”]. Uważna publiczność reprezentowała wszystkie zawody i zawody biznesowe – prawnicy, sędziowie, kaznodzieje ewangelii, kupcy, rabini – nie mówiąc już o wielu damach, które przez swoją wielokrotną obecność i skupioną uwagę wykazały zdecydowaną skłonność do obsypywania pochlebstwami ciemnego gościa, którego atrakcyjność w salonie jest tak wielka, jak jego umiejętności na mównicy.

Wykład zeszłego wieczoru był mniej opisowy niż poprzednie i przez prawie dwie godziny Vive Kananda tkał metafizyczną teksturę spraw ludzkich i boskich tak logicznie, że sprawiał, że nauka wydawała się zdrowym rozsądkiem. Była to piękna, logiczna szata, którą utkał, przepełniona tyloma jaskrawymi kolorami, tak atrakcyjna i przyjemna do kontemplacji, jak jedna z wielobarwnych tkanin wykonanych ręcznie w jego ojczyźnie i pachnąca najbardziej uwodzicielskim zapachem Orientu. Ten ciemnowłosy dżentelmen używa poetyckich obrazów, tak jak artysta używa kolorów, a odcienie są nakładane dokładnie tam, gdzie ich miejsce, w wyniku czego efekt jest nieco dziwaczny, a jednak szczególnie fascynujący. Kalejdoskopowe były szybko następujące logiczne wnioski, a zręczny manipulator był nagradzany za swoje wysiłki od czasu do czasu entuzjastycznymi brawami.

Wykład został poprzedzony stwierdzeniem, że prelegentowi zadano wiele pytań. Na wiele z nich wolał odpowiedzieć prywatnie, ale trzy wybrał, z oczywistych powodów, aby odpowiedzieć z ambony. Były to: [Właściwie tematem była „Boskość człowieka”.]

„Czy mieszkańcy Indii rzucają swoje dzieci w ręce krokodyli?”

„Czy zabijają się pod kołami juggernauta?”

„Czy palą wdowy ze swoimi mężami?”

Pierwsze pytanie prelegent potraktował tak, jakby Amerykanin za granicą odpowiadał na pytania o Indian biegających po ulicach Nowego Jorku i podobnych mitów, które do dziś kultywuje wiele osób na kontynencie. Oświadczenie było zbyt niedorzeczne, by dać na nie poważną odpowiedź. Zapytany przez pewnych dobrych, ale nieświadomych ludzi, dlaczego dają krokodylom tylko dziewczynki, mógł tylko ironicznie odpowiedzieć, że prawdopodobnie dlatego, że były one bardziej miękkie i delikatne i mogły być łatwiej przeżuwane przez mieszkańców rzek w zacofanym kraju. Odnosząc się do legendy o molochu, wykładowca wyjaśnił starą praktykę w świętym mieście i zauważył, że być może kilku w swoim zapale chwytania liny i uczestniczenia w ciągnięciu powozu poślizgnęło się i upadło, w wyniku czego zmarło. Niektóre takie wpadki zostały wyolbrzymione do zniekształconej wersji, od której dobrzy ludzie z innych krajów wzdrygali się z przerażenia. Vive Kananda zaprzeczył, jakoby ludzie palili wdowy. Prawdą było jednak, że wdowy paliły same siebie. W nielicznych przypadkach gdy tak się stało, odradzali im to kapłani i święci mężowie, którzy zawsze sprzeciwiali się samobójstwu, podczas gdy oddane wdowy nalegały, twierdząc, że pragną towarzyszyć swoim mężom w przemianie, która miała miejsce i musiały poddać się ognistej próbie. Oznacza to, że wkładały ręce w płomienie i jeśli pozwoliły aby je pochłonęły, nie stawiano dalszych przeszkód na drodze do spełnienia ich pragnień. Ale Indie to nie jedyny kraj, w którym kobiety, które kochały, natychmiast podążały za ukochaną osobą przez królestwo nieśmiertelności; samobójstwa w takich przypadkach zdarzają się w każdym kraju. To rzadko spotykany przejaw fanatyzmu w jakimkolwiek kraju; tak niezwykły w Indiach jak gdzie indziej. Nie, powtórzył mówca, w Indiach ludzie nie palą kobiet; ani nigdy nie palili czarownic.

Przechodząc do właściwego wykładu, Vive Kananda przystąpił do analizy fizycznych, umysłowych i duchowych atrybutów życia. Ciało jest tylko skorupą; umysł jest czymś, co działa, ale tylko krótką i fantastyczną częścią; podczas gdy dusza ma w sobie wyraźną indywidualność. Uświadomienie sobie nieskończoności jaźni oznacza osiągnięcie „wolności”, która w języku hinduskim oznacza „zbawienie”. Przekonującym sposobem argumentacji prelegent wykazał, że każda dusza jest czymś niezależnym, bo gdyby była zależna, nie mogłaby osiągnąć nieśmiertelności. Opowiedział historię ze starych legend swojego kraju, aby zilustrować sposób, w jaki realizacja tego może przyjść do jednostki. Lwica skacząca w stronę owcy w akcie urodziła młode. Lwica umarła, a młode było karmione przez owcę i przez wiele lat uważało się za owcę i zachowywało się jak owca. Ale pewnego dnia pojawił się inny lew i zaprowadził pierwszego lwa do jeziora, gdzie zajrzał do środka i zobaczył swoje podobieństwo do drugiego lwa. Na to ryknął i uświadomił sobie jeszcze pełniej majestat samego siebie. Wielu ludzi jest jak lew przebrany za owcę i zapada się w kąt, nazywając siebie grzesznikami i poniżając się w każdy możliwy sposób, nie dostrzegając jeszcze doskonałości i boskości, która tkwi w jaźni. Ego mężczyzny i kobiety jest duszą. Jeśli dusza jest niezależna, to jak może być odizolowana od nieskończonej całości? Tak jak wielkie słońce świeci nad jeziorem i powstaje niezliczona ilość odbić, tak dusza jest odrębna jak każde odbicie, chociaż wielkie źródło jest rozpoznane i docenione. Dusza jest bezpłciowa. Kiedy urzeczywistni warunek absolutnej wolności, co może mieć wspólnego z płcią, która jest fizyczna? W związku z tym wykładowca zagłębił się głęboko w wody filozofii lub religii Swedenborga, a związek między przekonaniami Hindusów a duchowymi wyrazami wiary ze strony bardziej współczesnego świętego człowieka był w pełni widoczny. Swedenborg wyglądał jak europejski następca wczesnego kapłana hinduskiego, ubrany w nowoczesny strój, będący starożytnym przekonaniem; tor myśli, który największy z francuskich filozofów i powieściopisarzy [Balzac?] uznał za stosowne ucieleśnić w swojej wzniosłej opowieści o doskonałej duszy. Każdy człowiek ma w sobie doskonałość. Leży w ciemnych zakamarkach jego fizycznej istoty. Powiedzieć, że człowiek stał się dobry, ponieważ Bóg dał mu część swojej doskonałości, to pojmować Boską Istotę jako Boga pomniejszonego o taką doskonałość, jaką udzielił człowiekowi na tej ziemi. Nieubłagane prawo nauki dowodzi, że dusza jest indywidualnością i musi mieć w sobie doskonałość, której osiągnięcie oznacza wolność, a nie zbawienie, i urzeczywistnienie indywidualnej nieskończoności. Natura! Bóg! Religia! To wszystko jest jednym.

Wszystkie religie są dobre. Pęcherzyk powietrza w szklance wody usiłuje połączyć się z masą powietrza na zewnątrz; w oleju, occie i innych materiałach o różnej gęstości jego działanie jest mniej lub bardziej opóźnione w zależności od cieczy. Tak więc dusza walczy poprzez różne media, aby osiągnąć swoją indywidualną nieskończoność. Jedna religia jest najlepiej przystosowana do określonego ludu ze względu na zwyczaje życiowe, towarzystwo, cechy dziedziczne i wpływy klimatyczne. Inna religia jest odpowiednia dla innych ludzi z podobnych powodów. Wszystko, co najlepsze, wydawało się być treścią wniosków wykładowcy. Próba nagłej zmiany religii w narodzie byłaby jak człowiek, który widzi rzekę wypływającą z Alp. Krytykuje koryto jakie ona przyjęła. Inny człowiek patrzy na potężny strumień spływający z Himalajów, strumień, który płynie od pokoleń i od tysięcy lat i mówi, że nie poszedł najkrótszą i najlepszą drogą. Chrześcijanin wyobraża sobie Boga jako osobową istotę siedzącą gdzieś ponad nami. Chrześcijanin niekoniecznie może być szczęśliwy w niebie, jeśli nie może stanąć na skraju złotych ulic i od czasu do czasu spojrzeć w dół, w inne miejsce i zobaczyć różnicę. Zamiast złotej zasady, Hindusi wierzą w doktrynę, że wszelkie nie–egoizm jest dobry, a wszelki egoizm jest zły i dzięki temu przekonaniu zostanie spełnione osiągnięcie indywidualnej nieskończoności i wolność duszy we właściwym czasie. Jakże przesadnie wulgarna była złota zasada, stwierdził Vive Kananda! Zawsze mnie! Zawsze mnie! było chrześcijańskim credo. Czyń innym tak, jak ty by uczynili tobie! Było to okropne, barbarzyńskie, dzikie wyznanie wiary, ale nie chciał potępiać chrześcijańskiego wyznania wiary, ponieważ jest ono dobrze dostosowane do tych którzy są z niego zadowoleni. Niech wielki strumień płynie dalej, a głupi jest ten, kto próbowałby zmienić jego bieg, kiedy natura znajduje rozwiązanie. Spirytualista (w dosłownym tego słowa znaczeniu) i fatalista, Vive Kananda podkreślał swoją opinię, że wszystko jest w porządku i nie ma ochoty nawracać Chrześcijan. Byli Chrześcijanami; to było dobrze. On był Hindusem; to też było dobrze. W jego kraju formułowano różne wyznania dla potrzeb ludzi o różnych stopniach inteligencji, wszystko to wyznaczało postęp ewolucji duchowej. Religia Hindusów nie była religią samolubną, zawsze egoistyczną w swoich aspiracjach, zawsze obiecującą nagrodę lub groźbę kary. Pokazuje ona jednostce, że może osiągnąć nieskończoność przez brak egoizmu. Ten system przekupywania ludzi aby stali się Chrześcijanami, rzekomo pochodzący od Boga, który objawił się pewnym ludziom na ziemi, jest okropny. Jest to okropnie demoralizujące, a chrześcijańskie credo przyjmowane dosłownie, ma haniebny wpływ na moralną naturę bigotów, którzy je akceptują, opóźniając czas, w którym można osiągnąć nieskończoność jaźni.

* * *

[Reporter Tribune, być może ten sam, który wcześniej usłyszał „gigantów” zamiast „Dźinistów”, tym razem usłyszał „zakopać” zamiast „spalić”; ale poza tym, z wyjątkiem stwierdzeń Swamidźi dotyczących złotej zasady, wydaje się, że przekazał on mniej więcej dokładnie:]

(Detroit Tribune, 18 lutego 1894)

Swami Vive Kananda w kościele unitarnym oświadczył wczoraj wieczorem, że w Indiach nigdy nie grzebano [palono] żywcem wdów ze względu na religię lub prawo, ale we wszystkich przypadkach akt ten był dobrowolny ze strony kobiet. Praktyka ta została zakazana przez jednego cesarza, ale stopniowo wzrosła, aż rząd angielski położył jej kres. Fanatycy istnieli we wszystkich religiach, zarówno chrześcijańskich, jak i hinduskich. Fanatycy w Indiach byli znani z trzymania rąk nad głowami w pokucie od tak dawna, że ramię stopniowo usztywniało się w tej pozycji i tak już zostało. Tak samo mężczyźni ślubowali stać nieruchomo w jednej pozycji. Osoby te z czasem traciły wszelką kontrolę nad kończynami dolnymi i nigdy nie były w stanie chodzić. Wszystkie religie były prawdziwe, a ludzie praktykowali moralność nie z powodu jakiegoś boskiego nakazu, ale ze względu na własne dobro. Powiedział, że Hindusi nie wierzą w nawrócenie nazywając to perwersją. Stowarzyszenia, otoczenie i edukacja były odpowiedzialne za ogromną liczbę religii i jak niemądre było stwierdzenie przez przedstawiciela jednej religii, że wiara innego człowieka jest błędna. Było to równie rozsądne, jakby człowiek z Azji, który przyjechał do Ameryki i po obejrzeniu biegu Mississippi powiedział jej: „Płyniesz całkowicie źle. Będziesz musiała zawrócić do miejsca startu i rozpocząć wszystko od nowa”. Byłoby równie niemądre, gdyby człowiek w Ameryce odwiedził Alpy i po przepłynięciu rzeką do Morza Niemieckiego poinformował ją, że jej bieg jest zbyt kręty i że jedynym lekarstwem będzie płynąć zgodnie z zaleceniami. Oświadczył, że złota reguła jest tak stara jak sama ziemia i można z niej wywieść wszystkie zasady moralności [sic]. Człowiek to kłębek egoizmu. Uważał, że teoria ognia piekielnego to nonsens. Nie mogło być doskonałego szczęścia, gdy wiadomo było, że istnieje cierpienie. Wyśmiewał sposób, w jaki modlą się niektóre osoby religijne. Powiedział, że Hindus zamknął oczy i komunikował się z wewnętrznym duchem, podczas gdy niektórzy Chrześcijanie, których widział, zdawali się wpatrywać w jakiś punkt, jakby widzieli Boga siedzącego na swoim niebiańskim tronie. W kwestii religii istniały dwie skrajności: bigot i ateista. W ateiście było trochę dobra, ale bigot żył tylko dla siebie. Podziękował jakiejś anonimowej osobie, która przesłała mu zdjęcie serca Jezusa. Uznał to za przejaw bigoterii. Bigoci nie należą do żadnej religii. Są to pojedyncze zjawiska [sic].



Miłość Boga

(Detroit Tribune, 21 lutego 1894)

[Reportaż Detroit Free Press z tego wykładu jest wydrukowany w Vol. VIII Kompletnych Dzieł.]

Pierwszy Kościół Unitarian był zatłoczony zeszłej nocy, aby usłyszeć Vive Kananda. Publiczność składała się z osób przybyłych z Jefferson Avenue i górnej części Woodward Avenue. Większość stanowiły panie, które wydawały się głęboko zainteresowane przemówieniem i z wielkim entuzjazmem przyjęły kilka uwag Brahmana.

Miłość, o której mówił mówca, nie była miłością towarzyszącą namiętności, ale czystą i świętą miłością, którą człowiek w Indiach odczuwa do swojego Boga. Jak stwierdził Vive Kananda na początku swojego przemówienia, tematem była „Miłość, jaką Hindus czuje do swojego Boga”. Ale nie przemawiał do swojego tekstu. Większa część jego przemówienia była atakiem na religię chrześcijańską. Religia Hindusa i miłość jego Boga były mniejszą częścią. Punkty w jego przemówieniu zostały zilustrowane kilkoma odpowiednimi anegdotami o znanych postaciach z historii. Tematami anegdot byli znani cesarze Mogołów z jego ojczystej ziemi, a nie rodzimi królowie hinduscy.

Profesorowie religii byli podzieleni przez wykładowcę na dwie klasy, wyznawców wiedzy i wyznawców pobożności. Celem życia wyznawców wiedzy było doświadczenie. Zwieńczeniem życia wielbiciela była miłość.

Powiedział, że miłość to poświęcenie. Nigdy nie bierze, ale zawsze daje. Hindus nigdy o nic nie prosi swojego Boga, nigdy nie modlił się o zbawienie i szczęśliwe życie po śmierci, ale zamiast tego pozwala całej swojej duszy wyjść do Boga w porywającej miłości. Ten piękny stan istnienia można było osiągnąć tylko wtedy, gdy człowiek odczuwał przemożny brak Boga. Wtedy Bóg przyszedł w całej swojej pełni.

Istnieją trzy różne sposoby patrzenia na Boga. Jednym z nich było spojrzenie na Niego jako na potężną osobę, upadnięcie przed nim i oddanie czci Jego mocy. Innym było oddawanie Mu czci jako ojcu. W Indiach ojciec zawsze karał dzieci, a element strachu mieszał się z szacunkiem i miłością do ojca. Jeszcze innym sposobem myślenia o Bogu była matka. W Indiach matka była zawsze prawdziwie kochana i szanowana. To był sposób, w jaki Hindusi patrzyli na swojego Boga.

Kananda powiedział, że prawdziwy miłośnik Boga byłby tak pochłonięty swoją miłością, że nie miałby czasu, aby zatrzymać się i powiedzieć członkom innej sekty, że podążają złą drogą, aby zabezpieczyć Boga i starać się sprowadzić go na swoją drogę myślenia.

* * *

(Dziennik Detroit)

Gdyby Vive Kanandę, bramińskiego mnicha, który wygłasza wykłady w tym mieście, udało się nakłonić do pozostania jeszcze tydzień dłużej, największa sala w Detroit nie pomieściłaby tłumów pragnących go wysłuchać. Stał się prawdziwą modą, ponieważ ostatniego wieczoru wszystkie miejsca w kościele unitarian były zajęte, a wielu musiało stać przez cały wykład. Tematem prelegenta była „Miłość Boga”. Jego definicja miłości była „czymś absolutnie bezinteresownym; czymś, co nie ma żadnej myśli poza gloryfikacją i uwielbieniem przedmiotu, którym obdarzamy nasze uczucia”. Powiedział, że miłość to cecha, która się kłania i czci i nie prosi o nic w zamian. Myślał, że miłość do Boga jest inna. Bóg nie jest akceptowany, powiedział, ponieważ naprawdę go potrzebujemy, z wyjątkiem egoistycznych celów. Jego wykład był pełen historii i anegdot, które miały ukazać samolubny motyw leżący u podstaw motywu miłości do Boga. Wykładowca wymienił Pieśni nad Pieśniami jako najpiękniejszy fragment Biblii chrześcijańskiej, a jednak z głębokim żalem usłyszał, że istnieje możliwość ich usunięcia. „W rzeczywistości” – oświadczył na koniec jako swego rodzaju decydujący argument – „miłość Boga wydaje się być oparta na teorii:„ Co mogę z tego mieć?’ Chrześcijanie są tak samolubni w swojej miłości, że nieustannie proszą Boga, aby im coś dał, w tym wszelkiego rodzaju samolubne rzeczy. Dlatego współczesna religia jest niczym innym jak zwykłym hobby i modą, a ludzie gromadzą się w kościele jak stado owiec”.



Kobiety Indii

(Detroit Free Press, 25 marca 1894)

Kananda wygłosił wczoraj wykład w kościele unitarian na temat „Kobiet Indii”. Mówca powrócił do kobiet starożytnych Indii, pokazując, jak wielkim szacunkiem otacza się je w świętych księgach, gdzie kobiety były prorokiniami. Ich duchowość była wówczas godna podziwu. Ocenianie kobiet na Wschodzie według zachodnich standardów jest niesprawiedliwe. Na zachodzie kobieta jest żoną; na wschodzie jest matką. Hindusi czczą ideę matki i nawet mnisi muszą dotykać czołem ziemi przed swoimi matkami. Czystość jest bardzo ceniona.

Wykład był jednym z najciekawszych, jakie wygłosił Kananda i został ciepło przyjęty.

* * *

(Detroit Evening News, 25 marca 1894)

Swami Vive Kananda wygłosił wczoraj wykład w Kościele Unitarian na temat „Kobiety Indii, przeszłość, średniowiecze i teraźniejszość”. Stwierdził, że w Indiach kobieta jest widzialnym przejawem Boga i że całe jej życie podporządkowane jest myśli, że jest matką, a żeby być matką doskonałą, musi być czysta. Powiedział, że żadna matka w Indiach nigdy nie porzuciła swojego potomstwa i wyzywa każdego, kto udowodni coś przeciwnego. Dziewczęta indyjskie umarłyby, gdyby tak jak amerykańskie dziewczęta musiały wystawiać połowę swojego ciała na wulgarny wzrok młodych mężczyzn. Pragnął, aby Indie były oceniane na podstawie standardów tego kraju, a nie na podstawie tego.

* * *

(Trybuna, 1 kwietnia 1894)

Kiedy Swami Kananda był w Detroit, odbył wiele rozmów, w których odpowiadał na pytania dotyczące kobiet w Indiach. To informacje, które w ten sposób przekazał, sugerowały jego publiczny wykład na ten temat. Ale ponieważ mówi bez notatek, niektóre kwestie, które poruszył w prywatnej rozmowie, nie pojawiły się w jego wystąpieniu publicznym. Wtedy jego przyjaciele byli w pewnym stopniu rozczarowani. Ale jedna z jego słuchaczek przelała na papier niektóre rzeczy, które mówił w swoich popołudniowych przemówieniach, i teraz po raz pierwszy zostały one przekazane prasie:

Na wielkie płaskowyże wysokich Himalajów jako pierwsi przybyli Aryjczycy i po dziś dzień przebywa tam czysty typ Brahmana, lud, o którym my, mieszkańcy Zachodu, możemy tylko pomarzyć. Czysty w myślach, czynach i działaniu, tak uczciwy, że worek złota pozostawiony w miejscu publicznym zostałby odnaleziony nienaruszony dwadzieścia lat później; tak piękny, że, używając własnego wyrażenia Kanandy, „zobaczyć dziewczynę na polu to zatrzymać się i zadziwić, że Bóg mógł stworzyć coś tak wspaniałego”. Ich rysy są regularne, ich oczy i włosy są ciemne, a ich skóra ma kolor, który nadawałyby krople spadające z ukłutego palca do szklanki mleka. To są Hindusi w swoim czystym typie, nieskalani i nieskrępowani.

Jeśli chodzi o ich prawa własności, posag żony należy wyłącznie do niej i nigdy nie staje się własnością męża. Może sprzedać lub oddać bez jego zgody. Dary od kogokolwiek dla niej, w tym prezenty od męża, należą wyłącznie do niej i może robić, co jej się podoba.

Kobieta chodzi za granicę bez strachu; jest tak wolna, jak tylko może ją obdarzyć zaufanie do otaczających ją osób. W Himalajach nie ma żeńskiej połowy, jest też część Indii, do której misjonarze nigdy nie docierają. Te wsie są najtrudniej dostępne. Do tych ludzi, nietkniętych wpływami Mahometanów, można dotrzeć tylko przez nużącą i mozolną wspinaczkę i są nieznani zarówno Mahometanom, jak i Chrześcijanom.

PIERWSI MIESZKAŃCY INDII

W lasach Indii spotyka się rasy dzikich ludzi – bardzo dzikich, aż do kanibalizmu. To są pierwotni Indianie i nigdy nie byli Aryjczykami ani Hindusami.

Gdy Hindusi osiedlili się we właściwym kraju i rozprzestrzenili na jego rozległy obszar, zadomowiło się wśród nich różnego rodzaju zepsucie. Słońce prażyło, a ludzie narażeni na jego działanie byli ciemni.

Potrzeba jednak pięciu pokoleń, aby przejrzysta poświata białej cery mieszkańców Himalajów zmieniła się w opalony odcień Hindusa z Indii.

Kananda ma jednego brata bardzo jasnego i jednego ciemniejszego od siebie. Jego ojciec i matka są sprawiedliwi. Kobiety mają tendencję do bycia bardziej sprawiedliwymi, zgodnie z okrutną etykietą Zenany, ustanowioną w celu ochrony przed mahometanami, którzy trzymają je za drzwiami. Kananda ma trzydzieści jeden lat.

UDERZENIE W AMERYKAŃSKICH MĘŻCZYZN

Kananda z rozbawionym błyskiem w oku zapewnia, że bawią go amerykańscy mężczyźni. Wyznają, że czczą kobiety, ale jego zdaniem po prostu czczą młodość i piękno. Nigdy nie zakochują się w zmarszczkach i siwych włosach. W rzeczywistości jest pod silnym wrażeniem, że amerykańscy mężczyźni mieli kiedyś sztuczkę – z pewnością odziedziczoną – polegającą na spalaniu swoich starych kobiet. Współczesna historia nazywa to paleniem czarownic. To mężczyźni oskarżali i potępiali czarownice, a zwykle starość ofiary prowadziła ją na stos. Widać więc, że palenie żywcem kobiet nie jest wyłącznie zwyczajem hinduskim. Uważał, że gdyby pamiętano, że Kościół Chrześcijański palił stare kobiety na stosie, mniej wyrażano by przerażenia w związku z paleniem hinduskich wdów.

PORÓWNANIE SPALEŃ

Hinduska wdowa udała się na agonię wśród uczt i śpiewów, ubrana w swoje najdroższe szaty i wierząc w większości, że taki akt oznacza chwałę raju dla niej i jej rodziny. Była czczona jako męczennica, a jej imię zostało zapisane w rodzinnych aktach.

Jakkolwiek okropny wydaje się nam ten obrzęd, jest to jasny obraz w porównaniu ze spaleniem chrześcijańskiej wiedźmy, która od początku uznana za winną, została wtrącona do dusznego lochu, okrutnie torturowana w celu wymuszenia zeznań, poddana haniebnemu procesowi, zaciągnięta pośród szyderstw na stos i pocieszona w cierpieniach pocieszeniem widza, że spalenie jej ciała było tylko symbolem wiecznego ognia piekielnego, w którym jej dusza będzie cierpieć jeszcze większe męki.

MATKI SĄ ŚWIĘTE

Kananda mówi, że Hindusi są uczeni czcić zasadę macierzyństwa. Matka przewyższa żonę. Matka jest święta. Macierzyństwo Boga jest bardziej w jego umyśle niż ojcostwo.

Wszystkie kobiety, niezależnie od kasty, są zwolnione z kar cielesnych. W przypadku morderstwa kobiety oszczędza się jej głowę. Można ją umieścić okrakiem na osiołku twarzą do jego ogona. W ten sposób jadąc ulicami perkusista wykrzykuje jej zbrodnię, po czym jest wolna, a jej upokorzenie uważa się za wystarczającą karę, aby służyła jako środek zapobiegawczy przed dalszymi przestępstwami.

Jeśli pragnie pokuty, są dla niej otwarte domy zakonne, w których może się oczyścić lub, według własnego wyboru, od razu wstąpić do klasy mnichów i w ten sposób zostać świętą kobietą.

Panu Kanandzie postawiono pytanie, czy dopuszczalna w ten sposób swoboda przyłączania się do mnichów bez zwierzchnika nad nimi nie sprzyja hipokryzji wśród zakonu, jak twierdzi, najczystszych z hinduskich filozofów. Kananda zgodził się, ale wyjaśnił, że między ludem a mnichem nie ma nikogo. Mnich zniszczył wszystkie kasty. Bramin nie dotknie Hindusa z niskiej kasty, ale niech zostanie on mnichem, a najpotężniejszy pokłoni się przed mnichem z niskiej kasty.

Ludzie mają obowiązek dbać o mnicha, ale tylko tak długo, jak długo wierzą w jego szczerość. Raz potępiony za hipokryzję nazywany jest kłamcą i popada w otchłań żebractwa – zwykły wędrowny żebrak – nie budzący szacunku.

INNE PRZEMYŚLENIA

Kobieta ma pierwszeństwo nawet przed księciem. Kiedy pilni Grecy odwiedzili Hindustan, aby dowiedzieć się czegoś o Hindusach, wszystkie drzwi były dla nich otwarte, ale kiedy przybyli Mahometanin ze swoim mieczem i Anglik z kulami, ich drzwi były zamknięte. Takich gości nie witano. Kananda cudownie to ujął: „Kiedy nadchodzi tygrys, zamykamy drzwi, dopóki nie przejdzie”. Stany Zjednoczone, mówi Kananda, zainspirowały go nadziejami na wielkie możliwości w przyszłości, ale nasz los, podobnie jak los świata, nie spoczywa na dzisiejszych prawodawcach, ale na kobietach. Słowa pana Kanandy: „Zbawienie waszego kraju zależy od jego kobiet”.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#129 2023-09-22 23:29:35

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Buddyjskie Indie

[Przedrukowano z tomu upamiętniającego stulecie Swami Wiwekanandy, opublikowanego przez stulecie Swamiego Wiwekanandy w Kalkucie w 1963 r. Dodatki w nawiasach kwadratowych zostały dodane w celu wyjaśnienia. Okresy wskazują prawdopodobne pominięcia. – Wydawca.]

(Wygłoszone w Shakespeare Club, Pasadena, Kalifornia, 2 lutego 1900 r.)

Tematem dzisiejszego wieczoru są buddyjskie Indie. Być może prawie wszyscy z was czytali wiersz Edwina Arnolda o życiu Buddy, a niektórzy z was być może zajęli się tym tematem z większym zainteresowaniem naukowym, ponieważ w języku angielskim, francuskim i niemieckim jest całkiem sporo buddyjskiej literatury. Buddyzm sam w sobie jest najbardziej interesującym przedmiotem, ponieważ jest pierwszą historyczną eksplozją światowej religii. Przed powstaniem Buddyzmu istniały wielkie religie w Indiach i w innych miejscach, ale w mniejszym lub większym stopniu ograniczały się one do własnych ras. Starożytni Hindusi, starożytni Żydzi lub starożytni Persowie, każdy z nich miał wielką religię, ale te religie były mniej lub bardziej rasowe. Wraz z Buddyzmem zaczyna się ten osobliwy fenomen religii, która odważnie wyrusza na podbój świata. Niezależnie od jego doktryn i prawd, których nauczał i przesłania, które miał przekazać, stajemy twarzą w twarz z jednym z ogromnych kataklizmów świata. W ciągu kilku wieków od jego narodzin bosonodzy i z ogolonymi głowami misjonarze Buddy rozprzestrzenili się po całym znanym wówczas cywilizowanym świecie, a nawet przeniknęli jeszcze dalej – od Laponii z jednej strony po Wyspy Filipińskie z drugiej. Rozprzestrzenili się szeroko w ciągu kilku wieków od narodzin Buddy; a w samych Indiach religia Buddy pochłonęła kiedyś prawie dwie trzecie populacji.

Całe Indie nigdy nie były buddyjskie. Stał on na zewnątrz. Buddyzm spotkał ten sam los, co Chrześcijaństwo z Żydami; większość Żydów trzymała się z daleka. Tak więc stara religia indyjska przetrwała. Ale porównanie kończy się tutaj. Chrześcijaństwo, choć nie mogło wchłonąć do swojej owczarni całej rasy żydowskiej, samo opanowało kraj. Tam, gdzie istniała stara religia – religia Żydów – została podbita przez Chrześcijaństwo w bardzo krótkim czasie, a stara religia została rozproszona, a więc religia Żydów żyje sporadycznie w różnych częściach świata. Ale w Indiach to gigantyczne dziecko zostało na dłuższą metę wchłonięte przez matkę, która je urodziła, a dziś samo imię Buddy jest prawie nieznane w całych Indiach. Wiesz o Buddyzmie więcej niż dziewięćdziesiąt dziewięć procent Hindusów. W najlepszym przypadku mieszkańcy Indii znają tylko imię – „Och, był wielkim prorokiem, wielkim wcieleniem Boga” – i na tym się kończy. Wyspa Cejlon pozostaje w rękach Buddy, a w niektórych częściach kraju w Himalajach jest jeszcze kilku Buddystów. Poza tym nie ma żadnych. Ale [Buddyzm] rozprzestrzenił się na całą resztę Azji.

Mimo to ma największą liczbę wyznawców ze wszystkich religii i pośrednio zmodyfikował nauki wszystkich innych religii. Spora część Buddyzmu wkroczyła do Azji Mniejszej. Kiedyś toczyła się ciągła walka o to, czy zwyciężą Buddyści, czy późniejsze sekty Chrześcijan. [Gnostycy] i inne sekty wczesnych Chrześcijan były mniej więcej buddyjskie w swoich tendencjach, a wszystkie one stopiły się w tym cudownym mieście Aleksandria, a z fuzji pod prawem rzymskim powstało Chrześcijaństwo. Buddyzm w swoim aspekcie politycznym i społecznym jest nawet bardziej interesujący niż jego [doktryny] i dogmaty; jest również bardzo interesujący jako pierwszy wybuch ogromnej, podbijającej świat potęgi religijnej.

Najbardziej interesują mnie w tym wykładzie Indie, ponieważ zostały one dotknięte przez Buddyzm; i aby trochę zrozumieć Buddyzm i jego powstanie, musimy zdobyć kilka pomysłów na temat Indii, jakie istniały, kiedy narodził się ten wielki prorok.

W Indiach istniała już rozległa religia ze zorganizowanym pismem – Wedy; i te Wedy istniały jako masa literatury, a nie jako książka – tak jak możesz zobaczyć to w Starym Testamencie, Biblii. Otóż Biblia jest masą literatury różnych epok; autorami są różne osoby i tak dalej. Jest to zbiór. Więc Wedy to ogromny zbiór. Nie wiem, czy gdyby wszystkie teksty zostały znalezione – nikt nie znalazł wszystkich tekstów, nikt nawet w Indiach nie widział wszystkich książek – gdyby wszystkie książki były znane, nie wiem czy zmieściły by się w tym pokoju. Jest to ogromna ilość literatury, przekazywana z pokolenia na pokolenie od Boga, który dał pisma święte. A idea dotycząca pism świętych w Indiach stała się niezwykle ortodoksyjna. Narzekacie na swoją ortodoksję w kulcie książek. Jeśli zrozumiecie pomysł Hindusów, gdzie będziecie? Hindusi uważają, że Wedy są bezpośrednią wiedzą o Bogu, że Bóg stworzył cały wszechświat w Wedach i przez nie oraz że cały wszechświat istnieje, ponieważ jest w Wedach. Krowa istnieje na zewnątrz, ponieważ słowo „krowa” występuje w Wedach; człowiek istnieje na zewnątrz z powodu słowa w Wedach. Tutaj widzicie początek tej teorii, którą później rozwinęli Chrześcijanie i wyrazili w tekście: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga”. Jest to stara, starożytna teoria Indii. Na tym opiera się cała idea pism świętych. I pamiętajcie, każde słowo jest mocą Boga. Słowo jest tylko zewnętrzną manifestacją na planie materialnym. Tak więc cała ta manifestacja jest tylko manifestacją na planie materialnym; a Słowem są Wedy, a Sanskryt jest językiem Boga. Bóg przemówił raz. Mówił w Sanskrycie, a to jest boski język. Uważają, że każdy inny język to nic innego jak ryczenie zwierząt; i aby to zaznaczyć nazywają każdy inny naród, który nie mówi w sanskrycie [Mlećczha], takim samym słowem, co Greków barbarzyńcy. Ryczą, nie rozmawiają, zaś Sanskryt jest boskim językiem.

Wedy nie zostały napisane przez nikogo; wiecznie współistniały z Bogiem. Bóg jest nieskończony. Tak samo jest z wiedzą i poprzez tę wiedzę stworzony jest świat. Ich idea etyki polega na tym, że [coś jest dobre], ponieważ tak mówi prawo. Wszystko jest ograniczone przez tę księgę – nic [nie może wyjść] poza to, ponieważ to wiedza Boga – nie możesz wyjść poza to. To jest indyjska ortodoksja.

W końcowej części Wed widzisz to, co najwyższe, duchowe. We wczesnych częściach jest część surowa. Cytujecie fragment z Wed – „To nie jest dobre”, mówicie. “Dlaczego?” „Bo istnieje tam pozytywny nakaz zła” – to samo, co widzicie w Starym Testamencie. We wszystkich starych księgach jest wiele rzeczy, dziwnych pomysłów, których nie lubimy w naszych czasach. Mówicie: „Ta doktryna wcale nie jest dobra; co więcej szokuje moją etykę!” Jak wpadłeś na swój pomysł? [Czy tylko] własną myślą? Wyjdź! Jeśli zostało to ustanowione przez Boga, jakie masz prawo kwestionować? Kiedy Wedy mówią: „Nie rób tego, to jest niemoralne” i tak dalej, nie masz już prawa w ogóle kwestionować. I to jest trudność. Jeśli powiesz Hindusowi: „Ale nasza Biblia tak nie mówi”, [on odpowie] „Och, twoja Biblia! To jest dziecko historii. Jaka inna Biblia może istnieć poza Wedami? Jaka inna księga mogłaby istnieć? Wszelka wiedza jest w Bogu. Czy chcesz powiedzieć, że naucza on przez dwie lub więcej Biblii? Jego wiedza wyszła w Wedach. Czy chcesz powiedzieć, że popełnił On błąd? Potem chciał zrobić coś lepszego i nauczał innej Biblii inny naród? Nie możesz przynieść kolejnej księgi, która jest tak stara jak Wedy. Wszystko inne – wszystko zostało później skopiowane”. Nie posłuchaliby cię. I Chrześcijanin przynosi Biblię. Oni mówią: „To jest oszustwo. Bóg przemawia tylko raz, ponieważ On nigdy nie popełnia błędów”.

Pomyśl tylko o tym. Ta ortodoksja jest straszna. A jeśli poprosisz Hindusa, aby zreformował swoje społeczeństwo i zrobił to i tamto, powie: „Czy jest to w książkach? Jeśli nie, nie zależy mi na zmianie. Poczekaj. Za pięć [set] lat bardziej przekonasz się, że to jest dobre”. Jeśli powiesz mu: „Ta instytucja społeczna, którą masz, jest niewłaściwa”, on odpowie: „Skąd o tym wiesz?” Następnie mówi: „Nasze instytucje społeczne w tej sprawie są lepsze. Poczekaj pięć [set] lat, a twoje instytucje umrą. Testem jest przetrwanie najlepiej przystosowanych. Żyjecie, ale nie ma na świecie ani jednej wspólnoty, która przeżyłaby razem pięćset lat. Spójrzcie tutaj! Cały czas trwaliśmy.” Tak by powiedzieli. Straszna ortodoksja! I dzięki Bogu, że przepłynąłem ten ocean.

Taka była ortodoksja Indii. Co jeszcze tam było? Wszystko było podzielone, całe społeczeństwo takie jak jest dzisiaj, choć wtedy w znacznie bardziej rygorystycznej formie – podzielone na kasty. Jest jeszcze jedna rzecz do zrozumienia. Istnieje tendencja do tworzenia kast i właśnie [teraz] dzieje się to tutaj na Zachodzie. A ja sam – jestem renegatem. Złamałem wszystko. Nie wierzę w kasty, indywidualnie. Ma to w sobie bardzo dobre rzeczy. Dla samego siebie, broń Boże! Nie miałbym żadnej kasty, gdyby On mi pomógł. Rozumiecie, co mam na myśli, mówiąc o kaście i wszyscy staracie się to zrobić bardzo szybko. Jest to dziedziczny handel [dla] Hindusów. Hindus powiedział w dawnych czasach, że życie musi być łatwiejsze i gładsze. A co sprawia, że wszystko żyje? Konkurencja. Dziedziczny handel zabija. Jesteś stolarzem? Bardzo dobrze, twój syn może być tylko stolarzem. Czym jesteś? Kowalem? Kowalstwo staje się kastą; wasze dzieci staną się kowalami. Nie pozwalamy nikomu innemu wejść do tego zawodu, więc będziesz cicho i pozostaniesz tam. Jesteś wojskowym, wojownikiem? Zrobimy kastę. Jesteś kapłanem? Zróbmy kastę. Kapłaństwo jest dziedziczne. I tak dalej. Sztywna, duża moc! To ma dobrą stronę, a ta strona polega na tym, że naprawdę odrzuca konkurencję. To jest to, co sprawiło, że naród żyje, podczas gdy inne narody umierają – ta kasta. Ale jest tam wielkie zło: hamuje indywidualność. Będę musiał być stolarzem, ponieważ stolarzem się urodziłem; ale nie lubię tego. To jest w książkach i to było przed narodzinami Buddy. Mówię wam o Indiach, jakie były przed Buddą. A wy dzisiaj próbujecie tego, co nazywacie socjalizmem! Przyjdą dobre rzeczy; ale na dłuższą metę będziecie [plagą] na rasie. Hasłem przewodnim jest wolność. Bądź wolny! Wolne ciało, wolny umysł i wolna dusza! To właśnie czułem przez całe życie; Wolę czynić zło dobrowolnie, niż czynić dobro zniewolony.

Cóż, te rzeczy, za którymi płaczą teraz na Zachodzie, robili tam wieki wcześniej. Ziemia została znacjonalizowana… przez tysiące wszystkich tych rzeczy. Winę ponosi ta skrępowana kasta. Hindusi są głęboko socjalistyczni. Ale poza tym jest bogactwo indywidualizmu. Są równie niesłychanie indywidualistyczni – to znaczy po ustaleniu tych wszystkich drobiazgowych przepisów. Uregulowali jak należy jeść, pić, spać, umierać! Tam wszystko jest uregulowane; od wczesnego ranka do momentu pójścia do łóżka i spania przestrzegasz przepisów i prawa. Prawo, prawo. Zastanawiacie się, czy naród powinien [żyć] pod tym? Prawo to śmierć. Im więcej prawa w kraju, tym gorzej dla kraju. [Ale żeby być indywidualnością] idziemy w góry gdzie nie ma prawa, nie ma rządu. Im więcej tworzysz prawa, tym więcej policji i socjalizmu, tym więcej jest nikczemników. Teraz ta ogromna regulacja prawna tam [jest]. Gdy tylko rodzi się dziecko, wie, że rodzi się niewolnikiem: przede wszystkim niewolnikiem swojej kasty; następnie niewolnikiem swojego narodu. Niewolnik, niewolnik, niewolnik. Każde działanie – jego picie i jedzenie. Musi jeść zgodnie z regularną metodą; ta modlitwa z pierwszym kęsem, ta modlitwa z drugim, ta modlitwa z trzecim i ta modlitwa, kiedy pije wodę. Pomyśl tylko o tym! Tak więc to wciąż trwa z dnia na dzień.

Ale byli myślicielami. Wiedzieli, że nie doprowadzi to do prawdziwej wielkości. Zostawili więc wszystkim wyjście. Przekonali się przecież, że wszystkie te przepisy dotyczą tylko świata i życia świata. Gdy tylko nie chcesz pieniędzy [i] nie chcesz dzieci – żaden biznes dla tego świata – możesz wyjść całkowicie wolny. Ci, którzy odchodzą w ten sposób, nazywani są sannjasinami – ludźmi, którzy się wyrzekli. Nigdy się nie zorganizowali i nie robią tego teraz; są wolnym zgromadzeniem mężczyzn i kobiet, którzy odmawiają zawarcia małżeństwa, odmawiają posiadania własności i nie ma nad nimi  żadnego prawa – nawet Wedy ich nie wiążą. Stoją na szczycie Wed. Są [na] drugim biegunie [od] naszych instytucji społecznych. Są poza kastami. Wyrośli ponad. Są zbyt duzi, aby podlegać tym małym regulacjom i rzeczom. Konieczne są dla nich tylko dwie rzeczy: nie mogą posiadać majątku i nie mogą się żenić. Jeśli się ożenisz, osiedlisz lub zdobędziesz majątek, przepisy natychmiast cię dosięgną; ale jeśli nie zrobisz żadnej z tych dwóch rzeczy, jesteś wolny. Byli żywymi bogami rasy, a wśród nich znajdowało się dziewięćdziesiąt dziewięć procent naszych wielkich mężczyzn i kobiet.

W każdym kraju prawdziwa wielkość duszy oznacza niezwykłą indywidualność, a tej indywidualności nie można uzyskać w społeczeństwie. Niepokoi i dymi i chce rozsadzić społeczeństwo. Jeśli społeczeństwo chce ją powstrzymać, ta dusza chce rozerwać społeczeństwo na kawałki. Więc stworzyli łatwy kanał. Mówią: „Cóż, kiedy wydostaniesz się ze społeczeństwa, możesz głosić i nauczać wszystkiego, co ci się podoba. Czcimy cię tylko na odległość. Istnieli więc niesamowici, indywidualistyczni mężczyźni i kobiety, i oni są najwyższymi osobami w całym społeczeństwie. Jeśli zjawi się jeden z tych odzianych na żółto ogolonych głów, książę nie śmie nawet siedzieć w jego obecności, musi stać. W ciągu następnych pół godziny jeden z tych sannjasinów może stać pod drzwiami jednej z chat najbiedniejszych poddanych, ciesząc się, że dostał tylko kawałek chleba. I musi się mieszać ze wszystkimi stopniami, dzisiaj śpi z biedakiem w jego chacie, jutro śpi [on] na pięknym królewskim łożu. Jednego dnia je obiad na złotych talerzach w pałacach królewskich, następnego dnia nie ma nic do jedzenia i śpi pod drzewem. Społeczeństwo patrzy na tych ludzi z wielkim szacunkiem, a niektórzy z nich, aby pokazać swoją indywidualność, będą próbowali zaszokować publiczne wyobrażenia Ale ludzie nigdy nie są zszokowani, dopóki przestrzegają oni tych zasad: doskonała czystość i brak własności.

Ci ludzie, będąc wielkimi indywidualistami, zawsze wypróbowują nowe teorie i plany – odwiedzając każdy kraj. Muszą wymyślić coś nowego; nie mogą biec w starym rowku. Wszyscy inni próbują zmusić nas do biegania w starym rytmie, zmuszając nas wszystkich do myślenia w ten sam sposób. Ale ludzka natura jest większa niż jakakolwiek ludzka głupota. Nasza wielkość jest większa niż nasza słabość; dobre rzeczy są silniejsze niż złe rzeczy. Przypuśćmy, że udałoby im się sprawić, żebyśmy wszyscy myśleli w tym samym rytmie, oto bylibyśmy – koniec z myśleniem; umarli byśmy.

Oto społeczeństwo, które prawie nie miało żywotności, a jego członkowie byli ściśnięci żelaznymi łańcuchami prawa. Zostali zmuszeni do wzajemnej pomocy. Tam obowiązywały przepisy [które były] straszne: przepisy nawet jak oddychać: jak myć twarz i ręce; jak się kąpać; jak myć zęby; i tak dalej, aż do śmierci. A poza tymi przepisami był wspaniały indywidualizm Sannjasinów. Oto on. I każdego dnia wśród tych silnych, indywidualistycznych mężczyzn i kobiet powstawała nowa sekta. Starożytne księgi sanskryckie opowiadają o ich wyróżnianiu się – o jednej kobiecie, która była bardzo osobliwą, dziwaczną staruszką z czasów starożytnych; zawsze miała coś nowego; czasem [była] krytykowana, ale zawsze ludzie się jej bali, słuchając jej po cichu. Byli więc ci wielcy mężczyźni i kobiety z dawnych czasów.

A w tym społeczeństwie, tak uciskanym przez przepisy, władza była w rękach kapłanów. W skali społecznej najwyższą kastą jest kapłan, a to jest biznes – nie znam innego słowa, dlatego używam słowa „kapłan”. Nie w takim sensie, jak w tym kraju, bo nasz ksiądz nie jest człowiekiem, który uczy religii czy filozofii. Zadaniem kapłan jest wykonywanie wszystkich tych najdrobniej szczegółowych przepisów, które zostały ustanowione. Kapłan jest człowiekiem, który pomaga w tych przepisach. Żeni się z tobą; na twój pogrzeb przychodzi się modlić. Tak więc na wszystkich ceremoniach dokonywanych na mężczyźnie lub kobiecie musi być obecny kapłan. W społeczeństwie ideałem jest małżeństwo. [Wszyscy] muszą się ożenić. To jest reguła. Bez małżeństwa człowiek nie jest w stanie odprawić żadnej ceremonii religijnej; jest tylko w połowie człowiekiem; nie jest [on] kompetentny do odprawiania nabożeństw – nawet sam kapłan nie może pełnić urzędu kapłańskiego, chyba że się ożeni. Połowa człowieka nie nadaje się do społeczeństwa.

Tak  więc moc tych kapłanów ogromnie wzrosła… Ogólną polityką naszych krajowych prawodawców było oddawanie kapłanom tego zaszczytu. Mieli też ten sam socjalistyczny plan [który jesteście] właśnie gotowi [wypróbować], który powstrzymał ich przed zdobyciem pieniędzy. Jaki [był] motyw? Honor społeczny. Pamiętajcie, że kapłan we wszystkich krajach jest najwyższy w hierarchii społecznej, tak samo i w Indiach, że najbiedniejszy Bramin jest z urodzenia większy od największego króla w kraju. Jest szlachcicem w Indiach. Ale prawo nie pozwala mu nigdy stać się bogatym. Prawo miażdży go do nędzy – tylko, że daje mu ten zaszczyt. Nie może zrobić tysiąca rzeczy; a im wyższa jest kasta w hierarchii społecznej, tym bardziej ograniczone są jej przyjemności. Im wyższa kasta, tym mniej rodzajów pożywienia, które człowiek może zjeść, tym mniej pożywienia, które człowiek może zjeść, tym mniej zajęć [które może] wykonywać. Dla was jego życie byłoby tylko nieustannym pociągiem trudności – niczym więcej. Jest to wieczna dyscyplina w jedzeniu, piciu i wszystkim innym; a wszystkie [kary], które są wymagane od niższych kast, są wymagane od wyższych dziesięć razy więcej. Najniższy człowiek kłamie; jego grzywna to jeden dolar. Bramin musi zapłacić, powiedzmy, sto dolarów – [ponieważ] wie lepiej.

Ale na początku była to wspaniała organizacja. Później przyszedł czas, kiedy oni, ci kapłani, zaczęli przejmować całą władzę w swoje ręce; i w końcu zapomnieli o tajemnicy swojej potęgi: ubóstwie. Byli to ludzie, których społeczeństwo karmiło i ubierało, aby po prostu mogli się uczyć, nauczać i myśleć. Zamiast tego zaczęli rozkładać ręce, by chwytać się bogactw społeczeństwa. Stali się „złodziejami” – używając waszego określenia – i zapomnieli o tych wszystkich rzeczach.

Potem była druga kasta, kasta królewska, wojskowa. Faktyczna władza była w ich rękach. Mało tego – oni wydali wszystkich naszych wielkich myślicieli, a nie Bramini. To jest ciekawe. Wszyscy nasi wielcy prorocy, prawie bez wyjątku, należą do kasty królewskiej. Wielki człowiek Kryszna również należał do tej kasty; Rama, on także, i wszyscy nasi wielcy filozofowie, prawie wszyscy [siedzieli] na tronie; stąd wywodzili się wszyscy wielcy filozofowie wyrzeczenia. Z tronu dochodził głos, który zawsze wołał: „Wyrzeknij się”. Ci wojskowi byli ich królami; i [także] byli filozofami; byli mówcami w Upaniszadach. W swoich mózgach i myślach byli więksi niż kapłani, byli potężniejsi, byli królami – a jednak kapłani zdobyli całą władzę i próbowali ich tyranizować. I tak się działo: rywalizacja polityczna między dwiema kastami, kapłanami i królami.

Jest tam jeszcze jedno zjawisko. Ci z was, którzy byli na pierwszym wykładzie, już wiedzą, że w Indiach są dwie wielkie rasy: jedna nazywa się aryjską; druga, nie–aryjską. To rasa aryjska ma trzy kasty; ale cała reszta nosi jedno imię, Śudrowie – bez kasty. Wcale nie są oni Aryjczykami. (Wiele osób przybyło spoza Indii i znaleźli [tam] śudrów, tubylców tego kraju). Jakkolwiek by nie było, te ogromne rzesze nie–Aryjczyków, a wśród nich lud mieszany, stopniowo się ucywilizowały i zaczęły planować takie same prawa jak Aryjczycy. Chcieli wstępować do ich szkół i kolegiów; chcieli wziąć świętą nić Aryjczyków; chcieli odprawiać te same ceremonie co Aryjczycy i chcieli mieć równe prawa w religii i polityce jak Aryjczycy. A bramiński kapłan był wielkim przeciwnikiem takich twierdzeń. Widzicie, taka jest natura kapłanów w każdym kraju – to naturalnie najbardziej konserwatywni ludzie. Tak długo, jak [kapłaństwo] jest zawodem, tak musi być; konserwatyzm leży w ich interesie. Więc tę falę szmeru poza aryjskim nawiasem kapłani starali się z całych sił powstrzymać. W nawiasie aryjskim również panował ogromny ferment religijny, a [był on] głównie prowadzony przez tę kastę wojskową.

Istniała już sekta Dżinistów [którzy są] konserwatywną [siłą] w Indiach [nawet] dzisiaj. To bardzo stara sekta. Zadeklarowali się przeciwko ważności pism Hindusów, Wed. Sami napisali kilka książek i powiedzieli: „Nasze książki są jedynymi oryginalnymi księgami, jedynymi oryginalnymi Wedami, a Wedy, które teraz są wydawane pod tą nazwą zostały napisane przez braminów aby oszukać ludzi”. I oni również ułożyli ten sam plan. Widzicie, trudno jest wam pogodzić się z argumentami Hindusów na temat pism świętych. Twierdzili również, [że] ten świat został stworzony poprzez te księgi. I zostały napisane w powszechnym języku. Nawet wtedy Sanskryt przestał być językiem mówionym – [miał] taki sam stosunek [do języka mówionego], jak łacina do współczesnego włoskiego. Teraz napisali wszystkie swoje książki w języku palijskim; a kiedy Bramin powiedział: „Dlaczego, wasze książki są w języku palijskim!”, powiedzieli: „Sanskryt jest językiem umarłych”.

Różnili się metodami i obyczajami. Bo widzicie, te hinduskie pisma święte, Wedy, są ogromną masą akumulacji – niektóre z nich są prymitywne – dopóki nie dojdziecie do miejsca, gdzie naucza się religii, tylko duchowej. To była ta część Wed, którą wszystkie te sekty rzekomo głosiły. Następnie w starożytnych Wedach są trzy stopnie: po pierwsze, praca; po drugie, uwielbienie; po trzecie wiedza. Kiedy człowiek oczyszcza się przez pracę i oddawanie czci, wtedy Bóg jest w tym człowieku. Zrozumiał on to, że On już tam jest. Mógł Go zobaczyć tylko dlatego, że umysł stał się czysty. Teraz umysł może zostać oczyszczony przez pracę i oddawanie czci. To wszystko. Zbawienie już jest. Nie wiemy o nim. Dlatego praca, oddawanie czci i wiedza to trzy kroki. Przez pracę rozumieją czynienie dobra innym. To ma oczywiście coś w sobie, ale przede wszystkim, jeśli chodzi o Braminów, praca oznacza odprawianie tych skomplikowanych ceremonii: zabijanie krów i zabijanie byków, zabijanie kóz i wszelkiego rodzaju zwierząt, które są świeże i wrzucane do ognia i tak dalej. „Przecież”, oświadczyli Dżiniści, „to wcale nie jest praca, ponieważ krzywdzenie innych nigdy nie może być dobrą pracą”; i powiedzieli; „To jest dowód na to, że wasze Wedy to fałszywe Wedy, stworzone przez kapłanów, ponieważ nie chcecie nam chyba powiedzieć, że jakakolwiek dobra książka nakaże nam zabijanie zwierząt i robienie tych rzeczy. Wy w to nie wierzycie. Tak więc całe to zabijanie zwierząt i inne rzeczy, które widzicie w Wedach, zostały napisane przez Braminów, ponieważ tylko oni odnoszą z tego korzyści. Tylko kapłan [wkłada] pieniądze do kieszeni i wraca do domu. Tak więc wszystko to jest rzemiosłem kapłańskim”.

Jedną z ich doktryn było to, że nie może być żadnego Boga: „Kapłani wymyślili Boga, aby ludzie wierzyli w Boga i płacili im pieniądze. To wszystko bzdury! Nie ma Boga. Jest natura i są dusze, i to to wszystko. Dusze uwikłały się w to życie i otoczyły je szatą człowieka, którą nazywacie ciałem. A teraz czyńcie dobrą pracę.” Ale z tego naturalnie zrodziła się doktryna, że wszystko, co jest materią, jest podłe. Są pierwszymi nauczycielami ascezy. Jeśli ciało jest wynikiem nieczystości, dlatego też ciało jest niegodziwe. Jeśli człowiek stoi przez jakiś czas na jednej nodze – „Dobrze, to jest kara”. Jeśli głowa uderzy o ścianę – „Raduj się, to bardzo dobra kara”. Niektórzy z wielkich założycieli [Zakonu Franciszkanów] – jeden z nich św. Franciszek – szli w pewne miejsce, aby się z kimś spotkać; a św. Franciszek miał ze sobą jednego ze swoich towarzyszy i zaczął mówić, czy [ta osoba] ich przyjmie, czy nie, a jego towarzysz zasugerował, że być może ich odrzuci. Św. Franciszek powiedział: „To nie wystarczy, bracie, ale jeśli kiedy idziemy i pukamy do drzwi a ten człowiek przychodzi i nas wypędza, to nie wystarczy. Ale jeśli każe nas związać i daje nam dokładną chłostę, nawet to nie wystarczy. A wtedy jeśli zwiąże nam ręce i nogi i będzie nas biczował, aż zaczniemy krwawić ze wszystkich porów i wyrzuci nas na zewnątrz w śnieg, to wystarczy.”

Te [te same] ascetyczne idee panowały w tym czasie. Ci Dżiniści byli pierwszymi wielkimi ascetami; ale wykonali też dobrą robotę. „Nie wyrządzaj krzywdy nikomu i czyń dobro wszystkim na ile możesz i to jest cała moralność i etyka, i to jest cała praca, a cała reszta to nonsens – stworzyli to Bramini. Odrzućcie to wszystko.” A potem zabrali się do pracy i rozwinęli tę jedną zasadę do końca i jest to najwspanialszy ideał: jak wszystko, co nazywamy etyką, po prostu wydobywają z tej jednej wielkiej zasady niekrzywdzenia i czynienia dobra.

Sekta ta istniała co najmniej pięćset lat przed Buddą, a on pięćset pięćdziesiąt lat przed Chrystusem [daty życia Dźaina i Buddy nie były wówczas dokładnie znane]. Otóż całe zwierzęce stworzenie dzielą oni na pięć części: najniższe mają tylko jeden organ, narząd dotyku; następny, dotknij i posmakuj; następne mają dotyk, smak i słuch; następne dotyk, smak, słuch i wzrok. A następne pięć organów. Pierwsze dwa, jednonarządowe i dwunarządowe, są niewidoczne gołym okiem i występują wszędzie w wodzie. Straszna rzecz, zabijanie tych [niskich form życia]. Bakteriologia ta pojawiła się we współczesnym świecie dopiero w ostatnich dwudziestu latach i dlatego nikt o niej nic nie wiedział. Mówiono, że najniższe zwierzęta mają tylko jeden narząd, dotyk; nic więcej. Następne większe [były] również niewidzialne. I wszyscy wiedzieli, że jeśli zagotujesz wodę, te zwierzęta zostaną zabite. Więc ci mnisi, gdyby umarli z pragnienia, nigdy nie zabiliby tych zwierząt, pijąc wodę. Ale jeśli [mnich] stanie u twoich drzwi i dasz mu trochę przegotowanej wody, to na tobie spoczywa grzech zabicia zwierząt – i on odniesie korzyść. Doprowadzają te idee do absurdalnych skrajności. Na przykład, nacierając ciało – jeśli się kąpie – będzie musiał zabijać wiele zwierząt; więc nigdy się nie myje. Sam zostaje zabity; mówi, że wszystko w porządku. Życie go nie obchodzi; zostanie zabity i uratuje życie.

Ci Dżiniści tam byli. Istniały różne inne sekty ascetów; a kiedy to się działo, z jednej strony istniała polityczna zazdrość między kapłanami i królami. A potem wszędzie wyrastały różne niezadowolone sekty. I był większy problem: ogromne rzesze ludzi pragnących takich samych praw jak Aryjczycy, umierających z pragnienia, podczas gdy przepływał obok nich odwieczny strumień natury, a oni nie mieli prawa do wypicia choćby kropli wody.

I tak narodził się ten człowiek – wielki człowiek Budda. Większość z was wie o nim, o jego życiu. I pomimo wszystkich cudów i opowieści, które na ogół są przypisywane każdemu wielkiemu człowiekowi, jest on przede wszystkim jednym z najbardziej historycznych proroków świata. Dwoje z nich jest bardzo historycznych: jeden, najstarszy, Budda, a drugi, Mahomet, ponieważ zarówno przyjaciele, jak i wrogowie są co do nich zgodni. Mamy więc całkowitą pewność, że takie osoby istniały. Jeśli chodzi o inne osoby, musimy tylko przyjąć za pewnik to, co mówią uczniowie – nic więcej. Nasz Kryszna – wiecie, hinduski prorok – jest bardzo mitologiczny. Znaczna część jego życia i wszystko, co go dotyczy, zostało napisane tylko przez jego uczniów; a potem wydaje się, że czasami jest trzech lub czterech mężczyzn, którzy wszyscy wyglądają jak jeden. Nie mamy takiej jasności co do wielu proroków; ale co do tego człowieka, ponieważ piszą o nim zarówno przyjaciele, jak i wrogowie, jesteśmy pewni, że istniał jako postać historyczna. A jeśli przeanalizujemy wszystkie bajki i doniesienia o cudach i historiach, które na ogół krążą wokół wielkiego człowieka na tym świecie, znajdziemy wewnętrzny rdzeń; i przez we wszystkich relacjach dotyczących tego człowieka nigdy nie zrobił on nic dla siebie – nigdy! Skąd to wiesz? Ponieważ, widzicie, kiedy bajki wiążą się z człowiekiem, muszą być zabarwione ogólnym charakterem tego człowieka. Żadna bajka nie próbowała przypisać temu człowiekowi występku ani niemoralności. Nawet jego wrogowie dają korzystne świadectwa.

Kiedy Budda się narodził, był tak czysty, że każdy, kto spojrzał na jego twarz z daleka, natychmiast porzucił ceremonialną religię, został mnichem i został zbawiony. Bogowie zwołali więc spotkanie. Powiedzieli: „Jesteśmy zgubieni”. Ponieważ większość bogów żywi się ceremoniami. Te ofiary trafiają do bogów, a wszystkie te ofiary zniknęły. Bogowie umierali z głodu, a [powodem] było to, że ich moc zniknęła. Więc bogowie powiedzieli: „Tak czy inaczej musimy pozbyć się tego człowieka. Jest zbyt czysty dla naszych żyć”. A potem bogowie przyszli i powiedzieli: „Panie, przyszliśmy cię o coś poprosić. Chcemy złożyć wielką ofiarę i zamierzamy rozpalić wielki ogień i szukaliśmy na całym świecie czystego miejsca, aby rozpalić ogień i nie mogliśmy go znaleźć, a teraz go znaleźliśmy. Jeśli się położysz, na twojej piersi rozpalimy ogromny ogień. „Oczywiście”, powiedział, „zróbcie to”. A bogowie rozpalili ogień wysoko na piersi Buddy i myśleli, że on nie żyje, a tak nie było. A potem poszli i powiedzieli: „Jesteśmy zgubieni”. I wszyscy bogowie zaczęli go uderzać. Nie dobrze. Nie mogli go zabić. Z dołu dochodzi głos: „Dlaczego podejmujecie te wszystkie daremne próby?” „Ktokolwiek na ciebie patrzy zostaje oczyszczony i zbawiony i nikt nie będzie nas czcił”. „W takim razie wasza próba jest daremna, ponieważ czystości nigdy nie można zabić”. Ta bajka została napisana przez jego wrogów, a jednak w całej tej bajce jedyną winą przypisywaną Buddzie jest to, że był tak wielkim nauczycielem czystości.

O jego doktrynach niektórzy z was wiedzą trochę. To jego doktryny przemawiają do wielu współczesnych myślicieli, których nazywacie agnostykami. Był wielkim kaznodzieją braterstwa ludzkości: „Aryjczyk czy nie–Aryjczyk, kasta czy nie, sekty czy nie, każdy ma takie samo prawo do Boga i religii, i wolności. Przyjdźcie wszyscy”. Ale co do innych rzeczy, był wielkim agnostykiem. “Bądźcie praktycznymi.” Pewnego dnia przyszło do niego pięciu młodych mężczyzn, urodzonych jako Bramini, kłócących się o pewną kwestię. Przyszli do niego, aby zapytać go o drogę do prawdy. A jeden powiedział: „Mój lud tego uczy i to jest droga do prawdy”. Drugi powiedział: „Nauczono mnie tego i to jest jedyna droga do prawdy”. „Która droga jest właściwa, proszę pana?” „Cóż, mówisz, że twoi ludzie nauczali, że to jest prawda i droga do Boga?” „Tak.” – „Ale czy widziałeś Boga?” „Nie proszę pana.” „A twój ojciec?” „Nie proszę pana.” „A twój dziadek?” „Nie proszę pana.” „Żaden z nich nie widział Boga?” „Nie” „No a twoi nauczyciele – żaden z nich nie widział Boga?” „NIE.” I zapytał o to samo innych. Wszyscy oświadczyli, że nikt nie widział Boga. „Cóż”, powiedział Budda, „do pewnej wioski przyszedł młody człowiek płaczący, wyjący i wołający: ‘Och, tak ją kocham! Och, tak ją kocham!’ A potem przyszli wieśniacy i jedyne, co powiedział, to to, że tak ją kocha. ‘Kim jest ta, którą kochasz?’ ‘Nie wiem.’ ‘Gdzie ona mieszka?’ ‘Nie wiem’ – ale tak ją kochał. ‘Jak więc ona wygląda?’ ‘Tego nie wiem, ale och, tak bardzo ją kocham’.” Następnie Budda zapytał: „Młody człowieku, jak nazwałbyś tego młodego mężczyznę?” – Ależ, proszę pana, on był głupcem! I wszyscy oświadczyli: „Przecież panie, ten młody człowiek był z pewnością głupcem, że płakał i tak dalej z kobietą, mówiąc, że tak bardzo ją kocha, a nigdy jej nie widział ani nie wiedział, że istnieje, ani nic takiego?” „Czy nie jesteście tacy sami? Mówicie, że tego Boga wasz ojciec ani dziadek nigdy nie widzieli, a teraz kłócicie się o rzecz, której ani wy, ani wasi przodkowie nigdy nie znaliście i próbujecie sobie nawzajem poderżnąć gardła”. Wtedy młodzi mężczyźni zapytali: „Co mamy robić?” „Teraz powiedz mi: czy twój ojciec kiedykolwiek nauczał, że Bóg zawsze się gniewa?” „Nie proszę pana.” „Czy twój ojciec kiedykolwiek nauczał, że Bóg jest zły?” „Nie, proszę pana, On jest zawsze czysty”. „Cóż, teraz, jeśli jesteście czyści i dobrzy i tak dalej, czy nie sądzicie, że będziecie mieli większą szansę zbliżyć się do tego Boga, niż dyskutując o tym wszystkim i próbując poderżnąć sobie nawzajem gardła? Dlatego powiadam: bądźcie czyści i bądźcie dobrzy; bądźcie czyści i kochajcie wszystkich”. I to było [wszystko].

Widzicie, że zakaz zabijania zwierząt i miłosierdzie dla zwierząt było już istniejącą doktryną, kiedy się urodził; ale to było z nim nowe – załamanie się kast, ten ogromny ruch. A druga rzecz, która była nowa: wziął czterdziestu swoich uczniów i rozesłał ich po całym świecie, mówiąc: „Idźcie, mieszajcie się ze wszystkimi rasami i narodami i głoście doskonałą ewangelię dla dobra wszystkich, dla korzyści wszystkich ”. I oczywiście nie był prześladowany przez Hindusów. Zmarł w sędziwym wieku. Przez całe życie był człowiekiem najsurowszym: nigdy nie poddał się słabości. Nie wierzę w wiele jego doktryn; oczywiście, że nie. Wierzę, że Wedantyzm starych Hindusów jest o wiele bardziej przemyślany, jest wspanialszą filozofią życia. Podoba mi się jego metoda pracy, ale [najbardziej] podoba mi się w tym człowieku to, że wśród wszystkich proroków ludzkości był człowiek, który nigdy nie miał pajęczyn w mózgu i [który był] zdrowy na umyśle i silny. Kiedy królestwa leżały u jego stóp, wciąż był tym samym człowiekiem, utrzymując: „Jestem człowiekiem wśród ludzi”.

Wszak Hindusi umierają z pragnienia czczenia kogoś. Przekonacie się, że jeśli pożyjesz wystarczająco długo, będę czczony przez nasz lud. Jeśli pójdziesz tam aby ich czegoś nauczyć, zanim umrzesz będziesz czczony. Zawsze starając się kogoś czcić. Żyjąc w tej rasie, czczony przez świat Budda, umarł zawsze oświadczając, że jest tylko człowiekiem. Żaden z jego adoratorów nie mógł wyciągnąć od niego ani jednej uwagi, że różnił się czymś od innych ludzi.

Te jego ostatnie słowa przed śmiercią zawsze poruszały moje serce. Był stary, cierpiał, był bliski śmierci, a potem przyszedł pogardzany wyrzutek – żywiący się padliną, martwymi zwierzętami; Hindusi nie pozwalali im przyjeżdżać do miast – jeden z nich zaprosił go na obiad na który przyszedł ze swoimi uczniami, a biedny Ćanda chciał potraktować tego wielkiego nauczyciela tak, jak uważał, że będzie najlepiej; więc miał dla niego dużo mięsa wieprzowego i dużo ryżu, a Budda na to spojrzał. Wszyscy uczniowie [wahali się], a Mistrz powiedział: „Cóż, nie jedzcie, bo będziecie cierpieć”. Ale on sam spokojnie usiadł i zjadł. Nauczyciel równości musi zjeść obiad Ćandy [wyrzutka], nawet mięso świni. Usiadł i zjadł.

On już umierał. Zobaczył nadchodzącą śmierć i poprosił: „Rozłóżcie mi coś pod tym drzewem, bo myślę, że koniec jest bliski”. I był tam pod drzewem, i położył się; nie mógł już dłużej usiedzieć. I pierwszą rzeczą, jaką zrobił, powiedział: „Idź do tego Ćandy i powiedz mu, że był jednym z moich największych dobroczyńców; za jego posiłek idę do Nirwāny”. A potem przyszło kilku ludzi, aby otrzymać nauki, a uczeń powiedział: „Nie zbliżajcie się teraz, Mistrz odchodzi”. A gdy tylko to usłyszał, Pan powiedział: „Pozwólcie im wejść”. I przyszedł ktoś inny, a uczniowie nie chcieli pozwolić [im wejść]. Ponownie przybyli, a wtedy umierający Pan powiedział: „I o ty Anando, ja odchodzę. Nie płacz nade mną. Nie myśl o mnie. Odszedłem. Pilnie pracuj nad własnym zbawieniem. Każdy z was jest tylko tym, kim ja jestem. Jestem tylko jednym z was. To, kim jestem dzisiaj, jest tym, czym sam się stworzyłem. Uczyńcie wysiłek i stańcie się tym czym ja jestem…”

Oto pamiętne słowa Buddy: „Nie wierz, ponieważ stara książka została wydana jako autorytet. Nie wierz, ponieważ twój ojciec powiedział [że 0powinieneś] wierzyć w to samo. Nie wierz, ponieważ inni ludzie tacy jak ty w to wierzą. Sprawdź wszystko, spróbuj wszystkiego, a następnie w to uwierz, a jeśli odkryjesz to dla dobra wielu, daj to wszystkim”. I z tymi słowami Mistrz odszedł.

Zobacz zdrowy rozsądek człowieka. Żadnych bogów, żadnych aniołów, żadnych demonów – nikogo. Nic w tym rodzaju. Surowy, zdrowy na umyśle, każda komórka mózgowa doskonała i kompletna, nawet w chwili śmierci. Bez złudzeń. Nie zgadzam się z wieloma jego doktrynami. Wy nie możecie. Ale moim zdaniem – och, gdybym miał chociaż kroplę tej siły! Najrozsądniejszy filozof jakiego widział świat. To najlepszy i najrozsądniejszy nauczyciel. I nigdy ten człowiek nie ugiął się nawet przed potęgą tyrańskich Braminów. Nigdy ten człowiek się nie ugiął. Bezpośredni i wszędzie ten sam: płaczący z nieszczęśliwymi, pomagający nieszczęśliwym, śpiewający ze śpiewającymi, silny z silnymi i wszędzie ten sam zdrowy na umyśle i zdolny człowiek.

I oczywiście przy tym wszystkim [nie] mogę zrozumieć jego doktryny. Wiecie, że zaprzeczył jakoby w człowieku była jakakolwiek dusza – to znaczy w hinduskim znaczeniu tego słowa. My, Hindusi, wszyscy wierzymy, że w człowieku jest coś trwałego, niezmiennego i żyjącego przez całą wieczność. I to w człowieku nazywamy Atmanem, który jest bez początku i bez końca. I [wierzymy], że w naturze jest coś trwałego [i to nazywamy Brahmanem, który również nie ma początku ani końca]. On zaprzeczył tym obu. Powiedział, że nie ma dowodów na coś trwałego. To wszystko jest zwykłą masą zmian; masa myśli w ciągłej zmianie jest tym, co nazywacie umysłem. … Pochodnia prowadzi procesję. Koło to złudzenie. [Lub weźmy przykład rzeki.] Jest to ciągle płynąca rzeka; w każdej chwili przepływa świeża masa wody. Takie też jest życie; takie jest też całe ciało, taki też jest cały umysł.

Cóż, nie rozumiem jego doktryny – my, Hindusi, nigdy jej nie zrozumieliśmy. Ale rozumiem motyw, który za tym stoi. Och, gigantyczny motyw! Mistrz mówi, że samolubstwo jest wielkim przekleństwem świata; że jesteśmy samolubni i że na tym polega przekleństwo. Nie powinno być motywu do egoizmu. Przepływasz [jak rzeka] – zjawisko ciągłe. Nie miej Boga; nie miej duszy; stań na nogi i czyń dobro dla dobra – ani ze strachu przed karą, ani [ze względu na] pójście gdziekolwiek. Bądź rozsądny i bez motywacji. Motywem jest: chcę czynić dobro, dobrze jest czynić dobro. Ogromny! Ogromny! W ogóle nie sympatyzuję z jego metafizyką; ale mój umysł jest zazdrosny, kiedy myślę o sile moralnej. Po prostu zapytajcie waszych umysłów, który z was może stać przez godzinę, zdolny i śmiały jak ten człowiek. Ja nie mogę przez pięć minut. Stałbym się tchórzem i potrzebowałbym wsparcia. Jestem słaby – jestem tchórzem. I ciepło mi się robi na myśl o tym ogromnym olbrzymie. Nie możemy zbliżyć się do tej siły. Świat nigdy nie widział [czegokolwiek] w porównaniu z tą siłą. Ja takiej siły jeszcze nie widziałem. Wszyscy jesteśmy urodzonymi tchórzami. Jeśli możemy się uratować [nie zależy nam na niczym innym]. Wewnątrz jest ogromny strach, ogromny motyw, przez cały czas. Nasz własny egoizm czyni nas najbardziej zaciekłymi tchórzami; nasz własny egoizm jest wielką przyczyną strachu i tchórzostwa. A on tam stał: „Czyń dobro, bo jest dobre; nie zadawaj więcej pytań, wystarczy. Człowiek stworzony do czynienia dobra przez bajkę, historię, przesąd – będzie czynił zło, gdy tylko nadarzy się okazja. Tylko ten człowiek jest dobry, kto czyni dobro dla dobra, i taki jest charakter człowieka”.

„A co pozostaje z człowieka?” zapytano Mistrza. „Wszystko – wszystko. Ale co jest w człowieku? Nie ciało, nie dusza, ale charakter. I to pozostaje na wszystkie wieki. Wszyscy, którzy przeminęli i umarli, zostawili nam swoje charaktery, wieczne dobra dla reszty ludzkości; i te postacie działają – działają przez cały czas”. Co z Buddą? A co z Jezusem z Nazaretu? Świat jest pełen ich postaci. Wspaniała doktryna!

Zejdźmy trochę na dół – w ogóle nie doszliśmy do tego tematu. (Śmiech.) Tego wieczoru muszę dodać parę słów więcej…

A następnie co zrobił. Jego metoda pracy: organizacja. Idea jaką macie dzisiaj na temat kościoła to jego charakter. Opuścił on kościół. Zorganizował tych mnichów i uczynił z nich grupę. Nawet decydowanie przez głosowanie ma tam miejsce pięćset sześćdziesiąt lat przed Chrystusem. Maleńka organizacja. Kościół został opuszczony i stał się wielką potęgą, wykonując wielką pracę misyjną w Indiach i poza nimi. Potem, trzysta lat później, dwieście lat przed Chrystusem, przyszedł wielki cesarz Aśoka, jak go nazywali wasi zachodni historycy, najbardziej boski z monarchów i ten człowiek całkowicie nawrócił się na idee Buddy i był największym ówczesnym cesarzem świata. Jego dziadek był rówieśnikiem Aleksandra, a od czasów Aleksandra Indie stały się blisko związane z Grecją… Codziennie w Azji Środkowej znajduje się jakiś napis. Indie zupełnie zapomniały o Buddzie, Aśoce i wszystkich. Ale były tam filary, obeliski, kolumny ze starożytnymi literami, których nikt nie potrafił odczytać. Niektórzy dawni cesarze Mogołów zadeklarowali, że oddaliby miliony za to, by ktokolwiek je przeczytał; ale nikt nie mógł. W ciągu ostatnich trzydziestu lat zostały one przeczytane; wszystkie są napisane w języku palijskim.

Pierwszy napis to: „…”

A potem pisze on [Aśoka] ten napis, opisujący terror i nędzę wojny; a potem nawrócił się na religię. Następnie powiedział: „Niech odtąd żaden z moich potomków nie myśli o zdobyciu chwały przez podbicie innych ras. Jeśli chcą chwały, niech pomagają innym rasom; niech wysyłają nauczycieli nauk i nauczycieli religii. Chwała zdobyta mieczem nie jest żadną chwałą”. A potem dowiadujesz się, jak wysyła misjonarzy nawet do Aleksandrii… Dziwisz się, że w całej tej części kraju natychmiast powstają sekty, zwane Terapeutami, Esseńczykami i wszystkimi innymi – ekstremalnymi wegetarianami i tak dalej. Teraz ten wielki cesarz Aśoka zbudował szpitale dla ludzi i zwierząt. Z napisów wynika, że zamawiają szpitale, budują szpitale dla ludzi i dla zwierząt. To znaczy, kiedy zwierzę się starzeje, jeśli jestem biedny i nie mogę go dłużej zatrzymać, nie zabijam go z litości. Te szpitale są utrzymywane przez publiczną działalność charytatywną. Handlarze z wybrzeża płacą tak dużo od każdego sprzedanego cetnara, a wszystko to trafia do szpitala; więc nikt nie jest dotknięty. Jeśli masz starą krowę – cokolwiek – i nie chcesz jej zatrzymać, wyślij ją do szpitala; oni ją utrzymają, nawet też szczury, myszy i wszystko, co wyślesz. Tylko, że jak wiecie nasze panie czasami próbują zabić te zwierzęta. Chodzą masowo, aby zobaczyć te zwierzęta i przynoszą wszelkiego rodzaju ciasta; zwierzęta są wielokrotnie zabijane przez to jedzenie. Twierdził, że zwierzęta powinny być pod ochroną rządu w takim samym stopniu jak człowiek. Dlaczego należy pozwalać na zabijanie zwierząt? Nie ma powodu. Ale mówi, że zanim nawet zakaże się zabijania zwierząt na żywność, [ludziom] należy zapewnić wszelkiego rodzaju warzywa. Posłał więc i zebrał wszystkie rodzaje warzyw i zasadził je w Indiach; a potem, gdy tylko te zostały wprowadzone, rozkaz był następujący: odtąd każdy, kto zabije zwierzę, będzie ukarany. Rząd ma być rządem; zwierzęta też muszą być chronione. Jaki interes ma człowiek w zabijaniu krowy, kozy lub innego zwierzęcia w celu zdobycia pożywienia?

W ten sposób Buddyzm był i stał się wielką potęgą polityczną w Indiach. Stopniowo i ona rozpadła się – w końcu to ogromne przedsięwzięcie misyjne. Trzeba jednak przyznać, że nigdy nie chwycili za miecz by głosić religię. Z wyjątkiem religii buddyjskiej, nie ma na świecie ani jednej religii, która mogłaby zrobić krok bez rozlewu krwi – ani takiej, która mogłaby zdobyć sto tysięcy nawróconych tylko dzięki sile mózgu. Nie, Nie. Całkiem wszystko. I to jest właśnie to, co zamierzacie zrobić na Filipinach. To jest wasza metoda. Uczynić ich religijnymi mieczem. Tak głoszą wasi kapłani. Podbij ich i zabij, aby mogli otrzymać religię. Wspaniały sposób głoszenia religii!

Wiecie, jak nawrócił się ten wielki cesarz Aśoka. Ten wielki cesarz w młodości nie był taki dobry. [Miał brata.] I dwaj bracia pokłócili się, a drugi brat pokonał tego, a cesarz w zemście chciał go zabić. Cesarz otrzymał wiadomość, że jego brat schronił się u buddyjskiego mnicha. Powiedziałem wam, że nasi mnisi są bardzo święci; nikt by się do nich nie zbliżał. Przybył sam cesarz. Powiedział: „Dostarcz mi tego człowieka” Wtedy mnich nauczał go: „Zemsta jest zła. Rozbrój gniew miłością. Gniewu nie leczy się gniewem ani nienawiści nienawiścią. Rozpuścić gniew miłością. Przyjacielu, jeśli za jedno zło odpłacasz innym, nie leczysz pierwszego zła, ale tylko przysparzasz światu jeszcze jednego zła”. Cesarz powiedział: „W porządku ty głupcze. Czy jesteś gotowy oddać swoje życie – oddać swoje życie za tego człowieka?” „Jestem gotowy panie.” I wyszedł na zewnątrz. Cesarz dobył miecza i powiedział: „Przygotuj się”. I właśnie [gdy] zamierzał uderzyć, spojrzał na twarz mężczyzny. W tych oczach nie było mrugnięcia. Cesarz zatrzymał się i powiedział: „Powiedz mi, mnichu, gdzie nauczyłeś się tej siły, biedny żebraku, aby nie mrugać?” A potem znowu głosił. „No dalej, mnichu”, powiedział, „To miłe”, powiedział. Tak też [wpadł] w urok Mistrza – urok Buddy.

W Buddyzmie były trzy rzeczy: sam Budda, jego prawo, jego kościół. Na początku było to takie proste. Kiedy Mistrz umarł, przed jego śmiercią powiedzieli: „Co z tobą zrobimy?” „Nic.” „Jakie pomniki ci postawić” Powiedział: „Po prostu zróbcie mały kopiec, jeśli chcecie, albo po prostu nic nie róbcie”. Z czasem powstały ogromne świątynie i wszystkie akcesoria. Wykorzystanie obrazów było wcześniej nieznane. Twierdzę, że oni jako pierwsi używali obrazów. Są tam wizerunki Buddy i wszystkich świętych, siedzących i modlących się. Wszystkie te akcesoria mnożyły się wraz z tą organizacją. Potem te klasztory stały się bogate. Prawdziwa przyczyna upadku jest tutaj. Monastycyzm jest bardzo dobry dla nielicznych; ale kiedy głosicie to w taki sposób, że każdy myślący mężczyzna lub kobieta natychmiast porzuca życie towarzyskie, kiedy znajdujecie w całych Indiach klasztory, niektóre zawierające sto tysięcy mnichów, czasem dwadzieścia tysięcy mnichów w jednym budynku – ogromne, gigantyczne budowle te klasztory, rozsiane po całych Indiach i oczywiście ośrodki nauki i tak dalej – komu pozostało płodzenie potomstwa, kontynuacja rasy? Tylko słabeuszom. Wszystkie silne i energiczne umysły odeszły. A potem przyszedł upadek narodowy przez samą utratę wigoru.

Opowiem wam o tym cudownym braterstwie. To jest wspaniałe. Ale teoria i pomysł to jedno, a rzeczywista praca to drugie. Pomysł jest świetny: praktykowanie braku oporu i tak dalej, ale gdybyśmy wszyscy wyszli na ulicę i praktykowali brak oporu, w tym mieście zostałoby bardzo niewiele. To znaczy, pomysł jest w porządku, ale nikt jeszcze nie znalazł praktycznego rozwiązania [co do tego] jak to osiągnąć.

Jest coś w kaście, o ile oznacza to krew; z pewnością istnieje coś takiego jak dziedziczność. Teraz spróbuj [zrozumieć] – dlaczego nie mieszasz swojej krwi z Murzynami, Indianami amerykańskimi? Natura ci nie pozwoli. Natura nie pozwala ci mieszać z nimi swojej krwi. Istnieje nieświadoma praca, która ratuje rasę. Taka była kasta aryjska. Pamiętaj, nie mówię, że nie są nam równi. Muszą mieć te same przywileje i korzyści, i wszystko; ale wiemy, że jeśli pewne rasy się mieszają, ulegają degradacji. Wraz z całą surową kastą Aryjczyków i nie–Aryjczyków mur ten został do pewnego stopnia zburzony i weszły hordy tych dziwacznych ras ze wszystkimi ich dziwacznymi przesądami, obyczajami i zwyczajami. Pomyśl o tym: brak przyzwoitości by nosić ubrania, jedzenie padliny itp. Ale za nim przyszedł jego fetysz, jego ofiara z ludzi, jego przesądy, jego diabolizm. Trzymał to ukryte, [pozostał] przyzwoity przez kilka lat. Potem wprowadził wszystkie [te] rzeczy. A to było poniżające dla całej rasy. A potem krew się zmieszała; [małżeństwa mieszane] miały miejsce z wszelkiego rodzaju niemieszającymi się rasami. Rasa upadła. Ale na dłuższą metę okazało się to dobre. Jeśli mieszasz się z Murzynami i Indianami amerykańskimi, na pewno ta cywilizacja upadnie. Ale setki lat później z tej mieszaniny wyłoni się ponownie gigantyczna rasa, silniejsza niż kiedykolwiek; ale na razie musisz cierpieć. Hindusi wierzą – myślę, że jest to osobliwa wiara; i nie wiem, nie mam do powiedzenia nic przeciw temu, nie znalazłem nic przeciwnego – oni wierzą, że była tylko jedna cywilizowana rasa: Aryjczycy. Dopóki nie odda swojej krwi, żadna inna rasa nie może być cywilizowana. Żadne nauczanie nie pomoże. Aryjczyk oddaje swoją krew rasie, która wtedy staje się cywilizowana. Samo nauczanie nie wystarczy. Byłby przykładem w waszym kraju: czy oddalibyście swoją krew rasie Murzynów? Wtedy zdobyłaby wyższą kulturę.

Hindusi kochają kasty. Może mam trochę śladu tego przesądu – nie wiem. Uwielbiam ideał Mistrza. Świetnie! Ale dla mnie nie sądzę, aby praca była bardzo praktyczna; i to była jedna z głównych przyczyn, które na dłuższą metę doprowadziły do upadku narodu indyjskiego. Ale potem doszło do tej niesamowitej fuzji. Gdzie tak wiele różnych ras miesza się ze sobą – jeden człowiek jest biały jak ty lub żółty, a drugi tak czarny jak ja, i wszystkie stopnie znajdujące się pomiędzy tymi dwiema skrajnościami, a każda rasa zachowuje swoje zwyczaje, maniery i wszystko – to na dłuższą metę ma miejsce fuzja, a w wyniku tej fuzji z pewnością nastąpi ogromny wstrząs; ale na razie olbrzym musi spać. To jest efekt całej takiej fuzji.

Kiedy Buddyzm upadł w ten sposób, nastąpiła nieuchronna reakcja. Na całym świecie jest tylko jedna istota. To świat jednostkowy. Różnorodność to tylko działanie oczu. To wszystko jest jednym. Idea jedności i tego, co nazywamy monizmem – bez dwoistości – jest ideą w Indiach. Ta doktryna: zawsze była w Indiach; [została] przedstawiana za każdym razem, gdy materializm i sceptycyzm wszystko psuły. Kiedy Buddyzm zepsuł wszystko, wprowadzając do Indii wszelkiego rodzaju obcych barbarzyńców – ich maniery, zwyczaje i rzeczy – nastąpiła reakcja, a tej reakcji przewodniczył młody mnich [Śankarāćārja]. I [zamiast] głosić nowe doktryny i zawsze wymyślać nowe myśli i tworzyć sekty, przywrócił do życia Wedy: i współczesny Hinduizm ma w ten sposób domieszkę starożytnego Hinduizmu, nad którym dominują Wedantyści. Ale widzicie, to co raz umrze nigdy nie wraca do życia, i te ceremonie [Hinduizmu] nigdy nie wróciły do życia. Zdziwicie się, jeśli wam powiem, że według starych obrzędów nie jest dobrym Hindusem ten, kto nie je wołowiny. W niektórych przypadkach musi złożyć w ofierze byka i zjeść go. To jest teraz obrzydliwe. Jakkolwiek mogą się od siebie różnić w Indiach, w tym jednym wszyscy są zgodni – nigdy nie jedzą wołowiny. Starożytne ofiary i starożytni bogowie przeminęli; współczesne Indie należą do duchowej części Wed.

Buddyzm był pierwszą sektą w Indiach. Jako pierwsi powiedzieli: „Nasza jest jedyna droga. Dopóki nie dołączysz do naszego kościoła, nie możesz być zbawiony”. Oto, co powiedzieli: „To jest właściwa droga”. Ale będąc hinduskiej krwi, nie mogli być tak zatwardziałymi sekciarzami jak w innych krajach. Będzie dla was zbawienie: nikt nie będzie błądzić na wieki. Nie, nie. [Było] w nich na to za dużo hinduskiej krwi. Serce nie było aż tak kamienne. Ale musicie do nich dołączyć.

Ale idea Hindusów polega na tym, żeby nie przyłączać się do nikogo. Gdziekolwiek jesteś, jest to punkt, z którego możesz wyruszyć do centrum. W porządku. Ten – Hinduizm – ma tę zaletę: jego sekret polega na tym, że doktryny i dogmaty nic nie znaczą; liczy się to, kim jesteś. Jeśli opowiadasz o wszystkich najlepszych filozofiach jakie świat kiedykolwiek stworzył, one się nie liczą [jeśli] jesteś głupcem w swoim zachowaniu; a jeśli w swoim zachowaniu jesteś dobry, masz większe szanse. Skoro tak jest, Wedantysta może czekać na każdego. Wedantyzm uczy, że istnieje tylko jedno istnienie i jedna rzecz rzeczywista, a jest nim Bóg. Jest poza wszelkim czasem i przestrzenią, przyczynowością i wszystkim. Nigdy nie możemy Go zdefiniować. Nigdy nie możemy powiedzieć, kim On jest, poza tym, że jest Istnieniem Absolutnym, Absolutną Wiedzą, Absolutną Błogością. On jest jedyną rzeczywistością. Ze wszystkiego On jest rzeczywistością; rzeczywistością ciebie i mnie, ściany i [wszystkiego] wszędzie. To od Jego wiedzy zależy cała nasza wiedza: od Jego błogości zależy nasza przyjemność i On jest jedyną rzeczywistością. A kiedy człowiek to sobie uświadomi, wie, że „jestem jedyną rzeczywistością, ponieważ jestem Nim – to, co jest we mnie prawdziwe, jest także On”. Tak więc, kiedy człowiek jest doskonale czysty i dobry, i poza wszelkim obrzydliwością, stwierdza, jak stwierdził Jezus: „Ja i mój Ojciec jedno jesteśmy”. Wedantysta ma cierpliwość czekać na każdego. Gdziekolwiek jesteś, to jest najwyższe: „Ja i mój Ojciec jedno jesteśmy”. Zrozum to. Jeśli obraz pomaga, obrazy są mile widziane. Jeśli oddawanie czci wielkiemu człowiekowi pomaga ci, czcij go. Jeśli wielbienie Mahometa ci pomaga, kontynuuj. Tylko bądź szczery; a jeśli jesteś szczery, mówi Wedantyzm, z pewnością dojdziesz do celu. Nikt nie zostanie pozostawiony. Twoje serce, które zawiera całą prawdę, będzie się rozwijać rozdział po rozdziale, aż poznasz ostatnią prawdę, że „Ja i mój Ojciec jedno jesteśmy”. A czym jest zbawienie? Życie z Bogiem. Gdzie? Gdziekolwiek. Tutaj w tej chwili. Jedna chwila w nieskończonym czasie jest równie dobra jak każda inna chwila. Widzicie, taka jest stara doktryna Wed. To zostało na nowo wskrzeszone. Buddyzm wymarł z Indii. Odcisnął w Indiach swoje piętno na ich miłosierdziu, zwierzętach itp.; a Wedantyzm ponownie podbija Indie od jednego krańca do drugiego.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#130 2023-10-10 22:53:19

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

TOM 4


Przemówienia na Temat Bhakti-Jogi
Przygotowanie
Pierwsze kroki
Nauczyciel Duchowości
Potrzeba Symboli
Główne Symbole
Iszta



Wykłady i Dyskursy
Ramajana
Mahabharata
Myśli o Gicie
Historia Dźada Bharata
Historia Prahlady
Wielcy Nauczyciele Świata
O Panu Buddha
Chrystus, Posłaniec
Mój Mistrz
Indyjska Myśl Religijna
Podstawa Badań Psychicznych lub Duchowych
O Sztuce w Indiach
Czy Indie to Zacofany Kraj?
Twierdzenia Religii
Koncentracja
Medytacja
Praktyka Religii


Pisma: Proza
Czy Dusza Jest Nieśmiertelna?
Reinkarnacja
O dr Paulu Deussenie
O Profesorze Maxie Müllerze
Zarys Życia Pawhari Baba
Aryjczycy i Tamilowie
Przemówienie na Konferencji Społecznej
Przesłanie Indii dla Świata
Zabłąkane Uwagi o Teozofii
Odpowiedz na Przemówienie Maharadźa Khetri
Odpowiedz na Przemówienie w Madrasie
Przesłanie Wyrazów Współczucia dla Przyjaciela
W Co Wierzymy
Nasz Obowiązek Wobec Mas
Odpowiedz na Przemówienie w Kalkucie
Do Moich Dzielnych Chłopców
Plan Pracy Dla Indii
Fundamenty Religii


Pisma: Wiersze
Kali Matka
Nieświadome Anioły I-III
Do Przebudzonych Indii
Requiescat in Pace
Poczekaj Jeszcze Chwilę, Waleczne Serce
Nirwanaszatkam, czyli Sześć Zwrotek o Nirwanie
Pieśń Sannjasina
Pokój


Tłumaczenie: Proza
Problem Współczesnych Indii i Jego Rozwiązanie
Ramakryszna, Jego Życie i Powiedzenia
Paryski Kongres Historii Religii
Wiedza: Jej Źródło i Zdobywanie
Współczesne Indie
Edukacja, Której Potrzebują Indie
Nasze Obecne Problemy Społeczne


Tłumaczenie: Wiersze
Do kolegi
Hymn Stworzenia
Hymn Samadhi
Hymn do Matki Bożej
Hymn do Śiwy
Hymn do Boskości Śri Ramakryszny
„I niech Śjama Tam Tańczy”
Piosenka, Którą Tobie Śpiewam


Przemówienia na Temat Bhakti-Jogi
Przygotowanie
Pierwsze kroki
Nauczyciel Duchowości
Potrzeba Symboli
Główne Symbole
Iszta






Przygotowanie

Najlepsza definicja Bhakti-Jogi jest być może zawarta w wersecie: „Niech ta nieśmiertelna miłość, jaką nierozróżniający żywią do ulotnych obiektów zmysłów, nigdy nie opuści mojego serca – mnie, który szukam Ciebie!” Widzimy, jaką silną miłość żywią ludzie, którzy nie znają nic lepszego, do przedmiotów zmysłów, do pieniędzy, do ubioru, do swoich żon, dzieci, przyjaciół i dobytku. Jakież oni mają ogromne przywiązanie do tych wszystkich rzeczy! Zatem w powyższej modlitwie mędrzec mówi: „Będę miał to przywiązanie, to ogromne przywiązanie tylko do Ciebie”. Ta miłość, kiedy jest dana Bogu, nazywa się Bhakti. Bhakti nie jest destrukcyjna; uczy nas, że żadna ze zdolności, które otrzymaliśmy, nie została nam dana na próżno i że przez nie jest naturalna droga do wyzwolenia. Bhakti nie zabija naszych skłonności, nie jest sprzeczna z naturą, a jedynie nadaje jej wyższy i potężniejszy kierunek. Jak naturalnie kochamy przedmioty zmysłów! Nie możemy tego nie zrobić, ponieważ są one dla nas tak realne. Zwykle nie widzimy nic realnego w rzeczach wyższych, ale kiedy człowiek ujrzał coś realnego poza zmysłami, poza wszechświatem zmysłów, chodzi o to, że może mieć silne przywiązanie, tyle że powinno zostać ono przeniesione na obiekt poza światem zmysłów, czyli na Boga. A kiedy ten sam rodzaj miłości jaki poprzednio okazywano przedmiotom zmysłów zostaje dany Bogu, nazywa się to Bhakti. Według mędrca Rāmānudźa następujące rzeczy są przygotowaniem do zdobycia tej intensywnej miłości.

Pierwszą z nich jest Wiweka. Jest to bardzo ciekawa rzecz, szczególnie dla mieszkańców Zachodu. Oznacza to, według Ramanudźa, „dyskryminację żywności”. Jedzenie zawiera całą energię która składa się na siły naszego ciała i umysłu; zostało przyniesione, zachowane i otrzymało nowe wskazówki w moim ciele, ale moje ciało i umysł nie różnią się zasadniczo od jedzenia, które jadłem. Tak jak siła i materia, które znajdujemy w świecie materialnym stają się w nas ciałem i umysłem, tak zasadniczo różnica między ciałem i umysłem a jedzeniem, które jemy, jest jedynie manifestacją. Jest tak, że z materialnych cząstek naszego pożywienia konstruujemy narzędzie myśli i że z subtelnych sił zawartych w tych cząsteczkach wytwarzamy samą myśl, naturalnie wynika z tego, że zarówno ta myśl, jak i instrument zostaną zmodyfikowane przez jedzenie, które bierzemy. Istnieją pewne rodzaje żywności, które powodują pewną zmianę w umyśle; widzimy to codziennie. Istnieją inne rodzaje, które powodują zmiany w ciele i na dłuższą metę mają ogromny wpływ na umysł. To wspaniała rzecz, której można się nauczyć; znaczna część nieszczęść, których doświadczamy, jest spowodowana jedzeniem, które spożywamy. Zauważasz, że po ciężkim i niestrawnym posiłku bardzo trudno jest kontrolować umysł; biegnie on, biegnie cały czas. Są pewne potrawy, które są pobudzające; jeśli zjesz takie jedzenie, odkryjesz, że nie możesz kontrolować umysłu. Jest oczywiste, że po wypiciu dużej ilości wina lub innego napoju alkoholowego człowiek stwierdza, że jego umysł nie jest kontrolowany; ucieka spod jego kontroli.

Według Ramanudźa w jedzeniu są trzy rzeczy, których musimy unikać. Po pierwsze, należy wziąć pod uwagę Dźāti, czyli rodzaj lub gatunek pożywienia. Należy unikać wszelkich pobudzających potraw, na przykład mięsa; nie należy go brać, ponieważ jest z natury nieczyste. Możemy je otrzymać jedynie odbierając życie drugiemu. Przez chwilę czerpiemy przyjemność, a inna istota musi oddać swoje życie, aby dać nam tę przyjemność. Nie tylko to, ale także demoralizujemy innych ludzi. Byłoby raczej lepiej, gdyby każdy człowiek jedzący mięso sam zabijał to zwierzę; lecz zamiast to robić, społeczeństwo pozyskuje klasę osób, które robią to za nich i za to ich nienawidzi. W Anglii żaden rzeźnik nie może zasiadać w ławie przysięgłych, gdyż panuje przekonanie, że jest on z natury okrutny. Kto czyni go okrutnym? Społeczeństwo. Gdybyśmy nie jedli wołowiny i baraniny nie byłoby rzeźników. Jedzenie mięsa jest dozwolone tylko dla ludzi, którzy wykonują bardzo ciężką pracę i którzy nie będą Bhaktami; ale jeśli zamierzacie być Bhaktami, powinniście unikać mięsa. Również wszystkich pobudzających potraw, takich jak cebula, czosnek i wszystkich źle pachnących potraw jak „kapusta kiszona”. Należy unikać wszelkiej żywności, która stała przez kilka dni do czasu zmiany jej stanu, jakiejkolwiek żywności, której naturalne soki prawie wyschły, jakiejkolwiek żywności o nieprzyjemnym zapachu.

Następna rzecz, którą należy wziąć pod uwagę w odniesieniu do jedzenia jest jeszcze bardziej skomplikowana dla umysłów Zachodu – jest to tak zwane Āśraja, czyli osoba, od której pochodzi. Jest to raczej tajemnicza teoria Hindusów. Chodzi o to, że każdego człowieka otacza pewna aura i czegokolwiek dotknie pozostaje na tym cząstka jego charakteru, jego wpływu. Przypuszcza się, że charakter człowieka emanuje z niego niejako jak siła fizyczna i czegokolwiek się dotknie, ulega jej wpływowi. Musimy więc uważać kto dotyka naszego jedzenia podczas jego gotowania; nie wolno go dotykać osobie niegodziwej lub niemoralnej. Kto chce być Bhaktą nie może jeść obiadu z ludźmi, o których wie, że są bardzo nikczemni, ponieważ ich infekcja przejdzie poprzez jedzenie.

Inną formą czystości, którą należy przestrzegać jest Nimitta czyli instrumentów. Brud i kurz nie mogą znajdować się w żywności. Nie należy przynosić żywności z rynku i stawiać na stole nieumytej. Musimy uważać także na ślinę i inne wydzieliny. Na przykład ust nie należy nigdy dotykać palcami. Błona śluzowa jest najdelikatniejszą częścią ciała, a wszelkie tendencje bardzo łatwo przenoszone są przez ślinę. Dlatego kontakt z nią należy uważać nie tylko za obraźliwy ale i niebezpieczny. Powtórzę jeszcze raz: nie wolno nam jeść jedzenia, którego połowa została zjedzona przez kogoś innego. Kiedy unika się tych rzeczy w pożywieniu, staje się ono czyste; czysty pokarm przynosi czysty umysł, a w czystym umyśle jest stała pamięć o Bogu.

Pozwólcie, że powiem wam to samo, co wyjaśnił inny komentator, Śankarāćārja, który ma zupełnie inny pogląd. To słowo oznaczające pożywienie w Sanskrycie pochodzi od rdzenia oznaczającego zbieranie. Āhāra oznacza „zgromadzony”. Jakie jest jego wyjaśnienie? Mówi, że fragment mówiący, że kiedy jedzenie będzie czyste, umysł stanie się czysty, w rzeczywistości oznacza, że aby nie ulegać zmysłom, powinniśmy unikać następujących rzeczy: po pierwsze, jeśli chodzi o przywiązanie; nie możemy być nadmiernie przywiązani do niczego poza Bogiem. Oglądaj wszystko, rób wszystko, ale nie bądź przywiązany. Gdy tylko pojawia się skrajne przywiązanie, człowiek zatraca siebie, nie jest już panem siebie, jest niewolnikiem. Jeśli kobieta jest ogromnie przywiązana do mężczyzny, staje się jego niewolnicą. Nie ma sensu być niewolnikiem. Są na tym świecie wyższe rzeczy niż bycie niewolnikiem istoty ludzkiej. Kochajcie i czyńcie dobrze wszystkim ale nie bądźcie niewolnikami. Po pierwsze, przywiązanie degeneruje nas indywidualnie, a po drugie, czyni nas skrajnie samolubnymi. Z tego powodu chcemy ranić innych, aby czynić dobro tym, których kochamy. Wiele niegodziwych uczynków popełnianych na tym świecie tak naprawdę wynika z przywiązania do pewnych osób. Należy więc unikać wszelkiego przywiązania, z wyjątkiem tego, które wiąże się z dobrymi uczynkami; ale miłość powinna być dawana każdemu. A co do zazdrości. Nie powinno być zazdrości o przedmioty zmysłów; zazdrość jest korzeniem wszelkiego zła i najtrudniejszą rzeczą do pokonania. Dalej, złudzenie. Zawsze bierzemy jedną rzecz za drugą i zgodnie z tym postępujemy, w wyniku czego ściągamy na siebie nieszczęście. Bierzemy zło za dobro. Myślimy o wszystkim, co choć na chwilę podnieci nasze nerwy jako o najwyższym dobru i natychmiast się w to zanurzmy, ale gdy będzie już za późno, przekonamy się, że zadało nam to ogromny cios. Każdego dnia popadamy w ten błąd i często tkwimy w nim przez całe życie. Kiedy zmysły bez nadmiernego przywiązania, bez zazdrości czy złudzeń pracują w świecie, według Śankaraćarji taka praca lub zbiór wrażeń nazywa się czystym pożywieniem. Kiedy spożywa się czyste pożywienie umysł jest w stanie przyjmować przedmioty i myśleć o nich bez przywiązania, zazdrości czy złudzeń; wtedy umysł staje się czysty i wtedy w umyśle tym stale pojawia się pamięć o Bogu.

Całkiem naturalne jest stwierdzenie, że znaczenie Śankary jest najlepsze, ale chcę dodać, że nie należy lekceważyć interpretacji Ramanudźa. Reszta nadejdzie tylko wtedy, gdy zadbasz o prawdziwe materialne pożywienie. To prawda, że umysł jest panem, ale bardzo niewielu z nas nie jest ograniczonych zmysłami. Wszyscy jesteśmy kontrolowani przez materię i dopóki jesteśmy pod taką kontrolą, musimy przyjmować pomoce materialne; a potem, kiedy stajemy się silni, będziemy mogli jeść i pić co nam się podoba. Musimy naśladować Ramanudźa w dbaniu o jedzenie i napoje; jednocześnie musimy także dbać o nasze mentalne pożywienie. Bardzo łatwo jest zadbać o materialne pożywienie, ale musi temu towarzyszyć praca umysłowa; wtedy stopniowo nasze duchowe ja stanie się coraz silniejsze, a fizyczne ja mniej asertywne. Wtedy jedzenie już ci nie zaszkodzi. Wielkie niebezpieczeństwo polega na tym, że każdy człowiek chce skoczyć do najwyższego ideału, ale skakanie nie jest tą drogą. Kończy się ono upadkiem. Jesteśmy tu związani i musimy powoli zrywać nasze łańcuchy. Nazywa się to Wiweka, rozróżnianiem.

Następna rzecz nazywa się Wimoka, wolność od pragnień. Kto chce kochać Boga, musi wyzbyć się skrajnych pragnień, nie pragnąć niczego poza Bogiem. Ten świat jest dobry o tyle, o ile pomaga wejść do wyższego świata. Przedmioty zmysłów są dobre o tyle, o ile pomagają nam osiągnąć wyższe cele. Zawsze zapominamy, że ten świat jest środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. Gdyby to był cel bylibyśmy nieśmiertelni tutaj, w naszym ciele fizycznym; nigdy nie powinniśmy umierać. Jednak w każdej chwili widzimy jak ludzie wokół nas umierają, a mimo to głupio myślimy, że nigdy nie umrzemy; i z tego przekonania zaczynamy myśleć, że to życie jest celem. Tak jest w przypadku dziewięćdziesięciu dziewięciu procent z nas. Należy natychmiast porzucić tę myśl. Ten świat jest dobry o ile jest środkiem do doskonalenia się; a gdy tylko przestanie takim być jest zły. Zatem żona, mąż, dzieci, pieniądze i nauka są dobre, o ile pomagają nam iść naprzód; ale gdy tylko przestaną to robić, stają się po prostu złe. Jeśli żona pomaga nam osiągnąć Boga, jest dobrą żoną; tak z mężem lub dzieckiem. Jeśli pieniądze pomagają człowiekowi czynić dobro innym, mają pewną wartość; jeśli jednak nie, jest to po prostu masa zła i im szybciej się jej pozbędziemy, tym lepiej.

Następnym krokiem jest Abhjasa, czyli praktyka. Umysł powinien zawsze zwracać się ku Bogu. Żadna inna rzecz nie ma prawa tego wstrzymywać. Powinien stale myśleć o Bogu, chociaż jest to bardzo trudne zadanie; można to jednak osiągnąć dzięki wytrwałej praktyce. To, czym jesteśmy teraz, jest wynikiem naszej przeszłej praktyki. Powtórzę raz jeszcze: praktyka czyni nas tym, czym będziemy. Zatem ćwicz w drugą stronę; jeden rodzaj zawrócenia sprowadził nas w tę stronę, skręć w drugą stronę i uciekaj z pierwszej tak szybko, jak to możliwe. Myślenie o zmysłach sprowadziło nas tutaj – aby w jednej chwili płakać, w następnej się radować, być zdanym na łaskę każdego powiewu, niewolnikiem wszystkiego. To haniebne, a mimo to nazywamy siebie duchami. Idź w drugą stronę, myśl o Bogu; niech umysł nie myśli o żadnej przyjemności fizycznej czy umysłowej lecz o samym Bogu. Gdy będzie próbował myśleć o czymkolwiek innym daj mu mocny cios, aby odwrócił się i pomyślał o Bogu. Tak jak oliwa przelewana z jednego naczynia do drugiego spada nieprzerwaną linią, tak jak dochodzące z daleka dzwonki dochodzą do ucha jako jeden ciągły dźwięk, tak umysł powinien płynąć do Boga jednym ciągłym strumieniem. Powinniśmy nie tylko narzucić tę praktykę umysłowi, ale także zmysłom. Zamiast słuchać głupich rzeczy musimy słuchać o Bogu; zamiast mówić głupie słowa, musimy mówić o Bogu. Zamiast czytać głupie książki, musimy czytać dobre, które mówią o Bogu.

Być może największą pomocą w tej praktyce zachowywania pamięci o Bogu jest muzyka. Pan mówi do Narady, wielkiego nauczyciela Bhakti: „Nie mieszkam w niebie ani w sercu Jogina, ale tam, gdzie moi wielbiciele śpiewają Moją chwałę, tam jestem”. Muzyka ma ogromną władzę nad ludzkim umysłem; w jednej chwili doprowadza do koncentracji. Znajdziesz tępe, ignoranckie, niskie, przypominające bydlęcia istoty ludzkie, które innym razem nie potrafią utrzymać umysłu ani na chwilę, ale gdy słyszą atrakcyjną muzykę, natychmiast stają się oczarowane i skoncentrowane. Nawet umysły zwierząt, takich jak psy, lwy, koty i węże zostają oczarowane muzyką.

Następnym jest Krijā, praca – czynienie dobra innym. Pamięć o Bogu nie przyjdzie do samolubnego człowieka. Im częściej wychodzimy i czynimy dobro innym, tym bardziej nasze serca zostaną oczyszczone i Bóg będzie w nich. Według naszych pism świętych istnieje pięć rodzajów pracy, zwanych pięciokrotną ofiarą. Po pierwsze, studiuj. Człowiek powinien codziennie studiować coś świętego i dobrego. Po drugie, oddawanie czci Bogu, aniołom lub świętym, w zależności od potrzeb. Po trzecie, nasz obowiązek wobec naszych przodków. Po czwarte, nasz obowiązek wobec ludzi. Człowiek nie ma prawa sam mieszkać w domu, dopóki nie będzie budował domu także dla biednych lub dla każdego, kto tego potrzebuje. Dom gospodarza powinien być otwarty dla każdego ubogiego i cierpiącego; wtedy jest prawdziwym gospodarzem. Jeśli zbuduje dom tylko dla siebie i swojej żony aby się nim cieszyć, nigdy nie będzie miłośnikiem Boga. Żaden człowiek nie ma prawa gotować jedzenia tylko dla siebie; ono jest dla innych a on powinien dostać to, co pozostało. W Indiach powszechną praktyką jest to, że kiedy na rynek trafiają pierwsze sezonowe produkty, takie jak truskawki czy mango, człowiek kupuje ich część i rozdaje biednym. Potem je; i jest to bardzo dobry przykład do naśladowania w tym kraju. To szkolenie uczyni mężczyznę bezinteresownym, a jednocześnie będzie to doskonałą lekcją poglądową dla jego żony i dzieci. W dawnych czasach Hebrajczycy zwykli dawać Bogu pierwsze owoce. Przede wszystkim należy udać się do ubogich; mamy prawo tylko do tego, co pozostaje. Ubodzy są przedstawicielami Boga; każdy, kto cierpi jest Jego przedstawicielem. Bez dawania ten, kto je i cieszy się jedzeniem, cieszy się grzechem. Po piąte, nasz obowiązek wobec niższych zwierząt. Diaboliczne jest twierdzenie, że wszystkie zwierzęta zostały stworzone po to, aby ludzie mogli je zabijać i wykorzystywać w dowolny sposób. To jest ewangelia diabła, a nie Boga. Pomyśl jakie to diabelskie, pociąć je i zobaczyć, czy w jakiejś części ciała nerw drży, czy nie. Cieszę się, że w naszym kraju Hindusi nie tolerują takich rzeczy, niezależnie od zachęty, jaką otrzymują od obcego rządu, któremu podlegają. Jedna porcja pożywienia gotowanego w gospodarstwie domowym również należy do zwierząt. Należy im codziennie podawać jedzenie; w każdym mieście w tym kraju powinny znajdować się szpitale dla biednych, kulawych lub niewidomych koni, krów, psów i kotów, gdzie należy je karmić i otaczać opieką.

Następnie istnieje Kaljāna, czystość, która obejmuje: Satja, prawdomówność. Kto jest prawdziwy, do niego przychodzi Bóg prawdy. Myśl, słowo i czyn powinny być całkowicie prawdziwe. Następnie Ardźawa, bezpośredniość, prawość. Mówiąc wprost to słowo oznacza brak przekory w sercu i brak dwulicowości. Nawet jeśli jest to trochę trudne, postępuje prostolinijnie i nie w skrzywiony sposób. Dajā, litość, współczucie. Ahimsā, niewyrządzanie krzywdy żadnej istocie myślą, słowem ani czynem. Dāna, dobroczynność. Nie ma wyższej cnoty niż dobroczynność. Najniższym człowiekiem jest ten, którego ręka przyciąga by otrzymywać; a najwyższym człowiekiem jest ten, który wyciąga rękę w dawaniu. Ręka została stworzona aby zawsze dawać. Daj ostatni kawałek chleba jaki masz, nawet jeśli umierasz z głodu. Za chwilę będziesz wolny, jeśli zagłodzisz się na śmierć dając coś komuś innemu. Natychmiast będziesz doskonały, staniesz się Bogiem. Osoby posiadające dzieci są już zobowiązane. Nie mogą oddać. Chcą cieszyć się swoimi dziećmi i muszą za to płacić. Czy na świecie jest za mało dzieci? Tylko egoizm mówi: „Będę mieć dziecko dla siebie”.

Następnym jest Anawasāda – brak przygnębienia, pogodność. Przygnębienie nie jest religią, czymkolwiek by ona nie była. Będąc zawsze miłym i uśmiechniętym zbliżasz się do Boga, bliżej niż jakakolwiek modlitwa. Jak te ponure i tępe umysły mogą kochać? Jeśli mówią o miłości jest to fałszywe; chcą ranić innych. Pomyśl o fanatykach; robią najbardziej pociągłe miny, a cała ich religia polega na walce z innymi słowem i czynem. Pomyśl o tym, co zrobili w przeszłości i co zrobiliby teraz gdyby dano im wolną rękę. Jutro zalaliby cały świat krwią gdyby to dało im władzę. Czcząc władzę i robiąc groźne miny tracą całą miłość ze swoich serc. Zatem człowiek, który zawsze czuje się nieszczęśliwy nigdy nie przyjdzie do Boga. To nie religia, to diabolizm mówić: „Jestem taki nieszczęśliwy”. Każdy człowiek ma swój własny ciężar, który musi unieść. Jeśli jesteś nieszczęśliwy, spróbuj być szczęśliwy, spróbuj to pokonać.

Do Boga nie mogą dotrzeć słabi. Nigdy nie bądź słaby. Musisz być silny; masz w sobie nieskończoną siłę. Jak inaczej możesz cokolwiek pokonać? Jak inaczej przyjdziesz do Boga? Jednocześnie musisz unikać nadmiernej zabawy, jak to się nazywa, Uddharsza. Umysł w tym stanie nigdy nie staje się spokojny; staje się zmienny. Po nadmiernej wesołości zawsze następuje smutek. Łzy i śmiech są blisko spokrewnione. Ludzie często wpadają z jednej skrajności w drugą. Niech umysł będzie wesoły, ale spokojny. Nigdy nie pozwól, aby popadał w ekscesy, bo po każdym nadmiarze nastąpi reakcja.

Według Ramanudźa są to przygotowania do Bhakti.




Pierwsze kroki

Filozofowie piszący o Bhakti zdefiniowali ją jako skrajną miłość do Boga. Pytaniem do rozwiązania pozostaje dlaczego człowiek powinien kochać Boga; i dopóki tego nie zrozumiemy, nie będziemy w ogóle w stanie uchwycić tematu. Istnieją dwa zupełnie różne ideały życia. Człowiek z dowolnego kraju wyznający jakąkolwiek religię wie, że jest także ciałem i duchem. Istnieje jednak ogromna różnica co do celu ludzkiego życia.

W krajach zachodnich z reguły większy nacisk kładzie się na cielesność człowieka; filozofowie piszący o Bhakti w Indiach kładli nacisk na duchową stronę człowieka; i ta różnica wydaje się być typowa dla narodów Wschodu i Zachodu. Tak jest nawet w języku potocznym. W Anglii mówi się o śmierci, że człowiek oddał ducha; w Indiach mężczyzna oddał swoje ciało. Jedna idea jest taka, że człowiek jest ciałem i ma duszę; druga, że człowiek jest duszą i ma ciało. Z tego wynikają bardziej złożone problemy. Naturalnie wynika z tego, że ideał utrzymujący że człowiek jest ciałem i posiada duszę kładzie cały nacisk na ciało. Jeśli zapytasz, po co człowiek żyje, odpowiesz że po to, by cieszyć się zmysłami, cieszyć się posiadaniem i bogactwem. Nie może marzyć o niczym więcej nawet jeśli mu o tym powiedziano; jego koncepcja przyszłego życia byłaby kontynuacją tej przyjemności. Bardzo mu przykro, że nie może tu trwać cały czas, ale musi odejść; i myśli, że tak czy inaczej trafi do miejsca gdzie to samo zostanie odnowione. Będzie miał te same przyjemności, te same zmysły, tylko wyostrzone i wzmocnione. Chce czcić Boga, ponieważ Bóg jest środkiem do osiągnięcia tego celu. Celem jego życia jest czerpanie przyjemności z obiektów zmysłowych i dowiaduje się, że istnieje Istota, która może zapewnić mu te przyjemności przez bardzo długi czas i dlatego wielbi Boga.

Z drugiej strony indyjska idea jest taka, że celem życia jest Bóg; poza Bogiem nie ma nic, a przyjemności zmysłowe są po prostu czymś przez co teraz przechodzimy w nadziei, że uda nam się uzyskać lepsze rzeczy. Nie tylko to; byłoby katastrofalne i straszne, gdyby człowiek nie miał nic poza przyjemnościami zmysłowymi. W naszym codziennym życiu odkrywamy, że im mniej przyjemności zmysłowych, tym wyższe życie człowieka. Spójrz na psa, kiedy je. Żaden człowiek nigdy nie jadł z taką satysfakcją. Obserwuj świnię, która pomrukuje z zadowolenia podczas jedzenia; to jej niebo i gdyby przyszedł największy archanioł i patrzył, świnia nawet by go nie zauważyła. Całe jej istnienie opiera się na jedzeniu. Nie narodził się jeszcze żaden człowiek, który potrafiłby jeść w ten sposób. Pomyśl o sile słuchu niższych zwierząt i mocy widzenia; wszystkie ich zmysły są wysoko rozwinięte. Ich radość zmysłowa jest ekstremalna; po prostu szaleją z zachwytu i przyjemności. A im niższy jest człowiek, tym więcej rozkoszy znajduje w zmysłach. W miarę jak wznosi się wyżej, celem staje się rozum i miłość. W miarę rozwoju tych zdolności traci on zdolność cieszenia się zmysłami.

Dla ilustracji, jeśli przyjmiemy za oczywiste, że człowiekowi dana jest pewna ilość mocy, która może być wykorzystana albo na ciele, albo na umyśle, albo na duchu, wówczas cała moc wykorzystana na którąkolwiek z tych mocy odpada po prostu o wiele mniej do wydania na innych. Rasy nieświadome lub dzikie mają znacznie silniejsze zdolności zmysłowe niż rasy cywilizowane i jest to w rzeczywistości jedna z lekcji, jakie wyciągamy z historii, że w miarę jak naród staje się cywilizowany, organizacja nerwów staje się lepsza, a naród staje się fizycznie słabszy. Ucywilizuj dziką rasę, a znajdziesz to samo; pojawia się kolejna rasa barbarzyńców i ją podbija. Prawie zawsze zwycięża rasa barbarzyńska. Widzimy zatem, że jeśli pragniemy przez cały czas jedynie przyjemności zmysłowych, degradujemy się do stanu zwierzęcego. Człowiek nie wie, o co prosi, kiedy mówi, że chce udać się do miejsca, gdzie zintensyfikują się jego przyjemności zmysłowe; może to osiągnąć jedynie poprzez zejście do bydląt.

Podobnie jest z ludźmi pragnącymi nieba pełnego przyjemności zmysłowych. Są jak świnie tarzające się w błocie zmysłów, niezdolne do zobaczenia niczego poza nimi. Pragną tej przyjemności zmysłowej, a jej utrata oznacza dla nich utratę nieba. Nigdy nie będą to Bhaktowie w najwyższym tego słowa znaczeniu; nigdy nie będą prawdziwymi miłośnikami Boga. Jednocześnie, chociaż ten niższy ideał będzie przez jakiś czas przestrzegany, z czasem ulegnie on zmianie, każdy człowiek odkryje, że istnieje coś wyższego, o czym nie wiedział i dlatego to lgnięcie do życia i rzeczy zmysłów będzie stopniowo zanikać. Kiedy byłem małym chłopcem w szkole, pokłóciłem się z innym kolegą ze szkoły o jakieś słodycze i ten jako silniejszy chłopiec wyrwał mi je z ręki. Pamiętam to uczucie, jakie miałem; myślałem, że ten chłopiec był najbardziej niegodziwym chłopcem, jaki kiedykolwiek się urodził i że gdy tylko zrobię się silny to go ukarzę; nie było wystarczającej kary za jego niegodziwość. Oboje jesteśmy już dorośli i szybko się zaprzyjaźniliśmy. Ten świat jest pełen dzieci, dla których jedzenie i picie są wszystkim. Będą śnić o tych ciastach, a ich wizją przyszłego życia jest to, gdzie tych ciast będzie pod dostatkiem. Pomyśl o Indianinie amerykańskim, który wierzy, że jego przyszłe życie będzie w miejscu będącym bardzo dobrym terenem łowieckim. Każdy z nas ma wyobrażenie o niebie takim, jakim pragnie, aby było; ale z biegiem czasu, gdy dorastamy i widzimy wyższe rzeczy, dostrzegamy wyższe przebłyski poza nimi. Ale nie rezygnujmy z naszych pomysłów na przyszłe życie w zwykły sposób czasów współczesnych, nie wierząc w nic – to jest zniszczenie. Agnostyk, który w ten sposób wszystko niszczy, jest w błędzie, Bhakta widzi wyżej. Agnostyk nie chce iść do nieba, bo go nie ma; natomiast Bhakta nie chce iść do nieba, bo uważa, że to dziecinna zabawa. On pragnie Boga.

Cóż może być celem wyższym niż Bóg? Sam Bóg jest najwyższym celem człowieka; zobacz Go, ciesz się Nim. Nigdy nie możemy sobie wyobrazić niczego wyższego, ponieważ Bóg jest doskonałością. Nie możemy sobie wyobrazić wyższej przyjemności niż miłość, ale to słowo miłość ma różne znaczenia. Nie oznacza to zwykłej, egoistycznej miłości do świata; nazywanie tego miłością jest bluźnierstwem. Miłość do naszych dzieci i naszych żon jest miłością zwierzęcą; ta miłość, która jest całkowicie bezinteresowna jest jedyną miłością i to jest miłość Boża. Jest to rzecz bardzo trudna do osiągnięcia. Przechodzimy przez te wszystkie różne miłości – miłość do dzieci, ojca, matki i tak dalej. Powoli ćwiczymy zdolność miłości; ale w większości przypadków niczego się z tego nie nauczymy, jesteśmy przywiązani do jednego kroku, do jednej osoby. W niektórych przypadkach ludzie wychodzą z tej niewoli. Mężczyźni zawsze gonią za żonami, bogactwem i sławą na tym świecie; czasami dostają bardzo mocno po głowie i dowiadują się, czym naprawdę jest ten świat. Nikt na tym świecie nie może naprawdę kochać niczego innego, jak tylko Boga. Człowiek odkrywa, że ludzka miłość jest pusta. Ludzie nie mogą kochać, choć o tym mówią. Żona mówi, że kocha męża i całuje go; ale gdy tylko on umrze pierwszą rzeczą, o której ona myśli jest konto bankowe i to, co będzie robić następnego dnia. Mąż kocha żonę; ale kiedy ona zachoruje i straci urodę lub stanie się wymizerowana albo popełni błąd, przestaje się o nią troszczyć. Cała miłość tego świata jest obłudą i pustką.

Skończony podmiot nie może kochać, a skończony przedmiot nie może być kochany. Kiedy obiekt miłości człowieka umiera w każdej chwili, a jego umysł również nieustannie się zmienia w miarę jego wzrostu, jakiej wiecznej miłości możesz spodziewać się na świecie? Prawdziwej miłości nie może być gdzie indziej jak tylko w Bogu: po co więc te wszystkie miłości? To tylko etapy. Za nimi kryje się siła, która popycha nas do przodu, nie wiemy, gdzie szukać prawdziwego obiektu, ale ta miłość posyła nas do przodu w poszukiwaniu tego. Za każdym razem odkrywamy swój błąd. Chwytamy coś i okazuje się, że prześlizguje się nam między palcami, a potem chwytamy coś innego. I tak dalej, aż w końcu nastanie światło; przychodzimy do Boga, Jedynego, który kocha. Jego miłość nie zna zmian i zawsze jest gotowa nas przyjąć. Jak długo ktokolwiek z was byłby ze mną gdybym was skrzywdził? Ten, w którego umyśle nie ma gniewu, nienawiści ani zazdrości, który nigdy nie traci równowagi, nie umiera ani nie rodzi się, kim on jest, jeśli nie Bogiem? Jednak droga do Boga jest długa i trudna i bardzo niewielu ludzi do Niego dociera. Wszystkie dzieci borykają się z trudnościami. Miliony ludzi handlują religią. Niewielu ludzi na stulecie osiąga tę miłość do Boga, a cały kraj staje się błogosławiony i uświęcony. Kiedy pojawia się Syn Boży, cały kraj staje się błogosławiony. To prawda, że w ciągu jednego stulecia na całym świecie rodzi się niewielu takich, lecz wszyscy powinni dążyć do osiągnięcia tej miłości Boga. Kto wie, ale może ty lub ja będziemy następnymi, którzy ją osiągną? Walczmy zatem.

Mówimy, że żona kocha męża. Myśli, że cała jej dusza jest w nim pochłonięta: przychodzi dziecko i połowa z tego lub więcej idzie do dziecka. Ona sama odczuje, że nie ma już takiej miłości męża. Tak samo z ojcem. Zawsze zauważamy, że gdy przychodzą do nas intensywniejsze obiekty miłości, poprzednia miłość powoli zanika. Dzieci w szkole myślą, że niektórzy z ich kolegów są najdroższymi im istotami w życiu lub że są nimi ich ojcowie lub matki; potem przychodzi mąż lub żona i natychmiast stare uczucie znika, a nowa miłość staje się najważniejsza. Wschodzi jedna gwiazda, przychodzi kolejna większa, a potem jeszcze większa, aż w końcu wschodzi słońce i znikają wszystkie mniejsze światła. To słońce jest Bogiem. Gwiazdy to mniejsze miłości. Kiedy słońce go oświetla, człowiek wpada w szaleństwo, co Emerson nazywa „człowiekiem odurzonym Bogiem”. Człowiek zostaje przemieniony w Boga, wszystko łączy się w jednym oceanie miłości. Zwykła miłość to zwykły zwierzęcy pociąg. W przeciwnym razie po co rozróżniać płcie? Jeśli ktoś klęka przed obrazem, jest to straszne bałwochwalstwo; ale jeśli ktoś klęka przed mężem lub żoną, jest to całkowicie dopuszczalne!

Świat ukazuje nam różnorodne etapy miłości. Najpierw musimy oczyścić ziemię. Na naszym spojrzeniu na życie opiera się cała teoria miłości. Myślenie, że ten świat jest celem i końcem życia, jest brutalne i degenerujące. Każdy człowiek, który zaczyna życie z taką myślą, degeneruje się. Nigdy nie wzniesie się wyżej, nigdy nie złapie przebłysku spoza, zawsze będzie niewolnikiem zmysłów. Będzie walczył o dolara, dzięki któremu będzie mógł zjeść kilka ciastek. Lepiej umrzeć, niż żyć takim życiem. Niewolnicy tego świata, niewolnicy zmysłów, obudźcie się; istnieje coś wyższego niż życie zmysłowe. Czy myślisz, że ten człowiek, Nieskończony Duch, urodził się, aby być niewolnikiem swoich oczu, nosa i uszu? Za tym kryje się Nieskończony, Wszechwiedzący Duch, który może zrobić wszystko, zerwać każdą więź; i tym Duchem jesteśmy, a tę moc otrzymujemy poprzez miłość. To jest ideał, o którym musimy pamiętać. Oczywiście nie uda nam się tego osiągnąć w jeden dzień. Może nam się wydawać, że to mamy, ale mimo wszystko jest to wymysł; do tego jest bardzo, bardzo daleka droga. Musimy zabrać człowieka tam, gdzie stoi i pomóc mu wznieść się w górę. Człowiek stoi w materializmie; ty i ja jesteśmy materialistami. Nasze mówienie o Bogu i Duchu jest dobre; ale w naszym społeczeństwie jest po prostu modne mówienie w ten sposób: nauczyliśmy się tego jak papuga i powtarzamy to. Musimy więc wziąć siebie gdzie jesteśmy jako materialiści i musimy skorzystać z pomocy materii i iść powoli, aż staniemy się prawdziwymi spirytystami i poczujemy się duchami, zrozumiemy ducha i odkryjemy, że ten świat, który nazywamy nieskończonym, jest zaledwie materialną, zewnętrzna forma tego świata, który jest poza nim.

Ale coś poza tym jest konieczne. Czytacie w Kazaniu na Górze: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a będzie wam otworzone”. Trudność polega na tym, kto szuka, kto chce? Wszyscy mówimy, że znamy Boga. Jeden człowiek pisze książkę, aby obalić Boga, inny, aby Go udowodnić. Jeden człowiek uważa za swój obowiązek udowadniać Go przez całe życie; inny, aby Go obalić i zaczyna uczyć człowieka, że Boga nie ma. Jaki sens ma pisanie książki, aby udowodnić lub obalić Boga? Jakie znaczenie ma dla większości ludzi to, czy Bóg istnieje, czy nie? Większość ludzi pracuje jak maszyna, nie myśląc o Bogu i nie czując, że Go potrzebuje. Pewnego dnia przychodzi Śmierć i mówi: „Przyjdź”. Mężczyzna mówi: „Poczekaj chwilę, chcę trochę więcej czasu. Chcę zobaczyć, jak mój syn trochę rośnie”. Ale Śmierć mówi: „Przyjdź natychmiast”. Tak to trwa. Tak dzieje się z biednym Jankiem. Co powiemy biednemu Jankowi? Nigdy nie znalazł niczego, w czym Bóg byłby najwyższy; może w przeszłości był świnią, a teraz jest o wiele lepszy jako człowiek. Ale są tacy, którzy trochę się budzą. Przychodzi nieszczęście, umiera ktoś, kogo kochamy najbardziej, to, nad czym pochyliliśmy całą duszę, to, przez co oszukaliśmy cały świat i może własnego brata, to znika, a przychodzi cios. Być może w naszej duszy pojawia się głos i pyta: „Co potem?” Czasami śmierć przychodzi bez ciosu, ale takich przypadków jest niewiele. Większość z nas, gdy coś prześlizguje się między palcami, pyta: „Co dalej?” Jakże lgniemy do zmysłów! Słyszeliście o tonącym człowieku ściskającym słomkę; człowiek najpierw chwyci się słomki, a gdy zawiedzie, powie, że ktoś musi mu pomóc. Mimo to ludzie muszą, jak to się mówi w języku angielskim, „zasiać swój dziki owies”, zanim będą mogli wznieść się do wyższych celów.

Bhakti jest religią. Religia nie jest dla wielu, to niemożliwe. Dla wielu może być odpowiedni rodzaj ćwiczeń na kolanach, na stojąco i na siedząco; ale religia jest dla nielicznych. W każdym kraju jest zaledwie kilkaset osób, które mogą być i będą osobami religijnymi. Inni nie mogą być religijni, ponieważ nie zostaną przebudzeni i nie chcą być. Najważniejszą rzeczą jest chcieć Boga. Pragniemy wszystkiego z wyjątkiem Boga, ponieważ nasze zwyczajne potrzeby są zaspokajane przez świat zewnętrzny; dopiero wtedy, gdy nasze potrzeby wykraczają poza świat zewnętrzny, pragniemy zaopatrzenia od tego, co wewnętrzne, od Boga. Dopóki nasze potrzeby ograniczają się do wąskich granic tego fizycznego wszechświata, możemy w ogóle nie potrzebować Boga; dopiero wtedy, gdy nasycimy się wszystkim tutaj, szukamy dalszych dostaw. Dopiero gdy pojawi się potrzeba, pojawi się popyt. Skończ jak najszybciej z tą dziecięcą zabawą w świat, a wtedy poczujesz potrzebę czegoś poza światem i nadejdzie pierwszy krok w religii.

Istnieje modna forma religii. Moja przyjaciółka ma w swoim salonie dużo mebli; modnym jest by mieć japoński wazon, więc ona musi go mieć, nawet jeśli będzie to kosztować tysiąc dolarów. W ten sam sposób będzie ona miała trochę religii i przystąpi do kościoła. Bhakti nie jest dla takich. To nie jest chcenie. Chcenie jest tym, bez czego nie możemy żyć. Chcemy oddechu, chcemy jedzenia, chcemy ubrań; bez nich nie możemy żyć. Kiedy mężczyzna kocha kobietę na tym świecie, są chwile, kiedy czuje, że bez niej nie może żyć, chociaż jest to błąd. Kiedy umiera mąż, żona myśli, że nie może bez niego żyć; ale żyje ona tak samo. Oto tajemnica konieczności: to jest to, bez czego nie możemy żyć; albo to musi do nas przyjść, albo umrzemy. Kiedy nadejdzie czas, że będziemy czuć to samo w stosunku do Boga, czyli innymi słowy, będziemy chcieć czegoś poza tym światem, czegoś ponad wszelkimi siłami materialnymi, wtedy możemy zostać Bhaktami. Jakie jest nasze małe życie, kiedy na chwilę chmura odchodzi, a my dostajemy przebłysk spoza i przez tę chwilę wszystkie te niższe pragnienia wydają się kroplą w oceanie? Wtedy dusza rośnie, odczuwa brak Boga i musi Go mieć.

Pierwszy krok brzmi: Czego chcemy? Zadawajmy sobie codziennie to pytanie: czy chcemy Boga? Możesz przeczytać wszystkie książki we wszechświecie, ale tej miłości nie da się osiągnąć dzięki sile mowy, ani najwyższemu intelektowi, ani studiowaniu różnych nauk. Kto pragnie Boga, otrzyma Miłość, jemu Bóg daje Siebie. Miłość jest zawsze wzajemna, refleksyjna. Możesz mnie nienawidzić, a jeśli chcę cię kochać, odpychasz mnie. Ale jeśli będę nalegał, za miesiąc lub rok na pewno mnie pokochasz. Jest to dobrze znane zjawisko psychologiczne. Tak jak kochająca żona myśli o swoim zmarłym mężu, z tą samą miłością powinniśmy pragnąć Pana, a wtedy odnajdziemy Boga, a żadne książki i różne nauki nie będą mogły nas niczego nauczyć. Czytając książki stajemy się papugami; nikt nie uczy się czytając książki. Jeśli człowiek czyta choć jedno słowo miłości, rzeczywiście staje się uczonym. Zatem chcemy najpierw uzyskać to pragnienie.

Zadawajmy sobie każdego dnia pytanie: „Czy chcemy Bogów?” Kiedy zaczynamy rozmawiać o religii, a zwłaszcza kiedy zajmujemy wysokie stanowisko i zaczynamy uczyć innych, musimy zadać sobie to samo pytanie. Wiele razy stwierdzam, że nie chcę Boga, bardziej chcę chleba. Mogę zwariować, jeśli nie dostanę kawałka chleba; wiele kobiet oszaleje, jeśli nie dostaną diamentowej pinezki, ale nie mają takiego samego pragnienia Boga; nie znają jedynej Rzeczywistości, jaka istnieje we wszechświecie. W naszym języku jest przysłowie: Jeśli chcę być myśliwym, upoluję nosorożca; jeśli chcę być rabusiem, okradnę skarbiec królewski. Jaki jest pożytek z okradania żebraków i polowania na mrówki? Jeśli więc chcesz kochać, kochaj Boga. Kogo obchodzą te rzeczy tego świata? Ten świat jest całkowicie fałszywy; przekonali się o tym wszyscy wielcy nauczyciele świata; nie ma innego wyjścia, jak tylko przez Boga. On jest celem naszego życia; wszystkie idee, że świat jest celem życia, są zgubne. Ten świat i to ciało mają swoją wartość, wartość drugorzędną, jako środek do celu; ale świat nie powinien być końcem. Niestety zbyt często świat czynimy celem, a Boga środkiem. Widzimy ludzi, którzy chodzą do kościoła i mówią: „Boże, daj mi to i to, Boże, ulecz moją chorobę”. Chcą ładnych, zdrowych ciał; a ponieważ słyszą, że ktoś wykona tę pracę za nich, idą i modlą się do Niego. Lepiej być ateistą niż mieć takie pojęcie o religii. Jak już mówiłem, ta Bhakti jest najwyższym ideałem; Nie wiem, czy uda nam się go osiągnąć w ciągu milionów lat, czy nie, ale musimy uczynić z niego nasz najwyższy ideał, sprawić, by nasze zmysły dążyły do najwyższego celu. Jeśli nie możemy dotrzeć do końca, przynajmniej się do niego zbliżymy. Musimy powoli przemierzać świat i zmysły, aby dotrzeć do Boga.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#131 2023-10-13 21:14:23

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Nauczyciel Duchowości

Każdej duszy przeznaczone jest być doskonałą i każda istota w końcu osiągnie ten stan. Kimkolwiek jesteśmy teraz, jest wynikiem tego, czym byliśmy lub co myśleliśmy w przeszłości; kimkolwiek będziemy w przyszłości, będzie wynikiem tego, co robimy lub myślimy teraz. Nie wyklucza to jednak otrzymania pomocy z zewnątrz; możliwości duszy są zawsze przyspieszane przez jakąś pomoc z zewnątrz, do tego stopnia, że w ogromnej większości przypadków na świecie pomoc z zewnątrz jest niemal absolutnie konieczna. Z zewnątrz pochodzi ożywiający wpływ i działa na nasze własne możliwości; a potem zaczyna się wzrost, przychodzi życie duchowe i człowiek w końcu staje się święty i doskonały. Tego ożywiającego impulsu, który pochodzi z zewnątrz, nie można uzyskać z książek; dusza może otrzymać impuls tylko od innej duszy i od niczego innego. Możemy studiować książki przez całe życie, możemy stać się bardzo intelektualni, ale w końcu okaże się, że w ogóle nie rozwinęliśmy się duchowo. Nie wynika z tego, że wysoki poziom rozwoju intelektualnego zawsze wskazuje na równoważny rozwój duchowej strony człowieka; z drugiej strony, niemal codziennie znajdujemy przypadki, gdy intelekt stał się bardzo wysoko rozwinięty kosztem ducha.

W rozwoju intelektualnym możemy uzyskać wiele pomocy z książek, ale w rozwoju duchowym prawie nic. Studiując książki, czasami ulegamy złudzeniu, myśląc, że otrzymujemy pomoc duchową; ale jeśli przeanalizujemy siebie, odkryjemy, że pomogły tylko naszemu intelektowi, a nie duchowi. To jest powód, dla którego prawie każdy z nas może najpiękniej wypowiadać się na tematy duchowe, ale kiedy nadchodzi czas działania, okazuje się, że mamy żałosne braki. Dzieje się tak dlatego, że książki nie mogą dać nam takiego impulsu z zewnątrz. Aby ożywić ducha, impuls ten musi pochodzić od innej duszy.

Dusza, od której pochodzi ten impuls, nazywana jest Guru, nauczycielem; a dusza, do której przekazywany jest impuls, nazywa się uczniem, studentem. Aby przede wszystkim przekazać ten impuls, dusza, z której pochodzi, musi posiadać zdolność przekazania go niejako innemu; po drugie, obiekt do którego jest przekazywany musi nadawać się do jego przyjęcia. Ziarno musi być ziarnem żywym, a pole musi być gotowe do zaorania; a kiedy oba te warunki zostaną spełnione, następuje wspaniały rozwój religii. „Mówca religii musi być cudowny, taki też musi być słuchacz”; a kiedy jedno i drugie będzie naprawdę cudowne, niezwykłe, wtedy nastąpi wspaniały rozwój duchowy, a nie inaczej. To są prawdziwi nauczyciele i to są prawdziwi uczniowie. Poza tym inni igrają z duchowością – po prostu toczą małe zmagania intelektualne, po prostu zaspokajają małą ciekawość – ale stoją jedynie na zewnętrznym krańcu horyzontu religii. Jest w tym pewna wartość; w ten sposób można obudzić prawdziwe pragnienie religii; wszystko przychodzi z czasem. Jest tajemniczym prawem natury, że gdy tylko pole będzie gotowe, musi przyjść ziarno, gdy tylko dusza zapragnie religii, musi przyjść przekaziciel siły religijnej. „Szukający grzesznik spotyka szukającego Zbawiciela”. Kiedy moc, która przyciąga w duszy przyjmującej jest pełna i dojrzała, musi pojawić się moc, która odpowiada na to przyciąganie.

Ale na drodze czyhają wielkie niebezpieczeństwa. Istnieje niebezpieczeństwo, że dusza przyjmująca pomyli swoje chwilowe wzruszenie z prawdziwą tęsknotą religijną. Znajdujemy to w sobie. Wiele razy w naszym życiu umiera ktoś, kogo kochaliśmy; otrzymujemy cios; przez chwilę myślimy, że ten świat prześlizguje się nam między palcami, że chcemy czegoś wyższego i że będziemy religijni. Za kilka dni ta fala minie, a my pozostaniemy tam, gdzie byliśmy. Często mylimy takie impulsy z prawdziwym pragnieniem religii, ale dopóki te chwilowe emocje będą w ten sposób mylone, nie pojawi się ciągłe, prawdziwe pragnienie duszy i nie znajdziemy „nadajnika”.

Kiedy więc narzekamy, że nie poznaliśmy prawdy, a tak bardzo jej pragniemy, zamiast narzekać, naszym pierwszym obowiązkiem powinno być zajrzenie w głąb własnej duszy i sprawdzenie, czy naprawdę jej chcemy. W zdecydowanej większości przypadków okaże się, że nie nadajemy się; my nie chcemy; nie było pragnienia za duchowością.

„Nadajnik” ma jeszcze więcej trudności. Jest wielu, którzy choć pogrążeni w niewiedzy, to jednak w pysze swego serca myślą, że wiedzą wszystko i nie tylko na tym nie poprzestają, ale oferują, że wezmą innych na swoje ramiona, i w ten sposób „ślepy prowadzi ślepego i obaj wpadają do rowu”. Świat jest ich pełen; każdy chce być nauczycielem, każdy żebrak chce ofiarować milion dolarów. Tak jak to drugie jest śmieszne, takimi są ci nauczyciele.

Jak w takim razie poznać nauczyciela? Po pierwsze, słońce nie potrzebuje pochodni, żeby było widoczne. Nie zapalamy świecy, żeby zobaczyć słońce. Kiedy słońce wschodzi, instynktownie zdajemy sobie sprawę z jego wschodu; a kiedy z pomocą przyjdzie nam nauczyciel ludzki, dusza instynktownie będzie wiedziała, że znalazła prawdę. Prawda opiera się na własnych dowodach; nie potrzeba do tego żadnego innego zeznania; jest samoświetlna. Wnika w najgłębsze zakamarki naszej natury, a cały wszechświat wstaje i mówi: „To jest prawda”. Są to najlepsi nauczyciele, ale pomoc możemy otrzymać także od mniejszych; a ponieważ sami nie zawsze mamy wystarczającą intuicję, aby być pewni naszego osądu człowieka od którego ją otrzymujemy, powinny zostać przeprowadzone pewne testy. Istnieją pewne warunki niezbędne zarówno u nauczanego, jak i u nauczyciela.

Warunki niezbędne do nauczania to czystość, prawdziwe pragnienie wiedzy i wytrwałość. Żadna nieczysta dusza nie może być religijna; to jest jedyny wspaniały warunek; czystość pod każdym względem jest absolutnie konieczna. Drugim warunkiem jest prawdziwy głód wiedzy. Kto chce? Oto jest pytanie. Dostajemy, co chcemy – to stare, stare prawo. Kto chce, ten dostaje. Pragnienie religii jest rzeczą bardzo trudną, nie tak łatwą, jak na ogół nam się wydaje. Zawsze zapominamy też, że religia nie polega na słuchaniu rozmów ani czytaniu książek, ale jest ciągłą walką, zmaganiem się z własną naturą, ciągłą walką aż do zwycięstwa. Nie jest to kwestia jednego lub dwóch dni, lat czy życia, ale mogą to być setki wcieleń i musimy być na to gotowi. Może nadejść natychmiast, ale może nie nastąpić w ciągu setek wcieleń; i musimy być na to gotowi. Uczeń, który wyrusza z takim nastawieniem odnosi sukces.

W nauczycielu musimy najpierw zobaczyć, że zna on tajemnice pism świętych. Cały świat czyta pisma święte – Biblię, Wedy, Koran i inne; ale są to tylko słowa, układ zewnętrzny, składnia, etymologia, filologia, suche kości religii. Nauczyciel może być w stanie określić wiek dowolnej książki, ale słowa są jedynie zewnętrznymi formami, w jakich pojawiają się rzeczy. Ci, którzy za dużo mówią słowami i pozwalają umysłowi kierować się zawsze siłą słów, tracą ducha. Zatem nauczyciel musi znać ducha pism świętych. Sieć słów jest jak ogromny las, w którym ludzki umysł gubi się i nie znajduje wyjścia. Różne metody łączenia słów, różne metody mówienia pięknym językiem, różne metody wyjaśniania doktryn pism świętych służą wyłącznie przyjemności uczonych. Nie osiągają doskonałości; pragną po prostu wykazać się swoją wiedzą, aby świat mógł ich chwalić i widzieć, że są uczonymi ludźmi. Przekonasz się, że nikt z wielkich nauczycieli świata nie zagłębiał się w te różne wyjaśnienia tekstów; z ich strony nie ma próby „torturowania tekstu”, nie ma mówienia: „To słowo oznacza to i taki jest filologiczny związek między tym a tamtym słowem”. Studiuj wszystkich wielkich nauczycieli, jakich wydał świat, a zobaczysz, że żaden z nich nie idzie tą drogą. A jednak nauczali, podczas gdy inni, którzy nie mają czego uczyć, napiszą słowo i napiszą trzytomową książkę o jego pochodzeniu i zastosowaniu. Jak mawiał mój Mistrz, co byście pomyśleli o ludziach, którzy weszli do sadu mango i zajęli się liczeniem liści i badaniem koloru liści, wielkości gałązek, liczby gałęzi itd., podczas gdy tylko jeden z nich miał na tyle rozsądku, żeby zacząć jeść mango? Zostaw więc liczenie liści i gałązek oraz robienie notatek innym. Ta praca ma swoją wartość na swoim właściwym miejscu, ale nie tutaj, w sferze duchowej. Dzięki takiej pracy ludzie nigdy nie staną się duchowi; nigdy nie widziałeś silnego, duchowego człowieka wśród tych „liściaków”. Religia jest najwyższym celem człowieka, najwyższą chwałą, ale nie wymaga „liczenia liści”. Jeśli chcesz być chrześcijaninem, nie musisz wiedzieć, czy Chrystus urodził się w Jerozolimie czy Betlejem, wystarczy wiedzieć, kiedy wygłosił Kazanie na Górze; wystarczy, że poczujesz Kazanie na Górze. Nie ma potrzeby czytać dwóch tysięcy słów o dacie dostarczenia. Wszystko to dla przyjemności uczonych. Niech to mają; powiedz na to amen. A my zjedzmy mango.

Drugim warunkiem koniecznym dla nauczyciela jest to, że musi on być bezgrzeszny. Kiedyś znajomy zadał mi w Anglii pytanie: „Dlaczego powinniśmy zwracać uwagę na osobowość nauczyciela? Musimy jedynie ocenić to, co mówi i to uwzględnić”. Bynajmniej. Jeśli człowiek chce mnie nauczyć czegoś z dynamiki, chemii lub jakiejkolwiek innej nauki fizycznej, może mieć dowolny charakter; nadal może uczyć dynamiki lub jakiejkolwiek innej nauki. Bowiem wiedza której wymagają nauki fizyczne jest po prostu intelektualna i zależy od siły intelektualnej; w takim przypadku człowiek może posiadać gigantyczną władzę intelektualną nie mając przy tym najmniejszego rozwoju swojej duszy. Ale w naukach duchowych jest niemożliwe, aby od początku do końca w duszy nieczystej mogło znajdować się jakiekolwiek duchowe światło. Czego może nauczyć taka dusza? Nic nie wie. Prawda duchowa to czystość. „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądają”. W tym jednym zdaniu zawarta jest istota wszystkich religii. Jeśli się tego nauczyłeś, wiesz wszystko, co zostało powiedziane w przeszłości i wszystko, co można powiedzieć w przyszłości; nie musisz szukać niczego innego, bo w tym jednym zdaniu masz wszystko, co potrzebne; mogłoby uratować świat, gdyby wszystkie inne pisma zostały utracone. Wizja Boga, przebłysk zaświatów nigdy nie nadchodzi, dopóki dusza nie będzie czysta. Dlatego u nauczyciela duchowości czystość jest jedyną rzeczą niezbędną; musimy najpierw zobaczyć, kim on jest, a potem, co mówi. Inaczej jest w przypadku intelektualnych nauczycieli; tam bardziej przejmujemy się tym, co mówi, niż tym, kim jest. W przypadku nauczyciela religii musimy przede wszystkim zobaczyć kim on jest, a dopiero potem przychodzi wartość słów, ponieważ to on jest przekazicielem. Co przekaże, jeśli nie ma w sobie równej mocy duchowej? Dla porównania: jeśli grzejnik jest gorący, może przenosić wibracje cieplne, ale jeśli nie, nie jest to możliwe. Podobnie jest w przypadku mentalnych wibracji nauczyciela religijnego, które przekazuje on umysłowi nauczanego. Jest to kwestia przeniesienia, a nie stymulowania jedynie naszych zdolności intelektualnych. Jakaś moc, rzeczywista i namacalna, wychodzi od nauczyciela i zaczyna rosnąć w umyśle nauczanego. Zatem warunkiem koniecznym jest aby nauczyciel był prawdziwy.

Trzecim warunkiem jest motyw. Powinniśmy widzieć, że nie naucza z żadnych ukrytych powodów, dla imienia, sławy czy czegokolwiek innego, ale po prostu z miłości, czystej miłości do ciebie. Kiedy siły duchowe przekazywane są od nauczyciela do nauczyciela, można je przekazać jedynie za pośrednictwem miłości; nie ma innego medium, które mogłoby je przekazać. Każdy inny motyw, taki jak zysk lub imię, natychmiast zniszczyłby nośnik; dlatego wszystko musi się dokonywać przez miłość. Nauczycielem może być jedynie ten, kto poznał Boga. Kiedy widzisz, że u nauczyciela te warunki są spełnione, jesteś bezpieczny; jeśli nie są spełnione, niemądrze będzie go przyjąć. Jeśli nie potrafi on przekazać dobra, istnieje wielkie ryzyko, że czasami przekaże niegodziwość. Należy się przed tym chronić; dlatego naturalnie wynika z tego, że nie możemy być uczeni przez kogokolwiek i każdego.

Głoszenie kazań przy strumykach i kamieniach może być prawdą jako figura poetycka, ale nikt nie może głosić ani jednego ziarenka prawdy, dopóki nie ma jej w sobie. Komu potoki głoszą kazania? Tylko tej ludzkiej duszy, której lotos życia już się otworzył. Kiedy serce zostanie otwarte, może otrzymać naukę ze strumieni i kamieni – może otrzymać naukę religijną z nich wszystkich; ale nieotwarte serce nie zobaczy nic poza strumieniami i toczącymi się kamieniami. Niewidomy może przyjść do muzeum, ale tylko przyjdzie i wyjdzie; jeśli ma widzieć, trzeba najpierw otworzyć mu oczy. Tym, który otwiera oczy na religię jest nauczyciel. Dlatego z nauczycielem mamy relację przodka i potomka; nauczyciel jest duchowym przodkiem, a uczeń duchowym potomkiem. Bardzo dobrze jest mówić o wolności i niezależności, ale bez pokory, uległości, czci i wiary nie będzie żadnej religii. Znaczącym faktem jest to, że tam, gdzie nadal istnieje ta relacja między nauczycielem a nauczanymi, tam jedynie rosną gigantyczne dusze duchowe; lecz u tych, którzy ją odrzucili, religia staje się odskocznią. W krajach i kościołach, w których nie utrzymuje się relacji między nauczycielem a nauczanym duchowość jest wielkością prawie nieznaną. To nigdy nie przychodzi bez tego uczucia; nie ma komu przekazywać ani komu można przekazywać, ponieważ wszyscy są niezależni. Od kogo mogą się uczyć? A jeśli przychodzą się uczyć, przychodzą, żeby kupić naukę. Daj mi religii o wartości dolara; czy nie mogę za nią zapłacić dolara? Religii nie można tak zdobywać!

Nie ma nic wyższego i świętszego niż wiedza, która przychodzi do duszy przekazana przez nauczyciela duchowego. Jeśli człowiek stał się doskonałym joginem, przychodzi to samo, ale nie można tego znaleźć w książkach. Możesz iść i uderzać głową w cztery strony świata, szukać w Himalajach, Alpach, na Kaukazie, na pustyni Gobi lub na Saharze lub na dnie morza, ale to nie nastąpi, dopóki nie znajdziesz nauczyciela. Znajdź nauczyciela, służ mu jak dziecko, otwórz swoje serce na jego wpływ, zobacz w nim objawionego Boga. Nasza uwaga powinna być skupiona na nauczycielu jako najwyższym przejawie Boga; a gdy skupi się tam siła uwagi, obraz nauczyciela jako człowieka rozpłynie się; rama zniknie, a prawdziwy Bóg tam pozostanie. Ci, którzy przystępują do prawdy w takim duchu czci i miłości – dla nich Pan prawdy mówi najwspanialsze słowa. „Zdejmij buty z nóg swoich, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą”. Gdziekolwiek jest wymawiane Jego imię, miejsce to jest święte. O ileż bardziej taki jest człowiek, który wypowiada Jego imię i z jaką czcią powinniśmy podchodzić do człowieka, od którego pochodzą prawdy duchowe! W takim duchu mamy się uczyć. Takich nauczycieli jest niewątpliwie niewielu na tym świecie, ale świat nigdy nie jest całkowicie ich pozbawiony. W chwili, gdy zostanie ich całkowicie pozbawiony, przestanie nim być, stanie się okropnym piekłem i po prostu upadnie. Ci nauczyciele są pięknymi kwiatami ludzkiego życia i utrzymują świat w ruchu; to siła, która manifestuje się w tych sercach życia, utrzymuje nienaruszone granice społeczeństwa.

Poza nimi jest inny zestaw nauczycieli, Chrystusowie świata. Ci Nauczyciele wszystkich nauczycieli reprezentują samego Boga w postaci człowieka. Są znacznie wyżsi; potrafią przekazywać duchowość dotykiem, życzeniem, które w ciągu jednej sekundy czyni świętymi nawet najniższe i najbardziej zdegradowane charaktery. Czy nie czytaliście o tym, jak oni to robili? To nie są nauczyciele, o których mówiłem; są oni Nauczycielami wszystkich nauczycieli, największymi przejawami Boga dla człowieka; Boga nie możemy zobaczyć inaczej, jak tylko przez nich. Nie możemy powstrzymać się od oddawania im czci i są to jedyne istoty, którym jesteśmy zobowiązani oddawać cześć.

Nikt nie może Boga „widzieć” inaczej, jak tylko gdy jest On przejawiony w Synu. Nie możemy zobaczyć Boga. Jeśli próbujemy Go zobaczyć, robimy okropną karykaturę Boga. Istnieje indyjska opowieść o ignorancie, który został poproszony o wykonanie wizerunku Boga Śiwy, a po wielu dniach zmagań stworzył wizerunek małpy. Zatem ilekroć próbujemy stworzyć obraz Boga, robimy Jego karykaturę, ponieważ nie możemy Go zrozumieć jako niczego wyższego od człowieka, dopóki jesteśmy ludźmi. Nadejdzie czas, kiedy przekroczymy naszą ludzką naturę i poznamy Go takim, jakim jest; ale dopóki jesteśmy ludźmi, musimy oddawać Mu cześć w człowieku. Rozmawiajmy, jak możemy, próbujmy, jak możemy, nie możemy widzieć Boga inaczej niż jako człowiek. Możemy wygłaszać wielkie intelektualne przemówienia, stać się wielkimi racjonalistami i udowadniać, że te opowieści o Bogu są bzdurą, ale dojdźmy do praktycznego zdrowego rozsądku. Co kryje się za tym niezwykłym intelektem? Zero, nic, po prostu tyle piany. Kiedy następnym razem usłyszysz człowieka wygłaszającego wspaniałe intelektualne wykłady przeciwko kultowi Boga, złap go i zapytaj, jakie jest jego wyobrażenie o Bogu, co rozumie przez „wszechmoc”, „wszechwiedzę” i „wszechobecną miłość” i tak dalej, poza pisownią słów. On nic nie ma na myśli, nie potrafi sformułować żadnej idei, nie jest lepszy od człowieka z ulicy, który nie przeczytał ani jednej książki. Za to człowiek na ulicy jest cichy i nie przeszkadza światu, natomiast kłótnie drugiego człowieka powodują zamieszanie. Nie ma on rzeczywistej percepcji i oboje są na tym samym poziomie.

Religia jest urzeczywistnieniem i musisz dokonać najostrzejszego rozróżnienia między rozmową a urzeczywistnieniem. To, co postrzegasz w swojej duszy, jest urzeczywistnieniem. Człowiek nie ma pojęcia o Duchu, musi o nim myśleć w formach, które ma przed sobą. Musi myśleć o błękitnym niebie, rozległych polach, morzu lub czymś ogromnym. Jak inaczej można myśleć o Bogu? Więc co robisz w rzeczywistości? Mówisz o wszechobecności i myślisz o morzu. Czy Bóg jest morzem? Przydałoby się trochę więcej zdrowego rozsądku. Nie ma nic tak rzadkiego jak zdrowy rozsądek, świat jest zbyt pełen rozmów. Rozejm dla całych tych spienionych kłótni świata. Na mocy naszej obecnej konstytucji jesteśmy ograniczeni i zobowiązani postrzegać Boga jako człowieka. Jeśli bawoły będą chciały czcić Boga, zobaczą Go jako wielkiego bawoła. Jeśli ryba chce czcić Boga, będzie musiała myśleć o Nim jak o dużej rybie. Ty i ja, bawół i ryba reprezentujemy tak wiele różnych naczyń. Wszystko to udaje się do morza, aby napełnić się wodą zgodnie z kształtem każdego naczynia. W każdym z tych naczyń jest tylko woda. Tak jest z Bogiem. Kiedy ludzie Go widzą, postrzegają Go jako człowieka, a zwierzęta jako zwierzę – każdy według swojego ideału. Tylko w ten sposób możesz Go zobaczyć; trzeba Go czcić jako człowieka, bo innego wyjścia nie ma. Dwie klasy ludzi nie czczą Boga jako człowieka – ludzki bydlak, który nie wyznaje żadnej religii i Paramahamsa (najwyższy jogin), który przekroczył ludzkość, który odrzucił swój umysł i ciało i przekroczył granice natury. Cała natura stała się jego Jaźnią. Nie ma ani umysłu, ani ciała i może czcić Boga jak Boga, podobnie jak Jezus czy Budda. Nie czcili Boga jako człowieka. Drugą skrajnością jest ludzki brutal. Wiesz, jak dwie skrajności wyglądają podobnie. Podobnie jest w przypadku skrajności niewiedzy i drugiej skrajności wiedzy; żaden z nich nie czci nikogo. Skrajnie nieświadomi nie czczą Boga, ponieważ nie są wystarczająco rozwinięci, aby odczuwać taką potrzebę. Ci, którzy osiągnęli najwyższą wiedzę, również nie czczą Boga – urzeczywistniwszy Boga i stając się jednym z nim. Bóg nigdy nie czci Boga. Pomiędzy tymi dwoma biegunami istnienia, jeśli ktoś ci powie, że nie będzie czcił Boga jako człowiek, zaopiekuj się nim. Jest nieodpowiedzialnym mówcą, myli się; jego religia jest dla spienionych myślicieli, to intelektualny nonsens.

Dlatego absolutnie konieczne jest oddawanie czci Bogu jako człowiekowi i błogosławione są te rasy, które mają takiego “Boga-Człowieka” do oddawania czci. Chrześcijanie mają takiego Boga-Człowieka w Chrystusie; dlatego trzymajcie się blisko Chrystusa; nigdy nie rezygnujcie z Chrystusa. To jest naturalny sposób widzenia Boga; ujrzeć Boga w człowieku. Wszystkie nasze idee Boga są tam skoncentrowane. Wielkim ograniczeniem Chrześcijan jest to, że nie zwracają uwagi na inne przejawy Boga poza Chrystusem. Był on przejawem Boga; taki był także Budda; tak samo było z kilkoma innymi i będzie ich setki. Nie ograniczajcie Boga nigdzie. Oddawajcie całą cześć, jaką waszym zdaniem należy się Bogu, do Chrystusa; to jedyne uwielbienie, jakie możemy mieć. Boga nie można czcić; Jest immanentną Istotą wszechświata. Możemy się modlić tylko do Jego objawienia się jako człowieka. Byłoby bardzo dobrym planem, gdy Chrześcijanie modlą się, by mówili „ imię Chrystusa”. Mądrze byłoby przestać modlić się do Boga i modlić się tylko do Chrystusa. Bóg rozumie ludzkie niepowodzenia i staje się człowiekiem, aby czynić dobro ludzkości. „Kiedykolwiek upadnie cnota i zwycięży niemoralność, wtedy przychodzę, aby pomóc ludzkości” – mówi Kryszna. Mówi także: „Głupcy, nie wiedząc, że Ja, Wszechmocny i Wszechobecny Bóg wszechświata, przyjąłem tę ludzką postać, wyśmiewają się ze Mnie i myślą, że tak nie jest”. Ich umysły zostały zaćmione demoniczną ignorancją, więc nie mogą zobaczyć w Nim Pana wszechświata. Należy czcić te wielkie wcielenia Boga. Co więcej, tylko oni mogą być czczeni; a w dni ich narodzin i w dni, kiedy odeszli z tego świata, powinniśmy okazywać im większą cześć. Czcząc Chrystusa wolę Go czcić tak, jak On tego pragnie; w dniu Jego narodzin wolałbym Go czcić postem niż ucztowaniem – przez modlitwę. Kiedy myślimy o tych wielkich, manifestują się oni w naszych duszach i czynią nas podobnymi do nich. Zmienia się cała nasza natura i stajemy się podobni do nich. Ale nie wolno wam mylić Chrystusa czy Buddy z latającymi w powietrzu hobgoblinami i tym podobnymi nonsensami. Świętokradztwo! Chrystus przychodzi na spirytystyczny seans, żeby tańczyć! Widziałem tę obecność w tym kraju. Nie w ten sposób przychodzą te przejawy Boga. Samo dotknięcie jednego z nich będzie widoczne dla człowieka; kiedy Chrystus dotknie, cała dusza człowieka ulegnie przemianie, człowiek ten zostanie przemieniony tak, jak On. Całe jego życie będzie uduchowione; z każdego poru jego ciała będzie emanować duchowa moc. Jakie były wielkie moce Chrystusa w zakresie cudów i uzdrawiania, w jednej z jego postaci? Były to niskie, wulgarne rzeczy, przed którymi nie mógł się powstrzymać, ponieważ znajdował się wśród wulgarnych istot. Gdzie dokonano tego cudu? Wśród Żydów; i Żydzi Go nie przyjęli. Gdzie tego nie zrobiono? W Europie. Czynienie cudów trafiło do Żydów, którzy odrzucili Chrystusa, a Kazanie na Górze trafiło do Europy, która Go przyjęła. Duch ludzki  przyjął to, co było prawdą i odrzucił to, co fałszywe. Wielka siła Chrystusa nie tkwi w Jego cudach i uzdrowieniach. Każdy głupiec mógłby zrobić takie rzeczy. Głupcy mogą leczyć innych, diabły mogą leczyć innych. Widziałem okropnych, demonicznych mężczyzn, którzy dokonywali zdumiewających cudów. Zdawali się tworzyć owoce z ziemi. Znałem głupców i diabelskich ludzi przepowiadających przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Widziałem jak głupcy leczą jednym spojrzeniem, siłą woli, najstraszniejsze choroby. Są to rzeczywiście moce, choć często są to moce demoniczne. Drugim jest duchowa moc Chrystusa, która będzie żyła i zawsze żyła – wszechpotężna, gigantyczna miłość i słowa prawdy, które On głosił. W mgnieniu oka zapomniano o działaniu uzdrowicieli, ale Jego powiedzenie: „Błogosławieni czystego serca” jest wciąż aktualne. Te słowa to gigantyczny magazyn mocy – niewyczerpany. Dopóki ludzki umysł przetrwa, dopóki imię Boga nie zostanie zapomniane, te słowa będą się powtarzać i nigdy nie przestaną. To są moce, których nauczał Jezus i to są moce, które On posiadał. Moc czystości to konkretna moc. Zatem oddając cześć Chrystusowi i modląc się do Niego, musimy zawsze pamiętać czego szukamy. Nie tych głupich cudownych popisów, ale cudowne moce Ducha, które czynią człowieka wolnym, dają mu kontrolę nad całą naturą, odbierają mu znamię niewoli i ukazują mu Boga.




Potrzeba Symboli

Bhakti dzieli się na dwie części. Jedna nazywa się Waidhi, formalna lub ceremonialna; druga część nazywa się Mukhjā, najwyższa. Słowo Bhakti obejmuje całą płaszczyznę pomiędzy najniższą formą oddawania czci a najwyższą formą życia. Cały kult jaki widzieliście w jakimkolwiek kraju na świecie lub w jakiejkolwiek religii jest regulowany przez miłość. Jest wiele prostych ceremonii; jest też sporo tego, co choć nie jest ceremonią, to jednak nie jest miłością, ale stanem niższym. Jednak te ceremonie są konieczne. Zewnętrzna część Bhakti jest absolutnie konieczna, aby pomóc duszy w dalszym rozwoju. Człowiek popełnia wielki błąd sądząc, że może od razu wskoczyć do najwyższego stanu. Jeśli dziecko myśli, że w ciągu jednego dnia stanie się starym człowiekiem, jest w błędzie; i mam nadzieję, że zawsze będziecie pamiętać o tym jednym ideale, że religii nie ma ani w książkach, ani w intelektualnej zgodzie, ani w rozumowaniu. Rozum, teorie, dokumenty, doktryny, księgi, ceremonie religijne – wszystko to pomaga religii: religia sama w sobie polega na urzeczywistnieniu. Wszyscy mówimy: „Istnieje Bóg”. Czy widziałeś Boga? Oto jest pytanie. Słyszysz człowieka mówiącego: „W niebie jest Bóg”. Zapytacie go czy Go widział, a jeśli powie że tak, wyśmiejecie go i powiecie, że to maniak. Dla większości ludzi religia jest rodzajem intelektualnej zgody i nie wykracza poza dokument. Nie nazwałbym tego religią. Lepiej być ateistą niż wyznawać taką religię. Religia nie zależy od naszej intelektualnej zgody lub sprzeciwu. Mówisz, że istnieje dusza. Czy widziałeś duszę? Jak to się dzieje, że wszyscy mamy dusze i ich nie widzimy? Musisz odpowiedzieć na pytanie i znaleźć sposób, aby zobaczyć duszę. Jeśli nie, nie ma sensu rozmawiać o religii. Jeśli jakakolwiek religia jest prawdziwa musi być w stanie ukazać nam duszę i pokazać nam Boga oraz prawdę w nas samych. Jeśli ty i ja będziemy walczyć przez całą wieczność w związku z jedną z tych doktryn lub dokumentów, nigdy nie dojdziemy do żadnego wniosku. Ludzie walczą od wieków i jaki jest wynik? Intelekt w ogóle nie może tam dotrzeć. Musimy wyjść poza intelekt; dowód religii znajduje się w bezpośredniej percepcji. Dowodem istnienia tej ściany jest to, że ją widzimy; gdybyś przez wieki siadał i spierał się o jego istnienie lub nieistnienie, nigdy nie doszedłbyś do żadnego wniosku; ale bezpośrednio to widzisz, wystarczy. Gdyby wszyscy ludzie na świecie powiedzieli wam, że coś takiego nie istnieje, nie uwierzylibyście im, ponieważ wiecie, że dowody na własne oczy są lepsze od wszystkich doktryn i dokumentów na świecie.

Aby być religijnym, trzeba najpierw wyrzucić książki za burtę. Im mniej czytasz książek, tym lepiej dla ciebie; rób jedną rzecz na raz. W dzisiejszych czasach w krajach zachodnich panuje tendencja do robienia z mózgu miszmaszu; wszelkiego rodzaju niezasymilowane idee kłębią się w mózgu i tworzą chaos nie mając nigdy szansy na ustabilizowanie się i skrystalizowanie w określony kształt. W wielu przypadkach staje się to rodzajem choroby, ale nie jest to religia. Niektórzy chcą sensacji. Opowiedz im o duchach i ludziach, którzy przybywają z Bieguna Północnego lub z innego odległego miejsca, ze skrzydłami lub w jakiejkolwiek innej formie i że są niewidocznie obecni i czuwają nad nimi i sprawiają, że czują się niesamowici, a następnie są usatysfakcjonowani i wracają do domu; ale w ciągu dwudziestu czterech godzin są gotowi na świeże doznania. To właśnie niektórzy nazywają religią. To jest droga do szpitala dla obłąkanych, a nie do religii. Słabi nie są w stanie dotrzeć do Pana, a wszystkie te dziwactwa prowadzą do słabości. Dlatego nie zbliżaj się do nich; one tylko osłabiają ludzi, powodują chaos w mózgu, osłabiają umysł, demoralizują duszę, a rezultatem jest beznadziejny zamęt. Musicie pamiętać, że religia nie polega na rozmowach, doktrynach czy książkach, ale na urzeczywistnieniu; to nie jest uczenie się, ale „bycie”. Każdy wie: „Nie kradnij”, ale co z tego? Tylko ten człowiek naprawdę to wiedział, który nie ukradł. Każdy wie: „Nie krzywdź innych”, ale jaką ma to wartość? Ci, którzy tego nie zrobili, zdali sobie z tego sprawę, wiedzą o tym i zbudowali na tym swój charakter. Religia jest realizacją; i będę cię nazywał czcicielem Boga, kiedy będziesz w stanie urzeczywistnić Ideę. Wcześniej była to pisownia dziwaków i nic więcej. To właśnie ta moc urzeczywistnienia tworzy religię. Żadna ilość doktryn, filozofii czy książek o etyce, które mogłeś wepchnąć do swojego mózgu, nie będzie miała większego znaczenia, jedynie to, czym jesteś i co sobie uświadomiłeś. Musimy więc urzeczywistnić religię, a urzeczywistnienie religii jest długim procesem. Kiedy ludzie słyszą o czymś bardzo wzniosłym i cudownym, wszyscy myślą, że to osiągną i nigdy nie zatrzymują się ani na chwilę, by pomyśleć, że będą musieli wypracować sobie drogę do tego; wszyscy chcą tam skoczyć. Jeśli będzie najwyższa, to jesteśmy za. Nigdy nie przestajemy się zastanawiać, czy mamy władzę, a w rezultacie nic nie robimy. Nie można człowieka wziąć widłami i wepchnąć go tam; wszyscy musimy pracować nad sobą stopniowo. Zatem pierwszą częścią religii jest Waidhi Bhakti, niższa faza wielbienia.

Jakie są te niższe fazy oddawania czci? Są różne. Aby osiągnąć stan, w którym możemy urzeczywistnić, musimy przejść przez konkret – tak jak dzieci uczą się najpierw przez konkret – i stopniowo dojść do abstrakcji. Jeśli powiesz dziecku, że pięć razy dwa równa się dziesięć, nie zrozumie; ale jeśli przyniesiesz dziesięć rzeczy i pokażesz, ile pięć razy dwa równa się dziesięć, zrozumie. Religia to długi i powolny proces. Wszyscy tutaj jesteśmy dziećmi; możemy być starzy i przestudiowaliśmy wszystkie księgi wszechświata, ale wszyscy jesteśmy duchowymi dziećmi. Nauczyliśmy się doktryn i dogmatów, ale niczego w swoim życiu nie zrozumieliśmy. Będziemy musieli zacząć teraz od konkretu, poprzez formy i słowa, modlitwy i ceremonie; a tych konkretnych form będzie tysiące; jedna forma nie musi być dla wszystkich. Niektórym mogą pomóc obrazy, innym nie. Niektórzy wymagają obrazu na zewnątrz, inni wewnątrz mózgu. Człowiek, który wkłada go do środka, mówi: „Jestem człowiekiem wyższym. Kiedy jest w środku, wszystko jest w porządku, a kiedy jest na zewnątrz, jest to bałwochwalstwo, będę z tym walczyć”. Kiedy człowiek przedstawia wizerunek kościoła lub świątyni, myśli, że jest on święty; ale kiedy przybiera ludzką postać, sprzeciwia się temu!

Istnieją więc różne formy, poprzez które umysł będzie wykonywał to konkretne ćwiczenie; i wtedy, krok po kroku, dojdziemy do abstrakcyjnego zrozumienia, abstrakcyjnej realizacji. Ponownie, ta sama forma nie jest dla wszystkich; jest jedna forma, która będzie Ci odpowiadać, inna będzie odpowiadać komuś innemu i tak dalej. Wszystkie formy, choć prowadzą do tego samego celu, mogą nie być dla nas wszystkich. Oto kolejny błąd, który zazwyczaj popełniamy. Mój ideał ci nie odpowiada; więc dlaczego mam ci go narzucać? Nie odpowiada ci mój sposób budowania kościołów i czytania hymnów; dlaczego mam ci to narzucać? Idź w świat, a każdy głupiec powie ci, że jego forma jest jedyna słuszna, że każda inna forma jest diabelska i że on jest jedynym wybranym człowiekiem, jaki kiedykolwiek narodził się we wszechświecie. Ale tak naprawdę wszystkie te formy są dobre i pomocne. Tak jak istnieją pewne odmiany natury ludzkiej, tak konieczne jest, aby w religii istniała jednakowa liczba form; a im ich więcej, tym lepiej dla świata. Jeśli na świecie istnieje dwadzieścia form religii, jest to bardzo dobre; jeśli będzie ich czterysta, tym lepiej – będzie z czego wybierać. Powinniśmy więc raczej cieszyć się, gdy liczba religii i idei religijnych będzie wzrastać i pomnażać się, bo wtedy obejmą one każdego człowieka i bardziej pomogą ludzkości. Oby na Boga religie mnożyły się, aż każdy człowiek będzie miał swoją własną religię, zupełnie odrębną od jakiejkolwiek innej! Taka jest idea Bhakti-Jogina.

Ostateczna koncepcja jest taka, że moja religia nie może być twoją, a twoja moją. Chociaż cel i dążenie są takie same, każdy musi obrać inną drogę, zgodnie ze skłonnościami swego umysłu; i chociaż te drogi są różne, wszystkie muszą być prawdziwe, bo prowadzą do tego samego celu. Nie może być tak, że jedno jest prawdą, a inne nie. Wybór własnej drogi nazywany jest w języku Bhakti, Iszta, wybraną drogą.

Następnie są słowa. Wszyscy słyszeliście o potędze słów, jakże są wspaniałe! Każda księga – Biblia, Koran i Wedy – jest pełna mocy słów. Pewne słowa mają cudowną władzę nad ludzkością. Ponownie istnieją inne formy, znane jako symbole. Symbole mają ogromny wpływ na ludzki umysł. Ale wielkie symbole w religii nie były tworzone w nieskończoność. Uważamy, że są one naturalnym wyrazem myśli. Myślimy symbolicznie. Wszystkie nasze słowa są jedynie symbolami myśli, która się za nimi kryje, a różni ludzie zaczęli używać różnych symboli nie znając powodu dlaczego. To wszystko było za sobą i te symbole kojarzą się z myślami; i tak jak myśl wyprowadza symbol na zewnątrz, tak i odwrotnie, symbol może sprowadzić myśl do środka. Zatem jedna część Bhakti opowiada o różnych tematach, takich jak symbole, słowa i modlitwy. Każda religia ma modlitwy, ale musisz pamiętać o jednej rzeczy – modlitwa o zdrowie lub bogactwo to nie Bhakti, to karma, czyli chwalebne działanie. Modlitwa o jakąkolwiek korzyść fizyczną jest po prostu karmą, taką jak modlitwa o pójście do nieba i tak dalej. Kto chce kochać Boga i być bhaktą, musi odrzucić wszelkie takie modlitwy. Kto chce wejść do królestwa światła, musi najpierw porzucić kupowanie i sprzedawanie tej religii „zakupów”, a następnie wejść przez bramy. To nie jest tak, że nie otrzymujesz tego, o co się modlisz; dostaniesz wszystko, ale taka modlitwa jest religią żebraka. „Zaprawdę głupi jest ten, kto mieszkając nad brzegiem Gangesu, kopie małą studnię w poszukiwaniu wody. Zaprawdę głupi jest ten człowiek, który przybywając do kopalni diamentów, szuka szklanych paciorków”. To ciało kiedyś umrze, więc jaki sens ma ciągłe modlenie się o jego zdrowie? Co kryje się za zdrowiem i bogactwem? Najbogatszy człowiek może korzystać i cieszyć się tylko z niewielkiej części swojego bogactwa. Nigdy nie będziemy w stanie zdobyć wszystkich rzeczy tego świata; a jeśli nie, to kogo to obchodzi? To ciało odejdzie. Kto się o to troszczy? Jeśli nadejdą dobre rzeczy, niech nadejdą; jeśli odejdą, pozwól im odejść. Błogosławione są gdy przychodzą i błogosławione gdy odchodzą. Staramy się stanąć przed obliczem Króla królów. Nie możemy tam dotrzeć w przebraniu żebraka. Nawet gdybyśmy chcieli wejść przed oblicze cesarza, czy powinniśmy zostać wpuszczeni? Zdecydowanie nie. Powinniśmy zostać wypędzeni. To jest cesarz cesarzy i w tych żebraczych łachmanach nie możemy wejść. Sklepikarze nigdy nie mają tam wstępu; nie ma tam miejsca na kupno i sprzedaż. Jak czytasz w Biblii Jezus wypędził kupujących i sprzedających ze świątyni. Nie módl się o małe rzeczy. Jeśli szukasz jedynie wygód cielesnych, gdzie jest różnica między ludźmi i zwierzętami? Pomyślcie o sobie, że jesteście trochę wyżej niż to.

Jest więc rzeczą oczywistą, że pierwszym zadaniem zostania bhaktą jest porzucenie wszelkich pragnień nieba i innych rzeczy. Pytanie brzmi, jak pozbyć się tych pragnień. Co sprawia, że ludzie są nieszczęśliwi? To, że są niewolnikami, związanymi prawami, marionetkami w rękach natury, przewracanymi jak zabawki. Nieustannie dbamy o to ciało, które wszystko może powalić; i dlatego żyjemy w ciągłym stanie strachu. Czytałem, że jeleń musi codziennie biegać średnio sześćdziesiąt, siedemdziesiąt mil, bo się boi. Powinniśmy wiedzieć, że jesteśmy w gorszej sytuacji niż jeleń. Jeleń ma chwilę odpoczynku, ale my nie mamy żadnego. Jeśli jeleń dostanie wystarczającą ilość trawy, jest zadowolony, a my zawsze pomnażamy nasze potrzeby. Jest to chorobliwe pragnienie pomnażania naszych potrzeb. Staliśmy się tak wytrąceni z równowagi i nienaturalni, że nic naturalnego nas nie zadowoli. Zawsze chwytamy się chorobliwych rzeczy, musimy odczuwać nienaturalne podniecenie – nienaturalne jedzenie, napoje, otoczenie i życie. Jeśli chodzi o strach, czym jest nasze życie jeśli nie kłębami strachu? Jeleń ma tylko jedną klasę strachu, na przykład strach przed tygrysami, wilkami itp. Człowiek może się bać całego wszechświata. Jak mamy się od tego uwolnić – oto jest pytanie. Utylitaryści mówią: „Nie mówcie o Bogu i życiu przyszłym; nic o tym nie wiemy, żyjmy szczęśliwie na tym świecie”. Byłbym pierwszym, który to zrobił, gdybyśmy mogli, ale świat nam na to nie pozwolił. Skoro jesteś niewolnikiem natury, jak możesz? Im bardziej się zmagasz, tym bardziej jesteś otoczony. Układasz plany, które sprawią, że będziesz szczęśliwy, nie wiem od ilu lat, ale z roku na rok sprawy wydają się być coraz gorsze. Dwieście lat temu w starym świecie ludzie mieli niewiele potrzeb; lecz kiedy ich wiedza rosła w postępie arytmetycznym, ich potrzeby rosły w postępie geometrycznym. Myślimy, że w zbawieniu spełnią się przynajmniej nasze pragnienia, dlatego pragniemy pójść do nieba. To wieczne, nieugaszone pragnienie! Zawsze czegoś chcę! Kiedy człowiek jest żebrakiem, pragnie pieniędzy. Kiedy ma pieniądze, chce innych rzeczy, społeczeństwa; a potem coś innego. Nigdy w spoczynku. Jak mamy to ugasić? Jeśli dostaniemy się do nieba, to tylko zwiększy pożądanie. Jeśli biedny człowiek się wzbogaci, nie zaspokoi to jego pragnień, jest to tylko dolanie masła do ognia i zwiększenie jego jasnych płomieni. Pójście do nieba oznacza intensywne bogacenie się, a wtedy pożądanie pojawia się coraz bardziej. W różnych Bibliach świata czytamy o wielu ludzkich rzeczach w niebie; nie zawsze jest im tam bardzo dobrze; w końcu to pragnienie pójścia do nieba jest pragnieniem przyjemności. Trzeba je porzucić. To jest zbyt małe i zbyt wulgarne, abyś myślał o pójściu do nieba. To tak samo, jak myśleć: zostanę milionerem i będę panował nad ludźmi. Tych niebios jest wiele, ale przez nie nie można uzyskać prawa do wejścia w bramy religii i miłości.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#132 2023-10-13 21:15:28

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Główne Symbole

Istnieją dwa słowa w sanskrycie: Pratika i Pratimā. Pratika oznacza dążenie ku, zbliżanie się. We wszystkich krajach można spotkać różne stopnie kultu. Na przykład w tym kraju są ludzie którzy czczą wizerunki świętych, są ludzie, którzy czczą pewne formy i symbole. Są też ludzie, którzy czczą różne istoty wyższe od ludzi, a ich liczba bardzo szybko rośnie – czciciele zmarłych duchów. Czytałem, że jest ich tu około ośmiu milionów. Są też inni ludzie którzy czczą pewne istoty wyższego stopnia – anioły, bogów i tak dalej. Bhakti-Joga nie potępia żadnego z tych różnych stopni, ale wszystkie one są ujęte w jedną nazwę – Pratika. Ci ludzie nie czczą Boga, ale Pratika, coś, co jest blisko, krok w stronę Boga. Ten kult Pratika nie może doprowadzić nas do zbawienia i wolności; może nam dać jedynie pewne szczególne rzeczy, za które je czcimy. Na przykład, jeśli człowiek oddaje cześć swoim zmarłym przodkom lub przyjaciołom, może otrzymać od nich pewne moce lub pewne informacje. Każdy szczególny dar otrzymany od tych obiektów kultu nazywany jest Widjā, szczególną wiedzą; lecz wolność, najwyższy cel, można osiągnąć jedynie poprzez uwielbienie samego Boga. Niektórzy orientaliści objaśniając Wedy myślą, że nawet sam Bóg Osobowy jest Pratika. Osobowy Bóg może być Pratika, ale Pratika nie są ani Osobowym, ani Bezosobowym Bogiem. Nie można ich czcić jak Boga. Byłoby więc wielkim błędem, gdyby ludzie myśleli, że oddając cześć różnym Pratika, czy to jako aniołom, czy przodkom, czy mahatmom (świętym mężom, świętym) itp., czy też zmarłym duchom, mogą kiedykolwiek osiągnąć wolność. W najlepszym razie mogą sięgnąć jedynie do pewnych mocy, ale tylko Bóg może nas wyzwolić. Ale z tego powodu nie należy ich potępiać, ich oddawanie czci przynosi pewne rezultaty. Człowiek, który nie rozumie niczego wyższego, może zyskać pewną moc i przyjemność dzięki czczeniu tych Pratika; a po długim okresie doświadczeń, kiedy będzie gotowy na wolność, z własnej woli porzuci Pratika.

Spośród tych różnych Pratika najbardziej rozpowszechnioną formą jest oddawanie czci zmarłym przyjaciołom. Natura ludzka – miłość osobista, miłość do przyjaciół – jest w nas tak silna, że kiedy umierają, pragniemy ich jeszcze raz zobaczyć – trzymając się ich form. Zapominamy, że te formy za życia ulegały ciągłym zmianom, a kiedy umierają, myślimy, że stają się stałe i że takie je zobaczymy. Nie tylko to, ale jeśli mam przyjaciela lub syna, który okazał się łajdakiem, gdy tylko umrze, zaczynam myśleć, że jest najświętszą osobą na świecie; staje się bogiem. Są w Indiach ludzie, którzy w przypadku śmierci dziecka nie palą go, ale grzebią i budują nad nim świątynię; i to małe dziecko staje się bogiem tej świątyni. Jest to bardzo rozpowszechniona forma religii w wielu krajach i nie brakuje filozofów, którzy uważają, że to jest początek wszystkich religii. Oczywiście nie mogą tego udowodnić. Musimy jednak pamiętać, że ten kult Pratików nigdy nie doprowadzi nas do zbawienia ani wolności.

Po drugie, jest to bardzo niebezpieczne. Niebezpieczeństwo polega na tym, że te Pratiki, „bliskie etapy”, o ile prowadzą nas do dalszego etapu, są w porządku; ale szanse są dziewięćdziesiąt dziewięć do jednego, że przez całe życie będziemy trzymać się Pratika. Bardzo dobrze jest urodzić się w kościele, ale bardzo źle jest w nim umrzeć. Aby było to jaśniejsze, bardzo dobrze jest urodzić się w określonej sekcie i odbyć jej szkolenie – wydobywa to nasze wyższe cechy; ale w zdecydowanej większości przypadków umieramy w tej małej sekcie, nigdy nie wychodzimy z niej ani nie wzrastamy. Na tym polega wielkie niebezpieczeństwo wszystkich tych kultów Pratiki. Mówi się, że to wszystko etapy, które trzeba przejść, ale z nich się nie wydostanie; a kiedy się zestarzeje, nadal się ich trzyma. Jeśli młody człowiek nie chodzi do kościoła, powinien zostać potępiony. Ale jeśli stary człowiek chodzi do kościoła, on także powinien zostać potępiony; nie ma on już interesu w tych dziecięcych zabawach; Kościół powinien być jedynie przygotowaniem do czegoś wyższego. Jaki on ma już interes w formach, Pratikach i wszystkich tych rzeczach wstępnych?

Kult książek jest kolejną silną formą tej Pratika, najsilniejszą formą. W każdym kraju można znaleźć książkę, która staje się Bogiem. W moim kraju są sekty które wierzą, że Bóg wciela się i staje się człowiekiem, ale nawet Bóg wcielony w człowieka musi dostosować się do Wed, a jeśli Jego nauki nie są z nimi zgodne, nie przyjmą Go. Budda jest czczony przez Hindusów, ale jeśli powiesz im: „Jeśli czcisz Buddę, dlaczego nie przyjmiesz jego nauk?” powiedzą, ponieważ oni, Buddyści, zaprzeczają Wedom. Takie jest znaczenie kultu książki. Wszelkie kłamstwa w imię książki religijnej są w porządku. Jeśli w Indiach chcę nauczyć czegoś nowego i po prostu ogłosić to na podstawie własnego autorytetu, tak jak myślę, nikt nie przyjdzie mnie wysłuchać; ale jeśli wezmę jakiś fragment z Wed, żongluję nim i nadaję mu najbardziej niemożliwe znaczenie, zamorduję wszystko, co jest w nim rozsądne i wydobędę moje własne idee jako idee, które miały na myśli Wedy, wszyscy głupcy pójdą za mną w tłumie. Są też ludzie głoszący taki rodzaj Chrześcijaństwa, który przeraziłby zwykłego Chrześcijanina do szaleństwa; ale mówią: „To właśnie miał na myśli Jezus Chrystus” i wielu do nich przychodzi. Ludzie nie chcą niczego nowego, jeśli nie ma tego w Wedach lub Biblii. To kwestia nerwów: kiedy słyszysz coś nowego i uderzającego, jesteś zaskoczony; albo kiedy widzisz nową rzecz, jesteś zaskoczony; jest to ustrojowe. O wiele bardziej dotyczy to myśli. Umysł popadł w rutynę, a podjęcie nowego pomysłu jest zbyt dużym wysiłkiem; więc pomysł musi zostać porzucony w pobliżu kolein, a następnie powoli go realizujemy. To dobra polityka, ale zła moralność. Pomyśl o masie niezgodności, którą reformatorzy i tak zwani liberalni kaznodzieje wlewają dziś do społeczeństwa. Według chrześcijańskich naukowców Jezus był wielkim uzdrowicielem; według spirytualistów był On wielkim medium; według teozofów Jezus to Mahātmā. Wszystko to należy wywnioskować z tego samego tekstu. W Wedach znajduje się tekst, który mówi: „Istniało samo istnienie (sat), o ukochany, nic innego nie istniało na początku”. W tym tekście słowu Sat jest nadawanych wiele różnych znaczeń. Atomiści mówią, że słowo to oznaczało „atomy” i z tych atomów powstał świat. Naturaliści mówią, że oznaczało to „naturę” i z natury wszystko wyszło. Śunjawādinowie (opiekunowie Pustki) mówią, że oznaczało to „nic”, „zero” i wszystko zostało stworzone z niczego. Teiści twierdzą, że oznaczało to „Boga”, a Adwaityści twierdzą, że było to „istnienie absolutne” i wszyscy odwołują się do tego samego tekstu jako swojego autorytetu.

Oto wady kultu książki. Ale z drugiej strony ma to wielką zaletę: daje siłę. Zniknęły wszystkie sekty religijne, z wyjątkiem tych, które mają księgę. Wygląda na to, że nic ich nie zabije. Niektórzy z Was słyszeli o Parsach. Byli to starożytni Persowie, a kiedyś było ich około stu milionów. Większość z nich została podbita przez Arabów i przeszła na Mahometanizm. Garstka uciekła przed prześladowcami ze swoją księgą, która nadal ich zachowuje. Książka jest najbardziej namacalną formą Boga. Pomyśl o Żydach; gdyby nie mieli książki, po prostu wtopiliby się w świat. Ale ona ich podtrzymuje; Talmud trzyma ich razem, pomimo najstraszniejszych prześladowań. Jedną z największych zalet książki jest to, że krystalizuje wszystko w namacalnej i wygodnej formie i jest najporęczniejszym ze wszystkich idoli. Po prostu połóż książkę na ołtarzu i wszyscy ją zobaczą; dobra książka którą każdy czyta. Obawiam się, że można mnie uznać za stronniczego. Jednak moim zdaniem książki przyniosły więcej zła niż dobra. Są odpowiedzialne za wiele złośliwych doktryn. Wszystkie wyznania wiary pochodzą z ksiąg i tylko one są odpowiedzialne za prześladowania i fanatyzm na świecie. Współczesne książki wszędzie czynią kłamców. Jestem zdumiony liczbą kłamców za granicą, w każdym kraju.

Następną rzeczą do rozważenia jest Pratima, czyli obraz, użycie obrazów. Na całym świecie znajdziesz obrazy w takiej czy innej formie. U niektórych to forma ludzka jest najlepszą formą. Gdybym chciał oddać cześć obrazowi, wolałbym mieć go w postaci człowieka niż zwierzęcia, budynku czy jakiejkolwiek innej postaci. Jedna sekta uważa, że dana forma jest właściwym rodzajem wizerunku, a inna uważa, że jest złym. Chrześcijanin uważa, że kiedy Bóg przyszedł w postaci gołębicy, było to w porządku, ale jeśli przyszedł w postaci ryby, jak mówią Hindusi, jest to bardzo złe i przesądne. Żydzi uważają, że jeśli bożek ma postać skrzyni, na której siedzą dwaj aniołowie i księga, jest to w porządku, ale jeśli ma postać mężczyzny lub kobiety, jest to okropne. Mahometanie myślą, że kiedy się modlą, i próbują utworzyć w umyśle obraz świątyni z Kaabą, znajdującym się w niej czarnym kamieniem i zwrócą się w stronę zachodu, to jest w porządku, ale jeśli utworzy się obraz w kształcie kościoła, to bałwochwalstwo. Jest to wada kultu obrazów. Wszystko to wydaje się jednak etapami niezbędnymi.

W tej sprawie sprawą najwyższej wagi jest myśleć w to, w co sami wierzymy. Oto, z czego zdaliśmy sobie sprawę. To, co zrobił Jezus, Budda czy Mojżesz, jest dla nas niczym, chyba że my też zrobimy to dla siebie. Zamknięcie się w pokoju i myślenie o tym, co jadł Mojżesz, nie zaspokoiłoby naszego głodu, ani o tym co myślał Mojżesz nie zbawiłoby nas. Moje poglądy są w tych kwestiach bardzo radykalne. Czasami myślę, że mam rację, kiedy zgadzam się ze wszystkimi starożytnymi nauczycielami, innym razem myślę, że mają oni rację, kiedy zgadzają się ze mną. Wierzę w niezależne myślenie. Wierzę w całkowite uwolnienie się od świętych nauczycieli; okazujcie im cały szacunek, ale traktujcie religię jako niezależne badanie. Muszę znaleźć swoje światło, tak jak oni znaleźli swoje. Ich odnalezienie światła wcale nas nie zadowoli. Trzeba stać się Biblią, a nie za nią podążać, chyba że oddaje się jej cześć jako światłu na drodze, drogowskazowi, znakowi: oto cała jej wartość. Ale te obrazy i inne rzeczy są całkiem potrzebne. Możesz spróbować skoncentrować swój umysł, a nawet wyświetlić dowolną myśl. Przekonasz się, że w naturalny sposób tworzysz obrazy w swoim umyśle. Nie możesz temu zaradzić. Dwa rodzaje osób nigdy nie potrzebują żadnego wyobrażenia – zwierzę ludzkie, które nigdy nie myśli o żadnej religii, oraz istota doskonała, która przeszła przez te etapy. Pomiędzy tymi dwoma punktami każdy z nas potrzebuje jakiegoś ideału, zewnętrznego i wewnętrznego. Może przybierać postać zmarłej istoty ludzkiej lub żywego mężczyzny lub kobiety. Jest to lgnięcie do osobowości i ciał i jest całkiem naturalne. Mamy skłonność do konkretyzacji. Jak moglibyśmy tu być, gdybyśmy nie konkretyzowali? Jesteśmy konkretnymi duchami i dlatego znaleźliśmy się tutaj, na tej ziemi. Konkretyzacja nas tu sprowadziła i ona nas stąd wyprowadzi. Podążanie za sprawami zmysłowymi uczyniło nas ludźmi i jesteśmy zobowiązani czcić istoty osobowe, niezależnie od tego czy twierdzimy inaczej. Bardzo łatwo jest powiedzieć: „Nie bądź osobisty”; ale ten sam człowiek, który to mówi, jest na ogół bardzo osobisty. Jego przywiązanie do konkretnych mężczyzn i kobiet jest bardzo silne; nie opuszcza go, gdy umierają, chce podążać za nimi aż po śmierć. To jest bałwochwalstwo; jest to nasienie, prawdziwa przyczyna bałwochwalstwa; a przyczyna, która istnieje, wyjdzie na jaw w jakiejś formie. Czy nie jest lepiej mieć osobiste przywiązanie do wizerunku Chrystusa lub Buddy niż do zwykłego mężczyzny lub zwykłej kobiety? Na Zachodzie ludzie mówią, że źle jest klękać przed obrazami, ale mogą uklęknąć przed kobietą i powiedzieć: „Jesteś moim życiem, światłem moich oczu, moją duszą”. To jest gorsze bałwochwalstwo. A co jeśli ta rozmowa będzie dotyczyła mojej duszy i mojego życia? To wkrótce zniknie. Jest to jedynie przywiązanie zmysłowe. Jest to miłość egoistyczna przykryta masą kwiatów. Poeci nadali temu dobre imię i oblewają go wodą lawendową oraz różnymi atrakcyjnymi rzeczami. Czy nie lepiej uklęknąć przed posągiem Buddy lub zdobywcy Dźina i powiedzieć: „Ty jesteś moim życiem”? Wolałbym zrobić to.

Istnieje inny rodzaj Pratika, który nie jest uznawany w krajach zachodnich, ale jest nauczany w naszych książkach. Uczy on kultu umysłu jako Boga. Wszystko, co jest czczone jako Bóg, jest w pewnym sensie etapem, zbliżaniem się. Przykładem tego jest metoda pokazania pięknej gwiazdy znanej jako Arundhati, w pobliżu grupy Plejady. Człowiekowi pokazana jest wielka gwiazda znajdująca się w jej pobliżu, a kiedy skupi na niej swoją uwagę i ją pozna, pokazuje się gwiazdę piękniejszą i jeszcze bliższą; a kiedy skupi na niej swą uwagę, zostaje zaprowadzony do Arundhati. Zatem wszystkie te różne Pratiki i Pratimy prowadzą do Boga. Kult Buddy i Chrystusa stanowi Pratika. Zbliżenie się do uwielbienia Boga. Ale to uwielbienie Buddy i Chrystusa nie zbawi człowieka, musi on wyjść poza nich, do Tego, który objawił się jako Jezus Chrystus, gdyż jedynie Bóg może dać nam wolność. Są nawet filozofowie, którzy twierdzą, że należy go uważać za Boga; nie są Pratikami, ale samym Bogiem. Możemy jednak przyjąć wszystkie te różne Pratiki, te różne etapy podejścia i nie dać się im zranić: jeśli jednak oddając im cześć myślimy, że oddajemy cześć Bogu, jesteśmy w błędzie. Jeśli ktoś czci Jezusa Chrystusa i myśli, że dzięki temu zostanie zbawiony, jest w całkowitym błędzie. Jeśli ktoś myśli, że oddając cześć bożkowi lub duchom zmarłych, zostanie zbawiony, jest w całkowitym błędzie. Możemy czcić wszystko, widząc w tym Boga, jeśli potrafimy zapomnieć o bożku i zobaczyć tam Boga. Nie wolno nam rzutować na Boga żadnego obrazu. Ale możemy wypełnić każdy obraz tym Życiem, którym jest Bóg. Zapomnij tylko o tym obrazie i będziesz miał rację – bo „wszystko pochodzi z Niego”. On jest wszystkim. Możemy czcić obraz jako Boga, ale nie Boga jako obraz. Bóg w obrazie jest w porządku, ale obraz jako Bóg jest błędem. Bóg w obrazie jest w doskonałym porządku. Nie ma tam żadnego niebezpieczeństwa. To jest prawdziwe uwielbienie Boga. Ale obraz-Bóg to jedynie Pratika.

Następną wielką rzeczą do rozważenia w Bhakti jest „słowo”, Nāmaśakti, moc imienia. Cały wszechświat składa się z nazwy i formy. Cokolwiek widzimy, jest albo połączeniem nazwy i formy, albo po prostu nazwą z formą, która jest obrazem mentalnym. Nie ma więc nic, co nie byłoby imieniem i formą. Wszyscy wierzymy, że Bóg nie ma formy ani kształtu, ale gdy tylko zaczniemy o Nim myśleć, nabywa On zarówno imię, jak i formę. Ćitta jest jak spokojne jezioro, myśli są jak fale na tej Ćitta – a imię i forma są normalnymi sposobami powstawania tych fal; żadna fala nie może powstać bez nazwy i formy. O jednolitym nie można myśleć; jest to poza myślą; gdy tylko stanie się myślą i materią, musi mieć nazwę i formę. Nie możemy tego rozdzielić. W wielu księgach jest powiedziane, że Bóg stworzył wszechświat ze Słowa. Śabdabrahman w Sanskrycie jest chrześcijańską teorią Słowa. To stara indyjska teoria, indyjscy kaznodzieje przynieśli ją do Aleksandrii i tam ją zasadzili. W ten sposób utrwaliła się tam idea Słowa i Wcielenia.

Myśl, że Bóg stworzył wszystko ze Słowa ma głębokie znaczenie. Sam Bóg jest bezkształtny, to najlepszy sposób na opisanie projekcji form, czyli stworzenia. Sanskryckie słowo oznaczające stworzenie to Sriszti, projekcja. Co oznacza stwierdzenie: „Bóg stworzył rzeczy z niczego”? Wszechświat jest wyprojektowany z Boga. Staje się wszechświatem i wszystko powraca do Niego, po czym znowu wychodzi i znowu powraca. Tak będzie przez całą wieczność. Widzieliśmy, że projekcja czegokolwiek w umyśle nie może być pozbawiona nazwy i formy. Załóżmy, że umysł jest całkowicie spokojny, całkowicie pozbawiony myśli; niemniej jednak, gdy tylko myśl zacznie się pojawiać, natychmiast nabierze nazwy i formy. Każda myśl ma określoną nazwę i pewną formę. W ten sam sposób sam fakt stworzenia, sam fakt projekcji jest wiecznie związany z nazwą i formą. W ten sposób odkrywamy, że każda idea, którą człowiek ma lub może mieć, musi być powiązana z pewnym imieniem lub słowem jako jej odpowiednikiem. W związku z tym całkiem naturalne jest założenie, że ten wszechświat jest wynikiem umysłu, tak jak twoje ciało jest wynikiem twojej idei – twojej idei w pewnym sensie skonkretyzowanej i uzewnętrznionej. Jeśli jest ponadto prawdą, że cały wszechświat jest zbudowany na tym samym planie, to jeśli znasz sposób, w jaki zbudowany jest jeden atom, możesz zrozumieć, jak zbudowany jest cały wszechświat. Jeśli prawdą jest, że w tobie ciało tworzy zgrubną część na zewnątrz, a umysł tworzy subtelną część wewnątrz i obie są wiecznie nierozłączne, to kiedy przestaniesz mieć ciało, przestaniesz mieć także umysł. Kiedy mózg człowieka ulega zakłóceniom, zakłócają się także jego idee, ponieważ są one tylko jedną, subtelniejszą i bardziej zgrubną częścią. Nie ma dwóch takich rzeczy jak materia i umysł. Jak w wysokim słupie powietrza znajdują się gęste i rozrzedzone warstwy jednego i tego samego pierwiastka powietrza, tak samo jest z ciałem; jest to jedna rzecz, warstwa po warstwie, od grubszej do subtelniejszej. Powtarzam, ciało jest jak paznokcie. Ponieważ rosną one nawet po przycięciu, tak z naszych subtelnych pomysłów wyrasta ciało za ciałem. Im subtelniejsza rzecz, tym trwalsza; zawsze to znajdujemy. Im grubsza tym mniej trwała. Zatem forma jest bardziej zgrubnym, a nazwa jest subtelniejszym stanem pojedynczej manifestującej się mocy zwanej myślą. Ale te trzy są jednym; jest to Jedność i Trójca, trzy stopnie istnienia tej samej rzeczy. Subtelniejsze, bardziej skondensowane i najbardziej skondensowane. Gdziekolwiek jest to pierwsze, tam też są inne. Gdziekolwiek jest nazwa, tam jest forma i myśl.

Naturalnie wynika z tego, że jeśli wszechświat jest zbudowany na tym samym planie co ciało, wszechświat musi również mieć ten sam podział formy, nazwy i myśli. „Myśl” jest najwspanialszą częścią wszechświata, prawdziwą siłą napędową. Myśl stojąca za naszym ciałem nazywa się duszą, a myśl stojąca za wszechświatem nazywa się Bogiem. Potem następuje nazwa, a na końcu forma, którą widzimy i czujemy. Na przykład jesteś konkretną osobą, małym wszechświatem w tym wszechświecie, ciałem o określonej formie; potem za tym jest imię, Janek lub Joanna i znowu myśl; podobnie istnieje cały wszechświat, a za nim kryje się imię, które we wszystkich religiach nazywa się „Słowem”, a za nim jest Bóg. Uniwersalną myślą jest Mahat, jak nazywają ją Sānkhjowie, uniwersalna świadomość. Jakie jest to imię? Musi być jakieś imię. Świat jest jednorodny, a współczesna nauka ponad wszelką wątpliwość pokazuje, że każdy atom składa się z tego samego materiału, co cały wszechświat. Jeśli znasz jedną bryłę gliny, znasz cały wszechświat. Człowiek jest najbardziej reprezentatywną istotą we wszechświecie, mikrokosmosem, małym wszechświatem samym w sobie. Zatem w człowieku znajdujemy formę, za którą kryje się imię, a za nią myśl, myśląca istota. Więc ten wszechświat musi być na dokładnie tym samym planie. Pytanie brzmi: jakie jest to imię? Według Hindusów tym słowem jest Om. Wierzyli w to także starożytni Egipcjanie. Katha Upaniszada mówi: „To, czego człowiek szuka, praktykując Brahmaćarję, powiem wam w skrócie czym to jest, to jest Om. […] To jest Brahman, Niezmienny i jest najwyższy; znając tego Niezmiennego, cokolwiek się pragnie, to się dostaje.” To Om oznacza imię całego wszechświata, czyli Boga. Stojąc w połowie drogi między światem zewnętrznym a Bogiem, reprezentuje jedno i drugie. Ale wtedy możemy postrzegać wszechświat w kawałkach, według różnych zmysłów, jako dotyk, jako kolor, jako smak i na różne inne sposoby. W każdym przypadku możemy stworzyć z tego wszechświata miliony wszechświatów z różnych punktów widzenia, z których każdy będzie sam w sobie kompletnym wszechświatem i każdy będzie miał nazwę, formę i myśl. Te myśli to Pratiki. Każda z nich ma swoją nazwę. Te nazwy świętych symboli używane są w Bhakti-jodze. Mają niemal nieskończoną moc. Po prostu powtarzając te słowa, możemy osiągnąć wszystko, czego pragniemy, możemy dojść do doskonałości. Ale dwie rzeczy są konieczne. „Nauczyciel musi być wspaniały, taki też musi być nauczany” – mówi Katha Upaniszada. Imię takie musi pochodzić od osoby, od której pochodzi w drodze prawej sukcesji. Od mistrza do ucznia przepływał duchowy prąd; od czasów starożytnych, niosąc swoją moc. Osoba, od której pochodzi takie słowo, nazywana jest Guru, a osoba, do której ono trafia, nazywana jest Śiszją, czyli uczniem. Kiedy słowo to zostało przyjęte w sposób regularny i kiedy zostało powtórzone, w Bhakti-Jodze poczyniono duże postępy. Samo powtarzanie tego słowa pozwoli osiągnąć nawet najwyższy stan Bhakti. „Ty masz tak wiele imion. Rozumiesz, co one oznaczają, wszystkie te imiona są Twoje, a w każdym jest Twoja nieskończona moc; nie ma czasu ani miejsca na powtarzanie tych imion, gdyż wszystkie czasy i miejsca są święte. Taki jesteś spokojny, Ty jesteś tak miłosierny, jakże jestem nieszczęśliwy, że Cię nie kocham!”




Iszta

Teoria Iszty, o której pokrótce wspomniałem wcześniej jest tematem wymagającym szczególnej uwagi, gdyż przy właściwym jej zrozumieniu można zrozumieć wszystkie najróżniejsze religie świata. Słowo Iszta pochodzi od rdzenia Isz, pragnąć, wybierać. Ideał wszystkich religii, wszystkich sekt jest ten sam – osiągnięcie wolności i położenie kresu nędzy. Gdziekolwiek znajdziesz religię ten ideał działa w tej czy innej formie. Oczywiście na niższych poziomach religii nie jest to tak dobrze wyrażone; ale mimo to, dobrze czy źle wyrażone, jest to jedyny cel, do którego zbliża się każda religia. Wszyscy chcemy pozbyć się nieszczęścia; walczymy o osiągnięcie wolności – fizycznej, umysłowej, duchowej. Oto cała idea, nad którą pracuje świat. Ponieważ cel jest jeden i ten sam, dróg do osiągnięcia go może być wiele, a drogi te wyznaczają cechy naszej natury. Natura jednego człowieka jest emocjonalna, innego intelektualna, jeszcze innego aktywna i tak dalej. Ponownie, w tym samym charakterze może istnieć wiele podziałów. Weźmy na przykład miłość, którą szczególnie zajmujemy się w temacie Bhakti. Natura jednego człowieka ma silniejszą miłość do dzieci; innego ma ją dla żony, innego dla matki, innego dla ojca, jeszcze innego dla przyjaciół. Inny z natury kocha ojczyznę, a nieliczni kochają ludzkość w najszerszym tego słowa znaczeniu; jest ich oczywiście bardzo niewiele, chociaż każdy z nas mówi o tym, jakby to była siła napędowa naszego życia. Kilku mędrców tego doświadczyło. Kilka wielkich dusz wśród ludzkości odczuwa tę powszechną miłość i miejmy nadzieję, że ten świat nigdy nie będzie pozbawiony takich ludzi.

Odkrywamy, że nawet w przypadku jednego przedmiotu istnieje wiele różnych sposobów osiągnięcia jego celu. Wszyscy Chrześcijanie wierzą w Chrystusa; ale pomyśl, ile różnych wyjaśnień na jego temat mają. Każdy kościół widzi go w innym świetle, z różnych punktów widzenia. Oczy Prezbiterianina są utkwione w tej scenie z życia Chrystusa, kiedy udał się do lichwiarzy; patrzy na niego jak na wojownika. Jeśli zapytasz Kwakra, być może powie: „Przebaczył swoim wrogom”. Kwakier przyjmuje taki pogląd i tak dalej. Jeśli zapytasz Rzymskiego Katolika, jaki moment życia Chrystusa podoba mu się najbardziej, być może odpowie: „Kiedy dał klucze Piotrowi”. Każda sekta z pewnością postrzega go na swój sposób.

Wynika z tego, że będzie wiele podziałów i podpodziałów nawet na ten sam temat. Ignoranci przyjmują jeden z tych podziałów i zajmują na jego podstawie swoje stanowisko i nie tylko odmawiają każdemu innemu człowiekowi prawa do interpretowania wszechświata według własnego światła, ale ośmielają się twierdzić, że inni całkowicie się mylą i tylko oni mają rację. Jeśli są przeciwni, zaczynają walczyć. Mówią, że zabiją każdego człowieka, który nie wierzy tak, jak oni wierzą, tak jak czynią Mahometanie. Są to ludzie którzy myślą, że są szczerzy i którzy ignorują wszystkich innych. Ale jakie stanowisko chcemy zająć w tej Bhakti-Jodze? Nie tylko nie powiemy innym że się mylą, ale powiemy im, że mają rację – wszystkim tym, którzy podążają własnymi drogami. Ta droga którą twoja natura każe ci koniecznie przyjąć jest właściwą drogą. Każdy z nas rodzi się z jakąś osobliwością natury wynikającą z naszej przeszłej egzystencji. Albo nazwiemy to naszym własnym, reinkarnowanym doświadczeniem z przeszłości, albo przeszłością dziedziczną; jakkolwiek by to ująć, jesteśmy wynikiem przeszłości – to jest absolutnie pewne, niezależnie od kanałów, którymi przeszłość mogła nadejść. Naturalnie wynika z tego, że każdy z nas jest skutkiem, którego przyczyną była nasza przeszłość; i dlatego w każdym z nas istnieje szczególny ruch, specyficzny pociąg; i dlatego każdy będzie musiał znaleźć drogę dla siebie.

W ten sposób tę metodę, do której każdy z nas jest w sposób naturalny przystosowany, nazywamy „drogą wybraną”. Taka jest teoria Iszty i tę naszą drogę nazywamy naszą własną Isztą. Na przykład, wyobrażenie Boga przez jednego człowieka jest takie, że jest On wszechmocnym Władcą wszechświata. Być może taka jest jego natura. Jest człowiekiem apodyktycznym, który chce rządzić wszystkimi; w naturalny sposób uważa Boga za wszechmocnego Władcę. Inny człowiek, być może nauczyciel i surowy, nie widzi nikogo innego jak tylko Boga sprawiedliwego, Boga kary i tak dalej. Każdy widzi Boga zgodnie ze swoją naturą; i ta wizja, uwarunkowana naszą naturą, jest naszą Isztą. Doszliśmy do punktu, w którym możemy widzieć tę wizję Boga i tylko nią; nie możemy widzieć żadnej innej wizji. Być może czasami pomyślisz o naukach jakiegoś człowieka, że jest to najlepsze i dokładnie do ciebie pasuje, a następnego dnia poprosisz jednego ze swoich przyjaciół, aby poszedł i go wysłuchał; ale przychodzi mu do głowy myśl, że była to najgorsza nauka, jaką kiedykolwiek słyszał. On się nie myli i nie ma sensu się z nim kłócić. Nauczanie było w porządku, ale nie było dostosowane do tego człowieka. Rozszerzając to nieco dalej, musimy zrozumieć, że prawda widziana z różnych punktów widzenia może być prawdą, ale nie tą samą prawdą.

Na pierwszy rzut oka mogłoby się to wydawać sprzecznością samą w sobie, musimy jednak pamiętać, że prawda absolutna jest tylko jedna, podczas gdy prawdy względne są z konieczności różne. Weźmy na przykład twoją wizję tego wszechświata. Ten wszechświat jako byt absolutny jest niezmienny, niezmieniony i taki sam wszędzie. Ale ty, ja i wszyscy inni słyszymy i widzimy, każdy w swoim własnym wszechświecie. Weźmy słońce. Słońce jest jedno; ale kiedy ty, ja i setka innych osób stoimy w różnych miejscach i patrzymy na nie, każdy z nas widzi inne słońce. Nie możemy temu zaradzić. Bardzo mała zmiana miejsca zmieni całe widzenie słońca przez człowieka. Niewielka zmiana atmosfery sprawi, że znów będzie inna wizja. Zatem we względnym postrzeganiu prawda zawsze jawi się jako inna. Ale Prawda Absolutna jest tylko jedna. Dlatego nie musimy walczyć z innymi, gdy ich znajdziemy; mówią coś o religii, co nie jest dokładnie zgodne z naszym poglądem na nią. Pamiętajmy, że obaj możemy mieć rację, choć pozornie sobie zaprzeczamy. Mogą istnieć miliony promieni zbiegających się w stronę tego samego środka na Słońcu. Im dalej są od środka, tym większa jest odległość między dowolnymi dwoma. Ale kiedy wszyscy spotykają się w centrum, wszelkie różnice znikają. Istnieje takie centrum, które jest absolutnym celem ludzkości. Jest nim Bóg. Jesteśmy promieniami. Odległości pomiędzy promieniami są organicznymi ograniczeniami, poprzez które jedynie możemy uchwycić wizję Boga. Stojąc na tym planie, każdy z nas zobowiązany jest mieć inny pogląd na Rzeczywistość Absolutną; i jako takie wszystkie poglądy są prawdziwe i nikt z nas nie potrzebuje się kłócić z drugim. Jedynym rozwiązaniem jest dotarcie do centrum. Jeśli spróbujemy rozstrzygnąć nasze różnice w drodze kłótni lub sporów odkryjemy, że możemy żyć przez setki lat bez dochodzenia do żadnego wniosku. Historia to potwierdza. Jedyne rozwiązanie to maszerować przed siebie i kierować się w stronę centrum; im szybciej to zrobimy, tym szybciej znikną nasze różnice.

Zatem ta teoria Iszty oznacza pozwolenie człowiekowi na wybór własnej religii. Jeden człowiek nie powinien zmuszać drugiego do oddawania czci temu, co on czci. Wszelkie próby zgromadzenia ludzi za pomocą armii, siły lub argumentów, wpędzenia ich do tego samego ogrodzenia i zmuszenia do czczenia tego samego Boga zawiodły i zawsze będą kończyć się niepowodzeniem, ponieważ jest to konstytucyjnie niemożliwe. Co więcej, istnieje niebezpieczeństwo zahamowania ich wzrostu. Rzadko spotyka się mężczyznę czy kobietę, którzy nie walczą o jakąś religię; a ilu jest zadowolonych, a raczej jak niewielu jest zadowolonych! Jak niewielu coś znajduje! A dlaczego? Po prostu dlatego, że większość z nich realizuje niemożliwe zadania. Są do tego zmuszani pod dyktando innych. Na przykład gdy jestem dzieckiem ojciec wkłada mi do ręki książkę, w której jest napisane, że Bóg jest taki a taki. Jaki on ma interes, żeby mi to wmawiać? Skąd on wie w jaki sposób będę się rozwijać? A nie mając wiedzy na temat mojego rozwoju konstytucjonalnego chce narzucić mi swoje pomysły, w wyniku czego mój rozwój zostaje zahamowany. Nie można sprawić, by roślina rosła na nieodpowiedniej dla niej glebie. Dziecko uczy się samo. Ale możesz pomóc mu iść naprzód na swój własny sposób. To, co możesz zrobić, nie ma natury pozytywnej, ale negatywną. Możesz usunąć przeszkody, ale wiedza wypływa z własnej natury. Poluzuj trochę ziemię, aby mogła łatwo wyjść. Otocz go żywopłotem; uważaj, żeby nic go nie zabiło i na tym kończy się twoja praca. Nie możesz zrobić nic innego. Reszta jest przejawem wewnętrznej natury. Podobnie z edukacją dziecka; dziecko samo się wychowuje. Przychodzisz mnie wysłuchać, a kiedy wrócisz do domu, porównaj to, czego się nauczyłeś, a przekonasz się, że pomyślałeś o tym samym; dałem temu jedynie wyraz. Nigdy nie będę mógł cię niczego nauczyć: będziesz musiał się tego sam nauczyć, ale być może mogę ci pomóc w wyrażeniu tej myśli.

Tak więc, jeśli chodzi o religię – co więcej – muszę sam uczyć się religii. Jakie prawo ma mój ojciec, żeby wciskać mi do głowy różne bzdury? Jakie prawo ma mój pan lub społeczeństwo, aby wpychać mi różne rzeczy do głowy? Być może są dobre, ale niekoniecznie są po mojemu. Pomyśl o przerażającym złu, które panuje dzisiaj na świecie, o milionach niewinnych dzieci wypaczonych przez niewłaściwe metody nauczania. Ileż pięknych rzeczy, które stałyby się cudownymi prawdami duchowymi, zostało zduszonych w zarodku przez tę okropną ideę religii rodzinnej, religii społecznej, religii narodowej i tak dalej. Pomyśl, jaka masa przesądów siedzi teraz w twojej głowie na temat religii twojego dzieciństwa lub religii twojego kraju i ile zła ona wyrządza lub może wyrządzić. Człowiek nie wie jaka potężna siła kryje się za każdą myślą i czynem. Stare powiedzenie jest prawdziwe, że: „Głupcy pędzą tam, gdzie aniołowie boją się stąpać”. Należy o tym pamiętać od samego początku. Jak? Przez tę wiarę w Isztę. Jest tak wiele ideałów; nie mam prawa mówić jaki będzie twój ideał ani narzucać ci żadnego ideału. Moim obowiązkiem powinno być przedstawienie ci wszystkich znanych mi ideałów i umożliwienie ci zobaczenia na podstawie własnego organizmu co ci się najbardziej podoba i co jest dla ciebie najbardziej odpowiednie. Podejmij tę, która najbardziej Ci odpowiada i wytrwaj w niej. To jest twoja Iszta, twój szczególny ideał.

Widzimy zatem, że religia zbiorowa nigdy nie będzie możliwa. Prawdziwe dzieło religii musi być sprawą każdego człowieka. Mam własny pomysł, muszę go zachować ją świętą i w tajemnicy, bo wiem, że to nie musi być twój pomysł. Po drugie, dlaczego miałbym powodować zamieszanie, chcąc powiedzieć wszystkim, jaki jest mój pomysł? Inni ludzie przyszliby i walczyliby ze mną. Nie mogą tego zrobić jeśli im nie powiem; ale jeśli będę im mówił jakie są moje poglądy, wszyscy będą mi się sprzeciwiać. Jaki jest więc sens mówienia o nich? Tę Isztę należy zachować w tajemnicy, jest to sprawa między tobą a Bogiem. Wszystkie teoretyczne części religii mogą być głoszone publicznie i udostępniane jako zgromadzenia, lecz wyższa religia nie może być upubliczniana. Nie mogę w jednej chwili przygotować swoich uczuć religijnych. Jaki jest rezultat tej maskarady i farsy? To żart z religii, najgorsze bluźnierstwo. Rezultatem jest to, co można znaleźć w kościołach dnia dzisiejszego. Jak ludzie mogą znieść te religijne ćwiczenia? To jak żołnierze w baraku. Ramiona, klęknij, weź książkę, wszystko dokładnie wyregulowane. Pięć minut uczuć, pięć minut rozsądku, pięć minut modlitwy – wszystko wcześniej ustalone. Te maskarady wypędziły religię. Niech kościoły głoszą doktryny, teorie i filozofie według własnego uznania, ale jeśli chodzi o oddawanie czci, prawdziwą praktyczną część religii, powinno być tak, jak mówi Jezus: „Kiedy się modlisz, wejdź do swojego schowka i kiedy zamkniesz drzwi módl się do Ojca swego, który jest w ukryciu.”

Taka jest teoria Iszty. Jest to jedyny sposób aby religia praktycznie odpowiadała potrzebom różnych konstytucji, aby uniknąć kłótni z innymi i osiągnąć prawdziwy, praktyczny postęp w życiu duchowym. Ale muszę cię ostrzec, żebyś nie interpretował błędnie moich słów jako związku z tworzeniem tajnych stowarzyszeń. Gdyby istniał diabeł, szukałbym go w tajnym stowarzyszeniu – jako wynalazek tajnych stowarzyszeń. To diabelskie plany. Iszta jest święta, a nie tajemna. Ale w jakim sensie? Dlaczego nie powinienem rozmawiać o mojej Iszta z innymi? Ponieważ jest to moja najświętsza rzecz. Może ona  pomóc innym, ale skąd mam wiedzieć, że raczej im nie zaszkodzi? Może istnieć człowiek, którego natura jest taka, że nie może oddawać czci Bogu Osobowemu, a jako Boga Bezosobowego może wielbić jedynie swoją najwyższą Jaźń. Załóżmy, że zostawię go wśród was, a on powie wam, że nie ma Boga Osobowego, lecz jedynie Bóg jako Jaźń w was lub we mnie. Będziesz zszokowany. Jego pomysł jest święty, ale nie tajny. Nigdy nie było wielkiej religii ani wielkiego nauczyciela, którzy tworzyliby tajne stowarzyszenia głoszące prawdy Boże. W Indiach nie ma takich tajnych stowarzyszeń. Takie rzeczy mają wyłącznie zachodnią koncepcję i są jedynie narzucone Indiom. Nigdy nic o nich nie wiedzieliśmy. Dlaczego w ogóle miałyby istnieć tajne stowarzyszenia w Indiach? W Europie nie wolno było powiedzieć ani słowa na temat religii, które nie zgadzało się z poglądami Kościoła. Zmuszeni więc byli do ukrywania się wśród gór i zakładania tajnych stowarzyszeń, aby móc wyznawać swój własny rodzaj kultu. W Indiach nigdy nie było okresu, w którym człowiek byłby prześladowany za posiadanie własnych poglądów na religię. W Indiach nigdy nie było tajnych stowarzyszeń religijnych, więc wszelkie pomysły tego typu należy natychmiast porzucić. Te tajne stowarzyszenia zawsze przeradzają się w najstraszniejsze rzeczy. Widziałem wystarczająco dużo tego świata, aby wiedzieć, jakie zło powodują i jak łatwo zmieniają się w społeczeństwa wolnej miłości i społeczeństwa duchów, jak ludzie są rozgrywani rękami innych mężczyzn i kobiet oraz jak ich przyszłe możliwości rozwoju myśli i działania są niszczone i tak dalej. Niektórzy z Was mogą być niezadowoleni, że mówię w ten sposób, ale muszę powiedzieć wam prawdę. Być może w ciągu całego mojego życia podąży za mną tylko pół tuzina mężczyzn i kobiet; ale będą to prawdziwi mężczyźni i kobiety, czyści i szczerzy, a ja nie chcę tłumu. Co mogą zrobić tłumy? Historię świata tworzyło kilkudziesięciu, których można policzyć na palcach, a reszta to motłoch. Wszystkie te tajne stowarzyszenia i oszustwa czynią mężczyzn i kobiety nieczystymi, słabymi i ograniczonymi; a słabi nie mają woli i nigdy nie mogą pracować. Dlatego nie miejcie z nimi nic wspólnego. Całe to fałszywe zamiłowanie do tajemnic powinno zostać odrzucone gdy po raz pierwszy pojawi się w twoim umyśle. Nikt, kto jest w najmniejszym stopniu nieczysty nigdy nie stanie się religijny. Nie próbuj zakrywać ropiejących wrzodów masami róż. Czy myślisz, że możesz oszukać Boga? Nikt nie może. Daj mi prostego mężczyznę lub kobietę; ale Panie, chroń mnie od duchów, latających aniołów i diabłów. Bądźcie zwyczajnymi, normalnymi, miłymi ludźmi.

Istnieje w nas coś takiego jak instynkt, który mamy wspólny ze zwierzętami, odruchowy, mechaniczny ruch ciała. Istnieje znowu wyższa forma przewodnictwa, którą nazywamy rozumem, gdy intelekt uzyskuje fakty, a następnie je uogólnia. Istnieje jeszcze wyższa forma wiedzy, którą nazywamy inspiracją, która nie rozumuje, ale poznaje rzeczy za pomocą przebłysków. To jest najwyższa forma wiedzy. Ale jak mamy ją odróżnić od instynktu? Na tym polega wielka trudność. W dzisiejszych czasach każdy przychodzi do was i mówi, że jest natchniony i wysuwa nadludzkie twierdzenia. Jak odróżnić inspirację od oszustwa? Po pierwsze, natchnienie nie może być sprzeczne z rozumem. Starzec nie sprzeciwia się dziecku, on jest jego rozwojem. To, co nazywamy inspiracją, jest rozwojem rozumu. Droga do intuicji wiedzie przez rozum. Instynktowne ruchy ciała nie sprzeciwiają się rozumowi. Jakże instynktownie poruszasz się, gdy przechodzisz przez ulicę, aby uchronić się przed samochodami. Czy umysł podpowiada Ci, że ratowanie ciała w ten sposób było głupotą? Nie. Podobnie żadna prawdziwa inspiracja nie jest nigdy sprzeczna z rozumem. Tam, gdzie to się dzieje, nie jest to żadna inspiracja. Po drugie, inspiracja musi służyć dobru ogółu, a nie reputacji, sławy czy osobistych korzyści. Powinna ona zawsze służyć dobru świata i być całkowicie bezinteresowna. Kiedy te testy zostaną spełnione, możesz śmiało potraktować to jako inspirację. Musisz pamiętać, że w obecnym stanie świata nie ma ani jednej osoby na milion, która jest natchniona. Mam nadzieję, że ich liczba będzie wzrastać. Teraz bawimy się tylko religią. Z natchnieniem zaczniemy mieć religię. Tak jak mówi św. Paweł: „Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz”. Jednak w obecnym stanie świata bardzo nieliczni osiągają ten stan; być może jednak w żadnym innym okresie nie było tak fałszywych twierdzeń o inspiracji jak teraz. Mówi się, że kobiety mają zdolności intuicyjne, podczas gdy mężczyźni wspinają się powoli w górę, kierując się rozumem. Nie wierz w to. Natchnionych mężczyzn jest tyle samo, co kobiet, chociaż kobiety mają być może większe skłonności do osobliwych form histerii i nerwowości. Lepiej umrzeć jako niewierzący niż dać się oszukać oszustom i żonglerom. Moc rozumowania została ci dana do użytku. Pokaż zatem, że użyłeś ją właściwie. Dzięki temu będziesz mógł zająć się wyższymi sprawami.

Musimy zawsze pamiętać, że Bóg jest Miłością. „Zaprawdę głupcem jest ten, kto mieszkając nad brzegiem Gangesu, stara się wykopać małą studnię w poszukiwaniu wody. Zaprawdę głupcem jest ten, kto mieszkając w pobliżu kopalni diamentów, spędza życie na poszukiwaniu szklanych paciorków. ” Bóg jest tą kopalnią diamentów. Jesteśmy doprawdy głupcami, jeśli porzucamy Boga dla legend o duchach i latających hobgoblinach. To choroba, chorobliwe pragnienie. Degeneruje ono rasę, osłabia nerwy i mózg żyjących w nieustannym chorobliwym strachu przed hobgoblinami lub pobudza głód cudów; wszystkie te szalone historie o nich utrzymują nerwy w nienaturalnym napięciu – powolna i pewna degeneracja rasy. Myślenie o rezygnacji z Boga, czystości, świętości i duchowości w imię tych wszystkich nonsensów jest degeneracją! Czytanie myśli innych mężczyzn! Jeśli będę musiał czytać myśli innych przez pięć minut, oszaleję. Bądźcie silni, powstańcie i szukajcie Boga Miłości. To jest najwyższa siła. Jaka moc jest większa od mocy czystości? Miłość i czystość rządzą światem. Tej miłości do Boga nie mogą osiągnąć słabi; dlatego nie bądźcie słabi fizycznie, umysłowo, moralnie ani duchowo. Tylko Pan jest prawdziwy. Wszystko inne jest nieprawdą; wszystko inne należy odrzucić dla zbawienia Pana. Marność nad marnościami, wszystko marność. Służ Panu i tylko Jemu.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#133 2023-10-24 22:25:18

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Wykłady i Dyskursy

Ramajana
Mahabharata
Myśli o Gicie
Historia Dźada Bharata
Historia Prahlady
Wielcy Nauczyciele Świata
O Panu Buddha
Chrystus, Posłaniec
Mój Mistrz
Indyjska Myśl Religijna
Podstawa Badań Psychicznych lub Duchowych
O Sztuce w Indiach
Czy Indie to Zacofany Kraj?
Twierdzenia Religii
Koncentracja
Medytacja
Praktyka Religii






Ramajana

(Wygłoszone w Shakespeare Club, Pasadena, Kalifornia, 31 stycznia 1900)

W Sanskrycie napisane są dwa wielkie eposy, które są bardzo starożytne. Oczywiście istnieją setki innych epickich poematów. Język i literatura sanskrycka przetrwały do dnia dzisiejszego, choć od ponad dwóch tysięcy lat Sanskryt nie jest już językiem mówionym. Opowiem wam teraz o dwóch najstarszych eposach, zwanych Ramajaną i Mahabharatą. Uosabiają maniery i zwyczaje, stan społeczeństwa, cywilizacji itp. starożytnych Hindusów. Najstarszy z tych eposów nosi tytuł Ramajana, „Życie Ramy”. Istniała już wcześniej literatura poetycka — większość Wed, świętych ksiąg Hindusów, jest spisana w swego rodzaju metrum — lecz w Indiach za powszechną zgodą uważa się, że ta księga jest początkiem poezji.

Imię poety lub mędrca brzmiało Wālmiki. Później z tym starożytnym poetą związano wiele poetyckich opowieści; a jeszcze później bardzo powszechną praktyką stało się przypisywanie mu autorstwa bardzo wielu wersetom, które nie były jego autorstwa. Pomimo tych wszystkich interpolacji, wydaje nam się to bardzo pięknym układem, nie mającym sobie równych w literaturze świata.

Był młody człowiek, który w żaden sposób nie mógł utrzymać rodziny. Był silny i energiczny więc w końcu został rabusiem napadającym na ludzi przy drogach; napadał na ludzi na drodze i rabował ich, a za te pieniądze utrzymywał ojca, matkę, żonę i dzieci. Trwało to bez przerwy aż pewnego dnia przechodził obok wielki święty zwany Nārada i bandyta go zaatakował. Mędrzec zapytał złodzieja: „Dlaczego chcesz mnie okraść? Okradanie ludzi i zabijanie ich jest wielkim grzechem. Po co bierzesz cały ten grzech?” Rabuś odpowiedział: „No cóż, tymi pieniędzmi chcę wesprzeć rodzinę”. „Zatem”, powiedział mędrzec, „czy myślisz, że oni również biorą udział w twoim grzechu?” „Oczywiście, że tak” – odpowiedział bandyta. „Bardzo dobrze” – powiedział mędrzec – „przywiąż mnie tutaj a sam idź do domu i zapytaj swoich ludzi czy będą dzielić twój grzech w taki sam sposób w jaki dzielą się pieniędzmi, które zarabiasz”. W związku z tym poszedł on do swego ojca i zapytał: „Ojcze, czy wiesz, jak Cię wspieram?” Ojciec odpowiedział: „Nie, nie wiem”. „Jestem zbójem, zabijam ludzi i rabuję ich”. „Co! Ty tak czynisz, mój synu? Wynoś się ty wyrzutku!” Następnie poszedł do swojej matki i zapytał ją: „Matko, czy wiesz, jak cię wspieram?” „Nie”, odpowiedziała. „Poprzez rabunek i morderstwo”. „Jakie to okropne!”, zawołała matka. „Ale czy ty współuczestniczysz w moim grzechu?”, zapytał syn. „Dlaczego bym miała? Nigdy nikogo nie obrabowałam”, odpowiedziała matka. Następnie poszedł do swojej żony i zapytał ją: „Czy wiesz jak was wszystkich utrzymuję?” „Nie”, odpowiedziała. „No cóż, jestem rozbójnikiem”, odpowiedział, „i od lat rabuję ludzi; w ten sposób wspieram i utrzymuję was wszystkich. A teraz chcę wiedzieć, czy jesteście gotowi mieć udział w moim grzechu.” „W żadnym wypadku. Jesteś moim mężem i twoim obowiązkiem jest mnie wspierać.”

Oczy złodzieja otworzyły się. „Tak jest na świecie – nawet moi najbliżsi, dla których rabowałem, nie będą mieli udziału w moim losie”. Wrócił na miejsce gdzie związał mędrca, rozciął jego więzy, padł mu do stóp, opowiedział wszystko i powiedział: „Ratuj mnie! Co mogę zrobić?” Mędrzec powiedział: „Porzuć swoje obecne życie. Widzisz, że nikt z twojej rodziny tak naprawdę cię nie kocha, więc porzuć te wszystkie złudzenia. Będą dzielić twój dobrobyt, ale w chwili, gdy nie będziesz miał nic, opuszczą cię. Tam nie ma nikogo, kto miałby udział w twoim złu, ale wszyscy będą mieli udział w twoim dobru. Dlatego czcij Tego, który jako jedyny stoi przy nas, czy czynimy dobrze, czy źle. On nigdy nas nie opuszcza, bo miłość nigdy nie upadnie, nie zna handlu wymiennego ani egoizmu.”

Następnie mędrzec nauczył go, jak oddawać cześć. I człowiek ten zostawił wszystko i poszedł do lasu. Tam modlił się i medytował aż zapomniał o sobie tak całkowicie, że przyszły mrówki i zbudowały wokół niego mrowiska, a on był tego zupełnie nieświadomy. Po wielu latach rozległ się głos mówiący: „Powstań, mędrcze!” W ten sposób pobudzony zawołał: „Mędrcze? Jestem rabusiem!” „Nigdy więcej „rabusiem” – odpowiedział głos – „jesteś oczyszczonym mędrcem. Twoje stare imię zniknęło. Ale teraz, ponieważ twoja medytacja była tak głęboka i wielka, że nie zauważyłeś nawet mrowisk, które cię otaczały, odtąd będziesz miał na imię Walmiki – „ten, który narodził się w mrowisku”. I tak oto został mędrcem.

I tak został poetą. Pewnego dnia, gdy ten mędrzec Walmiki miał zamiar wykąpać się w świętej rzece Ganga, zobaczył parę gołębi krążących w kółko i całujących się. Mędrzec podniósł wzrok i był zadowolony z tego widoku, ale w ciągu sekundy przeleciała obok niego strzała i zabiła samca gołębicy. Gdy gołąb upadł na ziemię, gołębica w smutku wirowała wokół martwego ciała swojego towarzysza. Natychmiast poeta poczuł się nieszczęśliwy i rozglądając się, ujrzał myśliwego. „Jesteś nędznikiem”, zawołał, „bez najmniejszego miłosierdzia! Twoja zabójcza ręka nie zatrzyma się nawet dla miłości!” „Co to jest? Co ja mówię?” pomyślał poeta: „Nigdy wcześniej nie mówiłem w ten sposób”. I wtedy rozległ się głos: „Nie bój się. To jest poezja, która wychodzi z twoich ust. Napisz życie Ramy poetyckim językiem dla dobra świata”. I tak zaczął się pierwszy wiersz. Pierwszy werset wyskoczył z otchłani z ust Walmiki, pierwszego poety. A potem napisał piękną Ramajanę, „Życie Ramy”.

Istniało starożytne indyjskie miasto o nazwie Ajodhjā – które istnieje nawet w czasach współczesnych. Prowincja, w której nadal się znajduje, nazywa się Oudh i większość z Was mogła zauważyć ją na mapie Indii. To była starożytna Ajodhja. Tam w czasach starożytnych panował król zwany Daśaratha. Miał trzy królowe, ale król nie miał z nimi dzieci. I jak dobrzy Hindusi, król i królowe razem udawali się na pielgrzymki, poszcząc i modląc się, aby mogli mieć dzieci i we właściwym czasie urodziło im się czterech synów. Najstarszym z nich był Rama.

Tak więc zgodnie ze zwyczajem ci czterej bracia otrzymali gruntowne wykształcenie we wszystkich dziedzinach nauki. Aby uniknąć przyszłych sporów, w starożytnych Indiach istniał zwyczaj, że król za życia mianował swojego najstarszego syna na swojego następcę, Juwarādźa, młodego króla, jak go nazywają.

Był sobie także inny król, zwany Dźanaka i ten król miał piękną córkę o imieniu Sitā. Sita została znaleziona na polu; była córką Ziemi i urodziła się bez rodziców. Słowo „Sita” w starożytnym sanskrycie oznacza bruzdę utworzoną przez pług. W starożytnej mitologii Indii można spotkać osoby zrodzone tylko z jednego rodzica, osoby urodzone bez rodziców, zrodzone z ognia ofiarnego, zrodzone na polu itd. – jakby zrzucone z chmur. Wszystkie tego rodzaju cudowne narodziny były powszechne w mitologicznej tradycji Indii.

Sita, będąc córką Ziemi, była czysta i nieskazitelna. Wychował ją król Dźanaka. Kiedy osiągnęła już wiek odpowiedni do zawarcia małżeństwa, król zapragnął znaleźć dla niej odpowiedniego męża.

Istniał starożytny indyjski zwyczaj zwany Swajamwara, według którego księżniczki zwykły wybierać mężów. Zaproszono kilku książąt z różnych części kraju, a księżniczka we wspaniałym stroju, z girlandą w dłoni i w towarzystwie woźnicy, który wyliczał charakterystyczne roszczenia każdego z królewskich zalotników, przechodziła pośród zgromadzonych przed nią i miała wybrać na męża księcia, którego polubiła, zarzucając mu na szyję girlandę z kwiatów. Wówczas mieli pobrać się z wielką pompą i przepychem.

Było wielu książąt, którzy aspirowali do ręki Sity; próbą wymaganą przy tej okazji było złamanie ogromnego łuku zwanego Haradhanu. Wszyscy książęta wykorzystali wszystkie swoje siły aby dokonać tego wyczynu, ale nie udało im się. W końcu Rama wziął w dłonie potężny łuk i z łatwością złamał go na pół. W ten sposób Sita wybrała na męża Ramę, syna króla Daśaratha i pobrali się w wielkiej radości. Następnie Rama zabrał swoją narzeczoną do swojego domu, a jego stary ojciec pomyślał, że nadszedł czas aby przejść na emeryturę i mianował Ramę na Juwaradźa. Wszystko było przygotowane do ceremonii i cały kraj radował się z tej uroczystości, gdy jedna ze służących przypomniała młodszej królowej Kaikeji o dwóch obietnicach złożonych jej dawno temu przez króla. Dawno temu bardzo spodobała się królowi a on zaproponował jej dwa dary: „Poproś o dwie rzeczy w mojej mocy, a dam ci je” – powiedział, ale wtedy nie poprosiła o nic. Całkiem o tym zapomniała; lecz zatrudniona przez nią niegodziwa służąca zaczęła wzbudzać w niej zazdrość w związku z osadzeniem Ramy na tronie i dawała jej do zrozumienia, jak miło byłoby dla niej, gdyby jej własny syn został następcą króla, aż królowa prawie oszalała z zazdrości. Wtedy służąca zasugerowała jej, aby poprosiła króla o dwa obiecane dobrodziejstwa: jednym byłoby osadzenie na tronie jej własnego syna Bharata, a drugim wysłanie Ramy do lasu i wygnanie na czternaście lat.

Rama był życiem i duszą starego króla, a kiedy zwrócono się do niego z tą niegodziwą prośbą, jako król poczuł, że nie może cofnąć słowa. Nie wiedział więc, co robić. Ale Rama przybył na ratunek i chętnie zaproponował, że zrzeknie się tronu i uda się na wygnanie, aby jego ojciec nie był winny kłamstwa. Zatem Rama udał się na wygnanie na czternaście lat w towarzystwie swojej kochającej żony Sity i oddanego brata Lakszmana, który pod żadnym pozorem nie chciał się z nim rozstać.

Aryjczycy nie wiedzieli, kim są mieszkańcy tych dzikich lasów. W tamtych czasach plemiona leśne zwali „małpami”, a niektóre z tak zwanych „małp”, jeśli były niezwykle silne i potężne, nazywano „demonami”.

Zatem Rama, Lakszmana i Sita poszli do lasu zamieszkałego przez demony i małpy. Kiedy Sita zaproponowała, że będzie towarzyszyć Ramie, wykrzyknął: „Jak ty, księżniczko, możesz stawić czoła trudnościom i towarzyszyć mi do lasu pełnego nieznanych niebezpieczeństw!” Ale Sita odpowiedziała: „Gdziekolwiek idzie Rama, tam idzie Sita. Jak możesz mi mówić o «księżniczce» i «królewskich narodzinach»? Idę przed tobą!” Tak więc Sita poszła. I młodszy brat też poszedł z nimi. Poszli daleko w głąb lasu aż dotarli do rzeki Godāwari. Na brzegach rzeki zbudowali małe chatki, a Rama i Lakszmana polowali na jelenie i zbierali owoce. Gdy żyli w ten sposób przez jakiś czas, pewnego dnia pojawiła się demoniczna olbrzymka. Była siostrą gigantycznego króla Lanki (Cejlonu). Wędrując swobodnie po lesie spotkała Ramę i widząc, że jest to bardzo przystojny mężczyzna, od razu się w nim zakochała. Ale Rama był najczystszym z ludzi, a także był żonatym mężczyzną; więc oczywiście nie mógł odwzajemnić jej miłości. W zemście poszła do swojego brata, króla-olbrzyma, i opowiedziała mu wszystko o pięknej Sicie, żonie Ramy.

Rama był najpotężniejszym ze śmiertelników; nie było żadnych gigantów, demonów ani nikogo innego, kto byłby wystarczająco silny, aby go pokonać. Zatem gigantyczny król musiał uciec się do podstępu. Pochwycił innego olbrzyma, który był magiem i przemienił go w pięknego złotego jelenia; i jeleń biegał po okolicy, w której mieszkał Rama, aż Sita zafascynowana jego pięknem poprosiła Ramę, aby poszedł i schwytał dla niej jelenia. Rama poszedł do lasu, aby złapać jelenia, pozostawiając brata pod opieką Sity. Następnie Lakszmana zatoczył krąg ognia wokół chaty i powiedział do Sity: „Dziś widzę, że coś może ci się przytrafić, dlatego mówię ci, żebyś nie wychodziła poza ten magiczny krąg. Jeśli to zrobisz, może ci się przydarzyć pewne niebezpieczeństwo.” W międzyczasie Rama przebił magiczną strzałą jelenia i w jednej chwili jeleń zmieniony w postać człowieka, zdechł.

Nagle w chatce rozległ się głos Ramy wołający: „Och, Lakszmano, przyjdź mi na pomoc!” a Sita powiedziała: „Lakszmana, idź natychmiast do lasu, aby pomóc Ramie!” „To nie jest głos Ramy” – zaprotestował Lakszmana. Ale za namową Sity Lakszmana musiał wyruszyć na poszukiwanie Ramy. Gdy tylko odszedł, olbrzymi król, który przybrał postać żebrzącego mnicha, stanął przy bramie i poprosił o jałmużnę. „Poczekaj chwilę” – powiedziała Sita – „aż mój mąż wróci, a dam ci obfitą jałmużnę”. „Nie mogę czekać, dobra pani”, powiedział, „jestem bardzo głodny, daj mi wszystko, co masz”. W tym momencie Sita, która miała w domku kilka owoców, przyniosła je. Jednak żebrzący mnich po wielu namowach namówił ją, aby przyniosła mu jałmużnę, zapewniając ją, że nie musi się bać, ponieważ jest on świętą osobą. Tak więc Sita wyszła z magicznego kręgu, a fałszywy mnich natychmiast przybrał swoje gigantyczne ciało, a trzymając Sitę w ramionach przywołał swój magiczny rydwan i wsadzając do niego Sitę, uciekł z nią płaczącą. Biedna Sita! Była całkowicie bezradna, nikt nie był w stanie jej pomóc. Gdy olbrzym ją niósł zdejmowała kilka ozdób z ramion i co jakiś czas upuszczała je na ziemię

Została zabrana przez Rawanę do jego królestwa, Lanki, na wyspę Cejlon. Błagał ją, aby została jego królową i na różne sposoby kusił ją, aby przystała na jego prośbę. Ale Sita, która była samą czystością, nawet nie chciała rozmawiać z olbrzymem; i aby ją ukarać, kazał jej mieszkać pod drzewem dniem i nocą, dopóki nie zgodzi się zostać jego żoną.

Kiedy Rama i Lakszmana wrócili do chaty i odkryli, że Sity tam nie ma, ich smutek nie miał granic. Nie mogli sobie wyobrazić, co się z nią stało. Obaj bracia poszli dalej, szukając wszędzie Sity, ale nie znaleźli po niej śladu. Po długich poszukiwaniach natknęli się na grupę „małp”, a pośrodku nich był Hanumān, „boska małpa”. Hanuman, najlepsza z małp, stał się najwierniejszym sługą Ramy i pomógł mu w uratowaniu Sity, jak zobaczymy później. Jego oddanie dla Ramy było tak wielkie, że Hindusi nadal czczą go jako ideał prawdziwego sługi Pana. Widzicie, przez „małpy” i „demony” rozumie się aborygenów z południowych Indii.

Tak więc Rama w końcu zetknął się z tymi małpami. Opowiedziały mu, że widzieli lecący po niebie rydwan, w którym siedział demon niosący najpiękniejszą kobietę i że gorzko płakała, a gdy rydwan przejeżdżał nad ich głowami, upuściła jedną ze swoich ozdób aby przyciągnąć ich uwagę. Następnie pokazali Ramie ozdobę. Lakszmana wziął ozdobę i powiedział: „Nie wiem, czyja to ozdoba”. Rama wziął ją od niego i od razu rozpoznał, mówiąc: „Tak, to Sita”. Lakszmana nie mógł rozpoznać ozdoby, ponieważ w Indiach żonę starszego brata otaczano tak wielkim szacunkiem, że nigdy nie patrzył na ramiona i szyję Sity. Więc widzicie, ponieważ był to naszyjnik, nie wiedział czyj on był. W tym odcinku jest odrobina starego indyjskiego zwyczaju. Następnie małpy powiedziały Ramie, kim jest ten król demon i gdzie mieszka, po czym wszystkie poszły go szukać.

Teraz małpi król Wāli i jego młodszy brat Sugriwa walczyli między sobą o królestwo. Rama pomogła młodszemu bratu i odzyskał królestwo od Wali, który go wypędził; a w zamian obiecał on pomóc Ramie. Przeszukali cały kraj, ale nie mogli znaleźć Sity. W końcu Hanuman przeskoczył jednym susem z wybrzeży Indii na wyspę Cejlon i tam rozglądał się po całej Lance w poszukiwaniu Sity, ale nigdzie nie mógł jej znaleźć.

Widzicie, ten król gigant podbił bogów, ludzi, a właściwie cały świat; zebrał wszystkie piękne kobiety i uczynił je swoimi nałożnicami. Zatem Hanuman pomyślał: „Sita nie może być z nimi w pałacu. Wolałaby umrzeć, niż przebywać w takim miejscu”. Hanuman poszedł więc szukać jej gdzie indziej. W końcu znalazł Sitę pod drzewem, bladą i chudą jak księżyc w nowiu, który wisi nisko nad horyzontem. Teraz Hanuman przybrał postać małej małpki i usiadł na drzewie i tam był świadkiem jak przybyły olbrzymki wysłane przez Rawanę i próbowały przestraszyć Sitę, aby uległa, ale ona nawet nie chciała słuchać imienia gigantycznego króla.

Następnie Hanuman podszedł bliżej do Sity i opowiedział jej jak został posłańcem Ramy, który wysłał go, aby dowiedział się, gdzie jest Sita; Hanuman pokazał Sicie sygnet, który dał Rama na znak potwierdzenia swojej tożsamości. Poinformował ją również, że gdy tylko Rama dowie się o jej miejscu pobytu, przybędzie z armią, pokona olbrzyma i ją odzyska. Jednakże zasugerował Sicie, że gdyby tego chciała, wziąłby ją na ramiona i jednym skokiem mógłby przepłynąć ocean i wrócić do Ramy. Ale Sita nie mogła znieść tej myśli, ponieważ była samą czystością i nie mogła dotykać ciała żadnego mężczyzny z wyjątkiem swojego męża. Zatem Sita pozostała tam, gdzie była. Ale dała mu ona klejnot ze swoich włosów, aby zaniósł Ramie; i wraz z nim Hanuman wrócił.

Dowiedziawszy się wszystkiego o Sicie od Hanumana, Rama zebrał armię i wraz z nią pomaszerował w kierunku najbardziej wysuniętego na południe punktu Indii. Tam małpy Ramy zbudowały ogromny most zwany Setu-Bandha, łączący Indie z Cejlonem. Już przy bardzo niskim stanie wody można przedostać się z Indii na Cejlon po tamtejszych piaszczystych brzegach.

Rama był wcieleniem Boga, w przeciwnym razie jak mógłby dokonać tych wszystkich rzeczy? Według Hindusów był on wcieleniem Boga. W Indiach uważają go za siódme wcielenie Boga.

Małpy usuwały całe wzgórza, umieszczały je w morzu i przykrywały kamieniami i drzewami, tworząc w ten sposób ogromny nasyp. Mówi się, że mała wiewiórka tarzała się tam po piasku i biegała tam i z powrotem do mostu, otrząsając się. W ten sposób na swój skromny sposób pracowała nad budową mostu dla Ramy, zasypując go piaskiem. Małpy się śmiały, bo przywoziły całe góry, całe lasy, ogromne ładunki piasku na most – więc śmiały się z małej wiewiórki tarzającej się po piasku, a potem się trzęsącej. Ale Rama to zauważył i zauważył: „Błogosławiona niech będzie mała wiewiórka; wykonuje swoją pracę najlepiej, jak potrafi, i dlatego jest tak samo wielka jak największy z was”. Następnie delikatnie pogłaskał wiewiórkę po grzbiecie i do dziś na grzbiecie wiewiórki widać biegnące wzdłużnie ślady palców Ramy.

Teraz, gdy most był już ukończony, cała armia małp pod wodzą Ramy i jego brata wkroczyła na Cejlon. Przez kilka miesięcy później trwała straszliwa wojna i rozlew krwi. W końcu ten demoniczny król Rawana został pokonany i zabity, a jego stolica wraz ze wszystkimi pałacami i wszystkim, co było całkowicie ze szczerego złota, została zdobyta. Kiedy w odległych wioskach w głębi Indii mówię im, że byłem na Cejlonie, prości ludzie mówią: „Tam, jak mówią nasze książki, domy są zbudowane ze złota”. W ten sposób wszystkie te złote miasta wpadły w ręce Ramy, który przekazał je Wibhiszanie, młodszemu bratu Rawany, i posadził go na tronie w miejsce jego brata, w zamian za cenne usługi wyświadczone przez niego dla Ramy podczas wojny.

Następnie Rama z Sitą i ich zwolennikami opuścili Lankę. Jednak wśród zwolenników rozległ się szmer. „Test! Test!” wołali: „Sita nie przeszła testu czy w domu Rawany była doskonale czysta”. „Czysta! ona jest samą czystością” – wykrzyknął Rama. „Nieważne! Chcemy testu” – nalegali ludzie. Następnie przygotowano ogromny ogień ofiarny, w który Sita musiała wejść. Rama był w agonii, myśląc, że Sita zginęła; lecz po chwili pojawił się sam Bóg ognia z tronem na głowie, a na tronie siedziała Sita. Wtedy zapanowała powszechna radość i wszyscy byli usatysfakcjonowani.

Na początku okresu wygnania Bharata, młodszy brat, przybył i poinformował Ramę o śmierci starego króla i gorąco nalegał, aby objął on tron. Podczas wygnania Ramy Bharata w żadnym wypadku nie wstąpił na tron i z szacunku umieścił na nim parę drewnianych butów Ramy w zastępstwie jego brata. Następnie Rama wrócił do swojej stolicy i za powszechną zgodą swego ludu został królem Ajodhji.

Po odzyskaniu królestwa Rama złożył niezbędne śluby, które w dawnych czasach musiał składać król dla dobra swego ludu. Król był niewolnikiem swego ludu i musiał uginać się przed opinią publiczną, jak zobaczymy później. Rama spędził kilka lat w szczęściu z Sitą, kiedy ludzie ponownie zaczęli szemrać, że Sita została porwana przez demona i przeniesiona przez ocean. Nie byli zadowoleni z poprzedniego testu i domagali się kolejnego, w przeciwnym razie trzeba będzie ją wygnać.

Aby zaspokoić żądania ludu, Sita została wygnana i pozostawiona, aby zamieszkała w lesie, gdzie znajdowała się pustelnia mędrca i poety Walmiki. Mędrzec zastał biedną Sitę płaczącą i opuszczoną, a usłyszawszy jej smutną historię, udzielił jej schronienia w swoim aśramie. Sita spodziewała się, że wkrótce zostanie mamą i urodziła bliźniaków. Poeta nigdy nie powiedział dzieciom kim są. Wychował ich razem żyjących życiem Bahmaćārinów. Następnie skomponował wiersz znany jako Ramajana, dołożył do niego muzykę i go udramatyzował.

Dramat w Indiach był rzeczą bardzo świętą. Dramat i muzyka same w sobie są uważane za religię. Jakakolwiek pieśń – czy to miłosna, czy inna – jeśli cała dusza jest w tej pieśni, osiąga się zbawienie i nie ma nic innego do roboty. Mówią, że prowadzi to do tego samego celu co medytacja.

Zatem Walmiki wyreżyserował „Życie Ramy” i nauczył dwoje dzieci Ramy je recytować i śpiewać.

Nadszedł czas, kiedy Rama miał złożyć ogromną ofiarę, czyli jadźnię, taką jaką świętowali dawni królowie. Ale żadnej ceremonii w Indiach nie może odprawić żonaty mężczyzna bez żony: musi mieć przy sobie żonę, Sahadharmini, „współwyznawczynię” – tak się określa żonę. Hinduski gospodarz domu musi odprawić setki ceremonii, ale według śastr żadna nie może zostać należycie odprawiona jeśli nie ma żony, która uzupełniałaby ją swoim udziałem.

Żony Ramy nie było wtedy z nim, ponieważ została wygnana. Dlatego ludzie poprosili go, aby ponownie się ożenił. Ale na tę prośbę Rama po raz pierwszy w życiu wystąpił przeciwko ludowi. Powiedział: „To nie może być prawda. Moje życie należy do Sity”. Zatem w zamian wykonano złoty posąg Sity aby ceremonia mogła się odbyć. Zorganizowali nawet dramatyczną rozrywkę, aby wzmocnić poczucie religijne podczas tego wielkiego festiwalu. Walmiki, wielki mędrzec-poeta, przybył ze swoimi uczniami, Lawa i Kuśa, nieznanymi synami Ramy. Scena była już gotowa i wszystko było gotowe do występu. Rama i jego bracia byli obecni wraz ze wszystkimi dostojnikami i ludem – była to ogromna publiczność. Pod kierunkiem Walmiki Lawa i Kuśa śpiewali o życiu Ramy i zafascynowali całe zgromadzenie swoim uroczym głosem i wyglądem. Biedny Rama był prawie szalony, a kiedy w dramacie wydarzyła się scena wygnania Sity, nie wiedział, co robić. Wtedy mędrzec powiedział do niego: „Nie smuć się, bo pokażę ci Sitę”. Następnie na scenę wprowadzono Sitę, a Rama był zachwycony widokiem swojej żony. Nagle rozległ się stary szmer: „Test! Test!” Biedna Sita była tak przejęta powtarzającymi się okrutnymi pogardami dla jej reputacji, że było to ponad jej siły. Apelowała do bogów, aby złożyli świadectwo o jej niewinności, kiedy Ziemia się otworzyła, a Sita wykrzyknęła: „Oto próba” i zniknęła w łonie Ziemi. Ludzie byli zaskoczeni tym tragicznym zakończeniem. A Rama pogrążył się w smutku.

Kilka dni po zniknięciu Sity do Ramy przybył posłaniec od bogów, który dał mu do zrozumienia, że jego misja na ziemi dobiegła końca i ma powrócić do nieba. Te wieści przyniosły mu rozpoznanie własnego prawdziwego Ja. Zanurzył się w wodach Saraju, potężnej rzeki przepływającej przez jego stolicę i dołączył do Sity w innym świecie.

To jest wielki, starożytny epos Indii. Rama i Sita są ideałami narodu indyjskiego. Wszystkie dzieci, zwłaszcza dziewczynki, oddają cześć Sicie. Szczytem ambicji kobiety jest być jak Sita: czysta, oddana, wszechcierpliwa! Studiując te postacie, od razu można się przekonać, jak bardzo różni się ideał w Indiach od ideału na Zachodzie. Dla rasy Sita jest ideałem cierpienia. Zachód mówi: „Rób! Pokaż swoją moc, działając”. Indie mówią: „Pokaż swoją moc poprzez cierpienie”. Zachód rozwiązał problem tego, ile człowiek może mieć: Indie rozwiązały problem tego, jak mało człowiek może mieć. Widzisz, dwie skrajności. Sita jest typowa dla Indii – wyidealizowanych Indii. Nie chodzi o to, czy kiedykolwiek żyła, czy ta historia jest historią czy nie, wiemy, że ideał istnieje. Żadna inna historia Paurāniki nie przeniknęła tak całego narodu, nie wkroczyła tak w jego życie i nie poruszyła tak każdej kropli krwi rasy, jak ten ideał Sity. Sita to w Indiach imię wszystkiego, co dobre, czyste i święte – wszystkiego, co w kobiecie nazywamy kobiecością. Jeśli kapłan musi pobłogosławić kobietę, mówi: „Bądź Sitą!” Jeśli błogosławi dziecko, mówi: „Bądź Sitą!” Wszystkie są dziećmi Sity i starają się być Sitą, cierpliwą, wszechcierpliwą, zawsze wierną i zawsze czystą żoną. Pomimo całego tego cierpienia, którego doświadcza, nie ma ona ani jednego ostrego słowa przeciwko Ramie. Traktuje to jako swój własny obowiązek i odgrywa w nim swoją rolę. Pomyśl o straszliwej niesprawiedliwości, że została zesłana do lasu! Ale Sita nie zna goryczy. To jest znowu indyjski ideał. Mówi starożytny Budda: „Kiedy człowiek cię rani, a ty odwracasz się, aby go skrzywdzić, nie wyleczyłoby to pierwszej krzywdy, lecz stworzyłoby tylko na świecie jeszcze jedną niegodziwość”. Sita była z natury prawdziwą Indyjką; nigdy nie zwróciła krzywdy.

Kto wie, który ideał jest prawdziwszy? Pozorna moc i siła, jaką wyznaje się na Zachodzie, czy też męstwo w cierpieniu Wschodu?

Zachód mówi: „Minimalizujemy zło, pokonując je”. Indie mówią: „Niszczymy zło cierpieniem, dopóki zło nie stanie się dla nas niczym, stanie się pozytywną przyjemnością”. Cóż, oba są świetnymi ideałami. Kto wie, który przetrwa na dłuższą metę? Kto wie, które podejście naprawdę przyniesie ludzkości największe korzyści? Kto wie, co rozbroi i pokona zwierzęcość? Czy będzie to cierpienie, czy działanie? Tymczasem nie próbujmy niszczyć sobie nawzajem ideałów. Oboje jesteśmy skupieni na tym samym dziele, którym jest unicestwienie zła. Przyjmujecie swoją metodę; pozwólcie nam stosować naszą metodę. Nie niszczmy ideału. Nie mówię Zachodowi: „Przyjmijcie naszą metodę”. Zdecydowanie nie. Cel jest ten sam, ale metody nigdy nie mogą być takie same. I tak, usłyszawszy o ideałach Indii, mam nadzieję, że powiecie Indiom jednym tchem: „Wiemy, że cel, ideał jest dla nas obojga dobry. Podążacie za swoim własnym ideałem. Podążacie za swoją metodą na swój sposób i niech Bóg was wspiera!” Moje przesłanie życiowe polega na tym, aby prosić Wschód i Zachód, aby nie kłóciły się o różne ideały, ale pokazywać im, że cel jest ten sam w obu przypadkach, niezależnie od tego, jak bardzo może się to wydawać przeciwne. Gdy będziemy przemierzać tę labiryntową dolinę życia, życzmy sobie nawzajem błogosławieństwa Bożego.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#134 2023-10-24 22:26:19

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Mahabharata

(Wygłoszone w Shakespeare Club, Pasadena, Kalifornia, 1 lutego 1900)

Inny epos, o którym będę wam mówił dzisiejszego wieczoru, nazywa się Mahabharata. Zawiera historię rasy wywodzącej się od króla Bharaty, który był synem Duśjanta i Śakuntalā. Mahā oznacza wielki, a Bhārata oznacza potomków Bharaty, od którego Indie wzięły swoją nazwę, Bhārata. Mahabharata oznacza Wielkie Indie, czyli historię wielkich potomków Bharaty. Sceną tego eposu jest starożytne królestwo Kuru, a historia opiera się na wielkiej wojnie, która miała miejsce pomiędzy Kuru i Panćāla. Zatem obszar kłótni nie jest zbyt duży. Ten epos jest najpopularniejszy w Indiach; i sprawuje w Indiach tę samą władzę, jaką poematy Homera miały nad Grekami. Z biegiem lat dodawano do niej coraz więcej materii, aż stała się ogromną księgą zawierającą około stu tysięcy kupletów. Od czasu do czasu dorzucano do niej najróżniejsze opowieści, legendy i mity, traktaty filozoficzne, strzępy historii i rozmaite dyskusje, aż powstała ogromna, gigantyczna masa literatury; i przez to wszystko biegnie stara, oryginalna historia. Głównym wątkiem Mahabharaty jest wojna pomiędzy dwiema rodzinami kuzynów, jedną rodziną zwaną Kaurawami, a drugą Pāndawami – o imperium indyjskie.

Aryjczycy przybyli do Indii w małych grupach. Stopniowo plemiona te zaczęły się rozszerzać, aż w końcu stały się niekwestionowanymi władcami Indii, a potem powstała walka o panowanie pomiędzy dwiema gałęziami tej samej rodziny. Ci z was, którzy studiowali Gitę, wiedzą, jak rozpoczyna się ta księga opisem pola bitwy, na którym dwie armie ustawione są jedna przeciwko drugiej. To jest wojna Mahabharaty.

Było dwóch braci, synów cesarza. Starszy z nich nazywał się Dhritarāsztra, a drugi Pandu. Dhritarasztra, starszy, urodził się niewidomy. Zgodnie z prawem indyjskim żadna osoba niewidoma, ułomna, okaleczona, cierpiąca na suchotę ani żadna inna osoba cierpiąca na choroby konstytucyjne nie może dziedziczyć. Może dostać jedynie utrzymanie. Zatem Dhritarasztra nie mógł wstąpić na tron, chociaż był starszym synem, Pandu został więc cesarzem.

Dhritarasztra miał stu synów, a Pandu tylko pięciu. Po śmierci Pandu w młodym wieku Dhritarasztra został królem Kuru i wychowywał synów Pandu wraz z własnymi dziećmi. Kiedy dorośli, zostali oddani pod opiekę wielkiego kapłana-wojownika, Drona, i zostali dobrze wyszkoleni w różnych sztukach i naukach materialnych, odpowiednich dla książąt. Gdy edukacja książąt dobiegła końca, Dhritarasztra osadził na tronie swego ojca Judhiszthirę, najstarszego z synów Pandu. Niezwykłe cnoty Judhiszthiry oraz męstwo i oddanie jego pozostałych braci wzbudziły zazdrość w sercach synów ślepego króla i za namową Durjodhany, najstarszego z nich, pięciu braci Pandawów namówiono, aby odwiedzili Wāranāwatę pod pretekstem odbywającego się tam święta religijnego. Tam zostali zakwaterowani w pałacu wzniesionym według wskazówek Durjodhany z konopi, żywicy, lakonu i innych łatwopalnych materiałów, które następnie potajemnie podpalono. Ale dobry Widura, przyrodni brat Dhritarasztry, dowiedziawszy się o złych zamiarach Durjodhany i jego grupy ostrzegł Pandawów o spisku i udało im się uciec bez niczyjej wiedzy. Kiedy Kuru zobaczyli, że dom obrócił się w popiół odetchnęli z ulgą i myśleli, że wszystkie przeszkody zostały usunięte z ich drogi. Wtedy dzieci Dhritarasztry opanowały królestwo. Pięciu braci Pandawów uciekło do lasu ze swoją matką Kunti. Żyli tam żebrząc i chodzili w przebraniu, podając się za uczniów bramińskich. Wiele trudów i przygód napotkali w dzikich lasach, ale ich hart ducha, siła i męstwo sprawiły, że pokonali wszystkie niebezpieczeństwa. I tak było, dopóki nie dowiedzieli się o zbliżającym się ślubie księżniczki sąsiedniego kraju.

Wczoraj wieczorem opowiedziałem wam o szczególnej formie starożytnego indyjskiego małżeństwa. Nazywało się to Swajamwara, czyli wybór męża przez księżniczkę. Zgromadziło się wielkie zgromadzenie książąt i szlachty, spośród których księżniczka miała wybrać męża. Poprzedzona przez trębaczy i heroldów zbliżała się niosąc w dłoni girlandę kwiatów. Na tronie każdego kandydata do jej ręki heroldowie ogłaszali pochwały tego księcia i wszystkie jego wielkie czyny w bitwie. A kiedy księżniczka decydowała jakiego księcia pragnie mieć za męża, sygnalizowała to zarzucając mu na szyję wianek małżeński. Wtedy ceremonia zmieniała się w wesele. Król Drupada był wielkim królem, królem Panćalów, a jego córka, Draupadi, słynąca na całym świecie ze swojej urody i osiągnięć, miała wybrać bohatera.

W Swajamwara zawsze odbywał się wielki wyczyn zbrojny lub coś w tym rodzaju. Z tej okazji wysoko na niebie ustawiono znak w postaci ryby; pod tą rybą znajdowało się koło z dziurą pośrodku, które ciągle się obracało, a pod nią znajdowała się wanna z wodą. Mężczyzna patrzący na odbicie ryby w wannie z wodą został poproszony o wysłanie strzały i trafienie w oko ryby przez czakrę, czyli koło, a ten, któremu się to uda, zostanie poślubiony księżniczce. Teraz przybyli królowie i książęta z różnych części Indii, wszyscy pragnący zdobyć rękę księżniczki, jeden po drugim próbowali swoich umiejętności, ale żaden z nich nie trafił w cel.

Jak wiecie, w Indiach są cztery kasty: najwyższa kasta to kasta dziedzicznego kapłana, Bramina (Brāhmana); następna jest kasta Kszatrija, złożona z królów i wojowników; następnie są Waiśjowie, handlarze lub biznesmeni, a następnie Śudrowie, słudzy. Ta księżniczka była oczywiście Kszatriją, należącą do drugiej kasty.

Kiedy wszystkim tym książętom nie udało się trafić w cel, wówczas syn króla Drupady powstał na środku dworu i powiedział: „Kszatrija, kasta królewska odpadła; teraz konkurs jest otwarty dla innych kast. Niech Bramin a nawet Śudra, weźmie w tym udział; ktokolwiek trafi w cel poślubi Draupadi.

Wśród Braminów siedziało pięciu braci Pandawów. Ardźuna, trzeci brat, był bohaterem łuku. Wstał i zrobił krok do przodu. Bramini jako kasta są ludźmi bardzo cichymi i raczej nieśmiałymi. Zgodnie z prawem nie wolno im dotykać broni wojennej, nie wolno im władać mieczem, nie wolno im angażować się w żadne niebezpieczne przedsięwzięcia. Ich życie polega na kontemplacji, badaniu i kontroli wewnętrznej natury. Oceńcie zatem, jak cichy i spokojny jest to naród. Kiedy B0ramini zobaczyli, jak ten człowiek wstaje, myśleli, że ten człowiek sprowadzi na nich gniew Kszatrijów i że wszyscy zostaną zabici. Próbowali więc go odwieść, ale Ardźuna ich nie usłuchał, ponieważ był żołnierzem. Podniósł łuk do ręki, złożył cięciwę bez żadnego wysiłku, naciągnął i posłał strzałę prosto przez koło, a ta trafiła rybę w oko.

Potem nastąpiła wielka radość. Księżniczka Draupadi podeszła do Ardźuny i zarzuciła mu na głowę piękną girlandę z kwiatów. Ale wśród książąt powstał wielki krzyk, którzy nie mogli znieść myśli, że tę piękną księżniczkę, która była Kszatriją, zdobędzie biedny Bramin, spośród tego ogromnego zgromadzenia królów i książąt. Chcieli więc stoczyć walkę z Ardźuną i siłą mu ją odebrać. Bracia stoczyli zaciekłą walkę z wojownikami, ale wytrzymali i triumfalnie porwali pannę młodą.

Pięciu braci wróciło teraz z księżniczką do domu, do Kunti. Bramini muszą żyć żebraniem. Zatem oni, którzy żyli jako Bramini, zwykli wychodzić, a to, co dostali poprzez żebranie, przynosili do domu, a matka dzieliła to między nich. W ten sposób pięciu braci z księżniczką przybyło do chaty, w której mieszkała matka. Krzyczeli do niej żartobliwie: „Matko, przynieśliśmy dzisiaj najwspanialszą jałmużnę”. Matka odpowiedziała: „Cieszcie się tym razem wszyscy, moje dzieci”. Wtedy matka, widząc księżniczkę, wykrzyknęła: „Och! co ja powiedziałam! To jest dziewczyna!” Ale co można zrobić! Słowo matki zostało wypowiedziane raz na zawsze. Nie wolno tego lekceważyć. Słowa matki muszą się spełnić. Nie można było jej zmusić do powiedzenia nieprawdy, gdyż nigdy tego nie robiła. I tak Draupadi została wspólną żoną wszystkich pięciu braci.

Jak wiadomo, w każdym społeczeństwie są etapy rozwoju. Za tą epopeją kryje się wspaniały wgląd w starożytne czasy historyczne. Autor wiersza wspomina fakt, że pięciu braci poślubiło tę samą kobietę, ale stara się to zatuszować, znaleźć wymówkę i przyczynę takiego czynu: taki był rozkaz matki, matka usankcjonowała te dziwne zaręczyny i tak dalej. Wiecie, w każdym narodzie był pewien etap w społeczeństwie, który dopuszczał poliandrię – wszyscy bracia w rodzinie poślubiali jedną wspólną żonę. Było to najwyraźniej przebłyski dawnego etapu poliandrycznego.

Tymczasem brat księżniczki był zakłopotany i pomyślał: „Kim są ci ludzie? Kim jest ten człowiek, którego moja siostra ma poślubić? Nie mają żadnych rydwanów, koni ani niczego. No cóż, oni idą pieszo!” Podążył więc za nimi z daleka, a nocą podsłuchał ich rozmowę i nabrał całkowitego przekonania, że naprawdę byli Kszatrijami. Wtedy król Drupada dowiedział się kim są i był wielce zachwycony.

Chociaż na początku pojawiło się wiele zastrzeżeń, Wjasa oświadczył że takie małżeństwo jest dozwolone dla tych książąt dlatego do niego dopuszczono. Zatem król Drupada musiał ustąpić temu poliandrycznemu małżeństwu, a księżniczka została żoną pięciu synów Pandu.

Następnie Pandawowie żyli w pokoju i dobrobycie i z każdym dniem stawali się coraz potężniejsi. Chociaż Durjodhana i jego partia obmyślili nowy spisek mający na celu ich zniszczenie, mądre rady starszych przekonały króla Dhritarasztrę aby zawarł pokój z Pandawami; zaprosił ich więc do domu wśród radości ludu i dał im połowę królestwa. Następnie pięciu braci zbudowało dla siebie piękne miasto zwane Indraprastha i rozszerzyło swoje panowanie, składając im hołd od całego ludu. Następnie najstarszy, Judhiszthira, aby ogłosić się cesarzem wszystkich królów starożytnych Indii, zdecydował się złożyć Rādźasuja Jadźna, czyli ofiarę cesarską, podczas której podbici królowie musieli przyjść z daniną i przysiąc wierność oraz pomóc w spełnieniu ofiary poprzez usługi osobiste. Śri Kryszna, który stał się ich przyjacielem i krewnym, przyszedł do nich i zaakceptował ten pomysł. Ale jest niestety jedna przeszkoda w jego działaniu. Król o imieniu Dźarāsandha, który zamierzał złożyć ofiarę ze stu królów, trzymał ze sobą w niewoli osiemdziesięciu sześciu z nich. Śri Kryszna doradzał atak na Dźarasandhę. Zatem on, Bhima i Ardźuna rzucili wyzwanie królowi, który przyjął wyzwanie i ostatecznie został pokonany przez Bhimę po czternastu dniach ciągłych zapasów. Uwięzionych królów uwolniono.

Następnie czterej młodsi bracia wyruszyli z armią na podbój, każdy w innym kierunku i podporządkowali wszystkich królów Judhiszthirze. Wracając złożyli całe ogromne bogactwo jakie zdobyli u stóp najstarszego brata aby pokryć koszty wielkiej ofiary.

Tak więc na tę ofiarę Radźasuja przybyli wszyscy uwolnieni królowie, wraz z tymi podbitymi przez braci i złożyli hołd Judhiszthirze. Do przybycia i wzięcia udziału w spełnianiu ofiary zaproszono także króla Dhritarasztrę i jego synów. Po zakończeniu ofiary Judhiszthira został koronowany na cesarza i ogłoszony najwyższym panem. To było początkiem przyszłego sporu. Durjodhana wrócił z ofiary pełen zazdrości wobec Judhiszthiry ponieważ nie mógł znieść ich władzy, ogromnego przepychu i bogactwa; dlatego obmyślił plan jak podstępem wpłynąć na ich upadek, wiedząc, że pokonanie ich siłą przekracza jego możliwości. Król ten, Judhiszthira, kochał hazard i w złej godzinie został wyzwany by grać w kości z Śakuni, przebiegłym hazardzistą i złym geniuszem Durjodhany. W starożytnych Indiach jeśli człowiek z kasty wojskowej został wezwany do walki, musiał za wszelką cenę przyjąć wyzwanie, aby zachować swój honor. A jeśli rzucano mu wyzwanie gry w kości, gra w kości była punktem honoru, a odrzucenie wyzwania było haniebne. Król Judhiszthira, mówi Epos, był wcieleniem wszystkich cnót. Nawet on, wielki król-mędrzec, musiał podjąć wyzwanie. Śakuni i jego grupa stworzyli fałszywe kości. Tak więc Judhiszthira przegrywał grę za grą i urażony swoimi stratami, kontynuował fatalną grę, stawiając wszystko, co miał, i przegrywając wszystko, aż cały jego majątek, jego królestwo i wszystko zostało utracone. Ostatni etap nastąpił, gdy w obliczu dalszego wyzwania nie pozostało mu nic innego, jak tylko postawić swoich braci, a potem siebie, a na koniec piękną Draupadi i stracił wszystko. Teraz byli całkowicie zdani na łaskę Kaurawów, którzy rzucali na nich najróżniejsze obelgi i poddawali Draupadi najbardziej nieludzkiemu traktowaniu. W końcu dzięki interwencji ślepego króla uzyskali wolność i zostali poproszeni o powrót do domu i rządzenie swoim królestwem. Ale Durjodhana dostrzegł niebezpieczeństwo i zmusił ojca, aby pozwolił na jeszcze jeden rzut kośćmi, w wyniku czego strona, która przegra, powinna wycofać się do lasów na dwanaście lat, a następnie przez rok żyć będąc nierozpoznaną w mieście; gdyby jednak zostali odkryci, mieli przeżyć jeszcze raz ten sam okres wygnania, a wtedy wygnańcom należało przywrócić jedynie królestwo. Tę ostatnią partię również Judhiszthira przegrał i pięciu braci Pandawów wycofało się do lasów wraz z Draupadi jako bezdomni na wygnaniu. Przez dwanaście lat mieszkali w lasach i górach. Dokonali tam wielu cnót i męstwa, a także od czasu do czasu wyruszali na długie pielgrzymki, odwiedzając wiele świętych miejsc. Ta część poematu jest bardzo interesująca i pouczająca i obfitująca w różne zdarzenia, opowieści i legendy. Znajdują się w niej piękne i wzniosłe historie starożytnych Indii, religijne i filozoficzne. Wielcy mędrcy odwiedzali braci na wygnaniu i opowiadali im wiele barwnych historii ze starożytnych Indii aby ułatwić im dźwiganie ciężaru wygnania. Jedną tylko historię wam opowiem.

Był król imieniem Aśwapati. Król miał córkę, która była tak dobra i piękna że nazwano ją Sāwitri, jak nazywa się święta modlitwa Hindusów. Kiedy Sawitri podrosła, jej ojciec poprosił ją aby sama wybrała męża. Jak widać, te starożytne indyjskie księżniczki były bardzo niezależne i same wybierały sobie książęcych zalotników.

Sawitri zgodziła się i podróżowała po odległych krainach dosiadając złotego rydwanu, ze swoimi strażnikami i sędziwymi dworzanami, którym powierzył ją ojciec, zatrzymując się na różnych dworach i widując różnych książąt, ale żaden z nich nie mógł zdobyć serca Sawitri. W końcu dotarli do świętej pustelni w jednym z tych lasów, które w starożytnych Indiach były zarezerwowane dla zwierząt i gdzie zwierząt nie wolno było zabijać. Zwierzęta tam przestały bać się człowieka – nawet ryby w jeziorach przychodziły i brały jedzenie z rąk. Przez tysiące lat nikt niczego tam nie zabił. Udawali się tam mędrcy i starcy, aby zamieszkać wśród jeleni i ptaków. Nawet przestępcy byli tam bezpieczni. Kiedy człowiekowi nudziło się życie, szedł do tego lasu; resztę swojego życia spędzał w towarzystwie mędrców, rozmawiając o religii i medytując nad nią.

I stało się, że przebywał tam król Djumatsena, który został pokonany przez swoich wrogów i pozbawiony królestwa gdy był w sędziwym wieku i stracił wzrok. Ten biedny, stary, ślepy król wraz ze swoją królową i synem schronił się w lesie i spędzał życie w surowej pokucie. Jego chłopiec miał na imię Satjawān.

Stało się, że po odwiedzeniu wszystkich dworów królewskich Sawitri w końcu przybyła do tej pustelni, czyli świętego miejsca. Nawet największy król nie mógł przejść obok pustelni, czyli Āśramów, jak je nazywano, bez złożenia hołdu mędrcom, gdyż ci święci mężowie budzili taki zaszczyt i szacunek. Największy cesarz Indii z radością wyśledziłby swoje pochodzenie od jakiegoś mędrca, który żył w tym lesie, żywiąc się korzeniami i owocami i odziany w łachmany. Wszyscy jesteśmy dziećmi mędrców. To jest szacunek, jaki okazuje się religii. Zatem nawet królowie, przechodząc obok pustelni czują się zaszczyceni mogąc wejść i złożyć hołd mędrcom. Jeśli zbliżają się na koniach, schodzą i idą w ich stronę. Jeśli przybędą na rydwanie, rydwan i zbroję należy pozostawić na zewnątrz, gdy wejdą. Żaden wojownik nie może wejść jeśli nie przyjdzie w sposób religijny, cichy i łagodny.

Więc Sawitri przybyła do tej pustelni i zobaczyła tam Satjawana, syna pustelnika, i jej serce zostało podbite. Uciekła przed wszystkimi książętami pałaców i dworów, ale tutaj, w leśnym schronieniu króla Djumatseny, jego syn, Satjawan, skradł jej serce.

Kiedy Sawitri wróciła do domu ojca, ten zapytał ją: „Sawitri, droga córko, mów. Czy widziałeś kogoś, kogo chciałbyś poślubić?” Wtedy cicho, rumieniąc się, Sawitri powiedziała: „Tak, ojcze”. „Jak ma na imię książę?” „To nie jest książę, ale syn króla Djumatseny, który utracił swoje królestwo – książę bez dziedzictwa, który prowadzi życie monastyczne, życie Sannjasina w lesie, zbierając korzenie i zioła, pomagając i karmiąc swojego starego ojca i matkę, którzy mieszkają w domku.”

Słysząc to, ojciec skonsultował się z mędrcem Nārada, który akurat tam był obecny, a tamten oświadczył, że był to najbardziej zły wybór, jaki kiedykolwiek został dokonany. Następnie król poprosił go o wyjaśnienie, dlaczego tak myśli. A Narada powiedział: „W ciągu dwunastu miesięcy od teraz ten młody człowiek umrze”. Wtedy król przeraził się i przemówił: „Sawitri, ten młody człowiek umrze za dwanaście miesięcy, a ty zostaniesz wdową: pomyśl o tym! Powstrzymaj się od wyboru, moje dziecko, nie możesz wyjść za mąż za kogoś, komu zostało tak mało czasu, kto został skazany przez życie.” „Nieważne, ojcze; nie proś mnie, żebym poślubiła inną osobę i poświęciła czystość umysłu, ponieważ kocham jedynie i przyjęłam do swojego umysłu tego dobrego i odważnego Satjawana jako mojego męża. Panna wybiera tylko raz i nigdy nie odstępuje od swojej wierności.” Kiedy król stwierdził, że Sawitri jest stanowcza w umyśle i sercu, zgodził się. Następnie Sawitri poślubiła księcia Satjawana i po cichu udała się z pałacu swojego ojca do lasu, aby zamieszkać z wybranym mężem i pomóc jego rodzicom. Chociaż Sawitri znała dokładną datę śmierci Satjawana, ukrywała ją przed nim. Codziennie chodził w głąb lasu, zbierał owoce i kwiaty, zbierał chrust a potem wracał do chaty, a ona gotowała posiłki i pomagała starszym ludziom. I tak toczyło się ich życie, aż zbliżył się nieuchronny dzień i pozostały tylko trzy krótkie dni. Złożyła ona surowy ślub trzech nocy pokutnych i świętych postów i twardo czuwała. Sawitri spędziła smutne i bezsenne noce na żarliwych modlitwach i niewidzianych łzach, aż nastał straszny poranek. Tego dnia Sawitri nie mogła oderwać od niego wzroku nawet na chwilę. Błagała jego rodziców o pozwolenie, aby mogła towarzyszyć mężowi, gdy ten poszedł jak zwykle po zioła i opał, a po uzyskaniu ich zgody poszła. Nagle słabnącym głosem poskarżył się żonie, że czuje się słabo: „Mam zawroty głowy i zmysły się kręcą, droga Sawitri. Czuję, że ogarnia mnie sen; pozwól mi chwilę odpocząć przy tobie.” Ze strachem i drżeniem odpowiedziała: „Chodź, połóż głowę na moich kolanach, mój najdroższy panie”. I położył swą płonącą głowę na kolanach swojej żony, po czym westchnął i stracił przytomność. Przytulając go do siebie, z oczami napływającymi łzami, siedziała tam w samotnym lesie, dopóki nie przybyli wysłannicy Śmierci, by zabrać duszę Satjawana. Nie mogli jednak zbliżyć się do miejsca, gdzie Sawitri siedziała ze zwłokami męża, z głową opartą na jej kolanach. Otaczała ją strefa ognia i żaden z wysłanników Śmierci nie mógł w nią wejść. Wszyscy uciekli, wrócili do króla Jamy, boga śmierci, i powiedzieli mu, dlaczego nie mogli zdobyć duszy tego człowieka.

Potem przyszedł Jama, Bóg Śmierci, Sędzia Umarłych. Był pierwszym człowiekiem, który umarł – pierwszym człowiekiem, który umarł na ziemi – i stał się bóstwem przewodnim wszystkich tych, którzy umierają. On osądza, czy po śmierci człowieka należy go ukarać, czy nagrodzić. Więc przyszedł sam. Oczywiście mógł wejść do tego zaczarowanego kręgu, ponieważ był bogiem. Kiedy przybył do Sawitri, powiedział: „Córko, porzuć to martwe ciało, bo wiedz, że śmierć jest losem śmiertelników, a ja jestem pierwszym ze śmiertelników, który umarł. Od tego czasu wszyscy muszą umrzeć. Śmierć jest losem człowieka.” Tak powiedziawszy, Sawitri odeszła, a Jama wyciągnął duszę. Jama, wziąwszy duszę młodzieńca, ruszył w drogę. Nie odszedł daleko gdy usłyszał kroki na suchych liściach. Odwrócił się. „Sawitri, córko, dlaczego mnie śledzisz? Taki jest los wszystkich śmiertelników.” „Nie podążam za tobą, Ojcze” – odpowiedziała Sawitri – „ale taki jest także los kobiety, ona podąża tam, dokąd prowadzi ją miłość, a Prawo Wieczne nie oddziela kochającego mężczyzny od wiernej żony”. Wtedy rzekł Bóg Śmierci: „Proś o jakiekolwiek dobro, z wyjątkiem życia swego męża”. „Jeśli zechcesz udzielić łaski, Panie Śmierci, proszę, aby mój teść został wyleczony ze ślepoty i uszczęśliwiony”. „Niech spełni się twoje pobożne życzenie, posłuszna córko”. A potem Król Śmierci podróżował dalej z duszą Satjawana. Znów rozległy się te same kroki z tyłu. Obejrzał się. „Sawitri, moja córko, nadal mnie śledzisz?” „Tak, mój Ojcze; nie mogę nic na to poradzić; cały czas próbuję wrócić, ale umysł podąża za mężem i ciało za nim. Dusza już odeszła, gdyż w tej duszy jest także moja; a gdy weźmiesz duszę, ciało podąża za nią, prawda?” „Zadowolony jestem z twoich słów, piękna Sawitri. Poproś mnie o jeszcze jedno dobrodziejstwo, ale nie może to być życie twojego męża.” „Niech mój teść odzyska utracone bogactwo i królestwo, Ojcze, jeśli zechcesz spełnić jeszcze jedną prośbę”. „Kochana córko” – odpowiedział Jama – „tym dobrodziejstwem teraz obdarzam; ale wróć do domu, bo żywy śmiertelnik nie może iść z królem Jamą.” A potem Jama poszedł swoją drogą. Ale Sawitri, łagodna i wierna, nadal podążała za swoim zmarłym mężem. Jama ponownie się zawrócił. „Szlachetna Sawitri, nie podążaj za beznadziejnym nieszczęściem”. „Nie mogę wybrać, muszę podążać tam, gdzie zabierasz mojego ukochanego”. „Załóżmy więc, Sawitri, że twój mąż był grzesznikiem i musi iść do piekła. Czy w takim wypadku Sawitri pójdzie z tym, którego kocha?” „Cieszę się, że mogę podążać jego drogą, czy to życia, czy śmierci, nieba czy piekła” – powiedziała kochająca żona. „Błogosławione są twoje słowa, moje dziecko, jestem z ciebie zadowolony, poproś o jeszcze jedno dobro, ale umarli nie ożyją”. „Skoro więc mi na to pozwalasz, niech cesarska linia mojego teścia nie zostanie zniszczona; niech jego królestwo zstąpi na synów Satjawana”. I wtedy Bóg Śmierci uśmiechnął się. „Córko moja, pełni się twoje pragnienie: oto dusza twojego męża, on ożyje ponownie. On dożyje, aby zostać ojcem, a twoje dzieci także będą królować we właściwym czasie. Powróć do domu. Miłość zwyciężyła śmierć! Kobieta nigdy nie kochała tak jak ty, a ty jesteś dowodem na to, że nawet ja, Bóg Śmierci, jestem bezsilny wobec mocy prawdziwej miłości, która trwa!”

Oto historia Sawitri i każda dziewczyna w Indiach musi pragnąć być taka jak Sawitri, której miłości nie mogła pokonać śmierć i która dzięki tej ogromnej miłości wydarła nawet Jamie, duszę swego męża.

Książka jest pełna setek pięknych epizodów takich jak ten. Zacząłem od powiedzenia wam, że Mahabharata jest jedną z najwspanialszych ksiąg na świecie i składa się z około stu tysięcy wersetów w osiemnastu Parwanach, czyli tomach.

Wracając do naszej głównej historii. Zostawiliśmy braci Pandawów na wygnaniu. Nawet tam nie pozwolono im pozostać niezakłóconymi złymi intrygami Durjodhany; ale wszystkie były daremne.

Opowiem wam tutaj historię ich leśnego życia. Pewnego dnia bracia w lesie odczuli pragnienie. Judhiszthira polecił swojemu bratu Nakuli aby poszedł i przyniósł wodę. Szybko udał się w stronę miejsca, gdzie była woda, i wkrótce dotarł do kryształowego jeziora i już miał się z niego napić, gdy usłyszał głos wypowiadający te słowa: „Zatrzymaj się, dziecko. Najpierw odpowiedz na moje pytania, a potem wypij tę wodę. Ale Nakula, który był niezmiernie spragniony, zlekceważył te słowa, napił się wody i wypiwszy ją, padł martwy. Ponieważ Nakula nie wrócił, król Judhiszthira powiedział Sahadewie aby odszukał jego brata i przyniósł ze sobą wodę. Zatem Sahadewa udał się nad jezioro i ujrzał swego brata leżącego martwego. Dotknięty śmiercią brata i dotkliwie spragniony, udał się w stronę wody, gdy usłyszał te same słowa: „Dziecko, najpierw odpowiedz na moje pytania, a potem pij wodę”. On również zlekceważył te słowa i zaspokoiwszy swoje pragnienie, padł martwy. Następnie Ardźuna i Bhima zostali wysłani, jeden po drugim, z podobną misją; ale żaden nie wrócił, wypiwszy z jeziora padli martwi. Wtedy Judhiszthira wstał i poszedł szukać swoich braci. W końcu dotarł nad piękne jezioro i zobaczył swoich braci leżących martwych. Na ten widok serce jego przepełnione było smutkiem i zaczął lamentować. Nagle usłyszał ten sam głos mówiący: „Nie postępuj, dziecko, pochopnie. Jestem Jakszą żyjącym jak żuraw na maleńkiej rybce. To przeze mnie twoi młodsi bracia zostali poddani władzy Pana duchów zmarłych. Jeśli ty, Książę, nie odpowiesz na zadane przeze mnie pytania, doliczysz się tu pięciu zwłok. Po udzieleniu odpowiedzi na moje pytania, ty, synu Kunti, wypij i zabierz ze sobą tyle, ile potrzebujesz.” Judhiszthira odpowiedział: „Odpowiem na twoje pytania zgodnie ze swoją inteligencją. Pytaj.” Następnie Jaksza zadał mu kilka pytań, na które Judhiszthira odpowiedział w sposób zadowalający. Jedno z zadanych pytań brzmiało: „Jaki jest najwspanialszy fakt na tym świecie?” „Widzimy, jak w każdej chwili wokół nas umierają nasi bliźni; ale ci, którzy pozostali, myślą, że nigdy nie umrą. Oto najciekawszy fakt: w obliczu śmierci nikt nie wierzy, że umrze!” Inne zadane pytanie brzmiało: „Jaka jest ścieżka poznania tajemnicy religii?” A Judhiszthira odpowiedział: „W drodze dyskusji niczego nie można rozstrzygnąć; doktryn jest wiele; różne są pisma święte, jedna część zaprzecza drugiej. Nie ma dwóch mędrców, którzy nie różnią się w swoich opiniach. Sekret religii jest ukryty głęboko, jakby w ciemnych jaskiniach. Zatem ścieżką, którą należy podążać, jest ta, którą kroczyli wielcy”. Wtedy Jaksza powiedział: „Jestem zadowolony. Jestem Dharmą, Bogiem Sprawiedliwości w postaci żurawia. Przyszedłem cię przetestować. Otóż widzisz, żaden z twoich braci nie umarł. To cała moja magia. Ponieważ powstrzymywanie się od krzywdy jest dla ciebie czymś wyższym niż zysk i przyjemność, dlatego więc pozwolę żyć wszystkim twoim braciom, o Byku rasy Bharata. I na te słowa Jakszy Pandawowie powstali.

Oto rzut oka na naturę króla Judhiszthira. Z jego odpowiedzi dowiadujemy się, że był bardziej filozofem, bardziej joginem niż królem.

Teraz, gdy zbliżał się trzynasty rok wygnania, Jaksza nakazał im udać się do królestwa Wirāta i zamieszkać tam w takim przebraniu, jakie uznają za najlepsze.

Zatem po upływie dwunastu lat wygnania udali się do królestwa Wiraty w różnych przebraniach, aby pozostały rok spędzić w ukryciu i rozpoczęli służbę pomocniczą w domu króla. W ten sposób Judhiszthira został bramińskim dworzaninem królewskim, jako specjalista w grze w kości; Bhima został mianowany kucharzem; Ardźuna, przebrany za eunucha, został nauczycielem tańca i muzyki księżniczki Uttary i przebywał w wewnętrznych komnatach króla; Nakula został opiekunem koni królewskich; a Sahadewa przejął opiekę nad krowami; a Draupadi, przebrana za służącą, również została przyjęta do domu królowej. W ten sposób ukrywając swoją tożsamość, bracia Pandawowie bezpiecznie spędzili rok, a poszukiwania Durjodhany by ich odnaleźć nie przyniosły skutku. Odkryto ich dopiero gdy minął rok.

Następnie Judhiszthira wysłał ambasadora do Dhritarasztry i zażądał, aby zwrócono im połowę królestwa, jako ich część. Ale Durjodhana nienawidził swoich kuzynów i nie zgodził się na ich uzasadnione żądania. Byli nawet gotowi przyjąć jedną prowincję, ba, nawet pięć wsi. Ale uparty Durjodhana oświadczył, że nie podda się bez walki nawet tak dużej powierzchni jaką tylko czubek igły będzie w stanie pomieścić. Dhritarasztra raz po raz błagał o pokój, ale wszystko na próżno. Kryszna również poszedł i próbował zapobiec zbliżającej się wojnie i śmierci krewnych, podobnie jak mądra starszyzna dworu królewskiego; ale wszelkie negocjacje w sprawie pokojowego podziału królestwa były daremne. W końcu po obu stronach poczyniono przygotowania do wojny i wzięły w niej udział wszystkie wojownicze narody.

Przestrzegano w nim starych indyjskich zwyczajów Kszatrijów. Durjodhana stanął po jednej stronie, Judhiszthira po drugiej. Od Judhiszthiry natychmiast wysłano posłańców do wszystkich okolicznych królów, prosząc o ich sojusz, ponieważ honorowi ludzie spełnią prośbę, która jako pierwsza do nich dotarła. Zatem wojownicy ze wszystkich stron zebrali się, aby poprzeć sprawę Pandawów lub Kuru, zgodnie z kolejnością ich próśb; i tak jeden brat dołączył do tej strony, a drugi do tamtej strony, ojciec po jednej stronie, a syn po drugiej. Najciekawszy był kodeks wojenny tamtych czasów; gdy tylko bitwa na dany dzień dobiegła końca i nastał wieczór, przeciwnicy byli dobrymi przyjaciółmi i chodzili nawet do swoich namiotów; jednakże gdy nastał ranek, ponownie zaczęli ze sobą walczyć. To była dziwna cecha, którą Hindusi przenieśli do czasów inwazji mahometańskiej. Z drugiej strony człowiekowi na koniu nie wolno uderzyć pieszego; nie wolno zatruwać broni; nie wolno zwyciężać wroga w jakiejkolwiek nierównej walce lub przez nieuczciwość; i nigdy nie wolno bezpodstawnie wykorzystywać drugiej osoby i tak dalej. Jeśli ktoś odstąpi od tych zasad, zostanie pokryty hańbą i odrzucony. W ten sposób szkolono Kszatrijów. A kiedy obca inwazja nadeszła z Azji Środkowej, Hindusi potraktowali najeźdźców w ten sam sposób. Pokonali ich kilka razy i przy wielu okazjach odsyłali ich do domów z prezentami itp. Ustalony kodeks był taki, że nie wolno im uzurpować sobie prawa do niczyjego kraju; a kiedy ktoś został pobity, należy go odesłać do swojego kraju, biorąc pod uwagę jego stanowisko. Zdobywcy mahometańscy inaczej traktowali królów hinduskich, a gdy raz ich dopadli, zniszczyli ich bez wyrzutów sumienia.

Pamiętajcie, że w tamtych czasach – w czasach naszej historii, jak mówi wiersz – nauka o broni nie polegała w ogóle na posługiwaniu się łukami i strzałami; było to łucznictwo magiczne, w którym znaczącą rolę odgrywało użycie mantr, koncentracja itp. Jeden człowiek mógłby walczyć z milionami ludzi i palić ich według własnego uznania. Mógł wysłać jedną strzałę, a spadłby deszcz tysięcy strzał i grzmotów; potrafił sprawić, że wszystko się zapaliło i tak dalej – to wszystko była boska magia. W obu tych wierszach – Ramajanie i Mahabharacie – najbardziej ciekawy jest jeden fakt – wraz z tymi magicznymi strzałami i tym wszystkim, co się dzieje, widać już armatę w użyciu. Armata to bardzo stara rzecz, używana przez Chińczyków i Hindusów. Na murach miast wisiały setki osobliwych broni wykonanych z pustych w środku żelaznych rurek, których wypełnienie prochem i kulką mogło zabić setki ludzi. Ludzie wierzyli, że Chińczycy za pomocą magii umieścili diabła w pustej żelaznej rurze, a kiedy włożyli trochę ognia do dziury, diabeł wyszedł z przeraźliwym hałasem i zabił wielu ludzi.

Więc w dawnych czasach zwykli walczyć magicznymi strzałami. Jeden człowiek byłby w stanie walczyć z milionami innych. Mieli swoje ustalenia wojskowe i taktykę: byli tam żołnierze piechoty, zwani Pāda; potem kawaleria Turaga; i dwie inne dywizje, które współcześni stracili i porzucili – był korpus słoni – setki słoni z ludźmi na grzbietach, uformowanych w pułki i chronionych ogromnymi arkuszami żelaznej kolczugi; a te słonie miały nacierać na masę wroga – były też oczywiście rydwany (wszyscy widzieliście zdjęcia tych starych rydwanów, używano ich w każdym kraju). W tamtych czasach były to cztery dywizje armii.

Teraz, obie strony jednakowo chciały zabezpieczyć sojusz z Kryszną. Jednak odmówił wzięcia czynnego udziału i walki w tej wojnie, lecz ofiarował się Ardźunie jako woźnica, a Durjodhanie jako przyjaciel i doradca Pandawów oddał swoją armię potężnych żołnierzy.

Następnie na rozległej równinie Kurukszetra rozegrała się wielka bitwa, w której polegli Bhiszma, Drona, Karna i bracia Durjodhany wraz z krewnymi po obu stronach i tysiącami innych bohaterów. Wojna trwała osiemnaście dni. Rzeczywiście, z osiemnastu Akszauhini żołnierzy (blisko 4 miliony – przyp. tłum.) pozostało bardzo niewielu ludzi. Śmierć Durjodhany zakończyła wojnę na korzyść Pandawów. Następnie nastąpił lament nad Gāndhārim, królową i owdowiałymi kobietami oraz pogrzeby zmarłych wojowników.

Największym wydarzeniem wojny był cudowny i nieśmiertelny poemat Gity, Niebiańska Pieśń. Jest to popularne pismo święte w Indiach i najwznioślejsze ze wszystkich nauk. Składa się z dialogu prowadzonego przez Ardźunę z Kryszną tuż przed rozpoczęciem walki na polu bitwy Kurukszetra. Tym z was, którzy nie czytali tej książki, radzę ją przeczytać. Gdybyście tylko wiedzieli jak bardzo wpłynęła ona nawet na wasz kraj! Jeśli chcecie poznać źródło inspiracji Emersona, to ta książka, Gita. Poszedł zobaczyć się z Carlyle, a Carlyle podarował mu Gitę; i ta mała książeczka jest odpowiedzialna za Ruch Concord. Wszystkie szerokie ruchy w Ameryce w taki czy inny sposób mają dług u grupy z Concord.

Centralną postacią Gity jest Kryszna. Tak jak wy czcicie Jezusa z Nazaretu, gdy Bóg zstępuje jako człowiek, tak Hindusi czczą wiele Inkarnacji Boga. Wierzą nie tylko w jednego czy dwóch, ale w wielu, którzy od czasu do czasu schodzą na dół, zgodnie z potrzebami świata, w celu zachowania Dharmy i zniszczenia niegodziwości. Każda sekta ma swojego, a Kryszna jest jednym z nich. Być może Kryszna ma w Indiach większą liczbę wyznawców niż jakakolwiek inna inkarnacja Boga. Jego zwolennicy uważają, że był on najdoskonalszym z tych wcieleń. Dlaczego? „Ponieważ” – mówią – „spójrz na Buddę i inne wcielenia: byli oni tylko mnichami i nie mieli współczucia dla małżeństw. Jak mogli mieć? Ale spójrz na Krysznę: był wspaniały jako syn, jako król i jako ojciec i przez całe życie praktykował cudowne nauki, które głosił.” „Ten, kto pośród największej aktywności znajduje najsłodszy spokój i pośród największego spokoju jest najbardziej aktywny, ten poznał tajemnicę życia”. Kryszna pokazuje, jak to zrobić – poprzez brak przywiązania: rób wszystko, ale nie utożsamiaj się z niczym. Jesteś duszą, czystą, wolną przez cały czas; jesteś Świadkiem. Nasze nieszczęście nie wynika z pracy, ale z przywiązania do czegoś. Weźmy na przykład pieniądze: posiadanie pieniędzy to wspaniała rzecz, zarabiaj je, mówi Kryszna; usilnie staraj się zdobyć pieniądze, ale nie przywiązuj się do nich. Tak samo z dziećmi, z żoną, mężem, krewnymi, sławą, wszystkim; nie musisz ich unikać, po prostu nie przywiązuj się. Jest tylko jedno przywiązanie, które należy do Boga i do nikogo innego. Pracuj dla nich, kochaj ich, czyń im dobro, poświęć dla nich sto istnień, jeśli zajdzie taka potrzeba, ale nigdy nie bądź przywiązany. Jego własne życie było tego dokładnym przykładem.

Pamiętajcie, że księga opisująca życie Kryszny ma kilka tysięcy lat i niektóre fragmenty jego życia są bardzo podobne do tych, które prowadził Jezus z Nazaretu. Kryszna miał królewskie korzenie; był król-tyran, zwany Kamsa, i istniało proroctwo, że ktoś narodzi się w takiej a takiej rodzinie i zostanie królem. Zatem Kamsa nakazał zamordowanie wszystkich dzieci płci męskiej. Król Kamsa wtrącił ojca i matkę Kryszny do więzienia, gdzie urodziło się dziecko. Nagle w więzieniu zajaśniało światło i dziecko przemówiło, mówiąc: „Jestem Światłością świata, narodziłem się dla dobra świata”. Znów spotykacie Krysznę symbolicznie przedstawionego wśród krów – „Wielkiego Pasterza”, jak go nazywają. Mędrcy twierdzili, że narodził się sam Bóg, i poszli, aby złożyć mu hołd. W innych częściach historii podobieństwo między nimi nie jest kontynuowane.

Śri Kryszna pokonał tego tyrana Kamsę, lecz nigdy nie myślał o przyjęciu czy objęciu tronu samodzielnie. Nie miał z tym nic wspólnego. Spełnił swój obowiązek i na tym koniec.

Po zakończeniu wojny na Kurukszetrze wielki wojownik i czcigodny dziadek Bhiszma, który walczył dziesięć dni z osiemnastu dni bitwy, wciąż leżał na łożu śmierci i udzielał Judhiszthirze instrukcji na różne tematy, takie jak obowiązki króla , obowiązki czterech kast, cztery etapy życia, prawa małżeńskie, obdarowywanie prezentami itp., opierając je na naukach starożytnych mędrców. Wyjaśnił filozofię sankhji i filozofię jogi oraz opowiedział liczne opowieści i tradycje o świętych, bogach i królach. Nauki te zajmują prawie jedną czwartą całego dzieła i stanowią bezcenny magazyn hinduskich praw i kodeksów moralnych. W międzyczasie Judhiszthira został koronowany na króla. Ale straszny rozlew krwi i wyginięcie przełożonych i krewnych mocno ciążyły mu na umyśle; a następnie, za radą Wjasy, spełnił ofiarę Aśwamedha.

Po wojnie przez piętnaście lat Dhritarasztra żył w pokoju i honorze, będąc posłusznym Judhiszthirze i jego braciom. Następnie sędziwy monarcha pozostawił na tronie Judhiszthirę i udał się do lasu wraz ze swoją oddaną żoną i Kunti, matką braci Pandawów, aby spędzić ostatnie dni w ascezie.

Minęło trzydzieści sześć lat, odkąd Judhiszthira odzyskał swoje imperium. Wtedy dotarła do niego wiadomość, że Kryszna opuścił swe śmiertelne ciało. Kryszna, mędrzec, jego przyjaciel, jego prorok, jego doradca, odszedł. Ardźuna pospieszył do Dwaraki i wrócił tylko po to, aby potwierdzić smutną wiadomość, że Kryszna i Jadawowie nie żyją. Wtedy król i pozostali bracia, pogrążeni w smutku, oświadczyli, że dla nich także nadszedł czas by odejść. Odrzucili więc ciężar królestwa, osadzili na tronie Parikszita, wnuka Ardźuny i udali się w Himalaje, na Wielką Podróż, Mahāprasthāna. Była to szczególna forma sannjasy. Było w zwyczaju, że starzy królowie zostawali sannjasinami. W starożytnych Indiach, kiedy ludzie byli bardzo starzy, porzucali wszystko. Podobnie królowie. Kiedy człowiek nie chciał już żyć, wtedy szedł w Himalaje, nie jedząc i nie pijąc szedł dalej, aż do wyczerpania organizmu. Cały czas myśląc o Bogu po prostu maszerowali aż ciało się poddało.

Potem przybyli bogowie, mędrcy i powiedzieli królowi Judhiszthirze, że powinien udać się i dotrzeć do nieba. Aby dostać się do nieba trzeba pokonać najwyższe szczyty Himalajów. Za Himalajami znajduje się góra Meru. Na szczycie góry Meru jest niebo. Nikt nigdy nie udał się tam w tym ciele. Tam rezydują bogowie. I bogowie wezwali Judhiszthirę, aby się tam udał.

Zatem pięciu braci i ich żona ubrali się w szaty z kory i wyruszyli w podróż. Po drodze podążał za nimi pies. Szli dalej i dalej, i skierowali swoje zmęczone stopy na północ, gdzie Himalaje wznoszą wyniosłe szczyty i ujrzeli przed sobą potężną górę Meru. Szli w milczeniu po śniegu, aż nagle królowa upadła i już się nie podniosła. Do Judhiszthiry, który prowadził, Bhima, jeden z braci, powiedział: „Oto, królu, królowa upadła”. Król zalał się łzami, ale nie oglądał się za siebie. „Spotkamy się z Kryszną” – mówił. „Nie ma czasu na oglądanie się wstecz. Maszerujemy dalej.” Po chwili Bhima ponownie powiedział: „Oto nasz brat Sahadewa upadł”. Król zalał się łzami; ale nie zatrzymał się. „Idziemy dalej” – zawołał.

Jeden po drugim, na zimnie i śniegu, wszyscy czterej bracia padali, lecz niewzruszony, choć samotny, król szedł dalej. Oglądając się za siebie, zobaczył, że wierny pies wciąż za nim podąża. I tak król i pies szli dalej przez śnieg i lód, przez wzgórza i doliny, wspinając się coraz wyżej, aż dotarli do góry Meru; i tam zaczęli słyszeć niebiańskie dzwonki, a bogowie obsypali cnotliwego króla niebiańskimi kwiatami. Następnie zjechał rydwan bogów, a Indra modlił się do niego: „Wsiadaj na ten rydwan, największy ze śmiertelników, tobie jedynemu zostało dane aby wejść do nieba bez zmiany śmiertelnego ciała”. Ale nie, Judhiszthira nie chciał iść bez swoich oddanych braci i królowej; wtedy Indra wyjaśnił mu, że bracia udali się tam już przed nim.

A Judhiszthira rozejrzał się i powiedział do swojego psa: „Wsiadaj do rydwanu, dziecko”. Bóg stał przerażony. “Co! pies?” zawołał. „Odrzuć tego psa! Pies nie idzie do nieba! Wielki Królu, co masz na myśli? Czy jesteś szalony? Ty, najbardziej cnotliwy z rodzaju ludzkiego, możesz pójść do nieba jedynie w swoim ciele.” „Ale on był moim oddanym towarzyszem na śniegu i lodzie. Kiedy wszyscy moi bracia nie żyli i moja królowa umarła, on jeden nigdy mnie nie opuścił. Jak mogę go teraz zostawić?” „W niebie nie ma miejsca dla ludzi z psami. Trzeba go zostawić. Nie ma w tym nic niesprawiedliwego”. „Nie pójdę do nieba” – odpowiedział król – „bez psa. Nie opuszczę nigdy takiego, który się u mnie schronił aż do końca mojego życia. Nigdy nie odstąpię od prawości, nawet dla radości niebiańskich lub za namową boga”. „W takim razie” – powiedziała Indra – „pod jednym warunkiem pies pójdzie do nieba. Ty byłeś najbardziej cnotliwym ze śmiertelników, on był psem zabijającym i zjadającym zwierzęta; jest grzeszny, poluje i odbiera życie innym. Możesz zamienić się niebem z nim. „Zgoda” – powiedział król. „Niech pies pójdzie do nieba”.

Od razu scena się zmieniła. Słysząc te szlachetne słowa Judhiszthiry, pies objawił się jako Dharma; psem był nie kto inny jak Jama, Pan Śmierci i Sprawiedliwości. A Dharma wykrzyknął: „Oto, królu, nikt nigdy nie był tak bezinteresowny jak ty, chcący zamienić niebo na małego psa i dla niego wyrzec się wszystkich swoich cnót i nawet za niego być gotowy pójść do piekła. Dobrze się urodziłeś, Królu królów. Masz współczucie dla wszystkich stworzeń, O Bharato, czego jest to jasny przykład. Dlatego regiony nieśmiertelnej szczęśliwości są Twoje! Zdobyłeś je, królu, a blask jest celem niebiańskim i wzniosłym.”

Następnie Judhiszthira wraz z Indrą, Dharmą i innymi bogami udaje się do nieba niebiańskim pojazdem. Poddaje się próbom, kąpie się w niebiańskiej Ganga i przyjmuje ciało niebiańskie. Spotyka swoich braci, którzy są teraz nieśmiertelni i wreszcie wszystko jest błogością.

Tak kończy się historia Mahabharaty, przedstawiająca we wzniosłym poemacie triumf cnoty i pokonanie występku. Mówiąc o Mahabharacie, po prostu nie mogę przedstawić nieskończonej gamy wspaniałych i majestatycznych postaci potężnych bohaterów przedstawionych przez geniusza i mistrza umysłu Wjasę. Wewnętrzne konflikty pomiędzy prawością a synowskim uczuciem w umyśle bogobojnego, choć słabego, starego i ślepego króla Dhritarasztry; majestatyczny charakter dziadka Bhiszmy; szlachetna i cnotliwa natura królewskiego Judhiszthiry i pozostałych czterech braci, równie potężnych w męstwie, jak oddaniu i lojalności; niezrównany charakter Kryszny, niezrównany w ludzkiej mądrości; i nie mniej błyskotliwe postacie kobiet — dostojnej królowej Gandhari, kochającej matki Kunti, zawsze oddanej i cierpiącej Draupadi — te i setki innych postaci z tego Eposu i Ramajany stanowią cenne dziedzictwo całego świata hinduskiego przez ostatnie kilka tysięcy lat i stanowią podstawę ich myśli oraz ich idei moralnych i etycznych. W rzeczywistości Ramajana i Mahabharata to dwie encyklopedie życia i mądrości starożytnych Aryjczyków, przedstawiające idealną cywilizację, do której ludzkość jeszcze musi aspirować.




Myśli o Gicie

Podczas swego pobytu w Kalkucie w 1897 r. Swami Wiwekananda zatrzymywał się głównie w Math, siedzibie Misji Ramakryszna znajdującej się wówczas w Alambazar. W tym czasie wokół niego zebrało się kilku młodych mężczyzn, którzy przygotowywali się już od jakiegoś czasu i złożyli śluby Brahmaćarji i Sannjasy, a Swamidźi zaczął ich szkolić do przyszłej pracy prowadząc zajęcia z Gity i Wedanty oraz inicjując ich do praktyk medytacyjnych. Na jednych z takich zajęć elokwentnie mówił po bengalsku na temat Gity. Poniżej znajduje się tłumaczenie streszczenia przemówienia w formie, w jakiej zostało ono zapisane w pamiętniku Math:

Księga znana jako Gita stanowi część Mahābhārata. Aby właściwie zrozumieć Gitę, należy poznać kilka rzeczy. Po pierwsze, czy stanowiło to część Mahabharaty, tj. czy autorstwo przypisywane Weda-Wjāsa było prawdziwe, czy też było jedynie interpolowane w wielkim eposie; po drugie, czy istniała jakaś historyczna osoba nosząca imię Kryszna; po trzecie, czy wielka wojna na Kurukszetra, o której mowa w Gicie, rzeczywiście miała miejsce; i po czwarte, czy Ardźuna i inni byli prawdziwymi postaciami historycznymi.

Przyjrzyjmy się teraz najpierw, jakie są podstawy do takiego dochodzenia. Wiemy, że było wielu ludzi nazywających się Weda-Wjasa; a wśród nich kto był prawdziwym autorem Gity – Bādarājana Wjāsa czy Dwaipājana Wjāsa? „Wjāsa” był tylko tytułem. Każdy, kto skomponował nową Purānę, był znany pod imieniem Wjasa, podobnie jak słowo Wikramāditja, które było również imieniem ogólnym. Inną kwestią jest to, że książka Gita nie była zbyt znana ogółowi ludzi zanim Śankarāćārja rozsławił ją, pisząc do niej swój wspaniały komentarz. Zdaniem wielu, na długo przed tym istniał aktualny komentarz Bodhājany. Gdyby można było to udowodnić, bez wątpienia ustalenie starożytności Gity i autorstwa Wjasy byłoby bardzo trudne. Ale Bodhajana Bhāszja [Bhāszja znaczy komentarz] o Wedānta Sutrach – z której Rāmānudźa skompilował swoją Śri-Bhāszja, o której Śankaraćarja wspomina a nawet częściowo cytuje w swoim własnym komentarzu i które było tak szeroko omawiane przez Swami Dajānandę – nawet kopii Bodhajana Bhaszja nie mogłem znaleźć podczas podróży po Indiach. Mówi się, że nawet Ramanudźa skomponował swoje Bhaszja na podstawie zjedzonego przez robaki rękopisu. Kiedy nawet ta wielka Bodhajana Bhaszja z Wedanta-Sutr jest tak bardzo spowite ciemnością niepewności, próby ustalenia istnienia Bodhajana Bhaszja do  Gity są po prostu bezużyteczne. Niektórzy wnioskują, że Śankaraćarja był autorem Gity i że to on wrzucił ją do treści Mahabharaty.

Jeśli zaś chodzi o drugą kwestię, istnieje wiele wątpliwości co do osobowości Kryszny. W jednym miejscu Czāndogja Upaniszady znajdujemy wzmiankę o Krysznie, synu Dewaki, który otrzymał duchowe instrukcje od pewnego Jogina Ghory. W Mahabharata Kryszna jest królem Dwārakā; a w Wisznu Purāna znajdujemy opis zabawy Kryszny z Gopi. Ponownie, w Bhāgawata szczegółowo opisano historię jego Rāsalilā. W bardzo dawnych czasach w naszym kraju panowała moda na Utsawę zwaną Madanotsawa (święto na cześć Kupidyna). Ta właśnie rzecz została przemieniona w Dola i zrzucona na ramiona Kryszny. Kto może być tak śmiały aby twierdzić, że Rasalila i inne rzeczy z nim związane nie były w podobny sposób przywiązane do niego? W czasach starożytnych w naszym kraju tendencja do dochodzenia do prawdy poprzez badania historyczne była bardzo niewielka. Zatem każdy mógł powiedzieć, co uważa za najlepsze, bez uzasadnienia tego odpowiednimi faktami i dowodami. I jeszcze jedno: w tamtych starożytnych czasach ludzie bardzo mało pragnęli rozgłosu i sławy. Często zdarzało się, że jeden człowiek napisał książkę i rozpowszechnił ją w imieniu swojego Guru lub kogoś innego. W takich przypadkach dotarcie do prawdy jest dla badacza faktów historycznych bardzo ryzykowne. W starożytności nie mieli żadnej wiedzy o geografii; wyobraźnia szalała. I tak spotykamy się z tak fantastycznymi wytworami mózgu jak słodki ocean, mleczny ocean, ocean masła klarowanego, ocean twarogowy itp.! W Puranach znajdujemy jednego żyjącego dziesięć tysięcy lat, drugiego sto tysięcy lat! Ale Wedy mówią: शतायुर्वै पुरुषः – „Człowiek żyje sto lat”. Kogo będziemy tu słuchać? Zatem wyciągnięcie prawidłowego wniosku w przypadku Kryszny jest prawie niemożliwe.

Naturą ludzką jest budowanie wokół prawdziwego charakteru wielkiego człowieka wszelkiego rodzaju wyimaginowanych nadludzkich atrybutów. To samo musiało się stać z Kryszną, ale wydaje się całkiem prawdopodobne, że był on królem. Całkiem prawdopodobne, mówię, ponieważ w starożytności w naszym kraju to głównie królowie wysilali się najbardziej w głoszeniu Brahma-Dźnāna. Inną kwestią, na którą należy tutaj szczególnie zwrócić uwagę, jest to, że niezależnie od tego, kto mógł być autorem Gity uważamy, że jej nauki są takie same, jak nauki zawarte w całej Mahabharacie. Z tego możemy bezpiecznie wywnioskować, że w epoce Mahabharaty pojawił się pewien wielki człowiek, który w tym nowym stroju głosił Brahma-Dźnāna istniejącemu wówczas społeczeństwu. Na pierwszy plan wysuwa się inny fakt, że w dawnych czasach, gdy powstawała jedna sekta za drugą, pojawiały się wśród nich i używano tego czy innego Pisma Świętego. Zdarzyło się też, że z biegiem czasu zarówno sekta, jak i jej pisma wymarły, lub też sekta przestała istnieć, ale jej pismo pozostało. Podobnie było całkiem prawdopodobne, że Gita była pismem takiej sekty, która ucieleśniała swoje wzniosłe i szlachetne idee w tej świętej księdze.

Jeśli chodzi o trzeci punkt dotyczący Wojny Kurukszetra nie można przytoczyć żadnych specjalnych dowodów na jego poparcie. Ale nie ma wątpliwości, że między Kuru a Panćālami toczyła się wojna. Inna sprawa: jak to możliwe, że na polu bitwy, gdzie ogromna armia stała w szyku bojowym gotowa do walki czekając tylko na ostatni sygnał, mogło toczyć się tyle dyskusji na temat Dźnany, Bhakti i Jogi? Czy był tam obecny jakiś stenograf, który spisał każde słowo wypowiedziane pomiędzy Kryszną i Ardźuną w zgiełku i zamieszaniu na polu bitwy? Według niektórych ta wojna na Kurukszetra jest jedynie alegorią. Kiedy podsumowujemy jej ezoteryczne znaczenie, mamy na myśli wojnę, która nieustannie toczy się w człowieku pomiędzy tendencjami dobra i zła. To znaczenie również nie może być irracjonalne.

Jeśli chodzi o czwarty punkt, istnieje wystarczająco dużo wątpliwości co do historyczności Ardźuny i innych, a podstawą ku temu jest to: Śatapatha Brāhmana jest bardzo starą księgą. Są tam gdzieś wspomniane wszystkie imiona wykonawców Aśwamedha-Jadźna, ale w tych miejscach nie tylko nie ma żadnej wzmianki, ale nawet żadnego śladu  po imionach Ardźuny i innych, chociaż jest tam mowa o Dźanamedźaja, synu Parikszita, który był wnukiem Ardźuny. Jednakże w Mahabharacie i innych księgach jest powiedziane, że Judhiszthira, Ardźuna i inni świętowali ofiarę Aśwamedha.

Należy tu szczególnie pamiętać o jednej rzeczy, że nie ma związku pomiędzy tymi badaniami historycznymi a naszym prawdziwym celem, jakim jest wiedza prowadząca do zdobycia Dharmy. Nawet jeśli dzisiaj okaże się, że historyczność całej sprawy jest całkowicie fałszywa, nie będzie to dla nas bynajmniej stratą. W takim razie jaki pożytek z tak wielu badań historycznych, możesz zapytać. Przydaje się to, bo musimy dotrzeć do prawdy; nie wystarczy, jeśli pozostaniemy związani błędnymi ideami zrodzonymi z niewiedzy. W tym kraju ludzie nie przywiązują dużej wagi do znaczenia takich dochodzeń. Wiele sekt wierzy, że aby głosić dobrą rzecz, która może być korzystna dla wielu, nie ma nic złego w mówieniu nieprawdy, jeśli pomaga to w głoszeniu religijnym, czyli innymi słowy, cel uświęca środki. Dlatego wiele naszych tantr zaczyna się od słów: „Mahadewa powiedział do Pārwati”. Ale naszym obowiązkiem powinno być przekonanie się o prawdzie, wiara tylko w prawdę. Taka jest siła przesądów, czyli wiary w stare tradycje bez dociekania ich prawdziwości, że trzyma ludzi związanych ręce i nogi do tego stopnia, że nawet Jezus Chrystus, Mahomet i inni wielcy ludzie wierzyli w wiele takich przesądów i nie mogli ich strząsnąć. Musisz zawsze skupiać wzrok wyłącznie na prawdzie i całkowicie unikać wszelkich przesądów.

Teraz naszym zadaniem jest zobaczyć, co jest w Gicie. Jeśli studiujemy Upaniszady, zauważamy, wędrując przez labirynty wielu nieistotnych tematów, nagłe wprowadzenie dyskusji o wielkiej prawdzie, tak jak podróżnik pośród ogromnej dziczy niespodziewanie napotyka tu i ówdzie przepiękną różę, z liśćmi, cierniami, korzeniami, wszystko splątane. W porównaniu z tym Gita jest jak te prawdy pięknie ułożone razem na właściwych miejscach – jak piękna girlanda lub bukiet najwspanialszych kwiatów. Upaniszady szczegółowo omawiają Śraddhā w wielu miejscach, ale prawie nie wspominają o Bhakti. Z drugiej strony, w Gicie temat Bhakti jest nie tylko poruszany raz po raz, ale w niej wrodzony duch Bhakti osiągnął swój szczyt.

Przyjrzyjmy się teraz niektórym z głównych punktów omawianych w Gicie. Na czym polega oryginalność Gity, która odróżnia ją od wszystkich poprzednich pism świętych? Oto ona: chociaż przed jej pojawieniem się joga, dźńana, bhakti itd. miały swoich zagorzałych zwolenników, wszyscy kłócili się między sobą, każdy twierdząc, że ma wyższość na wybranej przez siebie ścieżce; nikt nigdy nie próbował szukać pojednania pomiędzy tymi różnymi drogami. To autor Gity po raz pierwszy próbował je zharmonizować. Wziął to, co najlepsze z tego, co miały do zaoferowania wszystkie istniejące wówczas sekty i włączył to do Gity. Ale nawet tam, gdzie Krysznie nie udało się wykazać całkowitego pojednania (Samanwaja) pomiędzy tymi walczącymi sektami, Ramakryszna Paramahamsa dokonał tego w pełni w XIX wieku.

Następną rzeczą jest Niszkama Karma, czyli praca bez pragnień i przywiązań. Obecnie ludzie na różne sposoby rozumieją, co to oznacza. Niektórzy twierdzą, że bycie nieprzywiązanym oznacza bycie pozbawionym celu. Gdyby takie było tego prawdziwe znaczenie, bezduszne bydlęta i ściany byłyby najlepszymi wyrazicielami działania Niszkama Karmy. Wielu innych ponownie daje przykład Dźanaki i pragnie, aby byli w równym stopniu uznawani za dawnych mistrzów w praktyce Niszkama Karma! Dźanaka (dosł. ojciec) nie zdobył tego wyróżnienia rodząc dzieci, ale wszyscy ci ludzie chcą być Dźanakami mając jedynie kwalifikacje do bycia ojcami potomstwa dzieci! NIE! Prawdziwy Niszkama Karmi (wykonawca pracy bez pragnień) nie powinien być ani zwierzęciem, ani bezwładnym, ani pozbawionym serca. Nie jest on Tāmasika ale ma czystą Sattwę. Jego serce jest tak pełne miłości i współczucia, że swoją miłością może objąć cały świat. Świat w ogólności nie jest w stanie pojąć Jego wszechogarniającej miłości i współczucia.

Pojednanie różnych ścieżek Dharmy i praca bez pragnień i przywiązań – to dwie szczególne cechy Gity.

Przeczytajmy teraz trochę z rozdziału drugiego.

    सञ्जय उवाच॥
    तं तथा कृपयाविष्टमश्रुपूर्णाकुलेक्षणम् ।
    विषीदन्तमिदं वाक्यमुवाच मधुसूदनः ॥१॥
    श्रीभगवानुवाच ॥
    कुतस्त्वा कश्मलमिदं विषमे समुपस्थितम् ।
    अनार्यजुष्टमस्वर्ग्यमकीर्तिकरमर्जुन ॥२॥
    क्लैब्यं मा स्म गमः पार्थ नैतत्त्वय्युपपद्यते ।
    क्षुद्रं हृदयदौर्बल्यं त्यक्त्वोत्तिष्ठ परंतप ॥३॥

    „Sandźaja powiedział:
    Do tego, który był w ten sposób przepełniony litością i smutkiem i którego oczy zaszły łzami, Madhusudana wypowiedział te słowa.
    Błogosławiony Pan powiedział:
    Skąd w takiej trudnej sytuacji, o Ardźuno, przychodzi na ciebie to przygnębienie, niearyjskie, haniebne i sprzeczne z osiągnięciem nieba?
    Nie poddawaj się niemęskości, synu Prithā! Nie godzi się to tobie. Odrzuć tę podłą bojaźliwość i powstań, niszczycielu swoich wrogów!”

W Ślokach zaczynających się na तं तथा कृपयाविष्टं jak poetycko i pięknie została namalowana prawdziwa pozycja Ardźuny! Następnie Śri Kryszna doradza Ardźunie; i w słowach क्लैब्यं मा स्म गमः पार्थ itd., dlaczego prowokuje Ardźunę do walki? Ponieważ nie było tak, że niechęć Ardźuny do walki wynikała z przytłaczającej przewagi czystej Sattwa Guny; to wszystko Tamas sprowadził tę niechęć. Naturą człowieka Sattwa Guny jest to, że jest on jednakowo spokojny we wszystkich sytuacjach życiowych – niezależnie od tego, czy jest to pomyślność, czy przeciwności losu. Ale Ardźuna się bał, ogarnęła go litość. O tym, że miał instynkt i skłonność do walki, świadczy prosty fakt, że przybył na pole bitwy tylko w tym celu. Często w naszym życiu też zdarzają się takie rzeczy. Wiele osób uważa, że są one z natury Sāttwika, lecz w rzeczywistości są one niczym innym jak tylko Tāmasika. Wielu żyjących w nieczysty sposób uważa się za Paramahamsów! Dlaczego? Ponieważ Śastry mówią, że Paramahamsowie żyją jak ludzie bezwładni, lub szaleni, lub jak duch nieczysty. Paramahamsów porównuje się do dzieci lecz należy tutaj zrozumieć, że porównanie jest jednostronne. Paramahamsa i dziecko nie są jednym i różnią się od siebie. Tylko wydają się podobni będąc niejako dwoma skrajnymi biegunami. Jeden osiągnął stan wykraczający poza Dźnanę, a drugi nie ma nawet pojęcia o Dźnanie. Zarówno najszybsze, jak i najłagodniejsze wibracje światła są poza zasięgiem naszego zwykłego wzroku; ale w jednym jest to intensywne ciepło, a w drugim można powiedzieć, że prawie nie ma ciepła. Podobnie jest z przeciwstawnymi cechami Sattwa i Tamas. Bez wątpienia pod pewnymi względami wydają się być takie same, ale istnieje między nimi ogromna różnica. Tamoguna bardzo uwielbia ubierać się w strój Sattwy. Tutaj, w Ardźunie, potężnym wojowniku, przyszła ona pod postacią Dajā (litości).

Co Bhagawān powiedział, aby usunąć to złudzenie, które ogarnęło Ardźunę? Ponieważ zawsze nauczam, że nie powinniście potępiać człowieka nazywając go grzesznikiem, ale powinniście zwracać jego uwagę na wszechpotężną moc, która jest w nim, w ten sam sposób Bhagawan przemawia do Ardźuny. नैतत्त्वय्युपपद्यते — „Nie godzi się to tobie!” „Ty jesteś Atmanem niezniszczalnym, poza wszelkim złem. Zapominając o swojej prawdziwej naturze, myśląc o sobie jako o grzeszniku, jako o osobie dotkniętej złem cielesnym i smutkiem psychicznym, sam się takim uczyniłeś – to ci nie przystoi!” — tak mówi Bhagawan: क्लैब्यं मा स्म गमः पार्थ – Nie poddawaj się niemęskości, synu Prithy. Nie ma na świecie ani grzechu, ani nędzy, ani choroby, ani smutku; jeśli jest coś na świecie, co można nazwać grzechem, to jest to właśnie „strach”; wiedz, że każda praca, która wydobywa w tobie ukrytą moc, jest Punja (cnotą); a to, co osłabia twoje ciało i umysł, jest zaprawdę grzechem. Strząśnij tę słabość, tę bojaźliwość! क्लैब्यं मा स्म गमः पार्थ। — Jesteś bohaterem, Wira; to nie przystoi tobie”

Jeśli wy, moi synowie, możecie głosić tę wiadomość światu — क्लैब्यं मा स्म गमः पार्थ नैतत्त्वय्यु पपद्यते — wtedy w trzy dni cała ta choroba, smutek, grzech i smutek znikną z powierzchni ziemi. Wszystkie te idee słabości znikną. Teraz jest tak wszędzie — ten prąd wibracji strachu. Odwróć prąd: wprowadź przeciwną wibrację i zobacz magiczną transformację! Jesteś wszechmocny – idź, idź naprzeciw lufie armaty, nie bój się.

Nie miej w nienawiści największego grzesznika, głupca; nie nienawidź jego zewnętrza. Skieruj swój wzrok do wewnątrz, gdzie mieszka Paramātman. Głoś całemu światu głosem trąby: „Nie ma w tobie grzechu, nie ma w tobie nędzy; jesteś zbiornikiem wszechmocnej mocy. Powstań, obudź się i ukaż Boskość w sobie!” Jeśli ktoś to czyta tego jednego Śloka — क्लैब्यं मा स्म गमः पार्थ नैतत्त्वय्युपपद्यते । क्षुद्रं हृदयदौर्बल्यं त्यक्त्वोत्तिष्ठ परंतप॥ — zyskuje się wszystkie zalety przeczytania całej Gity; gdyż w tym Śloka zawarte jest całe Przesłanie Gity.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#135 2023-10-24 22:28:37

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Historia Dźada Bharata

(Wygłoszone w Kalifornii)

Był wielki monarcha imieniem Bharata. Kraj, który obcokrajowcy nazywają Indiami jej dzieciom znany jest jako Bhārata Warsza. Obecnie każdemu Hindusowi nakazane jest, aby na starość porzucił wszelkie doczesne zajęcia – pozostawił synowi troski tego świata, jego bogactwo, szczęście i przyjemności – i udał się do lasu, aby medytować nad Jaźnią, która jest w nim jedyną rzeczywistością i w ten sposób zerwał więzy, które wiążą go z życiem. Król czy kapłan, chłop czy sługa, mężczyzna czy kobieta, nikt nie jest zwolniony od tego obowiązku: gdyż wszystkie obowiązki gospodarza – syna, brata, męża, ojca, żony, córki, matki, siostra – to tylko przygotowania do tego jednego etapu, kiedy wszystkie więzy łączące duszę z materią zostaną na zawsze zerwane.

Wielki król Bharata na starość oddał swój tron swojemu synowi i udał się do lasu. Ten, który panował nad milionami poddanych, który mieszkał w marmurowych pałacach inkrustowanych złotem i srebrem, który pił z pucharów wysadzanych klejnotami – ten król własnoręcznie zbudował małą chatkę z trzciny i trawy nad brzegiem rzeki w himalajskich lasach. Tam żywił się korzeniami i dzikimi ziołami zebranymi własnymi rękami i nieustannie medytował o Tym, który jest zawsze obecny w duszy człowieka. Mijały dni, miesiące i lata. Pewnego dnia łania jelenia przyszła napić się wody w pobliżu miejsca, w którym medytował królewski mędrzec. W tej samej chwili w niewielkiej odległości zaryczał lew. Łania była tak przerażona, że nie zaspokoiwszy pragnienia, wykonała duży skok aby przeprawić się przez rzekę. Łania była w ciąży, a ten ogromny wysiłek i nagły strach sprawiły, że urodziła małego jelonka i zaraz po tym padła martwa. Jelonek wpadł do wody i był szybko niesiony przez pieniący się strumień, gdy przyciągnął wzrok króla. Król wstał ze swojej pozycji medytacyjnej i ratując jelonka z wody zabrał go do swojej chaty, rozpalił ognisko i ostrożnie i z uwagą przywrócił małe stworzenie do życia. Następnie łaskawy mędrzec wziął jelonka pod swoją opiekę i wychował go żywiąc miękką trawą i owocami. Jelonek rozwijał się pod ojcowską opieką emerytowanego monarchy i wyrósł na pięknego jelenia. Następnie ten, którego umysł był na tyle silny, aby wyrwać się z trwającego całe życie przywiązania do władzy, pozycji i rodziny, przywiązał się do jelenia, którego uratował ze strumienia. A w miarę jak coraz bardziej lubił jelenia, coraz mniej mógł skoncentrować swój umysł na Panu. Kiedy jeleń wychodził paść się do lasu i wracał spóźniony, umysł królewskiego mędrca stawał się niespokojny i zmartwiony. Myślał: „Być może moje dziecko zostało zaatakowane przez tygrysa, a może spotkało go jakieś inne niebezpieczeństwo; w przeciwnym razie dlaczego się spóźnia?”

W ten sposób minęło kilka lat, lecz pewnego dnia przyszła śmierć i królewski mędrzec położył się by umrzeć. Ale jego umysł, zamiast skupiać się na Jaźni, myślał o jeleniu; i wpatrując się w smutne spojrzenia ukochanego jelenia, jego dusza opuściła ciało. W rezultacie w następnym wcieleniu urodził się jako jeleń. Ale żadna karma nie jest stracona, a wszystkie wielkie i dobre uczynki dokonane przez niego jako króla i mędrca przyniosły owoce. Ten jeleń był urodzonym Dźātismarą i pamiętał swoje przeszłe narodziny, chociaż był pozbawiony mowy i żył w ciele zwierzęcia. Zawsze opuszczał swoich towarzyszy i instynktownie ciągnęło go do wypasu w pobliżu pustelni, gdzie składano oblacje i głoszono Upaniszady.

Po upływie zwykłych lat życia jeleń zdechł i urodził się jako najmłodszy syn bogatego bramina. I w tym życiu także pamiętał całą swoją przeszłość i już w dzieciństwie był zdecydowany nie wikłać się już w dobro i zło życia. Dziecko, gdy dorosło, było silne i zdrowe, ale nie wypowiadało ani słowa i żyło jak bezwładne i szalone w obawie, że zostanie wplątane w sprawy doczesne. Jego myśli zawsze skupiały się na Nieskończonym i żył tylko po to, by zniszczyć swoją przeszłą Prarabdha Karmę. Z biegiem czasu ojciec zmarł, a synowie podzielili majątek między siebie; i myśląc, że najmłodszy to głupi i nic nie znaczący człowiek, zabrali mu jego część. Ich dobroczynność sięgała jednak tylko do tego, by zapewnić mu wystarczającą ilość jedzenia na przeżycie. Żony braci często były wobec niego bardzo surowe, zmuszając go do wykonywania całej ciężkiej pracy; a jeśli nie był w stanie zrobić wszystkiego czego chcieli, traktowali go bardzo nieuprzejmie. Ale nie okazał ani zmartwienia, ani strachu i nie odezwał się ani słowem. Kiedy go bardzo prześladowali, wychodził z domu i godzinami przesiadywał pod drzewem, aż ucichł ich gniew, a potem spokojnie wracał do domu.

Pewnego dnia; kiedy żony braci potraktowały go z większą niż zwykle nieuprzejmością, Bharata wyszedł z domu, usiadł w cieniu drzewa i odpoczął. Zdarzyło się, że obok przechodził król kraju, niesiony w lektyce na ramionach tragarzy. Jeden z nosicieli niespodziewanie zachorował, dlatego słudzy króla szukali mężczyzny na jego miejsce. Natknęli się na Bharatę siedzącego pod drzewem; a widząc, że jest to młody człowiek silny, zapytali go, czy mógłby zająć miejsce chorego w dźwiganiu lektyki królewskiej. Ale Bharata nie odpowiedział. Widząc, że jest taki sprawny fizycznie, słudzy króla pochwycili go i położyli mu drąg na ramionach. Nie mówiąc ani słowa, Bharata mówił dalej. Niedługo potem król zauważył, że palankin nie jest noszony równomiernie i wyglądając z palankinu, zwrócił się do nowego nosiciela, mówiąc: „Głupcze, odpocznij chwilę; jeśli bolą cię ramiona, odpocznij chwilę”. Wtedy Bharata odłożył drążek lektyki, po raz pierwszy w życiu otworzył usta i przemówił: „Kogo ty, Królu, nazywasz głupcem? Kogo prosisz, aby odłożył lektykę? O kim mówisz, że jest zmęczony? Do kogo zwracasz się jako „ty”? Jeśli, o Królu, przez słowo „ty” masz na myśli, masę ciała, składa się ona z tej samej materii co twoja, jest nieświadoma i nie zna zmęczenia, nie zna bólu. Jeśli jest to umysł, umysł jest taki sam jak twój, jest uniwersalny. Ale jeśli słowo „ty” odnosi się do czegoś poza tym, to jest to Jaźń, Rzeczywistość we mnie, która jest taka sam jak w tobie i jest Jedynym we wszechświecie. Czy masz na myśli, o Królu, że Jaźń może kiedykolwiek być strudzona, że może się kiedykolwiek zmęczyć, że można ją kiedykolwiek zranić? Nie chciałem, o Królu – to ciało nie chciało – deptać biedne robaki pełzające po drodze i dlatego, próbując je ominąć, palankin poruszał się nierówno. Ale Jaźń nigdy nie była zmęczona, nigdy nie była słaba, nigdy nie niosła drążka palankinu: jest bowiem wszechmocna i wszechobecna.” I tak wymownie rozwodził się nad naturą duszy, najwyższą wiedzą itp. Król, który był dumny ze swojej nauki, wiedzy i filozofii, zszedł z lektyki i padł do stóp Bharaty, mówiąc: „Proszę o wybaczenie, o potężny, nie wiedziałem, że jesteś mędrcem, kiedy prosiłem, żebyś mnie niósł”. Bharata pobłogosławił go i odszedł. Następnie powrócił do równego tonu swego poprzedniego życia. Kiedy Bharata opuścił ciało, został uwolniony na zawsze z niewoli narodzin.



Historia Prahlady

(Wygłoszone w Kalifornii)

Hiranjakaśipu był królem Daitjów. Daitjowie, chociaż wywodzili się z tego samego rodu co Dewy, czyli bogowie, zawsze byli w stanie wojny z tymi drugimi. Daitjowie nie brali udziału w obiatach i ofiarach ludzkości ani w rządzie światem i jego przewodnictwie. Ale czasami rośli w siłę i wypędzali wszystkie Dewy z nieba, zdobywali tron ​​bogów i rządzili przez pewien czas. Następnie Dewy pomodlili się do Wisznu, Wszechobecnego Pana wszechświata, a On pomógł im wyjść z trudności. Daitjowie zostali wypędzeni i ponownie zapanowali bogowie. Hiranjakaśipu, król Daitjów, z kolei odniósł sukces podbijając swoich kuzynów, Dewy, zasiadł na tronie niebios i rządził trzema światami – światem środkowym, zamieszkanym przez ludzi i zwierzęta; niebiosa zamieszkane przez bogów i istoty boskie; i podziemny świat zamieszkany przez Daitjów. Wtedy Hiranjakaśipu oświadczył, że jest Bogiem całego wszechświata i ogłosił, że nie ma innego Boga poza nim samym i surowo nakazał, aby nikt nigdzie nie wielbił Wszechmocnego Wisznu i że wszelka cześć powinna być odtąd oddawana tylko jemu samemu.

Hiranjakaśipu miał syna o imieniu Prahlada. Tak się złożyło, że ten Prahlada od dzieciństwa był oddany Bogu. Już jako dziecko wykazywał tego oznaki; i król Daitjów, obawiając się, że zło, które chciał wypędzić ze świata, pojawi się w jego własnej rodzinie, przekazał swojego syna dwóm nauczycielom zwanym Śanda i Amarka, którzy byli bardzo surowymi zwolennikami dyscypliny, z surowymi nakazami, aby Prahlada nigdy nawet nie usłyszał imienia Wisznu. Nauczyciele zabrali księcia do swojego domu i tam został skierowany do nauki z innymi dziećmi w jego wieku. Ale mały Prahlada zamiast uczyć się ze swoich książek cały czas poświęcał uczeniu innych chłopców jak oddawać cześć Wisznu. Kiedy nauczyciele się o tym dowiedzieli, przestraszyli się bojąc się potężnego królem Hiranjakaśipu i starali się jak mogli aby odwieść dziecko od takich nauk. Ale Prahlada nie mógł przestać nauczać i oddawać czci Wisznu, tak jak nie mógł przestać oddychać. Aby się oczyścić, nauczyciele opowiedzieli królowi straszny fakt, że jego syn nie tylko czcił samego Wisznu, ale także psuł wszystkie inne dzieci, ucząc je czcić Wisznu.

Gdy monarcha to usłyszał, bardzo się rozgniewał i wezwał chłopca do siebie. Delikatnymi namowami próbował odwieść Prahladę od oddawania czci Wisznu i nauczał go, że on, król, jest jedynym Bogiem, którego należy czcić. Ale to nie miało żadnego celu. Dziecko wielokrotnie powtarzało, że Wszechobecny Wisznu, Pan wszechświata, jest jedyną Istotą, którą należy czcić – gdyż nawet on, król, sprawował swój tron tylko tak długo, jak podobało się to Wisznu. Wściekłość króla nie miała granic i skazał chłopca na natychmiastową śmierć. Więc Daitjowie uderzyli go spiczastą bronią; lecz Prahlada był tak skupiony na Wisznu, że nie czuł z ich strony żadnego bólu.

Kiedy jego ojciec król to zobaczył, przestraszył się, ale pobudzony najgorszymi namiętnościami Daitjów, wymyślał różne diaboliczne sposoby aby zabić chłopca. Rozkazał aby słoń go podeptał. Rozwścieczony słoń nie był w stanie zmiażdżyć ciała bardziej, niż byłby w stanie zmiażdżyć blok żelaza. Zatem i ten środek był bezcelowy. Wtedy król nakazał zrzucić chłopca w przepaść i ten rozkaz również został wykonany; ale ponieważ Wisznu rezydował w sercu Prahlady, spadł on na ziemię tak delikatnie, jak kwiat spada na trawę. Następnie na dziecku kolejno próbowano trucizny, ognia, głodu, wrzucenia do studni, zaklęć i innych środków, ale bez skutku. Nic nie mogło zranić tego, w którego sercu mieszkał Wisznu.

W końcu król nakazał związać chłopca potężnymi wężami przywołanymi z zaświatów, a następnie wrzucić go na dno oceanu, gdzie miały na nim ułożyć się ogromne góry, aby umarł z biegiem czasu, jeśli nie natychmiast; i kazał go pozostawić w tej trudnej sytuacji. Mimo że chłopiec był traktowany w ten sposób, nadal modlił się do ukochanego Wisznu: „Pozdrowienia dla Ciebie, Panie wszechświata. Ty piękny Wisznu!” W ten sposób myśląc i medytując o Wisznu, zaczął odczuwać, że Wisznu jest blisko niego, ba, że jest w jego własnej duszy, aż zaczął czuć, że jest Wisznu i że jest wszystkim i wszędzie.

Gdy tylko zdał sobie z tego sprawę, wszystkie wężowe więzy pękły; góry zostały zniszczone, ocean się podniósł, a on został delikatnie uniesiony ponad fale i bezpiecznie przeniesiony na brzeg. Kiedy Prahlada tam stał, zapomniał, że jest Daitją i ma śmiertelne ciało: czuł, że jest wszechświatem i emanowały z niego wszystkie moce wszechświata; w przyrodzie nie było nic, co mogłoby go zranić; on sam był władcą natury. Czas mijał w ten sposób w nieprzerwanej ekstazie błogości, aż Prahlada stopniowo zaczął przypominać sobie, że ma ciało i że jest Prahladą. Gdy tylko ponownie stał się świadomy ciała, zobaczył, że Bóg jest wewnątrz i na zewnątrz; i wszystko wydawało mu się Wisznu.

Kiedy król Hiranjakaśipu ku swemu przerażeniu odkrył, że wszelkie śmiertelne sposoby pozbycia się chłopca, który był całkowicie oddany jego wrogowi, Bogu Wisznu, są bezsilne, nie wiedział, co robić. Król ponownie przyprowadził chłopca przed siebie i próbował go jeszcze raz przekonać, aby posłuchał jego rady, delikatnymi środkami. Ale Prahlada udzielił tej samej odpowiedzi. Myśląc jednak, że te dziecinne kaprysy chłopca zostaną naprawione wraz z wiekiem i dalszym treningiem, oddał go ponownie pod opiekę nauczycieli, Śanda i Amarka, prosząc ich, aby nauczyli go obowiązków króla. Jednak te nauki nie przemówiły do Prahlady i spędzał on czas na instruowaniu swoich kolegów ze szkoły w ścieżce oddania dla Pana Wisznu.

Kiedy jego ojciec się o tym dowiedział, znów wpadł we wściekłość i przywołując chłopca do siebie, zagroził, że go zabije i znieważył Wisznu w najgorszym języku. Jednak Prahlada nadal upierał się, że Wisznu jest Panem wszechświata, Bez Początku, Nieskończonym, Wszechmocnym i Wszechobecnym, i jako takiemu tylko Jemu należy oddawać cześć. Król ryknął ze złości i powiedział: „Ty zły, jeśli twój Wisznu jest Bogiem wszechobecnym, dlaczego nie mieszka on w tamtym filarze?” Prahlada pokornie oświadczył, że On tak zrobił. „Jeśli tak”, zawołał król, „niech cię broni, zabiję cię tym mieczem”. To mówiąc, król rzucił się na niego z mieczem w ręku i zadał straszliwy cios w filar. Natychmiast rozległ się grzmiący głos i oto z filaru wyłonił się Wisznu w Jego okropnej postaci Nrisimha – pół lwa, pół człowieka! Ogarnięci paniką Daitjowie rozbiegli się na wszystkie strony; lecz Hiranjakaśipu walczył z nim długo i desperacko, aż w końcu został pokonany i zabity.

Następnie bogowie zstąpili z nieba i ofiarowali hymny Wisznu i Prahlada również upadł do Jego stóp i zaintonował przepiękne hymny uwielbienia i oddania. I usłyszał Głos Boga mówiący: „Proś, Prahlada, proś o wszystko, czego pragniesz; jesteś Moim ulubionym dzieckiem; dlatego proś o wszystko, czego pragniesz.” A Prahlada zdławiony uczuciami odpowiedział: „Panie, widziałem Cię. Czego jeszcze mogę chcieć? Nie kuś mnie ziemskimi ani niebiańskimi dobrodziejstwami.” Głos znów powiedział: „Jednak poproś o coś, mój synu.” A wtedy Prahlada odpowiedział: „Ta intensywna miłość, którą ignorant nosi do rzeczy doczesnych, obym miał tą samą miłość do Ciebie; obym miał taką samą intensywność miłości do Ciebie, ale tylko ze względu na miłość!” Następnie Pan powiedział: „Prahlado, chociaż Moi żarliwi wielbiciele nigdy niczego nie pragną, ani tutaj, ani w przyszłości, to jednak na Mój rozkaz ciesz się błogosławieństwami tego świata do końca obecnego cyklu i wykonuj dzieła o charakterze religijnym, z sercem skupionym na Mnie. I w ten sposób z czasem, po rozpadzie twojego ciała, dotrzesz do Mnie. W ten sposób błogosławiąc Prahladę, Pan Wisznu zniknął. Następnie bogowie na czele z Brahmą osadzili Prahladę na tronie Daitjów i powrócili do swoich odpowiednich sfer.




Wielcy Nauczyciele Świata

(Wygłoszone w Shakespeare Club, Pasadena, Kalifornia, 3 lutego 1900)

Wszechświat, zgodnie z teorią Hindusów, porusza się w cyklach form falowych. Wznosi się, osiąga swój zenit, po czym jakby opada i pozostaje w zagłębieniu, przez jakiś czas, ponownie się wznosząc, i tak dalej, fala za falą i opadanie za opadaniem. To, co jest prawdą w odniesieniu do wszechświata, jest prawdą w odniesieniu do każdej jego części. Taki jest marsz spraw ludzkich. Historia narodów jest taka: powstają i upadają; po wzroście następuje upadek, z upadku ponownie następuje wzrost, z większą mocą. Ten ruch cały czas trwa. W świecie religijnym istnieje ten sam ruch. W życiu duchowym każdego narodu następuje upadek i wzlot. Naród upada i wszystko wydaje się rozpadać. Potem znowu zyskuje siłę, podnosi się; nadchodzi ogromna fala, czasami fala przypływowa – i zawsze na najwyższym szczycie fali znajduje się jaśniejąca dusza, Posłaniec. Stwórca i stworzenie na zmianę, on jest impulsem, który wznosi falę, wznosi naród: jednocześnie jest on tworzony przez te same siły, które powodują falę, działając i oddziałując na siebie na zmianę. Wykorzystuje swoją ogromną moc na społeczeństwie; a społeczeństwo czyni go tym, kim jest. To są wielcy myśliciele świata. Są to prorocy świata, posłańcy życia, Inkarnacje Boga.

Człowiek ma wyobrażenie, że może istnieć tylko jedna religia, że może być tylko jeden Prorok i że może być tylko jedno Wcielenie; ale ten pomysł nie jest prawdziwy. Badając życie wszystkich tych wielkich Posłańców, dowiadujemy się, że każdemu z nich w pewnym sensie było przeznaczone odegrać pewną rolę i tylko rolę; że harmonia polega na sumie, a nie na jednej nucie. Podobnie jak w życiu ras – żadna rasa nie rodzi się po to, by samotnie cieszyć się światem. Nikt nie ma odwagi powiedzieć nie. Każda rasa ma swoją rolę do odegrania w tej boskiej harmonii narodów. Każda rasa ma swoją misję do wykonania i obowiązek do wypełnienia. Suma całości to wielka harmonia.

Zatem żaden z tych Proroków nie rodzi się, aby rządzić światem na zawsze. Żadnemu jeszcze się to nie udało i nikt nie będzie władcą na zawsze. Każdy wnosi tylko część; a co do tej części, prawdą jest, że na dłuższą metę każdy Prorok będzie rządził światem i jego losami.

Większość z nas rodzi się jako wierzący w jakąś religię osobistą. Mówimy o zasadach, myślimy o teoriach i to jest w porządku; ale każda myśl i każdy ruch, każde nasze działanie pokazuje, że możemy zrozumieć zasadę tylko wtedy, gdy przychodzi ona do nas przez osobę. Ideę możemy uchwycić tylko wtedy, gdy przychodzi ona do nas za pośrednictwem zmaterializowanej idealnej osoby. Przykazanie możemy zrozumieć jedynie na przykładzie. Obyśmy na Boga byli wszyscy byli tak rozwinięci, że nie potrzebowalibyśmy żadnego przykładu, nie potrzebowaliby żadnej osoby. Ale tacy nie jesteśmy; i naturalnie ogromna większość ludzkości złożyła swoje dusze u stóp tych niezwykłych osobistości, Proroków, Inkarnacji Boga – Inkarnacji czczonych przez Chrześcijan, Buddystów i Hinduistów. Mahometanie od początku sprzeciwiali się takiemu kultowi. Nie mieli nic wspólnego z oddawaniem czci Prorokom i Posłańcom, czy też składaniem im hołdu; lecz w praktyce zamiast jednego Proroka oddaje się cześć tysiącom świętych. Nie możemy zaprzeczać faktom! Jesteśmy zobowiązani oddawać cześć osobowościom i jest to dobre. Pamiętajcie o słowach waszego wielkiego Proroka na pytanie: „Panie, pokaż nam Ojca”, „Kto mnie widział, widział Ojca”. Któż z nas może sobie wyobrazić cokolwiek poza tym, że On jest człowiekiem? Możemy Go zobaczyć jedynie w człowieczeństwie i poprzez ludzkość. Wibracja światła jest wszędzie w tym pokoju: dlaczego nie można jej widzieć wszędzie? Trzeba to zobaczyć tylko w tej lampie. Bóg jest wszechobecną zasadą – wszędzie, ale obecnie jesteśmy tak ukształtowani, że możemy Go widzieć i czuć tylko w ludzkim Bogu i poprzez niego. A kiedy przyjdą te wielkie Światła, wtedy człowiek urzeczywistnia Boga. I przychodzą w inny sposób niż my. My przychodzimy jako żebracy; oni przybywają jako Władcy. Przychodzimy tu jak sieroty, jako ludzie, którzy zgubili drogę i jej nie znają. Co mamy robić? Nie wiemy jaki jest sens naszego życia. Nie możemy sobie tego uświadomić. Dziś robimy jedno, jutro drugie. Jesteśmy jak małe słomki kołyszące się w wodzie, jak pióra rozwiane przez huragan.

Ale odkryjesz w historii ludzkości, że przybyli ci Posłańcy i że od samych ich narodzin ich misja została odnaleziona i uformowana. Cały plan jest tam ułożony; i widzisz jak nie odchylają się od niego ani o cal. Bo przychodzą z misją, przychodzą z przesłaniem, nie chcą rozumować. Czy kiedykolwiek słyszałeś lub czytałeś o tych wielkich Nauczycielach, czyli Prorokach, uzasadniających to, czego nauczali? Nie, żaden z nich tego nie zrobił. Mówią bezpośrednio. Dlaczego mieliby rozumować? Widzą Prawdę. I nie tylko ją widzą ale i pokazują! Jeśli zapytasz mnie: „Czy istnieje Bóg?” a ja powiem „Tak”, natychmiast pytasz mnie o podstawy, aby tak twierdzić i biedny ja muszę użyć wszystkich sił, aby podać ci jakiś powód. Gdybyś przyszedł do Chrystusa i zapytał: „Czy jest jakiś Bóg?”, On odpowiedziałby: „Tak”; i gdybyś zapytał: „Czy jest jakiś dowód?” odpowiedziałby: „Oto Pan!” A zatem, jak widzisz, jest to bezpośrednie postrzeganie, a nie żadne rozumowanie rozumu. Nie ma szukania w ciemności, ale jest siła bezpośredniego widzenia. Widzę ten stół; żaden rozum nie jest w stanie odebrać mi tej wiary. Jest to bezpośrednie postrzeganie. Taka jest ich wiara – wiara w swoje ideały, wiara w swoją misję, wiara w siebie, przede wszystkim. Wielcy jaśniejący wierzą w siebie jak nikt inny. Ludzie pytają: „Czy wierzysz w Boga? Czy wierzysz w przyszłe życie? Czy wierzysz w tę doktrynę lub ten dogmat?” Ale tutaj brakuje podstawy: tej wiary w siebie. Ach, od człowieka, który nie może wierzyć w siebie, jak można oczekiwać, że uwierzy w cokolwiek innego? Nie jestem pewien swojego własnego istnienia. W jednej chwili myślę, że istnieję i nic nie jest w stanie mnie zniszczyć; w następnej chwili trzę sę się ze strachu przed śmiercią. W jednej chwili myślę, że jestem nieśmiertelny; w następnej minucie pojawia się strach, a potem nie wiem, kim jestem ani gdzie jestem. Nie wiem, czy żyję, czy umarłem. W jednej chwili myślę, że jestem duchowy, że jestem moralny; a w następnej chwili następuje cios i ląduję na plecach. I dlaczego? — Straciłem wiarę w siebie, mój kręgosłup moralny jest złamany.

Ale w tych wielkich Nauczycielach zawsze znajdziecie ten znak: że mają głęboką wiarę w siebie. Tak intensywna wiara jest wyjątkowa i nie możemy jej zrozumieć. Dlatego staramy się na różne sposoby wyjaśniać, co ci Nauczyciele mówią o sobie; a ludzie wymyślają dwadzieścia tysięcy teorii, aby wyjaśnić to, co mówią oni o swoim urzeczywistnieniu. Nie myślimy o sobie w ten sam sposób i naturalnie nie możemy ich zrozumieć.

Z drugiej strony, kiedy mówią, świat z pewnością ich słucha. Kiedy mówią, każde słowo jest bezpośrednie; wybucha jak bomba. Co kryje się w słowie, jeśli nie kryje się za nim Moc? Jakie znaczenie ma to, jakim językiem mówisz i jak organizujesz swój język? Jakie znaczenie ma to, czy mówisz poprawnie gramatycznie, czy używając doskonałej retoryki? Jakie znaczenie ma to, czy twój język jest ozdobny, czy nie? Pytanie brzmi, czy masz coś do zaoferowania. To kwestia dawania i brania, a nie słuchania. Masz coś do oddania? – to jest pierwsze pytanie. Jeżeli masz to daj. Słowa jedynie przekazują dar: jest to tylko jeden z wielu sposobów. Czasami w ogóle nie rozmawiamy. Istnieje stary werset sanskrycki, który mówi: „Ujrzałem Nauczyciela siedzącego pod drzewem. Był to szesnastoletni młodzieniec, a uczniem był starzec w wieku osiemdziesięciu lat. Nauczanie Nauczyciela było milczeniem, a wątpliwości ucznia rozwiały się.”

Czasami w ogóle nie mówią, ale weryfikują, przekazują Prawdę z umysłu do umysłu. Przychodzą, żeby dać. Oni przykazują, oni są Posłańcami; musisz otrzymać Przykazanie. Czy nie pamiętacie w swoich pismach świętych, z jakim autorytetem przemawia Jezus? „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody… ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem”. We wszystkich jego wypowiedziach widać tę ogromną wiarę we własne przesłanie. To odnajdujecie w życiu tych wszystkich wielkich gigantów, których świat czci jako swoich proroków.

Ci wielcy Nauczyciele są żywymi Bogami na tej ziemi. Kogo jeszcze powinniśmy czcić? Próbuję wyobrazić sobie Boga w swoim umyśle i znajduję, jaką fałszywą drobnostkę sobie wyobrażam; oddawanie czci temu Bogu byłoby grzechem. Otwieram oczy i patrzę na rzeczywiste życie tych wielkich ludzi na ziemi. Są one wyższe niż jakakolwiek koncepcja Boga, jaką kiedykolwiek mogłem stworzyć. Bo jakie pojęcie o miłosierdziu mógłby mieć człowiek taki jak ja, który ścigałby człowieka, gdyby mi coś ukradł i posłał go do więzienia? A jaka może być moja najwyższa idea przebaczenia? Nic poza mną samym. Kto z Was potrafi wyskoczyć z własnego ciała? Kto z Was potrafi wyskoczyć z własnych myśli? Nikt z was. Jaką ideę boskiej miłości możesz sobie wyobrazić poza tą, którą faktycznie żyjesz? Nie możemy sformułować idei czegoś, czego nigdy nie doświadczyliśmy. Zatem wszelkie moje najlepsze próby stworzenia wyobrażenia o Bogu w każdym przypadku kończyły się niepowodzeniem. A tu są proste fakty a nie idealizm – rzeczywiste fakty miłości, miłosierdzia i czystości, o których nie mam nawet pojęcia. Cóż dziwnego, że upadłem do stóp tych ludzi i oddawałem im cześć jak Bogu? A co jeszcze każdy może zrobić? Chciałbym zobaczyć człowieka, który potrafi zrobić wszystko inne, niezależnie od tego, ile mówi. Rozmowa to nie rzeczywistość. Mówienie o Bogu i tym, co bezosobowe i tym i tamtym jest bardzo dobre; lecz ci bogowie-ludzie są prawdziwymi bogami wszystkich narodów i wszystkich ras. Ci boscy ludzie byli czczeni i będą czczeni tak długo, jak człowiek będzie człowiekiem. W tym jest nasza wiara, w tym nasza nadzieja, w rzeczywistości. Jaki pożytek ma zwykła mistyczna zasada!

Celem i intencją tego, co mam wam do powiedzenia jest to, że odkryłem, że w moim życiu możliwe jest oddawanie czci im wszystkim i bycie gotowym na wszystko, co dopiero nadejdzie. Matka rozpoznaje syna w każdym stroju, w jakim się przed nią pojawi; a jeśli tego nie zrobi, jestem pewien, że nie jest matką tego mężczyzny. Jeśli zaś chodzi o tych z Was, którzy myślą, że rozumiecie Prawdę, Boskość i Boga tylko w jednym Proroku na świecie a nie w żadnym innym, to oczywiście wyciągam wniosek, że nie rozumiecie Boskości w nikim; po prostu przełknęliście słowa i utożsamiliście się z jedną sektą, tak jak w polityce partyjnej, w drodze opinii; ale to wcale nie jest religia. Są na tym świecie głupcy którzy używają słonawej wody, choć w pobliżu jest doskonała słodka woda, bo jak mówią studnię ze słonawą wodą wykopał ich ojciec. Teraz, na podstawie mojego małego doświadczenia, zebrałem tę wiedzę – że pomimo całego diabelstwa, jakim obwinia się religię, religia nie jest wcale winna: żadna religia nigdy nie prześladowała ludzi, żadna religia nigdy nie paliła czarownic, żadna religia nigdy nie uczyniła żadnej z tych rzeczy. Co zatem skłoniło ludzi do zrobienia takich rzeczy? Polityka, ale nigdy religia; a jeśli taka polityka przyjmuje imię religii, czyja to wina?

Tak więc, kiedy każdy człowiek stoi i mówi: „Mój prorok jest jedynym prawdziwym prorokiem”, nie ma on racji – nie zna alfy religii. Religia nie jest ani rozmową, ani teorią, ani intelektualną zgodą. Jest to realizacja w sercu naszych serc; to dotykanie Boga; to odczuwanie, uświadamianie sobie, że jestem duchem w związku z Duchem Uniwersalnym i wszystkimi Jego wielkimi przejawami. Jeśli rzeczywiście wszedłeś do domu Ojca, jak możesz widzieć Jego dzieci, a ich nie poznać? A jeśli ich nie rozpoznajecie, to nie weszliście do domu Ojca. Matka rozpoznaje swoje dziecko w każdym stroju i zna je bez względu na przebranie. Rozpoznajcie wszystkich wielkich duchowych mężczyzn i kobiety w każdym wieku i kraju i zobaczcie, że tak naprawdę nie różnią się oni między sobą. Gdziekolwiek istniała rzeczywista religia – ten dotyk Boskości, dusza wchodząca w bezpośredni kontakt zmysłowy z Boskością – zawsze miało miejsce poszerzenie umysłu które umożliwiło zobaczenie światła wszędzie. Niektórzy Mahometanie są pod tym względem najbardziej prymitywni i najbardziej sekciarscy. Ich hasłem przewodnim jest: „Jest jeden Bóg, a Mahomet jest Jego Prorokiem”. Wszystko poza tym jest nie tylko złe, ale musi zostać natychmiast zniszczone; w każdej chwili każdy mężczyzna lub kobieta którzy w to nie do końca wierzą muszą zostać zabici; wszystko, co nie należy do tego kultu należy natychmiast zniszczyć; każda książka, która uczy czegokolwiek innego musi zostać spalona. Od Pacyfiku po Atlantyk przez pięćset lat krew płynęła po całym świecie. To jest Mahometanizm! Niemniej jednak wśród tych Mahometan, gdziekolwiek jest człowiek filozoficzny, z pewnością zaprotestuje przeciwko tym okrucieństwom. W tym pokazał dotyk Boskości i uświadomił sobie fragment prawdy; nie bawił się ze swoją religią; bo nie mówił o religii swego ojca, ale mówił prawdę bezpośrednio jak mężczyzna.

Obok współczesnej teorii ewolucji istnieje coś jeszcze: atawizm. Istnieje w nas tendencja do powracania do starych idei religijnych. Pomyślmy o czymś nowym, nawet jeśli będzie to błędne. Lepiej to zrobić. Dlaczego nie powinieneś próbować trafić w cel? Dzięki porażkom stajemy się mądrzejsi. Czas jest nieskończony. Spójrz na ścianę. Czy ściana kiedykolwiek kłamała? Zawsze jest to ściana. Człowiek kłamie – i też staje się bogiem. Lepiej coś zrobić; nieważne, nawet jeśli okaże się, że jest to błędne, jest to lepsze niż nic nie robienie. Krowa nigdy nie kłamie, ale zawsze pozostaje krową. Zrób coś! Pomyśl trochę; nie ma znaczenia, czy masz rację, czy nie. Ale pomyśl coś! Czy ponieważ moi przodkowie nie myśleli w ten sposób, czy mam usiąść spokojnie i stopniowo stracić zmysł odczuwania i zdolność myślenia? Równie dobrze mogę być martwy! A cóż jest warte życie jeśli nie mamy żywych idei, żadnych własnych przekonań na temat religii? Jest pewna nadzieja dla ateistów, bo choć różnią się od innych, myślą samodzielnie. Ludzie, którzy nigdy nie myślą samodzielnie nie urodzili się jeszcze w świecie religii; żyją jak zwykła meduza. Nie będą myśleć; nie dbają o religię. Ale niewierzący, ateista, troszczy się o to i walczy. Więc pomyśl coś! Walcz ku Bogu! Nieważne, jeśli poniesiesz porażkę, nieważne, jeśli uchwycisz się dziwacznej teorii. Jeśli boisz się, że zostaniesz nazwany dziwakiem, zachowaj to w swojej głowie – nie musisz iść i głosić tego innym. Ale zrób coś! Walcz ku Bogu! Musi przyjść światło. Jeśli człowiek będzie mnie karmił każdego dnia mojego życia, na dłuższą metę stracę władzę w rękach. Śmierć duchowa jest skutkiem podążania za sobą jak stado owiec. Śmierć jest skutkiem bierności. Być aktywnym; a gdziekolwiek jest aktywność, musi być różnica. Różnica jest sosem życia; to jest piękno, to jest sztuka wszystkiego. Różnica sprawia, że wszystko jest tu piękne. To różnorodność jest źródłem życia, jego znakiem. Dlaczego powinniśmy się tego bać?

Teraz dochodzimy do sytuacji, w której możemy zrozumieć proroków. Widzimy więc, że historycznym dowodem jest – poza obecnością meduzy w religii – że tam, gdzie było jakiekolwiek prawdziwe myślenie, jakakolwiek prawdziwa miłość do Boga, dusza wzrosła ku Bogu i uzyskała jakby przebłysk a następnie weszła w bezpośrednią percepcję, nawet na sekundę, nawet raz w życiu. Natychmiast „wszystkie wątpliwości znikają na zawsze, a wszelka krzywizna serca zostaje wyprostowana, wszystkie więzy znikają, a rezultaty działania i karma ulatniają się, gdy widzi się Tego, który jest najbliższy z bliskich i najdalszy z dalekich.” To jest religia, to jest cała religia; reszta to zwykła teoria, dogmat, wiele sposobów dojścia do stanu bezpośredniej percepcji. Teraz kłócimy się o kosz i owoce wpadły do rowu.

Jeśli dwóch ludzi kłóci się na temat religii, po prostu zadaj im pytanie: „Czy widziałeś Boga? Czy widziałeś te rzeczy?” Pewien człowiek mówi, że Chrystus jest jedynym Prorokiem: cóż, czy widział Chrystusa? „Czy twój ojciec Go widział?” „Nie proszę pana.” „Czy twój dziadek Go widział?” „Nie proszę pana.” „Czy ty Go widziałeś?” „Nie proszę pana.” „Więc o co się kłócicie? Owoce wpadły do rowu, a wy kłócicie się o kosz!” Rozsądni mężczyźni i kobiety powinni się wstydzić, że tak się kłócą!

Ci wielcy Posłańcy i Prorocy są wielcy i prawdziwi. Dlaczego? Ponieważ każdy przyszedł głosić wspaniałą ideę. Weźmy na przykład proroków Indii. Są najstarszymi z założycieli religii. Weźmy pierwszego, Krysznę. Wy, którzy czytaliście Gitę widzicie w całej tej książce, że jedyną ideą jest nieprzywiązanie. Pozostań nieprzywiązany. Miłość serca należy tylko do Jednego. Do kogo? Do Tego, który nigdy się nie zmienia. Kim jest ten Jeden? To jest Bóg. Nie popełniajcie błędu i nie oddawajcie serca czemukolwiek, co się zmienia, bo to jest nędza. Możesz dać ją człowiekowi, ale jeśli on umrze skutkiem będzie nieszczęście. Możesz dać ja przyjacielowi, ale jutro może on stać się twoim wrogiem. Jeśli oddasz ją mężowi, pewnego dnia może się z tobą pokłócić. Możesz dać ją swojej żonie, a ona może umrzeć pojutrze. Tak właśnie toczy się świat. Tak mówi Kryszna w Gicie: Pan jest jedynym, który nigdy się nie zmienia. Jego miłość nigdy nie zawodzi. Gdziekolwiek jesteśmy i cokolwiek robimy, On jest zawsze tym samym miłosiernym, tym samym kochającym sercem. On nigdy się nie zmienia, nigdy nie jest zły, cokolwiek zrobimy. Jak Bóg może się na nas gniewać? Twoje dziecko robi wiele psotnych rzeczy: czy jesteś zły na to dziecko? Czy Bóg nie wie, kim będziemy? Wie, że prędzej czy później wszyscy będziemy doskonali. Ma cierpliwość, nieskończoną cierpliwość. Musimy kochać Jego i każdego, kto żyje – tylko w Nim i przez Niego. To jest myśl przewodnia. Trzeba kochać żonę, ale nie dla żony. „Nigdy, o Umiłowana, nie kocha się męża ze względu na męża, lecz dlatego, że Pan jest w mężu”. Filozofia Wedanty mówi, że nawet w miłości męża i żony, chociaż żona myśli, że kocha męża, prawdziwym pociągiem jest obecny tam Bóg. On jest jedynym pociągiem, nie ma innego; ale żona w większości przypadków nie wie, że tak jest, ale nieświadomie postępuje słusznie, czyli kocha Pana. Tylko jeśli ktoś to zrobi nieświadomie, może to spowodować ból. Jeśli ktoś robi to świadomie, jest to zbawienie. Tak mówią nasze pisma. Gdziekolwiek jest miłość, gdziekolwiek jest iskra radości, wiedzcie, że jest to iskra Jego obecności, ponieważ On jest radością, błogosławieństwem i samą miłością. Bez tego nie ma mowy o żadnej miłości.

Taki jest cały czas kierunek nauczania Kryszny. Wszczepił to swojej rasie, tak że kiedy Hindus robi cokolwiek, nawet jeśli pije wodę, mówi: „Jeśli jest w tym cnota, niech to pójdzie do Pana”. Buddysta mówi, jeśli spełni jakiś dobry uczynek: „Niech zasługa dobrego uczynku należy do świata; jeśli jest jakaś cnota w tym, co robię, niech idzie to w świat, a zło tego świata niech przyjdzie do mnie.” Hindus mówi, że bardzo wierzy w Boga; Hindus mówi, że Bóg jest wszechmocny i że jest duszą każdej duszy na całym świecie; Hindus mówi: „Jeśli oddam Mu wszystkie moje cnoty, będzie to największa ofiara, która trafi do całego wszechświata.”

To jest jedna faza; a jakie jest inne przesłanie Kryszny? „Ktokolwiek żyje pośrodku świata, pracuje i oddaje Panu cały owoc swego działania, nigdy nie dotyka go zło tego świata. Tak jak lotos zrodzony pod wodą, wznosi się i kwitnie nad wodą, tak samo jest z człowiekiem, który zajmuje się sprawami tego świata, oddając Panu cały owoc swoich zajęć” (Gita, V. 10).

Kryszna uderza w inną nutę jako nauczyciel intensywnej aktywności. Pracuj, pracuj, pracuj dzień i noc, mówi Gita. Możesz zapytać: „Więc gdzie jest pokój? Jeśli przez całe życie mam pracować jak koń pociągowy i umierać w zaprzęgu, po co tu jestem?” Kryszna mówi: „Tak, znajdziesz spokój. Ucieczka z pracy nigdy nie jest sposobem na znalezienie spokoju”. Porzuć swoje obowiązki, jeśli możesz i udaj się na szczyt góry; nawet tam umysł się porusza – wiruje, wiruje, wiruje. Ktoś zapytał Sannjasina: „Panie, czy znalazłeś ładne miejsce? Ile lat podróżowałeś po Himalajach?” „Przez czterdzieści lat” – odpowiedział Sannjasin. „Jest wiele pięknych miejsc do wyboru i osiedlenia się. Dlaczego tego nie zrobiłeś?” „Ponieważ przez te czterdzieści lat mój umysł nie pozwalał mi na to”. Wszyscy mówimy: „Odnajdźmy pokój”; ale umysł nam na to nie pozwala.

Znacie historię o człowieku, który złapał Tatara. Żołnierz był za miastem i gdy zbliżył się do koszarów krzyknął: „Złapałem Tatara”. Głos zawołał: „Przyprowadź go.” „On nie wejdzie, proszę pana” „Zatem ty wejdź.” „Nie pozwoli mi wejść, proszę pana.” Zatem w tym naszym umyśle „złapaliśmy Tatara”: ani nie możemy go złagodzić, ani on nie pozwoli nam się złagodzić. Wszyscy „złapaliśmy Tatarów”. Wszyscy mówimy: bądź cicho i spokojnie, i tak dalej. Ale każde dziecko może to powiedzieć i myśli, że może to zrobić. Jest to jednak bardzo trudne. Próbowałem. Wyrzuciłem za burtę wszystkie swoje obowiązki i uciekłem na szczyty gór; Mieszkałem w jaskiniach i głębokich lasach, ale mimo to „złapałem Tatara”, bo cały czas miałem przy sobie swój świat. „Tatar” jest tym, co mam na myśli, więc nie możemy winić biednych ludzi na zewnątrz. „Te okoliczności są dobre, a te są złe” – tak mówimy, podczas gdy „tatar” jest tutaj, w środku; jeśli uda nam się go uciszyć, wszystko będzie dobrze.

Dlatego Kryszna uczy nas, abyśmy nie uchylali się od swoich obowiązków, lecz podejmowali je mężnie i nie myśleli o rezultatach. Sługa nie ma prawa pytać. Żołnierz nie ma prawa do rozumu. Idź do przodu i nie zwracaj zbytniej uwagi na charakter pracy, którą masz do wykonania. Zapytaj swój umysł, czy nie jesteś samolubny. Jeśli nie jesteś to reszta jest nieważna, nic nie jest w stanie Ci się oprzeć! Zanurz się! Wykonaj swój obowiązek. A kiedy to uczynisz, stopniowo uświadomisz sobie Prawdę: „Ktokolwiek pośród intensywnej aktywności odnajduje intensywny spokój, ktokolwiek pośród największego spokoju odnajduje największą aktywność, jest joginem, jest wielką duszą, osiągnął doskonałość.”

Widzicie teraz, że rezultatem tej nauki jest uświęcenie wszystkich obowiązków świata. Nie ma na tym świecie obowiązku, który mielibyśmy prawo nazwać służebnym, a praca każdego człowieka jest równie dobra, jak praca władcy na jego tronie.

Posłuchajcie przesłania Buddy – wspaniałego przesłania. Ma ono miejsce w naszym sercu. Budda mówi: „Wykorzeń egoizm i wszystko, co czyni cię samolubnym. Nie miej żony, dziecka ani rodziny. Nie bądź ze świata; stań się całkowicie bezinteresowny”. Światowy człowiek myśli, że będzie bezinteresowny, ale kiedy patrzy na twarz swojej żony, czyni go to samolubnym. Matka myśli, że będzie całkowicie bezinteresowna, ale patrzy na swoje dziecko i natychmiast pojawia się egoizm. Podobnie ze wszystkim na tym świecie. Gdy tylko pojawiają się egoistyczne pragnienia, gdy tylko następuje jakaś samolubna pogoń, natychmiast znika cały człowiek, prawdziwy człowiek: staje się on jak zwierzę, jest niewolnikiem, zapomina o swoich bliźnich. Nie mówi już: „Najpierw ty, potem ja”, ale mówi: „Najpierw ja, a wszyscy inni niech dbają o siebie”.

Odkryliśmy, że przesłanie Kryszny ma również miejsce dla nas. Bez tego przesłania w ogóle nie możemy się ruszyć. Nie możemy sumiennie i ze spokojem, radością i szczęściem podjąć się żadnego obowiązku w naszym życiu jeśli nie wysłuchamy przesłania Kryszny: „Nie bój się, nawet jeśli w twojej pracy jest zło, bo nie ma pracy, która nie byłaby zła.” „Pozostaw to Panu i nie czekaj na rezultaty”.

Z drugiej strony w sercu jest miejsce na inne przesłanie: Czas leci; ten świat jest skończony i cały nieszczęściem. Czy mając dobre jedzenie, ładne ubrania i wygodny dom, o śpiący mężczyzno i kobieto, myślisz kiedykolwiek o milionach głodujących i umierających? Pomyśl o tym wielkim fakcie, że to wszystko jest nieszczęściem, nieszczęściem, nieszczęściem! Zwróćmy uwagę na pierwszą wypowiedź dziecka: gdy przychodzi na świat, ono płacze. To jest fakt – dziecko płacze. To jest miejsce na płacz! Jeśli słuchamy Posłańca, nie powinniśmy być samolubni.

Oto inny Posłaniec, Ten z Nazaretu. Naucza: „Bądźcie gotowi, bo bliskie jest Królestwo Niebieskie”. Rozważałem przesłanie Kryszny i próbuję pracować bez przywiązania, ale czasami zapominam. Wtedy nagle dociera do mnie przesłanie Buddy: „Uważaj, gdyż wszystko na tym świecie jest przemijające, a w tym życiu zawsze jest niedola”. Słucham tego i nie jestem pewien, co przyjąć. Potem znowu pojawia się niczym piorun przesłanie: „Bądźcie gotowi, bo bliskie jest Królestwo Niebieskie”. Nie zwlekaj ani chwili. Nie zostawiaj niczego na jutro. Przygotuj się na ostateczne wydarzenie, które może Cię dosięgnąć natychmiast, nawet teraz. To przesłanie również ma swoje miejsce i my to potwierdzamy. Pozdrawiamy Posłańca, pozdrawiamy Pana.

A potem przychodzi Mahomet, Wysłannik równości. Zapytacie: „Co dobrego może być w jego religii?” Gdyby nie było dobra, jak mogłaby ona żyć? Tylko dobro żyje, tylko ono przetrwa; ponieważ samo dobro jest mocne, dlatego przetrwa. Jak długie jest życie nieczystego człowieka, nawet w tym życiu? Czyż życie czystego człowieka nie jest o wiele dłuższe? Bez wątpienia, bo czystość jest siłą, dobroć jest siłą. Jak mógłby istnieć Mahometanizm gdyby w jego nauczaniu nie było nic dobrego? Jest wiele dobrego. Mahomet był prorokiem równości, braterstwa ludzi, braterstwa wszystkich Muzułmanów.

Widzimy więc, że każdy Prorok, każdy Wysłannik ma określone przesłanie. Kiedy po raz pierwszy słuchasz tego przesłania a potem patrzysz na jego życie, widzisz, że całe jego życie jest wyjaśnione i promienne.

Teraz, nieświadomi głupcy tworzą dwadzieścia tysięcy teorii i przedstawiają, zgodnie z własnym rozwojem umysłowym, wyjaśnienia odpowiadające ich własnym pomysłom i przypisują je tym wielkim Nauczycielom. Przyjmują ich nauki i dorzucają do nich swoje błędne interpretacje. Jedynym komentarzem dla każdego wielkiego proroka jest jego życie. Spójrzcie na jego życie: to, co zrobił podtrzymuje teksty. Przeczytaj Gitę, a przekonasz się, że znajduje to dokładne potwierdzenie w życiu Nauczyciela.

Mahomet swoim życiem pokazał, że wśród Mahometan powinna panować doskonała równość i braterstwo. Nie było mowy o rasie, kaście, wyznaniu, kolorze skóry czy płci. Sułtan Turcji może kupić Murzyna na targu w Afryce i przywieźć go w łańcuchach do Turcji; gdyby jednak został muzułmaninem i miał wystarczające zasługi i zdolności, mógłby nawet poślubić córkę sułtana. Porównaj to ze sposobem, w jaki traktuje się w tym kraju Murzynów i Indian amerykańskich! A co robią Hindusi? Gdyby któryś z waszych misjonarzy miał okazję dotknąć jedzenia osoby ortodoksyjnej, wyrzuciłby je. Pomimo naszej wielkiej filozofii, zauważasz naszą słabość w praktyce; ale tam widzisz wielkość Mahometa ponad innymi rasami, ukazującą się w równości, doskonałej równości, niezależnie od rasy i koloru skóry.

Czy przyjdą inni, więksi prorocy? Z pewnością przyjdą na ten świat. Ale nie czekaj na to. Chciałbym, żeby każdy z Was stał się Prorokiem tego prawdziwego Nowego Testamentu, na który składają się wszystkie Stare Testamenty. Weź wszystkie stare przesłania, uzupełnij je własnymi spostrzeżeniami i zostań Prorokiem dla innych. Każdy z tych Nauczycieli był wielki; każdy zostawił coś dla nas; byli naszymi bogami. Pozdrawiamy ich, jesteśmy ich sługami; a mimo to pozdrawiamy siebie; bo jeśli oni byli prorokami i dziećmi Bożymi, to i my jesteśmy tacy sami. Osiągnęli swoją doskonałość i my teraz osiągniemy naszą. Pamiętajcie słowa Jezusa: „Przybliżyło się Królestwo Niebieskie!” Niech w tej właśnie chwili każdy z nas podejmie stanowcze postanowienie: „Zostanę Prorokiem, stanę się posłańcem Światła, stanę się dzieckiem Bożym, ba, stanę się Bogiem!”

Ostatnio edytowany przez Mariici (2023-10-24 22:29:02)


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

Om Om Om! Om Namah Śivaya! Mahadevaya! Mahakalaya! Om Namah Himavantyai Namah! MahaTripuraSundaryai! Om Śri Gurave Namah! Om Śri Lalitamohane Namah! Om Om Om!


pun.pl - załóż darmowe forum dyskusyjne PunBB

Firefox New

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.beybladeclub.pun.pl www.shahid-kapur.pun.pl www.vampirediaries-xaa.pun.pl www.sbs.pun.pl www.neptunkonskiejuniorzy.pun.pl